JustPaste.it

Nadprzyrodzone moce przyjaźni.

Czy nie macie czasem poczucia, że znacie kogoś od lat, a tak naprawdę poznaliście się kilka miesięcy temu?

Czy nie macie czasem poczucia, że znacie kogoś od lat, a tak naprawdę poznaliście się kilka miesięcy temu?

 

Przyjaźń. Pojęcie względne. Definiowane na tysiące sposobów, bo tyle ile ludzi, tyle opinii. Sam Arystoteles twierdził, że jest jedną z cnót. Czy aby na pewno, w czasach, w których żyjemy, tak brutalnych i egoistycznych jest jeszcze miejsce na szczerą, prawdziwą przyjaźń? Czy w naszym zabieganym życiu, kiedy każdy nie ma czasu nawet dla samego siebie, znajduje chwilę dla najbliższego przyjaciela? Czas, w którym będzie pielęgnować ową cnotę? Bo oczywiście bez dbania, swoistego wkładu własnego wszystko prędzej czy później się rozpadnie. I mowa tu o wkładzie obustronnym, nie, że tylko jedna strona będzie się starać, inicjować, a druga przytakiwać ewentualnie zaprzeczać.

Ale wróćmy do meritum, o jakim wspomniałam we wstępie. Pewnie spotkaliście w swoim życiu osoby, które poznane zupełnie przypadkowo, po dwóch lub pięciu rozmowach wydają się nam tak bliskie, tak znane... Wspólne myśli, rozumienie się bez słów- wyłącznie nawiązując kontakt wzrokowy, te same potrzeby w danym momencie, identyczne ochoty na coś w określonej chwili, podobne huśtawki nastrojów. Mówi Wam to coś, drodzy czytelnicy? 

Mam w swoim życiu kilka osób, z którymi posiadam taką właśnie więź i zwykła ciekawość skłoniła mnie do głębszych rozważań na temat związany z przyjaźnią. Naukowcy twierdzą, że przyjaźń może mieć tło genetyczne.

Pytam jak, skoro nasze rodziny nie mają ze sobą nic wspólnego?

Otóż, podobno najsilniejsze więzi nawiązujemy z osobami genetycznie do nas podobnymi. Ale ogólnie rzecz biorąc, nawet sam akt nawiązywania jakiejś bliższej relacji także ma podłoże biologiczne- jest ściśle związany z tak zwanym pierwszym wrażeniem. Tyle się teraz o tym mówi, że mowa ciała, że ocena po pierwszych sekundach poznania.. Podobno po 10 minutach od pierwszego kontaktu podświadomie decydujemy, czy wyrażamy chęć bliższego poznania drugiej osoby, czy też nie. Oczywiście, pierwsze wrażenie może być mylne, wiadomo, pozory. Każdy wymaga głębszego, dokładniejszego poznania.

Ale chodzi mi dokładnie o to, jak działa i skąd się bierze ta magiczna -swojego rodzaju- moc, która potrafi tak połączyć dwie osoby. Przykład: gdy zaczynam nucić jakąś piosenkę, a moja przyjaciółka zaczyna wymachiwać dziko rękami i krzyczeć, że też właśnie chciała to zaśpiewać.  Fenomenalne uczucie, nie? Drugi przykład: chodzimy po supermarkecie, oglądamy różnego rodzaju wiktuały i nagle w tym samym momencie sięgamy po tego samego batonika czy tam soczek. To nie może być kwestia przypadku, to jest jakaś komunikacja niewerbalna. Identyczna konduita- czasem wyrażana w geście, np. poprawienia włosów, a czasem związana z poglądami na świat i społeczeństwo. 

Reasumując. Jak powiedział kiedyś starożytny poeta grecki Menander- "Dla cierpiącego fizycznie potrzebny jest lekarz, a dla cierpiącego psychicznie- przyjaciel."