JustPaste.it

Cierpienie - nieodłączna część ludzkiej egzystencji.

Cierpienie

nieodłączna część ludzkiej egzystencji.

 

autor: Damian Kupczyk

 

 

spacer.gif „Ucieczka przed cierpieniem jest ucieczką przed życiem” powiedział podczas procesji drogi krzyżowej w Koloseum obecny papież, a tamtejszy kardynał Ratzinger. Nie odnosząc się do teologicznego wydźwięku tych słów, warto zastanowić się nad nimi. Nazbyt często podejmujemy próby ucieczki przed cierpieniem, nie zwracając uwagi na to; czego częścią ono jest; a jest niejako fundamentem naszej egzystencji.

spacer.gif Od samego początku naszego życia, od  chwili poczęcia jesteśmy poddawani zarówno tym pozytywnym jak i negatywnym oddziaływaniom otoczenia. Jesteśmy bowiem podmiotem w interakcji tak wielu innych podmiotów, że wyliczenie ich zajęłoby mi dużo czasu. W chwili narodzin, odczuwamy po raz pierwszy czym jest ból.1 Nasze ciało ociera się o ściany pochwy i przybiera pomarszczone i napuchnięte kształty. Wyrazem naszego sprzeciwu przed tym co się z nami dzieje jest płacz. Już w pierwszych oddechach naszego życia wyrażamy sprzeciw wobec cierpienia. Czy zatem może ono być podwaliną naszego istnienia?

Stosunek płciowy, jest aktem zarówno przyjemnym co bolesnym. Poczynamy się zatem w atmosferze miłości, intymności, ale także i cierpienia.2 Nasz poród, jest również połączeniem miłości ze strony naszej matki, ale także cierpienia wywołanego naszym przychodzeniem na świat. Kobiety, które rodziły – wiedzą o czym mówię. Później stajemy się już „jedynie”, ale i „aż” podmiotem interakcji ludzkich. Stajemy się podmiotem, kształtowanym w określonej społeczności, mającej określone ściśle zasady i wartości. Stajemy się podmiotem oczekiwań, najpierw naszych rodziców, później wychowawców, nauczycieli, rówieśników, partnerów, pracodawców etc. Właśnie ów oczekiwania, są przyczyną naszego największego cierpienia (psychicznego). Zilustrować to można na przykładzie adolescentów.3 Któż nie przechodził w swoim życiu tego cudownego okresu buntu? Każdy z nas, stał wtedy między swoimi największymi zamierzeniami, planami, miłościami, a oczekiwaniami innych. Często mieliśmy poczucie niesprawiedliwości, ograniczeń, spełniania marzeń innych. Nasze cierpienie psychiczne, było jak najbardziej słuszne, ale także realne. Zatapialiśmy się w smutnej muzyce, smutnych książkach, tatuowaliśmy się, wbijaliśmy kolczyki w ciało, stosowaliśmy zachowania autodestrukcyjne4, darliśmy misie, biliśmy poduszki i wylewaliśmy litry łez wykrzykując nienawiść wobec całego świata. Gdybym teraz drogi Czytelniku zapytał Cię, czy coś owo cierpienie w tym czasie Cię nauczyło co byś mi odpowiedział? Dla mnie było ono największą lekcją poznawania siebie i świata. Odkrywaniem „czym jest nadzieja mojego powołania”. To właśnie każda łza, nauczyła mnie bowiem, jak bardzo cenne są chwile radości.

Cierpienie jest archetypem5 literatury. Znajdziemy je w niemal każdym dziele. Pisali o nim zarówno bibliści, jak i romantycy, pozytywiści, czy współcześni pisarze. Pisali o nim wierzący, niewierzący, agnostycy, katolicy, buddyści, islamiści, protestanci, i wszyscy inni wyznający różne religie. Trudno o bardziej jaskrawy wyraz powszechności cierpienia w dziejach ludzkości. Nie znajdziemy w historii świata chwili, która nie byłaby powiązana z cierpieniem.

Kiedy możemy przyjąć już powszechność cierpienia w stosunku do każdego człowieka, warto się zastanowić po co ono człowiekowi? Czy jest to niepotrzebna część naszej egzystencji? Czy może nieudany wynik ewolucji lub procesu socjalizacji? A może zmyślny plan Boga, lub społeczeństwa. Trudno by mi było wskazać dzieło, w którym znaleźlibyśmy jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Biblia, księga w sposób najbardziej szeroki6 często porusza cierpienie jako swój motyw. Cierpienie jako karę (wygnanie z raju), cierpienie jako zazdrość (Kain i Abel), cierpienie jako naród (Izraelici), cierpienie jako próbę (Hiob), cierpienie jako największa ofiara (Jezus), cierpienie prześladowań (pierwsi chrześcijanie), cierpienie jako sąd (Apokalipsa). Każde bowiem cierpienie, ma swoją własną przyczynę i swój własny sens. Cierpienie bowiem nigdy nie jest bezsensowne. Cierpienie może być przykryte brudami tego świata – gdzie zamiast ubolewania nad cierpieniem i wyciągania z niego doświadczeń, staramy się je zakrywać i umniejszać. Jak mawiają bowiem słowa piosenki: „lokalni bonzowie sprzedają za złoża broń, spokój i ciszę obrońców demokracji; karabinami i kawiorem obłożony tron, umierający nigdy nie mają racji”.

Trudno jest bowiem w dzisiejszym świecie mówić o czymś takim jak „kultura cierpienia”7. Jesteśmy społeczeństwem unikającym wszystkiego co z cierpieniem związane, starającym się co dnia wymyślać nowe „szczęście w pigułce”. W dzisiejszym społeczeństwie zwanym „fast”8 nie mamy czasu na zastanawianie się nad zdarzeniami jakie spotykają nas każdego dnia. Jesteśmy zabiegani od porannego otwarcia oczu, aż do nocnego ich zamknięcia. Spotykające nas cierpienia staramy się zapomnieć, zagłuszyć, lub „połknąć pigułkę” i „niech ten ból egzystencjalny zniknie”.

Uciekamy nawet od miłości i związanej z nią cierpieniem.  Jak mawiał Jan Twardowski: „Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie”. Człowiek tworzy wokół siebie mur, który staje się murem nie do przebicia. Jest to bowiem pewna cecha naszych czasów. Nie podejmujemy walki z cierpieniem, nie staramy się wypracowywać własnych doświadczeń, lecz zniechęcamy się. Bertrand Russell mówił: „W cierpieniu jest tysiąckrotnie więcej doświadczenia niż przyjemności”. Odbiegnę delikatnie od tematu, ale wiele rozwodów spowodowanych jest właśnie tym, że ludzie wolą się poddać, niż podjąć walkę o siebie. Łatwiej jest bowiem zrezygnować i znaleźć inną miłość, niż walczyć o starą, gdzie faza romantycznego zafascynowania minęła już dawno. Podobną konkluzję, możemy wyciągnąć w stosunku do samobójców. Czasami cierpienie jakie nas spotyka jest ponad nasze siły. Tu moja dygresja; ciekawi mnie zawsze jak ktoś mówi jak bardzo cierpi – a powód bywa błahy. Wyobrażam sobie wtedy cierpienie głodujących, torturowanych, bezdomnych, maltretowanych fizycznie i psychicznie. Jednak na tym polega subiektywność tego daru losu oraz specyfiki naszej osobowości – nasze cierpienie jest zawsze najbardziej dotkliwe. Napoleon Bonaparte powiedział: „Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć”. Moim zdaniem miał całkowitą rację.

Przejawem ludzkiego cierpienia (czasem radości) są łzy. Nie będę opisywał fizjologicznej ich przyczyny, albowiem zniszczę nastrój tekstu. Zacytuję autorkę książki pt. „Tam gdzie spadają anioły” Dorotę Terakowską: „Ludzkie łzy to z jednej strony wyraz ogromu cierpienia, lecz z drugiej także ulga. Razem z łzami wypływa cierpienie, by zrobić miejsce na nową, kolejną falę bólu. Inaczej ból przestałby się w nim mieścić”.

Cierpienie ma także jeszcze jedną ważną rolę w naszym życiu. Jak mawiał Fiodor Dostojewski: „Bez cierpienia nie zrozumie się szczęścia”. Cierpienie jest kontrastem tego czego każdy z nas poszukuje i pragnie. Szczęście – rozumiane przez każdego z nas w inny, subiektywny sposób. Bez naszych doświadczeń bólu, cierpienia, nie bylibyśmy w stanie zrozumieć jak cenne jest szczęście. Unicestwiając bowiem cierpienie – zabijamy razem z nim radość. Stalibyśmy się istotami bezwiednie wegetującymi z dnia na dzień, „pustymi skorupami, co chcą, no gdzieś tam w obłokach” odnaleźć sens, lecz go nie znajdują.

Nie lubię podejmować w publikacjach moich własnych przemyśleń religijnych, jednak w tym miejscu nie mogę się bez nich obejść. Ludzie czasem pytają mnie; po co Bóg zsyłał Syna, aby umarł na krzyży, aby cierpiał? Odpowiedz dał w swojej książce pt .”Oskar i pani Róża” Eric-Emmanuael Schmitt wyrażając ją słowami: „Zastanów się Oskarze. Który z nich wydaje ci się bliższy? Bóg, który nic nie czuje czy Bóg, który cierpi?” Bóg, który stąpiłby z nieba, aby stać się człowiekiem i przyjąć nasze cierpienia – stałby się najbardziej bliski człowiekowi. Dlatego bowiem całe dzieło zbawienia, opiera się na cierpieniu krzyża i radości zmartwychwstania. Cierpieniu które uczy i doświadcza, i radości, która pociesza i daje nadzieję. Jedną bowiem z naukowych funkcji religii jest zapobieganie samobójstwom. Osoby wierzące9 o wiele rzadziej popełniają samobójstwa niż osoby niewierzące lub wierzące tzw. „letnio”.

Powoli zbliżając się do końca, pragnę zaznaczyć, że nie jesteśmy społeczeństwem skłonnym do cierpienia. Ukrywamy je pod płaszczem pracy, rodziny, zabawy, radości. Staramy się zawsze być szczęśliwi. Stajemy się blefującymi kukiełkami, które w sposób świadomy, wyzbywają się tego co jest naturalne i pożyteczne. Sytuację tę, opisał Tim Guenard w książce pt. „Silniejszy od nienawiści” słowami: „Jestem zbyt biedny, żeby mieć prawo płakać. Nie mam prawa do luksusu wyrażania bólu. Moje łzy nie mają prawa bytu. Nie mają prawa się pokazywać. Dlatego udaję, że nie cierpię, blefuję. Zamykam śluzy mojego serca, zbiorniki moich łez. Walczę o to, żeby nie płakać. Kłuje mnie w nosie, chwyta za gardło i dusi w piersiach. Ale działa.”

spacer.gif Jako pedagog nie byłbym sobą, nie poruszając kwestii cierpienia dzieci oraz młodzieży. Spójrzmy bowiem, czy nie stajemy się sprawcami zbyt wielu cierpień – negatywnych i niepotrzebnych – w życiu tych istot, które na takie cierpienia nie zasłużyły. Niech końcowa refleksja nad moim tekstem, będzie wynikiem rozważania jednego z moich wierszy, napisanego 24.032009r. Jeżeli ktoś chciałby się podzielić ów refleksją – zawsze może napisać do mnie mail. Zawsze cieszą mnie opinie innych – zarówno pozytywne jak i negatywne.

 

Dotyk najbliższych dłoni

 

Niewinne w każdym spojrzeniu, przestraszone z każdym oddechem własnego westchnienia,

Skazane przez własne życie, niezdolne do jego czynów sądzenia,

Zamknięte w zakamarkach mrocznego świata, gdzie drogę wyznacza płacz i łkanie,

Gdzie znika wszelka nadzieja, gdzie skrywa się każde kochanie...

 

Jak w więzieniu, w metalowej klatce własnego istnienia,

Cóż winne jest dziecko, że zabiera mu się szanse marzenia?

Czy winne jest płaczu swego, gdy płacze przez dotyk najbliższych dłoni?

Bo zamiast dawać ukojenie, ten dotyk najbardziej boli...

 

Czy można je winić i karać, za to że pragnie tych zdarzeń zrozumienia?

Gdyż w sobie ma zawsze tak wiele, dla tych dłoni wybaczenia,

I choć z każdym dotykiem powstaje nowy siniak, z każdym przytuleniem nowa rana,

To dziecko nigdy nie wyrzeknie i nie przestanie pragnąć tych dłoni kochania.

 

I nawet gdy będzie już konać, będzie ściskać dłoń która je zabija,

Bo to zawsze było najbliższe, dłoń która zawsze raniła.

I ostatnie spojrzenie i uśmiech wyśle w stronę skąd przyszło życie i nadchodzi uśmiercenie,

Bo jedno dało początek, a drugie wybawienie...

 

Więc gdy powiesz następnym razem, że kochasz spójrz najpierw w tej miłości oblicze,

Czy potrafisz w imię swojej miłości, oddać za kogoś życie?

Czy potrafisz jak dziecko, kochać bez chwili zawahania?

Że dla tej niewinnej miłości, nie będziesz bać się umierania…