JustPaste.it

To ja wywołałem pandemię

A to jest moja spowiedź...

A to jest moja spowiedź...

 

17 lipca 2009 rok

Godzina 10:45

Piękny Słoneczny dzień w pewnej dużej metropolii w USA

 - To był doskonały ruch - rzekł Mark - lekko posiwiały staruszek  - rozumiem, że wszystkie ślady prowadzące do nas są już zatarte??

 - Jeżeli masz mnie za idiotę to dlaczego płacisz mi 17 mln. rocznie?? - rzekłem z ironicznym uśmiechem

 - Gratuluje sukcesu- rzekł wychodząc

 Zostałem sam. Pełen dumy. Sam w tej aż nadto luksusowej sali konferencyjnej. Poszło lepiej niż myślałem. Kolejny raz.

 -Cassie !!! - zawołałem głośno

 -Tak, proszę pana - odpowiedziała bardzo cicho

 -Zadzwoń do działu badań i powiadom ich, że za godzinkę chcę się widzieć z kierownikiem

 - Oczywiście, już idę – w pośpiech prawie wybiegła z pokoju

 Podróż nie trwała długo, chociaż szofer pomylił skrzyżowania. Tak to jest jak się nie korzysta z GPS-u. Nie winię go - za wszelką cenę stara się udowodnić swoją przydatność. Ach ten kryzys. Błogosławieństwo bogatych.

 - Nawet małpa za kierownicą, szybciej by tę trasę pokonała - odrzekłem gniewnie wysiadając.

 Samo centrum badań nie wygląda imponująco. Ot zwykły budynek. No może długi jak 3 hipermarkety o 3 poziomach podziemnych, ale nie to jest najważniejsze.

 - Dzień dobry, proszę pana - odrzekł recepcjonista z wymuszonym uśmiechem - Peter już schodzi.

 - No ja myślę - rzekłem nie patrząc w jego stronę - nie będę czekał tu wieczności

 I nie czekałem. Postać kierownika Petera zupełnie nie przypominała postury człowieka kierującego takim miejscem. Zgarbiony, prawie łysy, drobnej postury ubrany w jakieś obskurne i ubrudzone szmaty, stare zamszowe buty.

 - I jak poszło ?? - odrzekł jak tylko mnie zauważył

 - A może przejdziemy w jakieś milsze miejsce, czy też będziemy o tym rozmawiać przy tych ludziach pozbawiając ich tym samym możliwości dalszego egzystowania na tym świecie - uśmiechnąłem się

 Mój powiedzmy to żart nie wzbudził entuzjazmu wśród słuchaczy, a można by rzec że wręcz przeciwnie.

 Bez słowa za to udaliśmy się na najniższe piętro do pokoju naszego kierownika. Sam pokój wyglądał imponująco. Imponująco jak na osobę która wygląda trochę lepiej niż pijak leżący w parku.

 - Jak poszło ??- znowu zapytał

 - Tak jak zaplanowałem - odrzekłem szczerze się śmiejąc - jesteśmy bogaci !!!

 - Tak, no tak - rzekł bez żadnej oznaki optymizmu - a kiedy wypuścimy szczepionkę?? Tyle ludzi już zginęło...

 - Trzeba czasu .... - odrzekłem spokojnie - potrzebujemy więcej czasu

 - Ale mówiłeś, że jak tylko sprzedaż wieprzowiny spadnie wypuścimy nasze antidotum - i tu prawie krzyknął

 - Jeszcze trochę czasu, może miesiąc - starałem się zachować spokój - czym jest 1000 osób w stosunku do 6 miliardów

 - Nie taka była umowa - znowu krzyczał - Wycofuje się z tego, nie chcę mieć z tym nic do czynienia

 - Proszę bardzo - patrząc mu w oczy starałem się być opanowany - skoro wolisz krzesło od życia w luksusie, droga wolna

 Nie zapominaj tylko że to nie ja połączyłem te szczepy grypy i nie ja stworzyłem wirusa zdolnego zabić połowę ludzkości - kontynuowałem - poza tym nie udawaj świętego. Nie zapominaj że oba wirusy "osłabiające" zapotrzebowanie na wołowinę i drób same się nie stworzyły. Oboje mamy ręce pełne ludzkiej krwi. Ale obiecuję Ci że to ostatnia taka akcja - zakończyłem dumnie.

 - Stawiasz pieniądz wyżej od życia ludzkiego - głos ucichł - to żałosne.

 Jaką mam pewność, że za rok nie okaże się, że naszym owczym produktom nie zaszkodziły kozy albo inne stworzenia - mówiąc to pojawiły się pierwsze łzy - znowu będziemy tworzyć jakieś śmiercionośne wirusy??

 - Żyjemy w czasie pieniądza - uciąłem jego szlochania krótką pointą

 

ac4cb5762814d651b27d77213ae44d5b.jpg

Najpóźniej za miesiąc wypuścimy szczepionkę, zarobimy na tym gigantyczne pieniądze, może nawet dwukrotnie więcej niż na samym wzroście sprzedaży naszych produktów - starałem się pocieszyć i uspokoić Petera - Gdyby nie my, na pewno ktoś by to wymyślił i spijał teraz śmietankę.

 - Żegnam - ze łzami w oczach wskazał mi drzwi.

 - Będziemy w kontakcie - odpowiedziałem na odchodne - pieniądze przelałem już na Twoje konto

 Nie zapominaj także że pomagając mi, wyświadczasz przysługę światu - uśmiechnąłem się - nie zapominaj kto finansuje Twoje durne i bezowocne badania nad lekarstwem na AIDS i inne nowotwory

 

 - Idź już lepiej - znowu wskazał drzwi.

 Wyszedłem