JustPaste.it

O metodologii tworzenia tekstów (moich) :)


Co jest?! Ledwie dzień temu zamieściłem tu nowy tekst, bo zainspirowała mnie Greenway (w towarzystwie innych cnych eiobowiczan…), a tu znów – Jan Stasica: Mnie fascynuje najbardziej metodologia tworzenia Twoich tekstów.” Zamierzałem napisać krótki komentarz, ale po namyśle stwierdziłem, że niewiele wniesie. Bo jak w kilku zdaniach wyjaśnić, jak sprawić, by pytający „poczuł” mechanizm? Faktem jest, że ja sam czasem nie wiem, jak to wszystko się dzieje – piszę po prostu, jestem notującym sekretarzem i tyle :).

Tak więc opowiem troszkę o metodologii mojego pisania - a tyle już razy zarzekałem się, że już nic tu nie zamieszczę! Teraz więc  akurat o książce „Nie samym chlebem żyje człowiek – jak odkryć Boga w sobie?”. Do dziś nie bardzo wiem, jakim cudem powstała – te 385 stron formatu A5 w czasie zaledwie ok. 5 tygodni.

Jednak będzie nie tylko o pisaniu tekstów – troszkę też o cudach… :)

*******************************************************************************************************************************************

Jest akurat piątek, 8 czerwca 2007 r. „Wiadomości” TVP 1 podają akurat obszerne wiadomości o wizycie prezydenta Bush’a w Polsce. Siedzę teraz przy „kompie” i klepię w klawiaturę. Piszę teksty, które właśnie teraz czytasz. Oczywiście, następne pojawią się w alt następnych dniach i tygodniach. A ja sam nie wiem, co wówczas powstanie.

Już ponad miesiąc temu moja znajoma powiedziała mi coś, co luźno sygnalizowała również rok temu: „Januszu! Masz w końcu napisać książkę o duchowości. Nie wydasz tych wcześniej napisanych, zanim nie napiszesz tej właśnie i nie wydasz jej jako pierwszej”. Byłem wówczas nieco poirytowany jej stwierdzeniem. Miałem przecież własne plany, a jej „polecenie” mogło mi sporo „namieszać”. Oznaczało to po prostu, że na 99% spełni się to, co mi zakomunikowała. Znałem jej dużą wrażliwość i intuicję.

Byłem wówczas kompletnie wyprany z wszelkich pomysłów. No nieee…, co też Nina mówi?! Kilka dni temu zakomunikowała to samo moja cioteczka Jadwiga. Zaś moja mama tylko to potwierdziła. Przy okazji: jak widzisz, poruszam się w świecie trochę dziwnych osób, nieprawdaż? Dla mnie te potwierdzające się informacje były jasnym przesłaniem – oho! coś się jednak dzieje w kosmosie… Dzień wcześniej, w środę,  wiedziałem już, że zacznę pisać w czwartek 7 czerwca. Otrzymam pomysły, wiedzę i wszelkie niezbędne mi umiejętności. Jeszcze jedno Ci powiem – to nie pierwsze w moim życiu takie wiadomości „z wyprzedzeniem”. Ale o tym może kiedy indziej....

Uśmiecham się właśnie teraz do własnych myśli. Patrzę na rozłożone przede mną notatki, zapiski fragmentów książek poczynione jeszcze kilka lat temu. Wszystko mi „gra”, wszystko układa się w logiczną całość. Przecież powiedziałem już Bogu: „Dobrze, Panie! Jeśli mam pisać, to daj mi potrzebną wiedzę, umiejętności. Dyktuj mi, ustaw teksty. Ja zrobię swoje, ale po prostu Ty bądź autorem tej książki”. Właśnie słyszę małe protesty: „To ty, Januszku, jesteś jej autorem. Ja daję ci narzędzia, a ty twoje chęci i przyzwolenie”. No tak, prawda. Zapomniałem, że mam wolną wolę i mogę powiedzieć Bogu po prostu „Nie chcę!”.

altCodziennie późną nocą kończę swoją porcję stukania w klawiaturę i nie wiem, co będę pisał jutro. Czuję zmęczenie i pustkę w głowie. Jestem po prostu „wyprany” – z energii i tematów, które mam poruszyć. A następnego dnia od rana znów nagle spływają szybko myśli, więc łapię za długopis i spisuję te teksty, aby nie uronić ani jednego słowa. Później to jeszcze nieco rozwijam, szukam potwierdzenia w cytatach itd. Siadam do komputera i teraz układam już na „czysto” tekst.

Wygląda na to, że pisanie, tworzenie jest takie proste i łatwe. To nie tak. Uświadamiam sobie właśnie teraz, że przecież przez ostatnie lata przeczytałem mnóstwo różnych książek związanych tematycznie z tym, o czym teraz piszę. Musiałem to wszystko „poukładać” sobie w głowie, przemyśleć – a przecież nie sądziłem wówczas, że będę pisał. Robiłem wiele notatek, zapisywałem mnóstwo ważnych dla mnie cytatów, rozmawiałem z wieloma osobami, uczyłem się. Dziś wiem, że w ten sposób przygotowywałem się w ten sposób do tego „dziś”.

Teraz jest tak, że Bóg systematycznie przesyła mi inspiracje – całe pakiety gotowych myśli. Nie za dużo, nie za mało. Ot, tyle tylko, aby na dzień pracy starczyło. Trzeba przecież dbać o „higienę pracy umysłowej”, prawda? :)

Czy to Bóg sam bezpośrednio przesyła mi informacje? To już mnie nie obchodzi. Możliwe, altże Jego posłańcy dostarczają niezbędną mi wiedzę :). Możliwe też, że po prostu Bóg przyzwolił na połączenie z Jego potężnym serwerem zainstalowanym w kosmicznej bibliotece. Nie obchodzi mnie, jak to się odbywa. Ja dziękuję Bogu, że to się odbywa. I jest to dla mnie kolejnym dowodem, jednym z wielu, że cuda się zdarzają :). Czy jednak ktoś inny przyjmie to, co dla mnie jest dowodem i cudem? Wyjaśniam od razu, że cudem nazywam świadome działanie Boga w każdym z nas i poprzez nas. (…)

Jest w takim razie dla mnie cudem Boga działającego we mnie, przeze mnie i poprzez innych, że nawet wówczas, kiedyś, kiedy przez tydzień nie miałem ni złotówki w kieszeni – nie głodowałem. Cudem Boga było i jest, że przestałem się bać wielu rzeczy, że odeszły raz nareszcie ode mnie potworne stresy, że przestałem się budzić mokry od potu. Owszem, zostały jeszcze pewne lęki, ale  staję w prawdzie wobec siebie, przyznaję się do nich, analizuję, jakie są tego przyczyny i staram się zmienić sytuację.

Cudem jest i to, że wszelkie sprawy układają mi się coraz lepiej, a działania osób, które z własnej woli uczyniły się bezsensownie moimi wrogami spalają na panewce.

Cudem jest, że przebaczam z serca tym ludziom. Nie dlatego, że jestem taki sam z siebie wspaniały - to też… :), ale że Bóg we mnie tak wspaniale działa i wychowuje mnie.

Cudem jest, że dostrzegam działanie Boga w drobnych pozornie sprawach, że dziękuję Mu codziennie za wsparcie, że błogosławię świat i wszystko dokoła.

Cudem było i jest spotkanie wszystkich ludzi-aniołów zesłanych mi przez Boga, a którzy udzielali i udzielają wszelkiej niezbędnej mi pomocy.

Cudem wreszcie i wielkim dowodem mocy Boga działającego we mnie są codzienne radości, jakich wiele przeżywam – poprzez każde zdarzenie i każde słowo, które do mnie dociera. Wiesz, nawet nie jestem w stanie przedstawić wszystkich „dowodów” na to, że Bóg działa we mnie – bo jest ich tyle.

WEDŁUG  DZIEŁA  POZNAJE  SIĘ  MISTRZA.   TYLKO  PYCHA  RODZI  NIEWIARĘ.

„Księga duchów”, Allan Kardec

I co ktoś na takie widzenie może odpowiedzieć? Przyjmie jako cud to, co przeczytał? A może powie, że powinni zająć się mną wiadomi sanitariusze i przywdziać mi biały kaftanik z długimi rękawami zawiązywanymi na plecach? „Sprawa jest beznadziejna. To jakiś nawiedzony…” :)

„Przystąpili do Niego faryzeusze i saduceusze i wystawiając Go na próbę, prosili o ukazanie im znaków z nieba. Lecz On im odpowiedział: «Wieczorem mówicie: Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni, rano zaś: „Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione. Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie potraficie? Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, oprócz znaku Jonasza». A zostawiwszy ich, odszedł.” (Ew. Mateusza, 16.1-4).

Co do znaku Jonasza: znak taki został dany – Jezus po trzech dniach zmartwychwstał, po trzech dniach wyszedł z czeluści śmierci – dokładnie tak, jak ponoć po trzech dniach biblijny Jonasz miał opuścić trzewia wielkiej ryby, która go połknęła. Tylko, że tego znaku, Zmartwychwstania, prawie nikt nie zauważył i nie zrozumiał. I nadal tak się, niestety, dzieje.

 A może ktoś myśli, że Bóg nie przemawia do mnie, do Ciebie, do innych ludzi? Że jest to niemożliwe? Uwierzmy – jest to możliwe. Bo dlaczego nie? Bóg przemawia do każdego z nas. Tylko zwykle nie słuchamy Go, bo nie słyszymy. Często nie jesteśmy w stanie słyszeć Go z jakichś powodów lub nie chcemy słuchać, a później mamy do Niego pretensje, że nie jest z nami, że nie pomaga nam. Jest szereg przyczyn takiego stanu rzeczy i z pewnością porozmawiamy jeszcze o tym.

alt

***

Historyjka o rozmowach z Bogiem…    :)

 

Kiedy mówisz do Boga, to ludzie powiedzą, że się modlisz…

Kiedy Bóg mówi do Ciebie, to powiedzą, że zwariowałeś…

 

***