JustPaste.it

Dentysta-sadysta czy Polak-niedbaluch?

Jedna z anegdot dentystycznego światka idzie tak: “Dlaczego Polacy tłumnie walą do gabinetów akurat przed Świętami?” Odpowiedź – “Przecież trzeba czymś pogryźć opłatek”.

Jedna z anegdot dentystycznego światka idzie tak: “Dlaczego Polacy tłumnie walą do gabinetów akurat przed Świętami?” Odpowiedź – “Przecież trzeba czymś pogryźć opłatek”.

 

Dla odmiany – mały reportażyk.  :-)

Dla wielu z nas, jednym z żelaznych punktów roku jest wizyta u stomatologa. Niestety, nie wszyscy z nas mają zwyczaj regularnie pojawiać się na jego fotelu, a co gorsza - gdy już się tam znajdziemy - oczekujemy, że nasz dentysta zamieni się w cudotwórcę.

Mam to szczęście, iż w swoim kręgu posiadam osoby uprawnione do wypowiadania się w dziedzinie stomatologii. Moja rola ograniczyła się więc tutaj do przełożenia ich uczonego języka na mowę zdatną dla “stomatologicznie zielonych” uszu.

Nadgryziony zębem czasu

Łukasz* jedzie na komunię do swego bratanka już w maju 2012. Ostatni raz widział małego trzymając go do chrztu. Trzeba dodać, że w międzyczasie chłopak "nie zahaczył" o fotel polskiego dentysty ani razu. W Londynie z kolei praca poganiała pracę, a «dentysta tutaj taki drogi», więc czas zrobił swoje. Nadzieje Łukasza na “załatwienie tematu" kilkoma plombami w 2‑3 wizyty przed komunią spaliły na panewce: okazało się, że do plombowania nadaje się “tylko” 9 zębów – pięć następnych musi być leczonych kanałowo (tzw. umartwienie zęba), a dalsze cztery kwalifikują się już tylko do usunięcia. Jeśli usunięcie, to w grę wchodzą uzupełnienia braków – niestety, pracownie protetyczne mają swoje terminy nie do przeskoczenia. Efekt? Łukasz bierze po pół dnia wolnego dwa razy w tygodniu i karnie stawia się w gabinecie, by jego dentysta wyrobił się z ogromem pracy; przecież po drodze mogą wyjść dodatkowe niespodzianki.

Czyżby więc Polacy na emigracji “zjadali zęby”, ale dosłownie? Ciężko harują, by odłożyć funty na “priorytety”, lecz okazuje się, że to co zarobią ekstra, nierzadko muszą wydać na zaniedbane w międzyczasie uzębienie.

“Grunt to frónt”

Do gabinetu doktor Ireny wchodzi ładna 30‑latka. Monika ma zrobiony biust, pazury, przedłużane włosy; jest solarium, są markowe ciuchy, ale gdy otwiera usta…

Pacjenci często dbają tylko o frontowe zęby, a po bokach ruina” - opowiada pani Irena - “Wielu myśli na zasadzie «póki jest się czym uśmiechać - wszystko w porządku»”.

Monikę akurat stać na leczenie, więc w jej przypadku będzie implant na implancie. Koszt jednego to średnio 2500-3000 złotych; w Anglii mniej więcej tyle samo, tyle że w funtach. A czy przypadkiem za szczoteczkę, pastę oraz nitkę nie wyszłoby taniej i zdrowiej…?

Niestety, co u jednego pacjenta da się rozwiązać implantami, u drugiego będzie musiało skończyć się protezą. Są jednak jeszcze inni, którzy o gorsze rozwiązanie poproszą sami. Do takich należy np. Bogdan. O nim jednak za chwilę.

Daj pyska!

Wyoraźmy sobie jak np. do warsztatu samochodowego wkracza dama – “Poproszę oponę” – rzecze pewnym siebie głosem.

Ale do jakiego koła?” – pyta skonsternowany mechanik.

Tylnego” – pada odpowiedź.

Mechanik nie daje jednak za wygraną – “A jaki jest Pani wóz?

Czarny

…!?

Po takim dialogu, wszyscy chyba będziemy zgodni co do stanu wiedzy takiej osoby o samochodach. Ale na podobnej zasadzie, czy wiemy co myśli o nas dentysta widząc stan naszych zębów, a przede wszystkim słysząc nasze życzenia, a nierzadko żądania?

Daj pyska? Lepiej nie…

Od czasu wyjazdu na Wyspy, 44‑letni teraz Bogdan do dentysty szedł tylko z bólem; zawsze odmawiał, gdy proponowano mu inne rozwiązanie niż usunięcie. Po jednej z takich wizyt, gdy w buzi zrobiło się pustawo, uznał, iż “najlepszym” dla niego rozwiązaniem (czytaj: najłatwiejszym) będzie proteza. By jednak móc ją nosić, kazał sobie usunąć resztę w miarę zdrowych zębów i wstawić protezę całkowitą. Jakieś mosty, jakieś korony? Wizyty bez końca? Bogdan temu wszystkiemu powiedział “nie!”. Jednak już tydzień po odebraniu zrobionej na NHS (czyli praktycznie darmowej) protezy, zderzył się z twardą rzeczywistością: konieczność mycia po każdym posiłku, oddzielnie góra, oddzielnie dół (sztuczna szczęka w jednym elemencie, znana np. z komiksów, to mit!). Do tego plastikowe podniebienie, bez czucia smaku, no i zapomnij o gryzieniu jabłka! A przecież on już miał wizję pięknego, białego, “bezobsługowego” uśmiechu… To najczęściej tacy pacjenci szukają ratunku z krzykiem trwogi – “Pani doktor, ale to niewygodne! Ja chcę coś na stałe!” Tu jednak spotyka ich srogi zawód.

(Za) twardy orzech do zgryzienia

O tzw. “sztucznych zębach” panuje przekonanie, że «są dobre, bo nie bolą i nie psują się». Czyżby? “Po pierwsze” – tłumaczy pani doktor – “i z nimi bywają problemy, bo też nie są wieczne. Owszem, proteza sama w sobie nie boli, ale może powodować ucisk lub otarcia”.

Jednak «sztuczne zęby» bywają mylone z implantami, a często nawet koronami i całymi mostami, a te zazwyczaj osadza się na własnych korzeniach pacjenta. Co jednak jeśli tych już nie ma? “Zęby nie grzyby, nie rosną jak po deszczu” – mawia w takich przypadkach pani Irena – “do pewnego stopnia, z zębami jest jak z miłością: nie da rady ich kupić, bo pewne rozwiązania mogą być dla poszczególnych pacjentów już niedostępne”.

Taką wersję potwierdza Beata, higienistka, pytana o swoich klientów: “Ależ tak. Często zdarzają się pacjenci, których oczekiwania absolutnie przerastają możliwości współczesnej stomatologii. Każdy przypadek jest indywidualny, bo zależny od stanu zdrowia uzębienia danego pacjenta. Wielu życzy sobie np. wybielenia, jednak nie rozumieją, iż żeby móc wybielać, trzeba najpierw taki ząb wyleczyć”.

Pytana o profilaktykę, odpowiada innym pytaniem: “A dlaczego tak pilnujemy regularnych przeglądów naszych pojazdów, a nie dbamy o ten sam «przegląd» własnego uzębienia? Ten obowiązek nie odpada nam nawet jeśli mamy wstawione «sztuczne zęby», bo inaczej i to możemy stracić. Dlatego tak ważne są regularne kontrole”.

Ząb mądrości

Mówi się, że skąpy traci podwójnie – mi się jednak widzi, że niedbający o zęby traci nieporównanie więcej. Bo czym kierujemy się ustalając nasze priorytety? Co ważniejsze: większa plazma czy lepszy smartphone - hmm… Halo! A może zdrowsze zęby…? Przemyślmy to – wszak prawdopodobnie najpierw oślepniemy lub ogłuchniemy, ale jeść będziemy chcieli raczej do końca swoich dni.

Dentysta-sadysta_2_small.png

===

*imiona bohaterów zostały zmienione na życzenie rozmówców

Licencja: Creative Commons