JustPaste.it

Leszku, zawieś drugi licznik

Jacek Rostowski, minister finansów, apeluje do Leszka Balcerowicza, by zdemontował wiszący

Jacek Rostowski, minister finansów, apeluje do Leszka Balcerowicza, by zdemontował wiszący

 

f173ea233855b999c8a900409551385b.png

Minister finansów Rostowski opublikował list otwarty do „Leszka” w którym apeluje o zdjęcie licznika długu. Bezpośredni ton listu wskazuje na to że dobrze zna owego „Leszka” i że pragnie afiszować się tą znajomością. Nie ma oczywiście w tym niczego złego, tak jak nie byłoby we wpisie pod tytułem, dajmy na to,   „Drogi Baracku, weź znieś wizy dla Polaków”. Jest jednak pewna różnica – wpis nie kosztuje nikogo nic. Nie ma natomiast tej pewności w przypadku wysyłania listów otwartych do „Leszka” za pośrednictwem kontrolowanych przez rząd mediów publicznych za czym podejrzewamy stoi całkiem spory wydatek. Szanse są duże że normalny podatnik, a przynajmniej ten posiadający numer Pesel,  i chcący wysłać tą drogą list otwarty do cioci Dziuni,  za darmo tego raczej nie zrobi.

Co oczywiście rodzi pytanie w imieniu kogo minister Rostowski śle listy „otwarte” do „Leszka” za pieniądze podatnika. Jeżeli jest to list do przyjaciela, na co bezpośredni ton zdaje się wskazywać, to powinien on zostać przesłany „Leszkowi” raczej za pośrednictwem Poczty Polskiej, a otwartość listu powinna ograniczać się do nie polizanej do końca koperty. Jeżeli jest to natomiast komunikacja oficjalna od ministra finansów to jej spouchwalający się ton nie bardzo jest na miejscu,  naszym zdaniem.

Pretensjonalności formy  „list otwartego”  dorównuje jego zagadkowa treść. Zamiast zadzwonić do „Leszka” prywatnie, pochwalić się swoimi sukcesami takimi jak wykończenie OFEs, podwyższenie VATu czy nieruszenie emerytur mundurowych w tzw. reformie, i zasugerować zdjęcie zegara minister Rostowski sprawę upublicznia. Nie wyjaśnia przy tym przekonująco dlaczego, skoro jest tak dobrze a będzie jeszcze lepiej, sprawę licznika długu w ogóle wydobywać na światło dzienne. Co komu w końcu przeszkadza archaiczny gadżet wiszący gdzieś na murze i pokazujący same zera bo kraj spłacił dług?

Co więcej, w sytuacji kiedy jego szef znajduje się w spadku swobodnym minister Rostowski z podejrzanym naciskiem krasi swoją epistołę komplementami pod adresem jego rządu. I tak dowiadujemy się m.in. że poprawiająca się sytuacja w finansach publicznych jest przede wszystkim wynikiem dyscypliny wydatkowej, którą utrzymuje rząd Donalda Tuska. Nie ma więc już żadnych obaw że gejzer długu doprowadzi do kryzysu, bo dzięki reformom rządu Donalda Tuska, udało się takie zagrożenie odsunąć na długie lata.

Na czym konkretnie polega ta „dyscyplina wydatkowa” w rozdmuchanej przez rząd Tuska do groteskowych rozmiarów administracji publicznej minister Rostowski nie zdradza. Nie chwali się także wyrzuceniem w błoto miliardów euro polskiego podatnika na ratowanie banków francuskich ani ochotniczym nałożeniem krajowi kajdan „paktu fiskalnego”. Nigdzie też w „liście otwartym” minister Rostowski wśród swoich osiągnięć nie wymienia nieustannego, samobójczego parcia do euro.  A osiągnięcia swoje zawdzięcza przecież  przede wszystkim temu że na zasadzie przypadku jego szefowi nie udało się zrealizować wcześniejszych planów wciągnięcia kraju do matni   euro.  Ładnie byśmy teraz wyglądali gdyby się to udało…

Wygląda więc w sumie na to że prawdziwy cel dziwnego „listu otwartego” musi leżeć gdzieś indziej  i że nie jest nim zdejmowanie jakichś śmiesznych liczników z muru.  Niewykluczone że jest nim po prostu manewrowanie na wypadek zaistnienia nagłego wakatu na pozycji premiera… Unia pokazała przecież że w sytuacji kryzysu, który oczywiście nigdy nie przyjdzie bo ma zwyczaj  „wybuchać” niespodziewanie, cała demokratyczna szopka idzie w kąt i namiestnik na prowincję wyznaczany zostaje przez biuro polityczne w Brukseli. A pierwszym kandydatem na namiestnika jest, jak wiadomo, minister finansów,  wariant z powodzeniem przećwiczony w Grecji.

No a skoro już jesteśmy przy apelach otwartych to pozwolimy sobie na mały kontr apel –  szanowny panie profesorze Balcerowicz,  niech pan licznika nie zdejmuje!  Sam fakt że  komukolwiek może on przeszkadzać stanowi tylko ważny sygnał ostrzegawczy że jest on potrzebny. Sugerujemy natomiast powieszenie zaraz przy nim innego licznika – ile dni zostało do końca naszej suwerenności walutowej i do wciągnięcia kraju w matnię strefy euro, nad czym usilnie pracują premier Tusk i jego minister finansów.

 

Źródło: cynik9