JustPaste.it

Kościół na równi pochyłej czyli od „Ojca Świętego” do „Ojca Dyrektora”?

"Wasze brudne dusze piorę i wyżymam.” - "Świstak", religijny entuzjasta z portalu EIOBA

"Wasze brudne dusze piorę i wyżymam.” - "Świstak", religijny entuzjasta z portalu EIOBA

 

"Aby wypędzić szatana z ludzi, najpierw trzeba im go do głowy włożyć" - motto-dedykacja dla Pana "Świstaka"

"Głupota jest również darem od Boga" - Karol Wojtyła

"Polska należy do Kościoła" - prezydent RP Bronisław Komorowski

Podsłuchane na antenie RM:
"- Słuchamy, Radio Maryja... w czyjej intencji modlitwa?
- Ja bym chciała się pomodlić za wszystkich oszustów, kłamców i złodziei... no i za ojca dyrektora oczywiście." 

"Kiedy Panom w tekturowych kapeluszach obciągniętych błyszczącym materiałem skończy się kasa - wtedy odechce im się zabawy w Kościół" - Pan Władek, znajomy taksówkarz

*

Poczet religijnych, polskich, medialnych idoli XXI wieku należałoby zacząć od Karola Wojtyły. Nie będę się zbytnio rozwodzić na temat jego osoby...Doskonale zrobiła to Pani Alicja Minicka w swoim obiektywnym i bardzo pozytywnie ocenionym przez czytelników artykule „Jan Paweł II, nie taki święty”.
Wojtyła – już za życia na fali antykomunizmu został wylansowany na człowieka ze spiżu a kończył swój ziemski byt w roli żałosnej, rozkładającej się na naszych oczach relikwii. Do złudzenia przypominało mi to ostatnie tragikomiczne lata geriatrokratów ("pampersokratów") sowieckiego totalitaryzmu (szerzej na ten temat pisałem w moim wcześniejszym artykule "Czerwono-brunatno-czarne odcienie totalitaryzmu").
Wojtyła do czasu robił nawet niezły PR dla Kościoła ale czyniąc jeden krok do przodu i dwa do tyłu kompletnie zagubił się w XXI wiecznych realiach. Reszty dokonało fatalnie dobierane otoczenie, choroba Parkinsona...i oczywiście rewolucja informacyjna, której wagi i siły Kościół nigdy nie zrozumiał i nie docenił. Ostatnie lata jego życia (a właściwie już tylko biologicznej wegatacji) to nic innego jak niesmaczny i przede wszystkim uwłaczający godności umierającego człowieka medialny ekshibicjonizm graniczący z objazdowym fraekshow. Postępująca demencja tego człowieka - w sposób bardziej oczywisty niż to by się mogło wydawać - odzwierciedlała i symbolizowała ogólną degenerację Kościoła Katolickiego. Konserwatyzm i intelektualny zastój sygnalizowały wszem i wobec początek końca "magicznego autorytetu” Watykanu jak rownież - dotąd nie kwestionowanej - "nieomylności" i moralnego immunitetu następcy Świętego Piotra na naszej planecie. Dzisiaj media Zachodnie dość powszechnie i otwarcie krytykują wiele aspektów pontyfikatu Jana Pawła II  i  nawet (pośmiertnie) go inkryminują. Po szczegóły odsyłam czytelnika do w/w artykułu Alicji Minickiej.
Właściwie każda publiczna wypowiedź jego “następcy” i pomazańca - Pana Ratzingera - przekształca się w tragi-farsę. Podejrzewam, że ten - bądź co bądź - inteligentny i raczej dobrze obeznany z mediami człowiek - zdaje sobie sprawę z tego, że odgrywając przed światem tą żałosną i upokarzajacą rolę religijnego faraona, którego nikt już nie traktuje zbyt poważnie musi się skupić nie na jałowej “ewangelizacji” ale na walce o przetrwanie tej rozsypującej się w zastraszającym (nawet dla krytyków Kościoła) tempie instytucji.

Z ironią ale i z niepokojem przyglądam się tym intelektualnym "faraonopodobnym" zmurszałkom w przewiewnych sutannach we wszystkich kolorach tęczy i w tekturowych kapeluszach obciągnietych błyszczącymi tkaninami, którym rzeczywistość ucieka spod nóg. Powoli dociera do nich fakt, że tradycyjnymi metodami nie będą już w stanie kontrolować ludzkich umysłów i narzucać stadną dyscyplinę. Opresyjne, przeciwne ludzkiej naturze katolickie dogmaty opakowane w teologiczną kazuistykę i sofistykę w dzisiejszym świecie nie są i nie mogą już być wystarczającym argumentem. Nawet ludzie deklarujący się jako katolicy stawiają konkretne pytania i żądają na nie konkretnych odpowiedzi. Tymczasem zamiast odpowiedzi knebluje się ich oskarżeniami o herezję. Kościół tą rozpaczliwą samoamputacją pozbawia siebie najbardziej wartościowych członków, co i tak nie uchroni go przed nieuniknioną kolizją z laicyzującym się światem. Ta skostniała, autokratycznie zarządzana i pozbawiona jakiegokolwiek wewnątrz-organizacyjnego dialogu instytucja nie jest idologicznie i moralnie przygotowana do podjęcia odważnego i konstruktywnego dialogu ze świeckimi humanistami.
Krytykowani, religijni fundamentaliści uciekają się do oskarżeń o obrazę tzw. "uczuć religijnych" (cokolwiek to oznacza) oraz mieszanki strachu i psychologicznego szantażu. Jednym z "koronnych argumentów" religijnych apologetów jest teza, że wraz z laicyzacją nastąpi upadek tradycyjnych wartości moralnych i kompletne załamanie porządku publicznego. Chętnie się przy tym powołują na słowa Dostojewskiego z “Braci Karamazow”: “Bez boga każda zbrodnia jest dozwolona”.
Czytelnik może sobie tylko wyobrazić jak podobny nonsens odbierany jest przez tysiące często ryzykujących własnym życiem, szlachetnych, oddanych i anonimowych pracowników świeckich międzynarodowych organizacji pomocy humanitarnej, których  spotykałem w regionach cywilizacyjnie zdegradowanych i okaleczonych przez "teopolitykę"...od Bośni poprzez Bliski Wschód, Rwandę do Wschodniego Timoru. (Temat ten poruszę szerzej w oddzielnym artykule).

*

Tadeusz Rydzyk jest swoistym europejskim fenomenem. Może to zabrzmieć paradoksalnie ale myślę, że jest on największym, wręcz idealnym sojusznikiem polskich świeckich humanistów, racjonalistów i sceptyków AD 2012. Ten człowiek właściwie robi całą robotę za nas. Wystarczy nam się tylko temu spokojnie i cierpliwie przyglądać.
Nie chcę być dobrym prorokiem ale przewiduję, że za sprawą tego prymitywnego, zaściankowego demagoga ta skorumpowana Watykańska agentura w Polsce - podobnie jak swego czasu wpychany nam na siłę przez PZPR-owskich dilerów niskojakościowy "importowany socjalizm” - ulegnie destrukcyjnym siłom odśrodkowym. Nie wykluczam możliwości, że kościoły w Polsce za 10-20 lat stopniowo zaczną być przekształcane w puby, hale targowe/wystawowe albo w najlepszym wypadku na ośrodki jogi/medytacji relaksacyjnej, muzea, galerie, pomieszczenia koncertowe albo biblioteki jak ma to miejsce w wielu krajach Zachodnich.

Totalitaryzmów politycznych czy religijnych nie da się reformować. Kościół po licznych, instytucjonalnie ukrywanych aferach pedofilskich utracił resztki wiarygodności jako "naturalny" głosiciel i obrońca prawd moralnych. W przeciwieństwie do kościołów na Zachodzie wyjątkowo konserwatywny polski kler nie rozumie zachodzących w świecie przemian, postępu w nauce i poziomie wykształcenia, siły rewolucji informacyjnej epoki internetu, wolności/DOSTEPU/przepływu/wymiany informacji, globalizacji i świata bez granic...Zwłaszcza w Europie Zachodniej religia przestała być już tematem tabu; o wszystkim mówi się tam głośno i otwarcie. Z wielkim powodzeniem robi to ruch równouprawnienia kobiet, działacze obrony praw człowieka/praw dziecka/zwierząt, działacze gejowscy, ruch ochrony środowiska naturalnego, pozareligijne organizacje charytatywne...i właśnie tego najbardziej obawiają się religijni monopoliści. (Wystarczy spojrzeć na stosunek Episkopatu do WOŚP).

Podobny "problem" zaczynają mieć teokratyczne reżimy w świecie islamskim...

Rydzykami - religijnymi cwaniakami i oportunistami po mistrzowsku - i jak na razie bezkarnie - opróżniającymi kieszenie naszych rodziców i dziadków raczej wcześniej niż później zajmą się urząd podatkowy i prokuratura. Chyba jako jedyny w polskim Kościele wykorzystuje on XXI-wieczne technologie medialne do propagowania średniowiecznego światopoglądu. Koncept „Radia Maryja” nie jest jego oryginalnym pomysłem. Pan Rydzyk - po owianym "boską" tajemnicą pobycie na emigracji - przeszczepił go na (jeszcze wtedy bardzo podatny) Polski grunt z Niemiec.
Tzw. “ojciec–dyrektor” to klasyczny “self-made-man”, który zaczynając od zera - nawet ku zdziwieniu najwyższych władz Kościelnych w Polsce - zrobił oszałamiajacą karierę w religijnym biznesie. W rekordowo krótkim czasie Rydzyk – pomijając “oficjalne kanały awansu w hierarchi kościelnej - stał się katolicką super-gwiazdą/celebrytą o niesłychanych wpływach, których mogą mu pozazdrościć nawet politycy nie mówiąc o kompletnie zagubionej w realiach XXI wieku geriatrokracji w polskim Episkopacie. Rydzyk w chwili obecnej - jest de facto – samozwańczym, niekwestionowanym liderem medialnym katolików w Polsce.
Dziwisze, Pieronki, Glempy, Neringi, Głodzie, Nycze - bojące się już własnego cienia religijne dinozaury z mentalnością osaczonego - nie są już w stanie nawiązać żadnego konstruktywnego dialogu z laickim światem zarówno na poziomie intelektualnym jak i na poziomie emocjonym. Tych post-PRL-owskich, post-okrągłostołowych, twardogłowych biurokratów-polityków w sutannach, po których po ostatnich wyborach zaginął wszelki słuch - ewentualnie zmiecie duch czasu.

Mamy w Polsce AD 2012 rownież księży Natanków – religijnych fundamentalistów. Mam nadzieję, że tym ludziom przy wsparciu psychologicznym będzie można pomóc.

Do niedawna obowiązująca zasada, że “kościołowi nie wolno sie stawiać” po wyborach przestała być aktualna. Wprawdzie trudno jest oczekiwać decyzji zakwestionowania/poddania pod plebiscyt np. konkordatu w czasie prezydentury byłego wykładowcy seminarium duchownego ale jest to tylko kwestia czasu, który pracuje na korzyść Polskich świeckich humanistów i sekularystów.
W Kościele nominalnie pozostają bardzo nieliczne osoby pokroju Bonieckiego, Wiśniewskiego czy Tischnera. Zwłaszcza ten ostatni jest/był przykładem naiwnego ale poczciwego ideowca, który wierząc w myśl przewodnią nie wierzył w jej praktyczne wykonanie. Przynajmniej religia nie była dla niego biznesem ale - tylko jemu zrozumiała - metaforą. Dla mnie na zawsze pozostanie on piewcą rubasznego religijno-pochodnego folkloru, który czytam z przymrużeniem oka ale i z refleksją"...Jezeli chodzi o pozostałych zwyczajnych, szeregowych "pasterzy"?.... Trudno mi powiedzieć ilu z nich wierzy w to co mówi z ambony... Według mnie ci MEŻCZYZNI (w większości w wieku przed-emerytalnym) po prostu boją się nie tyle o utrzymanie społecznego "autorytetu/prestiżu" (który – zresztą dawno już utracili ...i o czym doskonale wiedzą) ale o swoje "miejsca pracy". Oprócz bezsensownego zawodzenia tych samych nudnych tekstów, pokrapiania wodą ludzi, zwierząt oraz różnych przedmiotów i nieruchomości począwszy od ambulansów a na stacjach benzynowych skończywszy nie posiadają oni żadnych innych praktycznych formalnych kwalifikacji. Po części ich rozumiem i im współczuję... zwłaszcza tym w podeszłym wieku. W Stanach i Kanadzie opuszczanie Kościoła przez ksieży (i pastorów) jest tak powszechne, że musiano zorganizować poradnictwo psychologiczne dla tych ludzi aby pomóc im się odnaleźć w normalnym, realnym XXI wiecznym świecie. Większość z nich nie jest w stanie znieść intelektualnego dualizmu; mówić jedno, myśleć czy robić co innego. Dwaj autorzy (byli księża) Stepehen Uhl i Dan Barker pozwalają dokładnie (od kuchni) przyjrzeć się obłudzie zorganizowanej religii w USA. Ilość powołań kapłańskich jest najniższa w historii Kościoła Katolickiego w Ameryce Północnej. Braki kadrowe władze kościelne uzupełniają werbunkiem duchownych w Ameryce Łacińskiej, na Filipinach, w Afryce i...w Polsce. Podobny problem Kościoł Katolicki ma w Australii i Nowej Zelandii.

W przeciwieństwie do przedstawicieli kleru Europy Zachodniej i Ameryki Północnej, którzy spędzają obecnie więcej czasu studiując Kodeks Karny niż tzw. "pismo święte", ludzie pokroju Rydzyka mimo swojej groteskowości i karykaturalności w Polsce AD 2012 nie mogą być lekceważeni. Każdy polityk w Naszym Kraju wie, że ten mistrz demagogii i oportunizmu jednym skinieniem swojego małego palca może wyprowadzić na ulice setki tysiące ludzi. Ten samozwaniec i uzurpator doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej niezagrożonej pozycji na polskiej scenie...przepraszam...rynku religijnym. Episkopat raczej na zasadzie fait accompli przygarnął go w końcu do swojego łona. Bądź co bądź w post-okragłostołowym (kontrolowanym) zamieszaniu ekonomiczno-prawnym dokonał on nie lada wyczynu; zbudował niemałe teokratyczne państwo w państwie i szybko został medialną “maskotką”. Pan Rydzyk wie, że biskupów jest wielu a “Ojciec–Dyrektor “ jest tylko jeden...

Ale i jego dni są policzone. Uchodźcy z post-PRL-owsko-wojtyłowskiego getta nie będą przecież żyć i...płacić wiecznie.

Wypadałoby zakończyć moje futurologiczne refleksje wymownym fragmentem rozmowy zasłyszanej na falach Radia Maryja:
"Słuchaczka:  - Pół emerytury będę oddawać dla mojego ukochanego Radia Maryja.
       o. Jerzy:  - "To pięknie. A ile ma pani tej emerytury? "

*

Powyższy tekst dedykuję autorowi występującemu na portalu EIOBA pod pseudonimem "Świstak".