JustPaste.it

Zagrożone mistrzostwa

Temat zakazu wnoszenia materiałów religijnych na stadiony Euro2012 szybko ucichł. Widać wszystkich uspokoiło zapewnienie, że nie chodzi o krzyżyki i medaliki. Mnie nie uspokoiło.

Temat zakazu wnoszenia materiałów religijnych na stadiony Euro2012 szybko ucichł. Widać wszystkich uspokoiło zapewnienie, że nie chodzi o krzyżyki i medaliki. Mnie nie uspokoiło.

 

W połowie marca niemal we wszystkich mediach wybuchła krótka, ale gwałtowna dyskusja o tym, czego to nie będzie wolno wnosić kibicom na stadiony podczas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Wśród zakazanych przedmiotów — obok broni, noży, materiałów wybuchowych, kominiarek, kijów bejsbolowych, materiałów rasistowskich, ksenofobicznych, politycznych, propagandowych — znalazły się... materiały religijne.

 

I się zaczęło. To nie będzie można wejść już na stadion z krzyżykiem czy medalikiem na szyi? — pytano. To dyskryminacja katolików w katolickim kraju! Naruszenie konstytucji — wołali prawicowi parlamentarzyści. Pytano, czy mają to być mistrzostwa tylko dla ateistów? Z ironią sugerowano, by usuwać ze stadionów tych piłkarzy, którzy po strzelonym golu publicznie się przeżegnają lub wzniosą ku niebu swe ręce i oczy w religijnym akcie wdzięczności Bogu. Przecież jak to zobaczą dziesiątki tysięcy na stadionie i miliony przed telewizorami, to gotowi będą wywołać kolejną wojnę futbolową, tym razem o podłożu religijnym.  


Winne UEFA i FIFA

Początkowo myślano, że autorem tych zakazów był PZPN, który miał je umieścić w regulaminie dotyczącym Stadionu Narodowego. Okazało się jednak, że to UEFA i FIFA są tak „nadostrożne”.

Rzeczniczka PZPN-u Agnieszka Olejkowska miała powiedzieć, że w regulaminie Stadionu Narodowego takiego zakazu jednak nie ma, a regulacje dotyczące zapewnienia bezpieczeństwa podczas Euro 2012 ustanawia UEFA. Chodzi o to, jak wyjaśniała, „by na stadionie nie pojawiały się transparenty niezwiązane w żaden sposób z treścią imprezy”, choć zapytana o transparent „Boże, chroń naszą drużynę”, stwierdziła, że byłby dopuszczalny[1].

W podobny sposób wypowiadał się prezes PZPN-u Grzegorz Lato, zapewniając, że nikt nie będzie sprawdzał, czy kibice mają na szyjach krzyżyki; że chodzi tylko o wielkie transparenty, takie jak ten z napisem „Dżihad” rozciągnięty na całej jednej trybunie stadionu Legii podczas jej zeszłorocznego meczu z drużyną z Izraela. Mistrzostwa i mecze to święta sportowe, a jak ktoś chce upowszechniać swoją wiarę, to są od tego miejsca kultu — podkreślił. A w ogóle to zdaniem prezesa Laty jest to problem wydumany. No i żeby nie było na niego, podkreślał, że „chodzi o zakazy narzucone przez Uefę i Fifę”.

Po tych wyjaśnieniach sprawa nieco przycichła. Może się wydawać, że nie ma o co kopii kruszyć. Mnie jednak te wyjaśnienia nie uspokajają. Choć nie noszę krzyżyka i nawet na żaden mecz się nie wybieram, to dopuszczam myśl, że na stadiony mogą się wybrać osoby będące jednocześnie kibicami i ludźmi głęboko religijnymi, pragnącymi podzielić się z innymi swoją wiarą.


J 23 kontra J 3,16

Wielokrotnie w przeszłości, oglądając w telewizji jakieś ważne mecze piłkarskie, miałem okazję obserwować charakterystyczny obrazek. Oto zwykle za bramką jednej z drużyn ktoś wywieszał na zewnątrz trybuny niewielki transparent. Rzucał się w oczy podczas każdej sytuacji podbramkowej. Poza tym przykuwał uwagę, bo niczym szyfr zawierał tylko pewną kombinację liter i cyfr: J 3,16 albo John 3,16, albo Jan 3,16.

Długo nie wiedziałem, o co w tym chodzi, co autorzy chcieli mi przekazać i komu tak naprawdę kibicowali. Po latach zrozumiałem,  że ten enigmatyczny zapis to adres biblijny 3. rozdziału i 16. wersetu Ewangelii Jana — zdaniem wielu najistotniejszego przesłania całego Pisma Świętego; przesłania, o którym powinien dowiedzieć się każdy człowiek, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”.

Jeśli ktoś wierzy, że Bóg jest, a ten grzeszny świat jest skazany na zagładę, i że jedynym ratunkiem dla każdego człowieka, jest przyjąć ten Boży dar, uznać ofiarę Syna Bożego złożoną na krzyżu dla zbawienia ludzkości — to nie dziwię się, że ten ktoś będzie szukał jak najbardziej efektywnych sposobów, by z tym przesłaniem dotrzeć do jak najszerszej grupy ludzi, na przykład na stadionie przy okazji międzynarodowej imprezy.

Dlaczego miano by takim ludziom zabraniać takiej formy nikomu w niczym nieszkodzącej ekspresji? Bo co? Bo to stadion, świątynia sportu? Bo od ekspresji przekonań religijnych są kościoły? Otóż błąd. Przekonania religijne można uzewnętrzniać wszędzie. Nawet na Stadionie Narodowym ma się znaleźć wielowyznaniowa kaplica, w której będą się mogli modlić przed meczem nie tylko piłkarze, ale i wszyscy, którzy będą potrzebowali chwili spokoju. Jej aranżację uzgodniono z katolikami, muzułmanami i Żydami[2]. Jak widać, stadiony nie są jednak takie całkiem „religijnie eksterytorialne”.

To w czym problem? Dlaczego wewnątrz stadionowej kaplicy, można uzewnętrzniać swoje przekonania religijne, ale na zewnątrz, na trybunach, gdzie mogą nas uchwycić obiektywy kamer, już się religijnie uzewnętrzniać nie będzie można? Może z tego samego powodu, dla którego w serialach telewizyjnych zakleja się emblematy marek pokazywanych samochodów, jeśli firmy nie zapłaciły za reklamę swojej marki? W końcu taki transparent to jakaś forma reklamy, tyle że religii. Dlaczego organizacje jak UEFA, FIFA czy PZPN miałyby nic z tego nie mieć? Gdyby producenci odgrzewanego Klossa zechcieli zareklamować swój film podczas Euro 2012, pewnie na elektronicznych banerach reklamowych widzielibyśmy co chwilę napis „J 23 powraca”. I nie byłoby problemu, bo byłby zapłacony. Ale darmowego „J 3,16” władze piłkarskie tolerować już nie będą.

 

Co ważniejsze?

To ewidentna dyskryminacja, ale nie jedynie katolików, a ludzi religijnych w ogóle. Konstytucja RP w art. 53 zapewnia każdemu wolność religii, co m.in. oznacza wolność jej uzewnętrzniania publicznie lub prywatnie. Ograniczyć ją może w formie ustawy tylko polski parlament i tylko wtedy, gdy uzna to za konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.

A tymczasem tego prawa chcą nas pozbawić obce, ponadnarodowe korporacje sportowe przez narzucanie nam własnych regulacji. Regulaminy Uefy i Fify mają być w Polsce ważniejsze niż Konstytucja RP. Dla ludzi z tych korporacji — dla których bogiem jest już tylko pieniądz, a kapłanami futboliści — każda inna religia czy przejaw religijności na „ich terenie” są nie do zniesienia. Dlatego choćby w imię konkurencji należy ich zakazać.  

Olgierd Danielewicz

[1] Zob http://gosc.pl/doc/1104384.Czerwona-kartka-dla-materialow-religijnych [dostęp: 29.3.2012]. [2] Zob. http://www.stadionnarodowy.org.pl/aktualnosci/1162,wielowyznaniowa-kaplica-na-stadionie-narodowym-w-warszawie [dostęp: 29.3.2012].

 

[Artykuł z miesięcznika "Znaki Czasu" 4/2012]

 

 

 

Autor: Olgierd Danielewicz