JustPaste.it

Umiarkowane marzenia

Paradoksalnie im dłużej na coś czekamy, im więcej o tym myślimy, tym mniejsza nasza radość kiedy to się wydarzy. Wynika to z tego, że...

Paradoksalnie im dłużej na coś czekamy, im więcej o tym myślimy, tym mniejsza nasza radość kiedy to się wydarzy. Wynika to z tego, że...

 

Paradoksalnie im dłużej na coś czekamy, im więcej o tym myślimy, tym mniejsza nasza radość kiedy to się wydarzy. Wynika to z tego, że dana rzecz stała się dla nas utopią, czymś tak nie realnym, że wolimy, aby zostało sennym marzeniem. Po prostu po pewnym czasie nie dopuszczamy do siebie myśli, że to czego pragniemy, na prawdę się wydarzy. Lepiej, żeby wyidealizowane zostało w naszej wyobraźni. Hmm, spróbuję dojść do tego moim dziwnym tokiem rozumowania i stwarzaniem praw i faktów, tylko po to aby zaargumentować swoje zdanie. (oj, google podkreśla mi 'zaargumentować'). Mam głupią tendencje to wmawiania ludziom swoich przekonań, nawet jeżeli wymyślam je na poczekaniu. Ale cóż, nie każdy jest idealny. Wracając do tematu: jest coś takiego jak prawa Yerkesa- Dodsona, dotyczące motywacji. Jedno z nich mówi, że wraz ze wzrostem poziomu motywacji, poziom sprawności rośnie do pewnego momentu, a potem zaczyna spadać. Czyli taka przesadna motywacja rodzi chore ambicje, lęk, niepokój itp. Zastanawiam się czy można to odnieść do tych naszych marzeń i sformułować twierdzenie, że im bardziej czegoś pragniemy, tym bardziej tego oczekujemy, ale tylko do pewnego poziomu. I właśnie po przekroczeniu tego poziomu, danego pragnienia już nie oczekujemy, że się wydarzy, ale wolimy, że pozostanie w naszej wyobraźni. Jaki z tego wniosek? Nie marzyć, skoro wtedy zrealizowanie naszych pragnień jest nie docenione i nie sprawia takiego entuzjazmu jak powinno? We wszystkim trzeba zachować umiarkowanie- w marzeniu także. Powinniśmy żyć twardo stąpając po ziemi, a nie bujać przez cały czas w obłokach i myśleć o zielonych migdałach.Co oczywiście, nie oznacza, że nie wolno nam marzyć. Jednak kiedy będziemy żyli tym co kreujemy sobie w naszych głowach, nie docenimy tego wszystkiego co przydarza nam się na co dzień. Czy nie lepiej wyznaczać sobie cele i do nich dążyć? Załóżmy, że osoba A marzy o tym by stać się sławnym i bogatym aktorem. Wyobraża to sobie codziennie, w jego głowie jest obraz jego cudownej kariery aktorskiej. Jednocześnie nie robi nic w tym kierunku, ponieważ boi się, że jej się nie uda, i nie osiągnie tego o czym marzy. Osoba B też chciałaby zostać dobrej klasy aktorem. Wyznaczyła sobie cel, że dostanie się do szkoły aktorskiej, brała udział w licznych kursach, warsztatach itp. Być może jej się nie uda, ale to co robi przybliża ją do spełnienia marzeń. Wynika z tego, że "nie z samych marzeń człowiek żyje", ale z realizacji ich. Dobrze jest mieć marzenia, ale muszą iść w parze z działaniem. Gdzieś, ktoś postawił pytanie "czy marzenia, nawet te utopijne, mobilizują to realizacji pragnień?". Można się spierać, ponieważ ludzie są różni, jednych będą motywować, drugich przeniosą w utopijny świat, z którego nie będą w stanie wyjść. Jutro są egzaminy gimnazjalne. Każdy marzy o dobrych wynikach, dostaniu się do najlepszego liceum czy technikum. Niektórzy poprzestają na wyobrażaniu sobie tych 90% z każdej części, a dzień przed egzaminem stwierdzają, że nic nie umieją, przez co ich pragnienie dobrego wyniku nigdy się nie ziści. Niektórzy natomiast uczą się zawzięcie i nawet jeżeli nie zdobędą tylu punktów ile by chcieli, to na pewno będą bliżej realizacji swojego marzenia. Niestety, ja jestem w tej pierwszej grupie.:) d2bb71a0101d1f0094f34235a5eb2c4c.jpg