JustPaste.it

Morderca w nas - ukryty pod osłoną codzienności.

Morderca w nas

…ukryty pod osłoną codzienności.

 

autor: Damian Kupczyk

 

 

spacer.gif Każdy z nas wierzy bez zawahania w to, że jesteśmy ludźmi dobrymi. Nawet jeżeli ktoś tezę tę bardziej zobiektywizuje to i tak, pozostaje w przekonaniu, że nie krzywdzi zbyt mocno bliskich osób, lub krzywdy ów, są jedynie niegroźną formą przekory czy delikatnego zagniewania. Autorzy filmu: „Pięć kroków do tyranii” zadawali pytanie obcym ludziom, czy zadaliby ból nieznanej sobie osobę. Jak można się domyślić, wszyscy odpowiedzieli negatywnie. Jest więc to wrodzona dobroć, czy być może przebiegły ukryty morderca?

Postarajmy się spojrzeć na sprawę w sposób naukowy. Stanley Milgram przeprowadził w 1961 i 1962 roku eksperyment, który nazwał „wpływ kar na pamięć”1. W rzeczywistości jednak chodziło o zbadanie posłuszeństwa wobec autorytetu. Osoby badane [40 osób w wieku 20-50 lat], miały razić prądem „ucznia” [który był w rzeczywistości aktorem i którego nie widziały – był w innym pomieszczeniu] za złą odpowiedź na pytanie. Za każdym razem, siła prądu była zwiększana o 15V. Eksperyment rozpoczynał się od rażenia właśnie z taką siłą. Maksymalna siła jaką nauczyciel mógł porazić ucznia wynosiła 450V co jest siłą 2x większą od prądu płynącego w gniazdku. Przy 195V uczeń krzyczał, że odczuwa dolegliwości sercowe, przy 330V krzyk był jeszcze głośniejszy, bardziej histeryczny i ciągle powtarzały się prośby o wypuszczenie i przerwanie eksperymentu. Przy wyższych wartościach, uczeń miał krzyczeć histerycznie, a w pewnym momencie przestać odpowiadać, co sprawiło przerażającą ciszę. Wyniki przeraziły wszystkich. Każda z osób biorących udział w eksperymencie była badana indywidualnie, nie przejawiały zachowań psychopatycznych i agresywnych, deklarowały, że nigdy nie poraziłyby prądem o sile 450V nikogo. 65% badanych zaaplikowało wstrząs 450V uczniowi. 80% nie przestało nawet, gdy było słychać błaganie o wypuszczenie ucznia [300V]. Co sprawiło, że ludzie, którzy deklarowali swoją odrazę do przemocy i zadawania bólu byli w stanie sprzeciwić się sami sobie? Czynnikiem tym, był „autorytet” – osoba badacza w białym kitlu. Używał on jedynie 4 sformułowań:

"Proszę kontynuować",

"Eksperyment wymaga aby to kontynuować",

"Proszę kontynuować, to jest absolutnie konieczne",

"Nie masz innego wyboru, musisz kontynuować".

Czynnik ten, wystarczył, aby z „dobrych” ludzi zrobić oprawców. W taki sposób opisuje badacz jednego z „nauczycieli”:

Miałem okazję obserwowania jednego z badanych – dojrzałego i zrównoważonego biznesmena, wchodzącego z uśmiechem i pewnością siebie do laboratorium. Po 20 minutach ten sam człowiek był trzęsącym się i wiercącym, jąkającym się nerwowo wrakiem na granicy załamania psychicznego. Bez przerwy wyłamywał sobie palce i pociągał się za ucho. W pewnym momencie przyłożył obie pięści do czoła ze słowami: "Boże niech się to wreszcie skończy". A jednak reagował na każde słowo badacza i posłusznie ulegał jego poleceniom aż do samego końca”.2

Jak bardzo ludzie Ci musieli występować przeciwko sobie, świadczyć mogą wyniki pewnej mutacji tego eksperymentu – gdzie nauczyciel sam decydował jaką siłą porazić ucznia – nigdy nie przekroczono wtedy 45V. Czynnikami, które wpływały na obniżenie woli badanych, oraz zwiększenie uległości wobec autorytetu były:

  • Bliskość autorytetu – oraz jego charyzma,
  • Zinstytucjonalizowanie tego autorytetu,3
  • Brak bezpośredniego kontaktu z ofiarą,
  • Autorytaryzm.4

Kiedy do procesu badania zamiast nazywania badanych ludźmi, zaczęto na nich mówić zwierzęta – automatycznie liczba rażących maksymalną wartością prądu wzrastała [dehumanizacja].

spacer.gif Skąd w nas to poddanie się autorytetom? Wystarczy spojrzeć na nasze życie od chwili narodzin. Dziecko w ciągu 1 roku życia ma jedno najważniejsze zadanie – wytworzenie przywiązania. Izabela Brzezińska zaznacza wprawdzie, że: „ Utworzone w niemowlęctwie wzorce przywiązania nie determinują […] określonych zachowań […], a jedynie wytyczają ścieżki dalszego rozwoju, zwiększając prawdopodobieństwo pojawienia się pewnych rezultatów”5, to warto zaznaczyć też, że dzieci z dobrze wytworzonym przywiązaniem – bezpiecznym, ufającym, są mniej wrogie.6 Co więcej, wytworzenie się przywiązania negatywnego, zwłaszcza unikającego prowadzi do występowania większej ilości zachowań agresywnych.7 Omawiamy dopiero 1 rok życia, a to jedynie wierzchołek góry lodowej! Następne lata prowadza do ukształtowania autorytetu w postaci rodziców – bogów dla swojego dziecka. Następnie nadchodzi etap instytucjonalizacji – przedszkola i autorytetu wychowawcy, proces ten pogłębia jeszcze bardziej szkoła. Autorytet ten nie zawsze jest świadomy – często bowiem buntujemy się przeciwko niemu. Mamy jednak wpojone i zakorzenione pewne poszanowanie względem autorytetu. Przykładem jest tu pokolenie „JP”8, przejawiające jawnie pogardę wobec służb policji i sądownictwa; a w przypadku własnych doświadczeń - ulegających im i korzystających z ich pomocy. Duży wpływ na to ma grupa, jednak o psychologii grupy napiszę kiedy indziej. Stajemy się zatem niejako jedynie wykonawcami całej machiny prawa, ograniczonymi z każdej strony nakazami, obowiązkami, zakazami. Widać jak bardzo pojęcie wolności jest różnoznaczne i indywidualne. Dla nas ważne jest jednak pewne psychologiczne podłoże, na jakim buduje się nasze posłuszeństwo względem autorytetów – szefa, policji, lekarza… Sami często zawierzamy ich kompetencji bez chwili zastanowienia – kto bowiem sprawdza receptę i lek pod względem jego poprawności co do symptomów naszej choroby? Ufamy bowiem autorytetowi lekarza. Jeżeli przejmą oni na siebie całą odpowiedzialność – stajemy się jedynie kukiełkami w ich rękach. Prof. Zimbardo komentował: „w świecie więcej zła wyrządzono z powodu posłuszeństwa, niż z powodu nieposłuszeństwa”. Znów nasz wewnętrzy morderca wygrywa z naszym przekonaniem o dobroci człowieka. Oczywistym jest fakt, że nie każdy jest podatny; jednak proporcje są po stronie tych, co są jedynie ów kukiełkami.

spacer.gif Kogo nie przekonały moje argumenty, zapraszam do zapięcia pasów i „jazdy” dalej po czynnikach naszego wewnętrznego zła.

spacer.gif Kolejnym czynnikiem wpływających na naszą podatność na zadawanie cierpienia jest przyjmowanie przez nas ról społecznych. Proces jakże powszechny, nieodłączny z socjalizacją. Dzięki niemu stajemy się rodzicami, nauczycielami, pracownikami, sprzedawcami, bezrobotnymi, duchownymi etc. Etc. Dzięki niemu stajemy się tyranami. Przyjmowanie na siebie ról nakłada na nas przyjęcie również pewnych praw i obowiązków. Różnorodność tych ról, sprawia, że czasami nie potrafimy przełączyć się na aktualnie potrzebną. Tak czasami nauczyciele po wyjściu ze szkoły są dalej nauczycielami w domu, policjanci są dalej policjantami. W jaki sposób przyjmowanie ról budzi w nas ukrytego „mordercę”? Proces o jakim mówię, nazywa się segregacją – dzieleniem ludzi na „nas” i „ich”.

Nauczycielka Jane Elliott z lowa stanęła przed trudnym zadaniem. „Dzień po zamordowaniu Martina Luthera Kinga uczyłam trzecią klasę, samych białych, chrześcijańskich dzieci w Iowa. W mieście nie było ludzi innych ras, a żaden z moich uczniów nigdy nie przebywał w obecności osoby kolorowej. Nie wiedziałam więc jak wyjaśnić im to morderstwo. Zdecydowałam, że nazajutrz zrobię to, co robi się w społeczeństwie. Wybiorę grupę na podstawie niezależnych od nich cech fizycznych.”9 Podzieliła klasę na osoby o niebieskich oczach (osoby lepsze) oraz osoby o oczach piwnych (gorsi). Niebieskoocy mieli liczne przywileje, natomiast piwnoocy zakazy. To co się zdarzyło przerosło wyobrażenia wszystkich. Niebieskookie dzieci stały się dumne, zarozumiałe, aroganckie, pełne pogardy dla kolegów o oczach piwnych. Doszło nawet do bójki z powodu inności koloru oczu. Piwnoocy stali się małomówni, zamknięci, smutni – depresyjni. A jeszcze kilka godzin wcześniej, wszyscy byli kolegami.

Eksperyment ten pokazuje jak łatwo przyjmujemy nałożone na nas role. Jak łatwo dzielimy świat na nas i innych. Jak łatwo potrafimy ranić. Internalizacja wartości (w tym przywilejów i ograniczeń) bez zastanowienia – jest niebezpieczna. Ktoś może sprzeciwić się, ponieważ w eksperymencie brały udział dzieci – dorośli bowiem są bardziej świadomi i doświadczeni. W odpowiedzi napiszę jedynie o eksperymencie Prof. F. Zimbardo10 (wybaczcie mi studenci i absolwenci pedagogiki, psychologii i socjologii – którzy na co drugim wykładzie zadręczani byli tym eksperymentem, że znów o nim wspominam). Dorośli ludzie, studenci, na których nałożono rolę strażników więzienia i więźniów, tak przyjęli swoje role, że trzeba było przerwać eksperyment. Dochodziło do takich zachowań jak poniżanie czy naruszenie cielesności. Co bardziej wymowne i ciekawe, eksperyment przerwała studentka prof. Zimbardo, ponieważ on sam, przyjął już swoją wyimaginowaną rolę dyrektora zakładu karnego.

Moim zdaniem, refleksję nad tym zjawiskiem powinni podejmować przedstawiciele zawodów humanistycznych – nauczyciele, terapeuci, opiekunowie, etc. Bardzo łatwo wpaść w pułapkę selekcjonowania i klasyfikowania ludzi. Przejawem tego mogą być proste i błahe zachowania np. picie innej herbaty, (lepszej dla opiekuna, gorszej dla podopiecznego), jedzenie lepszych rzeczy, dominacyjne zachowania nad jednostką i grupą – rozkazywanie (ty to umyj, ty to zetrzyj, wynieś to, posprzątaj to), wysługiwanie się podopiecznym, poniżanie go, naśmiewanie i ośmieszanie; ignorowanie. Jeżeli zachowania takie przejawiane są w stosunku do osoby niepełnosprawnej intelektualnie – łatwiej się nasilają. Często bowiem osoby takie nie rozumieją, że są krzywdzone i nie potrafią zaprotestować. Sam jako praktyk w dziedzinie terapii „łapię” się na tym, że czasami przejawiam zachowania wykraczające ponad moje kompetencje i władzą. Wpadam w pułapkę zastawioną na mnie przez społeczeństwo – nałożoną na mnie rolę terapeuty – gdzie moi podopieczni uważają mnie za specjalistę w dziedzinie pomocy im. Przeciwdziałanie tego typu zachowaniom, jest nie tylko obowiązkiem, ale także moralną powinnością każdego człowieka. Polepsza to relacje między terapeutą, a podopiecznym, zmniejsza dystans, nie klasyfikuje i nie stopniuje ludzi. Używanie tych samych sztućców, wykonywanie tych samych czynności (nie rozkaz wytrzyj kurze! Ale wspólne działanie: choć ja wytrę tę szafę, a ty tamtą) daje niesamowite efekty – motywuje bowiem i pokazuje, że każdy z nas jest równy. Polega to także, na pewnej polityce poprawności i wglądzie we własne „ja”. Przebywając z osobami głodnymi – nie wyciąga się pięknej, smacznej kanapki podczas gdy im daje się jogurt z płatkami light.

spacer.gif Przyjmowanie roli społecznej i przebywanie w grupie łączy się z jeszcze jednymi rolami: biernego obserwatora i opozycjonisty. Bierny obserwator to osoba, która mimo własnej świadomości dziejącego się zła – milczy. Opozycjonista stara się nawet kosztami własnymi przeciwdziałać złej sytuacji czy negatywnym zachowaniom. Przyzwolenie grupy na dane zachowanie nie tylko je podtrzymuje ale wzmacnia i prowadzi do ewolucji. Niewinne bicie ucznia po rękach może przerodzić się w bardziej bolesne zachowania, prowadzać do fizycznej przemocy. Zauważmy od jak niedawna jest publiczna debata o karaniu dzieci, biciu ich. W Polsce wymierzania kar cielesnych w szkołach zakazano dopiero w 2001r. !!!

Nasz bierny obserwator to nikt inny jak współwinny tworzenia w nas zachowań negatywnych. Większość z nas zastanawia się w tej chwili czy jest jednym czy drugim. Mój „pesymizm” w związku z obiektywizmem ludzkim, nie pozwala mi milczeć, dlatego dla tych co uważają, że są opozycjonistami i reagują na zło zadam pytanie; co robisz opozycjonisto dla zmiany sytuacji obozów pracy w Korei Północnej lub Chinach? Z bezkarnym zabijaniem więźniów politycznych bez procesów? Świat zamarł gdy wyszły na jaw działania nazistów w obozach koncentracyjnych. Roniono łzy, odznaczano więźniów, spisywano ich słowa, stawiano pomniki. Co się robi dziś? Milczy, a to samo dzieje się w XXI wieku, tuż obok nas w świecie komputeryzacji i przepływu informacji. Asia Norren, została w Pakistanie skazana na śmierć z powodu wiary w Chrystusa. Stworzono stronę mającą na celu zbieranie podpisów o ułaskawienie. Zebrano 560.096  podpisów. Dla porównania w sierpniu 2010 r. na Facebook weszło 500.000.000 ludzi. W większości chrześcijański świat zamilczał – zrobił to co robimy wszyscy każdego dnia…

Nie uważam, by brak wiedzy o informacjach takich jak powyższa był łagodzący dla naszej ignorancji. Codziennie większość z nas odwiedza internet. Kto z nas wchodzi na strony PAH (Pajacyk) i inne, gdzie kliknięciem zajmującym 5 sekund dajemy obiad głodnemu dziecku? Jesteśmy społeczeństwem milczących cieni. Odwracającymi głowę od innych, ich cierpienia i potrzeby, a także przymykającymi oko na przejawy nadużyć, a nawet przestępstw.

spacer.gif Erich Fromm w „Anatomii ludzkiej  destrukcyjności”11 zaznacza, że za część naszych skłonności do bycia tymi kim jesteśmy wynika z naturalnego narcyzmu, zapatrzenia w siebie. Co więcej Fromm pisze: „Często osoba narcystyczna osiąga poczucie bezpieczeństwa, wytwarzając sobie całkowicie subiektywne przekonanie o własnej doskonałości, wyższości nad innymi, nadzwyczajnych cechach własnych, i to nie w wyniku prawdziwego porównania się z innymi ani poprzez jakieś dzieła czy realne osiągnięcia. Musi ona jednak trzymać się swojego narcystycznego obrazu samej siebie, ponieważ jej poczucie wartości własnej oraz tożsamości są na nim oparte”.12 Zaatakowanie tego obrazu jest atakiem na osobę; a pamiętajmy, że o nic nie walczymy tak mocno – jak o samego siebie.

spacer.gif Widzimy zatem jak na dłoni, całe bukiety ludzkich serc zranionych… Tak zaczynała się jedna ze zwrotek mojego wiersza. Nie wystarczy się urodzić i być, aby zyskać miano człowieka. Do tego potrzeba wielu wyrzeczeń i samoświadomości, prób pogłębiania własnej wiedzy, wiedzy o świecie i rzeczywistości. Nikogo nie zmienię, nikogo nie ukarzę, nikogo nie przekonam. Jednak mam świadomość, że poświęciłem trzy godziny z mojego poniedziałkowego wieczoru, na napisanie tych kilku zdań, zamiast siedzieć nad serialem czy stroną w internecie; a teraz Ciiii… Bo słowa czasami wywołają burzę…

 

Bibliografia:

S. Milgram, Behavioral study of obedience. "Journal of Abnormal and Social Psychology", 1963

Red. Brzezińska Izabela, Psychologiczne portrety człowieka, Gdańsk, 2005

Fromm Erich, Anatomia ludzkiej destrukcyjności, Poznań, 1999

WARTE POLECENIA: http://www.site404.pl/piec-krokow-do-zniewolenia#.Tx3F1XpNrEo

 

Kontakt: GG – 9935069, mail – akolita1987@gmail.com