JustPaste.it

Skąd się bierze wiara ?

Praca ta ma charakter czysto naukowy i nie ma na celu obrazy niczyich uczuć religijnych. Zawiera ona moje subiektywne przemyślenia i odpowiedzi ludzi przeze mnie ankietowanych.

Praca ta ma charakter czysto naukowy i nie ma na celu obrazy niczyich uczuć religijnych. Zawiera ona moje subiektywne przemyślenia i odpowiedzi ludzi przeze mnie ankietowanych.

 

  Gdybym wyszedł na ulicę i zaczął pytać przypadkowo napotkanych ludzi ‘dlaczego wierzą’, to jaka odpowiedź byłaby najczęstsza ? Czy odpowiedź byłaby uzależniona od wieku ankietowanego ? Czy każde pokolenie ma swoje powody, dla których wierzy ? Czy istnieje wiara bezwarunkowa ?

  No cóż, moim zdaniem ludzi wierzących bardzo łatwo jest podzielić (przy założeniu, że nie ma wiary bezwarunkowej). Podział ten może wydać się kontrowersyjny i silnie negujący godność chrześcijan, jednak jak już mówiłem wcześniej – to moje subiektywne przemyślenia, mam do nich prawo. Rzućmy okiem na poniższe diagram.

e7927df2e96b98dd633978b9851458ad.jpg

  Obrazek przedstawia nam trzy alternatywne możliwości pochodzenia ludzkiej wiary (powtarzam po raz kolejny – przy założeniu, że nie ma czegoś takiego, jak wiara bezwarunkowa). Jest on raczej skrótowy i powierzchowny, ale mam zamiar rozbudować i opisać sens każdej z jego opcjonalnych ścieżek.

            Ścieżka niewiedzy – w tabelce opisującej genezę tego typu wiary napisałem, iż najprawdopodobniej wiara tego rodzaju jest spowodowana wiekiem i pokoleniem, z którego dana osoba wierząca się wywodzi. O co mi chodzi ? Już tłumaczę : wyobraźmy sobie 80 – letnią kobietę, której dzieciństwo opierało się na histerycznej próbie przeżycia wojny. Po jej zakończeniu w 1945 roku, mimo iż teoretycznie zapanował ład i porządek szkolnictwo wciąż było na marnym, znikomym wręcz poziomie. Kobiecie wpajano, iż Rosja jest najlepszym przyjacielem polaka, a komunizm doskonałym ustrojem, w którym wszyscy są szczęśliwi. Nie mogła ona liczyć na literaturę popularnonaukową, telewizja była w powijakach. Nie myślała, o podróżach i najprostszej nawet edukacji. Mimo tych wszystkich niedogodności przez całe życie wszyscy wokół powtarzali jej, że czuwa nad nami istota wyższa. Taka która nas stworzyła, która nas kocha … To dzięki Niej wygraliśmy wojnę. Owa kobieta nie ma nawet podstawowej wiedzy, o tym, jak funkcjonuje wszechświat, ale za to ma mnóstwo powodów, by kochać Boga, o którym się dowiedziała. Osoba ta nie śmie nawet myśleć, o kwestionowaniu Jego istnienia. Jej umysł nie poznał żadnych alternatyw dla istnienia siły wyższej … Załóżmy, że owa kobieta żyje i ma się dobrze po dziś dzień. Tak jak większość starych ludzi prawdopodobnie mieszka w podmiejskiej wsi, lub w ciasnym mieszkanku na jednym z miejskich, postkomunistycznych blokowisk. Jej dzień ogranicza się do oglądania 3 kanałów w telewizji, słuchania radia, gotowania dla swoich dzieci oraz wnucząt, modlitw i chodzenia do kościoła. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie możemy zarzucać tej kobiecie niewiedzy, ponieważ życie najzwyczajniej w świecie nie dało jej możliwości poznania świata i podstaw z takich zagadnień, jak biologia, historia, czy fizyka. Co jednak powiedzieć o jej (wcześniej wspomnianych) potomkach ? Są to ludzie znacznie młodsi, urodzili się w czasie pokoju, mają dostęp do szerokiego asortymentu książek, czasopism, programów popularnonaukowych, chodzą do szkoły, mają dostęp do internetu … Dlaczego ludzie ich pokroju rezygnują z naukowych faktów, odrzucają niepodważalne i niezaprzeczalne naukowe dowody na rzecz przekonań i wiary ? Tu do gry dołączają dwie pozostałe ścieżki, którymi moim zdaniem można ich stan ducha wyjaśnić.

            Ścieżka konformizmu – w moim mniemaniu najgorsza ze wszystkich trzech. Źle świadczy ona o osobie, która nią podąża, ponieważ daje do zrozumienia, że religia jest niejako narzędziem psychologicznego terroru, a ludzie boją się nie wierzyć i są zastraszeni. Ścieżka ta dzieli się na drogę ‘strachu przed karą’ oraz drogę ‘nadziei na nagrodę’. Podejrzewam, że człowiek wierzący czytając to potrząsnąłby głową z niedowierzaniem i poczuł się oburzony, ale zastanówmy się – logika podpowiada, że jeżeli ktoś narzuca nam pewien wzorzec zachowań i jasno określoną karę, za niestosowanie się do nich, to jest to forma zniewolenia i ograniczenia. Nikt nie chce doświadczyć surowej kary w postaci wiecznych męk i tortur, więc każdy zachowuje się tak, by owej kary uniknąć. Każdy sobie rzepkę skrobie. Uważam to za formę zaawansowanego dyshonoru, a ludzi, którzy wierzą w ten sposób za tchórzy. ‘Tańczmy, jak Pan Bóg nam zagra, a wszystko będzie dobrze’. Nieprzemyślane i nieświadome, ślepe podążanie za czyimś rozkazem godne było hitlerowskich oddziałów schutzstaffel, a nie dzisiejszych chrześcijan. Co zaś z drugą stroną owej ścieżki ? Czy istnieją na tym świecie ludzie, którzy wierzą, modlą się i oddają cześć Bogu tylko dlatego, że bardzo chcą pójść do nieba (i analogicznie przeraża ich wizja piekła) ? Pewnie tak, chociaż nie jestem w stanie tego udowodnić żadnym przykładem. Domyślam się jednak, że wiara taka polega na tym, iż ludzie nie boją się śmierci, ponieważ wierzą, że nie oznacza ona końca. Człowiek zmęczony życiem, taki, który przepracował kilkadziesiąt lat nie chce ryzykować tego, że pośmiertnie będzie się smażył na blasze przez całą wieczność i woli się ‘zabezpieczyć’ uciekając na stare lata w stronę gorliwych praktyk religijnych. Czy coś takiego jest złe ? W przypadku ludzi starszych, mających mnóstwo wolnego czasu pewnie nie (co więcej możliwe, że tyczy się ich ‘ścieżka niewiedzy’ z mojego diagramu zamieszczonego na poprzedniej stronie, a to byłoby kolejne usprawiedliwienie), ale co z ludźmi młodszymi ? Takimi, którzy chcą ‘odbębnić swoje’ tylko po to, by uniknąć piekła, a dostąpić zbawienia ? Moim zdaniem, to żadna taktyka. Jeżeli zakładać, że nasze modlitwy faktycznie nie ulatują w próżnie,  ktoś je słyszy i ocenia szczerość naszych intencji (ktoś nieomylny i wszystkowiedzący), to i tak zostaniecie sprawiedliwie osądzeni.

            Ścieżka słabości – niezwykle przykra, oburzająca, niesprawiedliwa, podła, samolubna i przepełniona hipokryzją droga wiary, opierająca się głównie na celowej indoktrynacji ludzi młodych i nie do końca jeszcze uświadomionych. Mówi się, iż ‘Bóg dał człowiekowi wolną wolę’ i ‘każdy człowiek ma prawo wyboru swojej wiary’, a mimo to w dzisiejszych czasach owa wolna wola przejawia się w ten sposób, że dziecko niemal natychmiast po narodzinach niesione jest przed ołtarzyk, gdzie chrzci się je i włącza do wspólnoty kościelnej … Powtarzam – dziecko, które nie potrafi jeszcze chodzić, mówić i samo się wysikać (nie wspominając o samodzielnym myśleniu). Kilkanaście lat później przychodzi czas komunii świętej, do której podchodzi każde z ochrzczonych dzieci, bo przecież nie ma ono prawa do odmowy, nieprawdaż ? Nawet zakładając, że któreś z dzieci by się buntowało problem został by zbagatelizowany i ostatecznie obalony inteligentnym argumentem ze strony rodziców w stylu ‘a co ty tam wiesz ? Jesteś za młody. Idziesz do komunii i kropka.’. Wszelakie dalsze próby wymigania się od tego sakramentu skończyłyby się laniem, lub odcięciem od komputera. Temat zostałby zamieciony pod dywan, a dziecko z płaczem poszłoby to kościoła, wzorowo złożyło rączki do paciorka, odśpiewało parę kościelnych hitów, zjadło z rąk kapłana ciastko i przyjęło Pana Boga do serca. Gratuluję, sukces ! Wiara takiego dziecka byłaby sztuczna i wymuszona, no ale sakramenty są, brawo ! To tylko hipotetyczna historia, ale dałbym sobie uciąć prawą rękę (a jestem praworęczny), że sytuacja taka miała miejsce wiele razy i zawsze kończyła się w przedstawiony przeze mnie sposób. No, ale nie o tym miałem pisać …

  Kierując się ciekawością oraz chęcią poparcia moich teorii czymś więcej, niż subiektywnymi racjami jakiś czas temu stworzyłem pewną ankietę, umieściłem ją w internecie i odczekałem trochę ponad tydzień, mając nadzieję, że znajdzie się pewna grupa ludzi, którzy zechcą ją wypełnić. Nazwałem ją ‘Skąd się bierze wiara ?’ i poprosiłem, aby uczestnicy pokrótce uargumentowali swoją wiarę, bądź niewiarę. Wyniki z jednej strony rozpaliły w moim sercu pewną iskrę nadziei, a z drugiej przeraziły i zasmuciły. Ostatecznie wypełniło ją niemal 50 osób (gwoli ścisłości – 47), głównie (bo aż w 87 %) w wieku 18 – 30 lat, czyli raczej ludzie młodzi. Wyniki kategorycznie obaliły kościelne statystyki mówiące, iż 96 % polaków to chrześcijanie … bzdura, bujda, kłamstwo i kolejna próba zrobienia ludziom wody z mózgu. Przyznaję – w moim eksperymencie nie wzięło udziału mnóstwo ludzi, jednak był on anonimowy i niezależny, a ludzie, którzy w nim partycypowali nie byli wyznawcami jednej i tej samej filozofii. Uważam te wyniki za niepodważalne i wiarygodne, a według nich aż 38 % młodych polaków to ateiści ! I to owa iskra nadziei, o której wspomniałem wcześniej. Na podstawie tych liczb zdałem sobie sprawę, iż nie stoimy w miejscu i nie brodzimy w tym samym, śmiesznych, pełnym absurdów i paradoksów światopoglądzie od przeszło 2000 lat. Polacy zaczęli nie tylko patrzeć, ale i widzieć. Powoli dochodzą do pewnych logicznych wniosków, które w niezwykle wyraźny sposób ‘gryzą się’ z wiarą i instytucją kościoła. Pocieszyło mnie również to, jak ludzie niewierzący argumentowali swój światopogląd – w sposób inteligentny i racjonalny. Większość argumentów bazowała na całkowitej sprzeczności Biblii i teorii religijnych z niepodważalnymi dowodami naukowymi, reszta ludzi przyjęła stanowisko, iż ‘nie wierzą, gdyż nie widzieli’, co według mnie również nie mija się z logiką. A które argumenty mnie zasmuciły i przeraziły, jak już wspomniałem wcześniej ? Te ‘z drugiej strony’, rzecz jasna.

  62 % ludzi, którzy zapoznali się z moją ankietą zadeklarowało, iż wierzą. Dobrze, rozumiem, to ich wybór. Przykre jest jednak to, że aż 37 % z nich uargumentowało swoją wiarę w następujący sposób – ‘Bo tak zostałem wychowany’ … I czy owe słowa nie są ostatecznym dowodem na to, iż znaczna część polaków wierzy bezmyślnie ? Nie dlatego, że istnienie Boga jest według nich prawdopodobne, ale dlatego, że ‘tak kazali rodzice’ i ‘tak trzeba’ ? Oznaczałoby to, że 37 % polaków figuruje w trzeciej gałęzi mojego diagramu. Co z pozostałymi ? 26 % ludzi odpowiedziało, iż wierzy bo ‘w coś wierzyć trzeba’, co oznacza, że właśnie tyle ludzi (mniej lub bardziej dosłownie) przynależy do przedstawionej przeze mnie gałęzi numer dwa (konformizm). Wierzą oni, bo wychodzą z założenia, iż coś takiego jest opłacalne, pomaga nam w życiu, a po jego zakończeniu zostaną za ową wiarę (szczerą i przykładną) wynagrodzeni … Sprytne !

  22 % ludzi napisało, iż ‘są dowody ma istnienie Boga, i dlatego w Niego wierzę’ … No cóż, tu wychodzi na jaw wada mojej ankiety, tj. jej anonimowość. Bardzo bym chciał zapytać się tych ludzi, jakie to dowody. Jestem tego niezmiernie ciekaw … Podejrzewam, że byłyby to odgrzewane setny raz, jak kotlety na polskich stołówkach argumenty typu ‘No, ale skąd się wziął wielki wybuch ? To musiał być Bóg.’, albo ‘No ale skąd się wzięła materia ?’ i ‘czym jest życie, jeśli nie mamy duszy ?’.  Nie mam siły odpowiadać na te pytania, a to z wielu powodów. Sam nie jestem fizykiem, ani biologiem i nie chce odpowiadać na podstawie mojej zbrakowanej wiedzy zdobytej z czasopism naukowych i programów na Discovery Channel. Co więcej – jeżeli nawet wielkim fizykom, jak Stephen Hawking i biologom, jak Richard Dawkins nie udało się poruszyć ociężałej masy chrześcijańskiej, to i ja odpowiadając na te pytania jej teraz nie poruszę. Nie zmienia to jednak faktu, iż owe 22 % ludzi ląduje w pierwszej gałęzi mojego diagramu – ‘Niewiedza’. Pozostałe 15 %, których nie uwzględniłem w poprzednich kilkunastu zdaniach oznajmiło w mojej ankiecie, że ‘Bóg im się ujawnił’, albo ‘Mam niepodważalne dowody na jego istnienie, przemówił do mnie’ itp. Nie będę komentował stanu zdrowia takich ludzi, to zadanie lekarzy. Przejdźmy dalej.

  W Artykule tym niejednokrotnie powtarzałem, iż diagram, który rozrysowałem zakłada nieistnienie czegoś takiego, jak wiara bezwarunkowa. Nie mogę pominąć tej teorii i ją również musimy wziąć pod lupę. Mówi się, iż ‘nic nie dzieje się bez przyczyny’. Żaden normalny człowiek nie dopuszcza się w swoim życiu czynności, które nie bazowałyby na jasno określonej argumentacji dla takowych działań, lub celu, do którego owe działania zmierzają. Śpimy po to, by odpocząć. Rozmawiamy z przyjaciółmi po to, by wymienić się poglądami na różne tematy. Oglądamy telewizję, by zapewnić sobie rozrywkę, lub dowiedzieć się czegoś nowego … W takim razie po co ludzie wierzą ? Wśród odpowiedzi osób przeze mnie ankietowanych pojawiły się taki zdania, jak ‘z potrzeby ducha’, albo ‘wiara pomaga mi w życiu’ … Ale czyż taki tok myślenia nie pasuje idealnie do ‘Ścieżki słabości’, którą opisałem na moim diagramie ? Osoby, które udzieliły takich odpowiedzi potrzebują Boga w swoim życiu, ponieważ potrzebują poczucia tego, że ktoś na nich patrzy, czuwa nad nimi. Mają potrzebę mówienia do Boga i wierzą w to, że Ten ich wysłucha. Zwracają się do niego z prośbami, traktują, jak przyjaciela. Wiara sprawia, że ich życie jest łatwiejsze. Odczuwają potrzebę chodzenia do kościoła i traktują to, jak wizytę w domu starego znajomego, który przywita ich z otwartymi ramionami. Są to potrzeby niezwykle osobiste i łatwe do zaspokojenia, szanuje je, jednak jednoznacznie potwierdzają one moją teorię, iż nie ma czegoś takiego, jak ‘wiara dla samej wiary’, a rozrysowany przeze mnie wcześniej diagram jest raczej prawidłowy. Ludzie, którzy wierzą w ten sposób traktują religię, jak ucieczkę od nieidealnej i pełnej problemów rzeczywistości. Wiara jest dla nich ważną częścią życia, niepodważalnie kochają oni Boga. Szczerze mówiąc – ten sposób wierzeń jest moim zdaniem najszczerszy i najprawdziwszy. Wiarę tego typu (intymną i mającą formę pomocnej życiowej podpory) w pełni popieram. Nie popieram za to ewidentnej i niepodważalnie istniejącej indoktrynacji chrześcijańskiej, mówieniu o wolności wyboru, a mimo to wpajaniu dzieciom wartości religijnych, gdy nie stać ich jeszcze na świadome przemyślenia, odgórnego twierdzenia, iż osoba niewierząca musi być osobą zła oraz ślepego fanatyzmu religijnego opierającego się na arcyinteligentnych argumentach typu ‘tak, bo tak’, albo ‘nie możesz udowodnić nieistnienia Boga’.

Autor : Tomasz Paź