JustPaste.it

Nauczanie poprzez doświadczenie.

Chciałabym poruszyć temat, który jest bardzo popularny wśród teraźniejszych uczniów, a mianowicie nauczanie poprzez doświadczenie.

Chciałabym poruszyć temat, który jest bardzo popularny wśród teraźniejszych uczniów, a mianowicie nauczanie poprzez doświadczenie.

 

Każdego ranka, myśl zaraz po przebudzeniu to "no nieeee, znowu się nie wyspałem, a muszę siedzieć w szkole od 8 do 15. Masakra!" Nie macie tak? Pierwsza lekcja, rozpoczynająca się o ósmej rano jest udręką. Rozespany jeszcze mózg nie chce za nic chłonąć wiedzy, którą przekazują nam nauczyciele od rana, przez bite osiem godzin lekcyjnych. Później następują jedne ze standardowych pytań i stwierdzeń typu gdzie mamy? Co teraz za lekcja? Ile do dzwonka? O której dzisiaj kończymy? Lub jestem głodny, nie wyspałem się, nic mi się nie chce, chcę już do domu. I tu tkwi problem, którego propozycję rozwiązania chciałabym Wam przedstawić. 

Chodzi przede wszystkim o to, żeby uczniowie chodzili do szkoły chętnie. Żeby nie traktowali ośmiu czy tam siedmiu godzin w szkole jako coś na co są skazani i jest to najgorsza kara jaka przypadła im w tym okresie młodości, w którym mogliby szaleć i robić co im się podoba.

Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek uczy się całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych, to prawda?

Mamy ewidentny problem z polską edukacją. Robi bardzo mało w kierunku, żeby przyciągnąć uczniów do siebie. Żeby oni sami chcieli do tej szkoły iść, pozyskiwać tą wiedzę i nabywać nowe umiejętności. Jak mówi zagadnienie: nauczanie poprzez doświadczenie. Całodniowe wyjście chociażby na okoliczną łąkę, co tam możemy znaleźć?

Biologię w czystej postaci, czyli obcowanie z naturą. Obserwacja owadów i roślin.

Fizykę- rzucanie piłki, czyli prawa przyciągania ziemskiego.

Geografię- ruch sfery niebieskiej, obrót ziemi, wędrówka słońca czy zjawisko pogody.

Chemię- związki organiczne znajdujące się w glebie, dymiące kominy okolicznych fabryk wydzielających szkodliwe i napakowane wzorami chemicznymi substancje.

Matematykę- można obliczyć ile kwiatów jest czerwonych, ile żółtych, jaki procent tego stanowią chwasty i jaką zajmują powierzchnię.

Żeby nie było, że tylko przedmiotów ścisłych można się uczyć w terenie, weźmy przykładowo jakiś język obcy- chociażby tak popularny i wszechobecny angielski. Siedząc na świeżym powietrzu, z dobrze dotlenionym mózgiem zaczynamy grę w skojarzenia związane z miejscem, w którym jesteśmy. Oczywiście po angielsku. I proszę, nagle wszyscy lepiej zapamiętują słówka ponieważ gdy tylko pomyślą o tej łące na której siedzieli w miłej i przyjaznej atmosferze, zrelaksowani chłonęli wiedzę, od razu przypominają sobie to czego się dowiedzieli. Język polski także można ćwiczyć w terenie! Wszyscy zamykają oczy, skupiają się maksymalnie i starają opisać jakiś obiekt. wyraziście, żeby każdy mógł się domyślić o co chodzi. Ćwiczymy koncentrację, rozbudowujemy słownictwo i sztukę poprawnego mówienia. Elementy historii też możemy wpleść w lekcje terenowe używając przy tym wyobraźni. Zastanawiamy się nad tym, jak to zakon krzyżacki walczył z siłami polsko-litewskimi w 1410 roku pod Grunwaldem. Proste? Na pewno dużo przyjemniejsze i efektywne. Wynosząc informacje zapamiętane na takiej praktycznej lekcji, już nigdy nie przejdziemy obojętnie obok polany, bo mapa utworzona w naszym mózgu będzie odtwarzać przebieg wyimaginowanej bitwy pod Grunwaldem. To samo z fizyką- odbijając piłkę na boisku, podzielimy się z kimś zdobytą i zapamiętaną wiedzą o przyciąganiu ziemskim.

O to właśnie chodzi. Żeby robić kilka rzeczy na raz- czerpać wiedzę, zdobywać doświadczenie, a przy tym spędzać miło i ciekawie czas. Alexander Fleming kiedyś rzekł: To nie marmurowe przedsionki w przybytkach wiedzy świadczą o świetności intelektualnej lecz duch i inteligencja badaczy!