JustPaste.it

Z radością układam się do grobu

czyli sławni, znani i popularni w anegdocie

czyli sławni, znani i popularni w anegdocie

 

aee7051ae8b38c997646047c6d5f82de.jpg

Johannes Brahms tworzył utwory przepełnione smutkiem. Wydawca zachęcał go do napisania czegoś wesołego, no  i skomponował "wesołą kantatę",  którą zatytułował: "Z radością układam się do grobu".

Jerzy Stuhr ma spore problemy z popularnością:
"Jestem zimą w górach, a ludzi na stoku tylko czekają, aż się wywalę. "O! Wywalił się! Filmuj go!"... Strasznie źle znoszę takie ujęcia".

Romana Kłosowskiego (Maliniaka z "Czterdziestolatka") zapytano kiedyś z którą z pań-polityków najchętniej zagrałby w scenach łóżkowych, po długiej przerwie odpowiedział:
"Z Hanną Suchocką? Tyle tylko, że wydaje mi się, iż nawet viagra by mi nie pomogła".

Katarzyna Dańska mieszkająca od kilku lat z Robertem Janowskim (piosenkarzem prowadzącym teleturniej "Jaka to melodia") zapytana przez "Zwierciadło" czy zamierza wziąć ślub odpowiedziała, że pierścionek zaręczynowy wpadł jej pod szafę i nie może go stamtąd wydostać. 

John Cage zapytany co sądzi o publiczności festiwalu "Warszawska Jesień", odpowiedział:
- Widownia jest bardzo elegancka. Nigdy nie gwiżdże w trakcie wykonywania moich utworów, tylko zawsze po.

Któregoś razu dziennikarka zapytała Gretę Garbo:
- Dlaczego już pani nie chce grać w filmach?
- Po pierwsze: mam za dużą tremę, po drugie: mam za dużo pieniędzy.

Niccolo Paganini w osobie Karola Lipińskiego widział swego muzycznego rywala. Gdy pytano go, który ze współczesnych skrzypków jest według niego pierwszy, odpowiadał:
- Który jest pierwszy - nie wiem, ale drugim na pewno jest Lipiński!

Wielbicielka Paganiniego zaprosiła go po koncercie na kawę. Po poczęstunku pani domu, mając nadzieję, że mistrz da się namówić na zagranie kilku utworów w jej salonie, zwraca się do artysty z pytaniem: 
- A gdzie pana skrzypce?
 - Skrzypce kazały panią przeprosić, że zostały w domu, one nie lubią kawy.

Wolter prawie codziennie otrzymywał listy od pewnego natrętnego osobnika. Po kilku miesiącach nie wytrzymał i odpisał mu:
"Panie, ja umarłem! Nie pisz pan już do mnie więcej!"

Artur Rubinstein pragnąc spokojnie poćwiczyć przed koncertem zapowiedział służącemu, że dla nikogo nie ma go w domu. Po chwili zadzwonił telefon i kobiecy głos zapytał o pianistę. 
- Mistrza nie ma w domu - rzekł służący.
- Jak to? - oburzyła się dama. - Przecież słyszę, że gra!
- Nie gra. To ja wycieram kurze z klawiatury...

Pewnego razu aktor Andrzej Łapicki został zaczepiony na ulicy Marszałkowskiej w Warszawie przez nieznajomego, który zapytał:
- Przepraszam, gdzie mógłbym kupić golf?
- Dlaczego właśnie mnie pan pyta o to? - zainteresował się aktor.
- Przyjechałem na zakupy z Białegostoku i poza panem nikogo tu nie znam...

Podczas próby orkiestry Maurice Ravel zwrócił się do flecisty:
- Słyszałem już ten fragment utworu lepiej grany.
A flecista:
- Na pewno nie przeze mnie!

Podczas drugiej wizyty Michaela Jacksona w Polsce oprowadzał go po Warszawie historyk sztuki, profesor Marek Kwiatkowski. Na dwa dni przed przylotem do Polski, zadzwonił do niego osobiście Jackson. Kwiatkowski zwierzył się wtedy jednemu ze znajomych:
- Wiesz? Dzwonił do mnie Michael Jackson. Szkoda, że nikt mi w to nie uwierzy...

Król Ludwik XIV zagadnął kiedyś pewnego dygnitarza na swoim dworze, czy zna język hiszpański.
- Nie, najjaśniejszy panie - odpowiedział zapytany.
- Szkoda - powiedział król.
 Dygnitarz zrozumiał to "szkoda" jako możliwość wyjazdu do Madrytu na placówkę dyplomatyczną, pod warunkiem, że nauczy się hiszpańskiego. Zabrał się więc z zapałem do nauki i wkrótce oznajmił monarsze, że nauczył się hiszpańskiego.
- A czy zna pan na tyle język, aby móc rozmawiać z Hiszpanami? - zapytał król.
- Tak, najjaśniejszy panie.
A król:
- Jak ja panu zazdroszczę! Może pan czytać „Don Kichota” w oryginale!

Tenże Ludwik XIV podejmował innego z monarchów europejskich. Obaj umówili się, że przekażą tę samą informację swoim żonom. A informacja ta brzmiała:- "musisz mówić do królowej bardzo głośno, bo jest głucha."
Wreszcie doszło do spotkania królowych. Efekt był taki, że obie dostojne damy wrzeszczały do siebie niemiłosiernie, a oni rechotali ze śmiechu. 

W pewnym towarzystwie ktoś stwierdził, że starsza pani - gospodyni bankietu ma trzydzieści pięć lat.
- To całkiem możliwe - powiedział Tristan Bernard. - A ile lat miała, gdy się urodziła?

Wiolonczelista Pablo Casals tłumaczył jednemu ze swych uczniów, że jego solo powinno brzmieć jak wyznanie miłosne. Uczeń przytaknął i jeszcze raz zagrał swoje solo. Zdenerwowany Casals krzyknął: 
- Grając, myśl o narzeczonej, nie o teściowej!

Mark Twain wdał się w sprzeczkę z oficerem, który wezwał go na pojedynek:
- Będę jutro o siódmej rano w podmiejskim parku. Proponuję wymianę kul z odległości dziesięciu kroków. Co o tym sądzisz gryzipiórku?
 - Takie rozstrzygnięcie naszej różnicy zdań uważam za bardzo niebezpieczne. Pan może trafić mnie, ja mogę trafić pana... Proponuję zatem coś innego. O siódmej rano niech pan przyjdzie do parku, wyszuka sobie drzewo o pniu mniej więcej mojej grubości, odmierzy dziesięć kroków i wystrzeli do niego.  Jeśli trafi pan w drzewo, to miał pan rację, a jeśli pan nie trafi - słuszność była po mojej stronie.

Mark Twain otrzymał do oceny słaby wiersz wraz z listem od autora, z pytaniem, czy wiersz nadaje się do druku. Utwór nosił tytuł: "Dlaczego żyję?".  Twain odpowiedział w liście: 
"Żyje pan tylko dlatego, że nie przyniósł mi pan swego wiersza osobiście".

Pewnego dnia Mark Twain otrzymał od szkolnego kolegi list następującej treści:
"Drogi kolego! Przesyłam ci serdeczne pozdrowienia z Chicago. Powodzi mi się tutaj doskonale. Twój dawny przyjaciel - Joe Jackson."

 Po kilku dniach Jackson otrzymał od pisarza paczkę ważącą dziesięć kilogramów. Gdy rozsupłał wszystkie węzły i odwinął kilka warstw papieru, znalazł w środku... bardzo duży kamień i krótki list: 

"Drogi kolego! Śpieszę ci donieść, iż taki wielki kamień spadł mi z serca gdy dowiedziałem się, że w Chicago powodzi ci się doskonale.  Twój dawny przyjaciel - Mark Twain".


Alexandre Dumas znany był z tego, że nie cierpiał krytyków, oni zresztą też nie pałali miłością do niego. Kiedyś, w czasie dyskusji nad najnowszą powieścią Dumasa, jakiś krytyk zaczął się pastwić nad wyjętym z kontekstu zdaniem: "Bolesna próżnia zrodziła się w chwili słabości".
- Panie Dumas, to nonsens! Jak może boleć coś próżnego?
- A czy pana nigdy nie bolała głowa?

George Bernard Shaw i Winston Churchill nie darzyli się sympatią. Kiedyś pisarz posłał Churchillowi zaproszenie na jedną ze swoich sztuk z bilecikiem następującej treści: 
"Przesyłam panu zaproszenie na dwie osoby. Może pan przyjść z przyjacielem, jeśli jeszcze takiego w ogóle pan ma".
Wkrótce Shaw otrzymał odpowiedź:
"Na premierę niestety przyjść nie mogę, ponieważ jestem bardzo zajęty. Wybiorę się natychmiast na następne przedstawienie tej sztuki, jeśli oczywiście w ogóle się odbędzie".

Do Stanisława Wyspiańskiego przyszedł bogaty, niezbyt urodziwy szlachcic, aby poprosić o uwiecznienie swej twarzy na portrecie. Artysta zmierzył go wzrokiem i rzekł:
- Nie widzę powodów.

Znana aktorka zwierzyła się kiedyś Chaplinowi ze swych małżeńskich kłopotów:
- Niedawno uderzyłam męża w głowę butelką od szampana. Sądziłam, że po tym ode mnie odejdzie, on tymczasem jeszcze bardziej za mną szaleje!
- Widocznie uderzyła go pani w takie miejsce głowy, że całkowicie zgłupiał.

W czasie wielkich sukcesów zespołu Jackson 5, mały Michael Jackson powiedział do dziennikarza, ze smutkiem w głosie:
- Nie mamy żadnych złotych płyt...
Dziennikarz spojrzał na niego ze zdziwieniem, a po chwili Michael wesoło dodał:
 - Bo wszystkie są już platynowe!

Młody muzyk poprosił Hectora Berlioza o ocenę swych kompozycji. Berlioz po ich przejrzeniu, powiedział:
- Żałuję, ale muszę panu wyznać, iż nie posiada pan najmniejszych zdolności muzycznych. Póki czas, niech pan wybierze sobie inny zawód.
Gdy zdruzgotany młodzieniec był już na ulicy, Berlioz otworzył okno i zawołał:
- Gdy byłem w pana wieku profesorowie powiedzieli mi to samo!

Pewien myśliwy w towarzystwie Antoniego Słonimskiego opowiadał o swojej przygodzie na polowaniu:
- Zobaczyłem potężnego dzika. Wystrzeliłem, a on, brocząc krwią, zaczął uciekać. Wskoczyłem na grzbiet zwierza i wbiłem mu nóż w serce. Padł martwy...
 A Słonimski: 
- Przepraszam pana, ale tę historię dzik opowiadał mi w zupełnie inny sposób.

Pewnego dnia Mark Twain zachorował i lekarz zalecił mu ścisłą dietę. Chory miał jednak duży apetyt i stale prosił pielęgniarkę o jedzenie. Wreszcie, po wielu prośbach pielęgniarka przyniosła mu... łyżkę mleka. 
- Poproszę o jeszcze, bo to za mało.
- Przecież nie wolno panu jeść!
 - W takim razie poproszę o coś do czytania. Może siostra ma może jakiś znaczek pocztowy?


Albert Einstein gdy jeszcze nie było wiadomo, czy ogólna teoria względności jest prawdziwa, mówił:
 - Jeśli moja teoria okaże się prawdziwa, to Niemcy uznają mnie za Niemca, a Francuzi za obywatela świata. Ale jeśli okaże się fałszywa, to dla Francuzów będę Niemcem, a dla Niemców Żydem.

Albert Einstein lubił grać na skrzypcach. Pewnego wieczoru, gdy popisywał się przed znajomymi swą grą, zauważył, iż jeden z nich, świetny komik - Olson, śmieje się na cały głos. Einstein przestał grać i zwrócił się do Olsona: 
- Dlaczego pan się śmieje z mojej gry?! Czy widział pan kiedyś, żebym ja się śmiał, gdy pan gra?!


Dwaj przyjaciele, kompozytorzy Bellini i Donizetti, zarzucali sobie nawzajem, że jeden drugiemu ukradł finał najnowszej opery, które były do siebie bardzo podobne.  Obaj oparcie obstawiali przy swojej racji i rozeszli się w gniewie. Wkrótce potem Donizetti napisał do Belliniego:
"Czy ty też uświadomiłeś sobie, iż obydwaj zapożyczyliśmy finał u Webera?"

Anthony Quinn udzielając wywiadu przed kamerami telewizji, w pewnej chwili został zapytany przez dziennikarkę:
- Czy nie ma pan nic przeciwko grupowemu seksowi?


- Nie, jeśli grupa składa się z dwóch osób.

Jeden z gości, oglądając bibliotekę Woltera zdziwił się widząc w niej setki dzieł teologicznych. 
- Czy pan to wszystko przeczytał?
- Tak, przeczytałem, ale drogo mi za to zapłacą!

Kiedy pod Rouen zakończono roboty nad pogłębieniem koryta Sekwany, sam Napoleon Bonaparte przybył, aby obejrzeć prace. Wsiadł do łódki w towarzystwie młodego inżyniera, który sprawiał wrażenie roztargnionego i głęboko zamyślonego. A ponieważ takich ludzi Napoleon lubił zaskakiwać niespodziewanymi pytaniami,  więc i teraz nie wytrzymał:
- Jaka jest szerokość rzeki w tym miejscu? - zapytał Napoleon, gdy tylko znaleźli się na środku Sekwany.
- 121 metrów, najjaśniejszy panie!
- A głębokość? - ciągnął dalej Napoleon.
- 4 i pół metra
- A ile ptaków przeprawia się w tej chwili przez rzekę? - pytał dalej Napoleon, ze złośliwym uśmiechem na ustach.
- Jeden tylko, najjaśniejszy panie, ale za to orzeł! - odparł inżynier, pochylając nisko głowę w ukłonie.
 Kilka dni później  otrzymał Legię Honorową, za znakomicie przeprowadzone roboty regulacyjne rzeki.

Ludwig van Beethoven po wysłuchaniu kilku utworów odegranych na fortepianie przez młodego pianistę mającego doskonałe mniemanie o swoich zdolnościach muzycznych, rzekł: 
- Musi pan jeszcze bardzo, bardzo długo grać na fortepianie zanim pan zrozumie, że nic pan nie umie.

Jacques Offenbach tak mówił o operetce:
- Tutaj może się wszystko zdarzyć: całująca się para nie zauważa wkraczającego do pokoju pułku huzarów, a ojciec nie poznaje własnej córki, bo włożyła inne rękawiczki.

Miguel de Cervantes będąc na wsi zauważył wieśniaka jadącego wozem zaprzężonym w osła. W pewnej chwili wóz utknął w błocie. Pisarz bez namysłu pośpieszył  mu z pomocą. Gdy wóz ponownie znalazł się na drodze, wieśniak rzekł: 
- Bardzo panu dziękuję! Z jednym osłem nie dałbym rady.

Podczas zebrania literatów we Wrocławiu na salę wszedł harcerz i zapytał:
- Czy jest makulatura?
Obecny na spotkaniu Bernard Antochiewicz (poeta i tłumacz) odpowiedział:
- Właśnie się robi!

Edmond Rostand poprosił rzeźnika o dwa kilogramy baraniny. Gdy mięso wziął do ręki, stwierdził:
- Zdaje mi się, że za mało waży?
- Nic nie szkodzi, będzie panu lżej nieść!
Pisarz położył na ladzie franka i skierował się do wyjścia.
- Proszę pana, należy mi się jeszcze jeden frank!
- Nic nie szkodzi, łatwiej będzie panu policzyć.

Ernest Hemingway był wielkim miłośnikiem corridy i często opowiadał znajomym o walkach byków. Na przyjęciu, które odbywało się w jego domu, gdy panie przeszły do innego pokoju, pisarz zaczął opowiadać panom jedną ze swych historyjek. W pewnej chwili, aby wiernie oddać ryk rozwścieczonego byka, ryknął ile miał tylko siły w płucach. Po chwili w drzwiach salonu stanęła żona pisarza. 
- Erneście, wołałeś mnie?


Max Reger po przeczytaniu w gazecie ostrej krytyki swoich kompozycji, odpisał recenzentowi:
"Drogi Panie! Siedzę w najbardziej ustronnym zakątku mego domu i mam pańską krytykę przed sobą. Za chwilę będę ją miał za sobą"

Na przyjęciu wydanym na dworze księcia Lodovico il Moro spotkali się Leonardo da Vinci i Michał Anioł. Gdy przy stole między artystami wywiązała się zażarta dyskusja, siedzący obok nich florencki kupiec rzekł: 
- Może zechcieliby panowie rozmawiać trochę ciszej, bo nie wiem co jem!
Da Vinci odpowiedział:
- A może to pan zechciałby jeść ciszej, bo nie słyszymy co mówimy!

Bogaty farmer amerykański zwiedzając posiadłość Picassa, pochwalił się:
- Mam w Teksasie rancho. Gdy rano wsiadam do samochodu żeby objechać moją posiadłość, wracam dopiero wieczorem.
- Ja też mam samochód, który się ciągle psuje.

Jaroslav Hasek podczas I wojny światowej stanął przed komisją poborową.
- Czego wam brakuje? - zapytał go lekarz.
- Niczego! Przeciwnie, tego i owego mam za dużo: kamienie żółciowe, wrzody żołądka, reumatyzm, wada serca...
- Zdolny do służby wojskowej!
- Jak to? - zdziwił się pisarz.
- Przy takim stanie zdrowia śmierć na polu chwały będzie dla was prawdziwym wybawieniem!

Gioacchino Rossini dowiedziawszy się, że w jego rodzinnym mieście chcą mu za życia wystawić pomnik, powiedział członkom rady miejskiej:
- Panowie! Jeśli dacie mi te pieniądze, to obiecuję, że będę osobiście stać na cokole kilka godzin dziennie!


Aleksander Głazunow zawsze bardzo taktownie odnosił się do początkujących kompozytorów. Tylko raz nie wytrzymał i powiedział pewnemu młodzieńcowi:
- Łaskawy panie, odniosłem wrażenie, jakoby dano panu do wyboru: komponować muzykę albo iść na szubienicę

Zapytano kiedyś Artura Rubinsteina, co było dla niego najtrudniejsze, kiedy uczył się grać na fortepianie. Wirtuoz odpowiedział:
- Opłaty za lekcje.

Filozof Montaigne zauważył kiedyś:
- Wydaje się, że najsprawiedliwiej na świecie rozdzielony jest rozum.
- Dlaczego pan tak myśli? - zapytano go.
- Bo nikt się nie skarży na brak rozumu - odpowiedział filozof.

David Hume, który na starość bardzo przytył, płynął kiedyś statkiem przez kanał La Manche z pewną damą. Zaczął się sztorm.
- Na pewno zjedzą nas ryby - zażartował uczony.
- Ciekawe kogo zjedzą najpierw: pana czy mnie? - spytała dama
- Obżartuchy rzucą się na mnie - odpowiedział Hume - a smakosze na panią.

Na wykłady Humboldta przychodziło setki osób. Sale były zapchane i można tam było spotkać ludzi o najróżnorodniejszym poziomie wykształcenia.  Jeden z dziennikarzy tak to opisał:  "Sala nie mieściła słuchaczy, a słuchaczom nie mieścił się w głowie wykład."


Wilhelm Rontgen otrzymał kiedyś list, w którym pewien bogaty kupiec prosił go o przysłanie kilku promieni i instrukcji ich użycia, ponieważ nie ma czasu, by przyjechać do uczonego osobiście. Roentgen odpowiedział: " W tej chwili nie mam, niestety, promieni. Pragnę przy tym zauważyć, że ich wysyłka to nadzwyczaj skomplikowana sprawa. Niech pan przyśle mi swoją klatkę piersiową".

Pewnego razu Mieczysław Karłowicz wybrał się na ryby, łowił jednak w głuchym ustroniu, gdyż nie posiadał urzędowego zezwolenia. Nagle jak spod ziemi wyrasta strażnik i surowym tonem pyta:
- Jakim prawem łowi pan tutaj pstrągi?
 - Mój przyjacielu - odpowiada Karłowicz z niezmąconym spokojem - czynię tak pod nakazem nieodpartej przemocy niezgłębionego, intuicyjnego geniuszu ludzkiego nad upośledzoną nędzną kreaturą..
 - A to przepraszam pana - mówi zmieszany strażnik, zdejmując czapkę i kłaniając się nisko - kto by tam znał te wszystkie nowe zarządzenia.

Zapytano pewnego razu Augusta Rodina o to, jak powstaje rzeźba, która jest dziełem sztuki.
 - To proste - odpowiedział rzeźbiarz. - Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne. 

źródło:
Anegdoty.pl
Kościotrup, pismo satyryczne
Zwierciadło
Internet