JustPaste.it

Wzrok narzędziem w naszych głowach

Słysząc "oko" na myśl przychodzi nam od razu narząd, który pozwala nam widzieć świat, może ono jednak służyć do zgoła innych celów...

Słysząc "oko" na myśl przychodzi nam od razu narząd, który pozwala nam widzieć świat, może ono jednak służyć do zgoła innych celów...

 

Podnoszę kij, spoglądam na stół, myślę jak uderzyć. Nachylam się, ale czuję czyiś wzrok, odwracam się, siedzi na sofie. Ostatni rzut okiem na bilę, pam! Nie trafiłem. Biegnę, kozłując piłkę, połowa, coraz szybciej, już jestem pod koszem. Czuję, że ta akcja jest moja. Dwa kroki, wyskok. Nie trafiłem. Banalny rzut, praktycznie wepchnięcie piłki do kosza.

 

W obu tych sytuacjach zlekceważyłem, lub po prostu nie sprostałem presji. Ale nie jakiejś specjalnej.
Oba mecze bez żadnej stawki, czysto rozrywkowa gra. Żadnych innych stresujących czynników. Oprócz jednego, często umniejszanego. "Presja spojrzenia" może tak to nazwę. Póki nie wiesz, że inni patrzą, nic nie czujesz, każdą czynność wykonujesz odruchowo, automatycznie, tak jak robisz to przez całe życie odkąd się jej nauczyłeś. Ale w momencie gdy ktoś Cię obserwuje, niezależnie czy 1, 200 czy 5 tysięcy, jedynym odruchem jaki CI pozostaje jest ten, który nakazuje przemyśleć wszystko co zrobisz. Oczywiście można to zjawisko ukryć, zmniejszyć jak robią to choćby muzycy, sportowcy czy wszyscy inni występujący na żywo (jedni lepiej inni gorzej), ale nigdy nie można go całkowicie usunąć. Każdy wie, że na własnym podwórku, kiedy jest sam na sam z piłką potrafi dużo więcej niż gdy wychodzi na boisko. Jeszcze więcej umiejętności ginie gdy gra ze starszymi, lepszymi od siebie, lub do których czuje po prostu duży respekt.To na pewno ma swoją naukową definicję, którą można z pewnością łatwo znaleźć za pomocą google.

Skupić jedna chciałbym się nie na samym zjawisku, ale możliwościach jakie daje pojmującemu je człowiekowi. Sytuacja z nie udanym uderzeniem przy grze w bilarda jest autentyczna. Chłopak siedział obok i pewnie nie świadomie wykorzystał swój wzrok do tego bym nie trafił. To brzmi jak magia, ale zwykły śmiertelnik, nie występujący często publicznie, nie uodporniony na takie zachowania na pewno na takie posunięcie zareaguje. Tak pomyślałem zaraz po tym jak spudłowałem. Szczęśliwie się złożyło, że ten nieświadomy napastnik siedział obok w oczekiwaniu na zwolnienie stołu, a ja nie miałem nic do roboty więc po zakończeniu rozgrywki szybko zająłem jego miejsce w nadziei rewanżu, który jak łatwo się domyśleć się udał. Udał, ale nie od razu. Dopóki człowiek opiera się chęci podglądnięcia kto na niego patrzy wszystko działa dobrze, jak zwykle, ruchy są pewne, wyuczone. Pomimo, ze wiemy, ze ktoś może na nas patrzeć nie robi to na nas większego wrażenia. Jeżeli jednak już wiemy na pewno, a na dodatek widzimy kto, to wtedy włącza się presja.

Tą zależność można łatwo wykorzystać we wszelakich kontaktach z ludźmi, tym bardziej, że często też spotykamy osoby szczególnie wrażliwe na spojrzenie innych. Można ich wtedy łatwo sprowadzić na ziemie, speszyć, wymusić dane działanie. Rozmawiając z bardzo bliską Ci osobą chcesz patrzeć jej w oczy. To,  że ona tego unika nie znaczy, że nie widzi co próbujesz osiągnąć. Pocałować kogoś ze względów również czysto fizycznych możemy tylko po uprzednim spojrzeniu mu w oczy, głębszym, czy płytszym, ale jednak.

Czasem niektórym wydaje się, że można patrzeć i nie patrzeć, że nie ma innych opcji. Ja uważam, że "patrzeć na kogoś" to określenie bardzo mało precyzyjne... Można zalotnie spoglądać na ładną dziewczynę, szyderczo wpychać wręcz swe oczy w w twarz pokonanej czy upokorzonej osoby, możemy patrzeć na kolegę zachowującego się jak idiota z żywą pogardą w oczach, wyższością na podległego nam pracownika w firmie czy po prostu mniejszego kolegę.

Swoich oczu możemy używać na milion sposobów. Spoglądając na kogoś kilka razy szyderczym wzrokiem, z pogardliwym uśmiechem możemy doprowadzić go do śmiechu, ale niejednokrotnie też wprawić w najzwyklejszy niepokój "On coś wie, kombinuje, o co mu chodzi?". Tak na prawdę odpowiedzi na takie zachowanie mogą być tysiące, ale to jakie wybierze ofiara zależy też od kontekstu. Czy wie o co nam chodzi?(Jeżeli w ogóle mammy coś konkretnego na myśli spoglądając na nią tak, a nie inaczej) Czy nas zna i czy zna nasze możliwości? Jakie łączą nas z nią relacje.

Prosty przykład, siedzisz w autobusie, zauważasz ładną brunetkę po drugiej stronie pojazdu, spoglądasz dumnie, ale wyrażając swoją aprobatę dla jej osoby w oczekiwaniu aż się odwróci. Odpowie na pewno zgoła inaczej niż mężczyzna kasujący bilet obok niej, na którego spojrzysz przypadkowo, odruchowo ale z tym samym wyrazem twarzy. Ale wróćmy do dziewczyny, spoglądasz na nią raz i drugi, przy odrobinie szczęścia w końcu ona sama sprawdzi czy nie patrzysz. Co z tym zrobisz pozostawiam już w Twojej kwestii, to nie podręcznik podrywu...
Kolega chce wykonać jakiś skomplikowany piłkarski trick, pokazać sztuczkę, czy po prostu "podbić" do jakiejś dziewczyny? Twój pogardliwy wzrok raczej mu w tym nie pomoże, choć wiadomo, że są też ludzie, których takie zachowanie motywuje, ale jak wiadomo, to raczej znikoma ilość.

Tak jak już pisałem, liczbę zastosowań takich czy innych spojrzeń ogranicza tylko i wyłącznie nasza inwencja. Myślę, że jednak jeśli już patrzymy świadomie, to robimy to "cwanie", częściej dumnie i z pogardą, niż z podziwem, bo tak już mamy, że jeżeli lubimy już coś bardziej od chwalenia, to jest to na pewno ganienie...

O nie! Tutaj jest dopiero zakończenie. Mógłbym na ten temat pisać dużo więcej, tak myślę, tylko czy to co napisałem ma jakąkolwiek wartość merytoryczną? Czy może to powszechnie znana wszystkim, którzy jej potrzebują, wiedza, o której nie ma najmniejsze potrzeby pisać? Niestety na razie nie mam kogo o to zapytać.

 

Źródło: http://zuchwale.blogspot.com/2012/04/podnosze-kij-spogladam-na-sto-mysle-jak.html