JustPaste.it

Fejsbuk follows me around

Buźka, lico, gęba, ryj... mordo ty moja!

Buźka, lico, gęba, ryj... mordo ty moja!

 

Fejsbuk follows me around[1]

 

Ze względu na to, że pochodzę z niziny, a powiem więcej, z kotliny nawet i na wyżyny wspinać się z przyzwyczajenia a nawet  przymusu muszę, mam potrzebę pisania o pięciu w górę, na górę, byle wyżej. Tak wysoko jak wysoko jest… ludzka twarz. I patrzę  w górę, wspinam się i wspinam, i lico moje marszczy się nieco z tego sięgania i dosięgania i niedosięgnięcia. Nie sięgam a prawie już dosięgam i wciąż się spinam i pnę, a jednak zawsze  brakuje, ciągle daleko jest.

 

Tu gdzie obecnie przebywam, a jest to miejsce światowym bywalcom znane, są różne dziwy i cuda. Na jednej High Street [2]  można spotkać ludzi z całego świata, a jak nie z całego to z wielu krajów to już na pewno. Niektórzy wyróżniają się kolorem skóry, inni ubiorem, a jeszcze inni po prostu twarzą się wyróżniają, jeśli  ją widać bo akurat nie jest cała zakryta. Twarz wyraża, twarz odzwierciedla, twarz potwarzy i twarzą się twarz własna  przedstawia. Facjata, fizjonomia, oblicze, charakter, lico. Pyszczek, buzia, fejs, ryj, morda, pysk ryło jadaczka gęba dziób.

 

Tak ja se myślę, że pewne cechy pewnych twarzy są bardzo charakterystyczne. Oto przykład. Widzę twarz jasną, oczy nieistotnie małe lub duże a nawet wielkie ale bystro ruchliwe i wszystko wyłapujące,  widzące. Błąkające się oczęta, spojrzą na innych, zahaczą o ciebie i od razu wiem, że albo nieładnie  się pachni, albo się przeszkadza, albo wogle ma się w sobie coś niefajnego i odpychającego. Co takie oczy sobie myślą, żeby z takim wyrazem spojrzeć na drugiego człowieka, który przez nieuwagę zerknął właśnie w oczy te? Skąd te oczęta się biorą czy pochodzą, kto wie?

 

Twarz dla bezpieczeństwa obserwowana jest z daleka, z dystansu i ze strachu też. Twarz nieco tylko zakryta  przez pokłady podkładu, i kredki i szminki i okolona włosami, których koloru daremno by szukał pod warstwami warstw warstwy tej. Lico to matki, a źle jej syn się bawi, a w źrenicach mu błyszczy  ta świetność, która każe mu reagować głośnym krzykiem na uwagi rodzicielki, co w ojczystym języku nerwowo się wypowiada. W tesko się rzecz dzieje, pod półkami z towarem World Food, nie wiedzieć czemu, visa vi papieru toaletowego.  Dziecko to nerwowe, może coś odzwierciedlające. Dziecko dzieciństwo, rodzicielstwo, charakter, fizjonomia, oblicze potwarzy i już wiadomo… nie, może jednak nie… , a placem boju nic mu już nie będzie…

 

Tyle o supermarketach, miejscach rozległych i przepastnych, gdzie tłum nieuformowany błąka się to tu, to tam. Tradycyjne sklepy natomiast tworzą inną formę chaosu, może nawet i ciekawszą. Bo stać w kolejce, gdzie kalejdoskop twarzy aż razi, też nie jest wcale łatwo. Nie wiem jak to jest w innych krajach, ale tu wyróżnia się dwa rodzaje kolejek. Jeden rodzaj to te, które zawierają przedstawicieli wielu narodów, tak zwane kolejki ludzkie wielonarodowościowe.

 

Wielonarodowościowość można poznać po tym, że jak ktoś wyciąga telefon i do kogoś dzwoni to mówi w obcym języku. Ale jeden taki obcy język jest ponad wszystkie inne. Ten język rzadko jest mówiony, a często występuje w przyrodzie wraz z  oczętami, bystro ruchomymi. Ten język się  krzyczy najczęściej, przynajmniej o ton głośniej niż norma bycia w tłumie i przymusu stania w kolejce, czekania,  dopuszcza. Krzyczy się więc, że stoi się w kolejce (obowiązkowo się o tym informuje),  ciapek obsługuje i się ociąga, a potem idę na dens do ministry of saund, i wogle to pa i na razie nie, no fajnie pa. Buźka.

 

 Jest to jeden z niewielu języków, którego użycie wymaga działania dwóch półkul mózgowych(sic!),  w kompozycjach łączących dwa języki w jeden, ten jedyny w swoim rodzaju. Ar ju fakin k**&a lejzy k**&a? I told ju k**&a dont tacz dis fakn je8**y ty! Mogę prosić jednego baga? Przyszłam spędzić trochę pieniędzy,  a co. Kładłem karpety dzisiaj. Jeździłem dzisiaj po Czizwiku bo miałem ołwerlofta. (Modern art to pikuś, niech ich nie znam, własną refleksję w nawiasie dodaję).

 

Drugi rodzaj kolejek natomiast, to kolejki jednonarodowościowe, z drobnymi wyjątkami przedstawicieli  innych nacji, ale ci, bez głęboko zarysowanego konfliktu pokoleń w oczach, nie stanowią wystarczająco interesującego  obiektu obserwacji.  Tego rodzaju forma organizacji tłumu jest bardziej zwarta, a zarazem jakby i obca. Mało kto reaguje na słowo z rodzaju tych rzadziej używanych: przepraszam. Bo kiedy przechodzi się obok, to trzeba się przeciskać, taka tradycyjna forma bliskiego kontaktu. Tylko oczy wzrokiem trzeba omijać, taki to już jest nasz los, spoglądać w dal, lecz w duszę już nie… I nie wyrażać twarzą zbyt wiele, za wiele, za dużo… Bo te kolejki są w sklepach, gdzie kiełbasa jakością kusi, smaczy, a wobec takiej siły perswazji, wszelkie argumenty bledną.

 

I nic się tu więcej dodać nie da, bo na laskę kiełbasy swojsko rzec tylko  by można: Mordo ty moja!



[1] W tłumaczeniu na język polski: Mordo ty moja!

[2] Haj strit – High Street ; wysoka ulica, taką nazwę ma prawie każda główna ulica w prawie każdej dzielnicy Lądynu i całego kraju tego niemalże; Występuje często w luźnych formach komunikacji międzyludzkich, realizujących funkcję prezentacyjną i poetycką języka: Spotkajmy się na haj stricie.