Jest to taka moja forma podziękowania wszystkim którzy są wokół mnie - dookoła .......
-Jesteś tam? Gdzie jesteś?
Nie przychodził pod ulęgałkę, a przecież wiedział, że tylko na niej mogłem się ukryć,
sam w swoim dzieciństwie krył się na niej przed poganianiem krów lub przed sprawiedliwością swojego ojca, ale wciąż błąkał się, szukał
przeżywał nadzieje i zawody, drzewa posądzał. Strach mnie brał przed nim.
Chciałem się już w końcu odezwać, gdzie jestem, ale jeszcze większy strach
ogarniał mnie przed przyznaniem się, gdy pomyślałem, że może naprawdę nie wie,
że w sadzie jestem, a tylko gdzieś nad rzeką,
bo w taki upał w samo południe powinienem być gdzieś nad rzeką,
i przyszedł tu właśnie w nadziei, że go nikt nie podpatrzy,
kiedy mnie będzie szukał zaginionego w tym wielkim, zmyślonym lesie,
a przede wszystkim ja sam.
Ale gdy po raz któryś podszedł do starej jabłoni i jakimś lisim uśmiechem na twarzy
obłapiał pień i zaczął nim trząść z całych sił, krzyknąłem:
-Tu jestem!
Zastygł na moment, potem ręce opuścił, lecz nie odwrócił sie w moją stronę.
Rozejrzał się po drzewach niedbale, schylił się po coś w trawie
i dopiero spojrzał ku wierzchołkowi, ale bardziej dla przekonania,
czy się zażółcił od gruszek, aniżeli że ja tam się objawiłem.
Po drodze jeszcze mszyce zdjął z jakiegoś drzewa, na innym obłamał suchą gałązkę,
a gdy wreszcie przyszedł pod ulęgałkę, powiedział prawie obojętnie:
-Nie, nic nie chciałem.-
I aby tą obojętność swoją poświadczyć, schylił się po gruszkę w murawie.
-Nie, nic nie chciałem. Tylko ..... czy jesteś.