JustPaste.it

Pan Henryk, czyli pocieszności krynica

Pan Henio. osoba, która więcej niż zasługuje by jej dokonania pamiętane były przez pokolenia.

Pan Henio ma około 60 lat. Typowy hazardzista z warszawskiego Służewca, dokładnie taki, jak w książkach Chmielewskiej. Człowiek, który w Sopocie był pewnie z dziesięć razy, ale w życiu nie widział morza (jeździ tam tylko na wyścigi konne). Serio. Nigdy nie widział morza...

 

Don Juan
To już stara historia, sprzed kilku lat. Rafał z Heniem montowali szafki w jakimś urzędzie celnym. Montują sobie szafeczki, na czworaka, Rafał instruuje Henia, jak składać elementy. Pan Henio:
 - Ty to zupełnie jak baba. Raz chciałem jedną taką w tyłek zapakować i też nie mogłem trafić. I ona tak jak ty: wyżej Heniu, niżej Heniu, wyżej Heniu, niżej Heniu, no zdecyduj się na coś.
Obok po cywilu stał jakiś dosyć wysokiej rangi wojskowy...


Koń, jaki jest, każdy widzi
Na warszawskim Służewcu odbywają się nie tylko wyścigi, czasem trafiają się towarzyszące agro-imprezy. Na jednej z takich Henio przybiegł do obstawiającego jakąś gonitwę znajomego i zaaferowany mówi:
 - Chodź, Stasiu, chodź coś ci pokażę, tam jest krowa!
 - Panie Heniu, ale ja krowę już widziałem kiedyś na żywo.
Pan Henio pozastanawiał się chwilę, po czym zdecydowanym ruchem zaczął ciągnąć znajomego za rękaw.
 - Ale chodź, kozy to na pewno nie widziałeś.


Popisowy numer
Najsłynniejsza chyba historia o Panu Heniu, to jego tryumfalny powrót, bodaj z Pruszkowa. Pan Henio meble wozi, i wracał po jakiejś robocie do Warszawy.
 - Kojarzysz, Rafał, ten przejazd kolejowy, taki z wertepami? No to właśnie tam mi się pierdzieć zachciało. No i się tak napiąłem, a tu czuję, że mokro i ciepło. Ale na przejeździe kolejowym nie będę kombinował, machnąłem ręką i powiedziałem sobie: 'A chuj, niech leci'. 

Świeżo po wydarzeniu, historia opowiedziana została w uroczych okolicznościach (jeszcze wystawały mu ze spodni gazety).

Czasem się zastanawiam - on ma przebogate wnętrze, ale człowiekiem jest dość prostym. Natomiast jego żona ma doktorat z polonistyki. W przedziwne pary ludzie czasem się łączą.


Logistyka zaawansowana
Tydzień temu Pan Henio miał przetransportować 30 szaf rozłożonych na elementy, chyba do jakiejś szkoły. Na ciężarówce Pan Henio jest królem, więc Rafał (mój interfejs do Pana Henia) się go pyta:
 - Panie Heniu, co ładujemy najpierw? (trzeba było wykonać dwa kursy)
 - Dawaj Rafał, prawe boki.
Ładują chłopaki prawe boki, załadowali ich ze dwadzieścia, a Pan Henio zatrzymuje kolejnego gościa i mówi:
 - Dobra, stop, teraz dawajcie lewe boki.
Rafał popatrzył na niego ze zdziwieniem.
 - Ale czemu, panie Heniu? Ja chcę, żeby pan najpierw zabrał jedne boki i zrzucił do jednego pomieszczenia.
 - Ale Rafał, ja nie mogę.
 - Jak to?
 - No nie mogę, bo mi się samochód wywróci, jak będę chciał skręcić w lewo.
Rafał patrzy pod plandekę, a tam prawe boki ułożone do 3/4 wysokości po prawej stronie.
 - Panie Heniu, ale przecież można po lewej też prawe boki układać.
- Uuu... cwane, cwane...


Lakiernictwo
Pan Henio wiózł mniej-więcej rok temu meble na jakiś uniwersytet. Młody zabrał się za noszenie mebli, a Rafał niestety, nie zdążył złapać Pana Henia. Który postanowił rozwinąć swe zdolności oratorskie przed niczego nie podejrzewającym profesorem, który robotę nadzorował. Profesor był klasyczny - tweedowa marynarka z łatami na rękawach, taki cichy, spokojny. Pan Henio zagaił:
 - Widzisz pan tego młodego? On lepszy aparat jest. Jak składaliśmy meble w szpitalu, to ja na stołówce patrzę, że on ma tak: kotleta, surówkę, ziemniaki, a pod tymi ziemniakami... jeszcze jednego kotleta lebiega miał! Rozumiesz pan, kucharkę lakierował.


Lepszy cwaniak
Pan Henio swego czasu po atrakcyjnej cenie (jakieś 50 pln) kupił nowe dżinsy - zdaje się Wranglery. Sprzedał je po tygodniu jakiemuś służewskiemu obszczymurkowi za dychę, bo jak stwierdził 'po tygodniu już się do niczego nie nadawały, jakieś takie do dupy się zrobiły'.
 - I nazajutrz patrzę, proszę ciebie, a ta łajza w tych spodniach. Tylko, że one wyglądały jak nowe! Zastanawiałem się w domu o co chodzi, i doszedłem. On je musiał, skubaniutki, uprać.


Mistrz ciętej riposty
Od czasu do czasu Pan Henio potrafi rzucić tekstem. Słowo 'celny' nabiera wtedy nowego znaczenia. Przykładowo, kierowca ostatnio się spóźnił godzinę, tłumacząc się złymi warunkami drogowymi. Pan Henio, skarbnica wszelkich mądrości, miał już na tę okazję przygotowany rymowany morał:
 - Widzisz Tadziu, są takie wypadki, że garbus garbusa rozłożył na łopatki.


Henryka księga cytatów
"Widzisz, Rafał, ważne jaki jest człowiek, a nie to, skąd jest. Nieważne, czy z Woli, Pragi, Ochoty, czy Mokotowa. No, chyba, że z jakiegoś pierdziszewa, to chuj z nim."  

 


Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka
Pan Henio ostatnio mówił ze mu się TV zepsuł, a teraz są mandaty jak się grata wywali na śmietnik. Henio mądra głowa i łebski kolo jest co więc robi?

"Wziąłem gruchota pod pachę, weszłem z nim do "szesnastki" (tu mogę się mylić bo to może inszy tramwaj) a jak się luźniej zrobiło to się stleniłem."



Gienek kamieniarz
Po prawdzie nie o panu Henryku to rzecz, ale przypomniało mi się, bo Gienek także jest znajomym Rafała.

Otóż, Gienio jest kamieniarzem. Od jakiegoś czasu Rafał ma dla niego robotę. Niestety, jak Gienio jest wolny, to Rafał nie ma kasy. Jak Rafał ma kasę i dzwoni do Gienia, odbiera jego kobieta:
 - Przykro mi, panie Rafale, Gienek wychodzi z pudła dopiero za miesiąc.
I tak na zmianę... A za co Gienio siadywuje? Otóż, pijaczyna, przywiązany bardzo do tradycji, kradnie wódkę zawsze z tego samego sklepu osiedlowego. Po prostu wchodzi, ładuje kilka butelek do siatki i wychodzi. Właściciel sklepu zna go dobrze, i zawsze stara się po dobroci:
 - Gienek, oddaj tą wódkę, widziałem, jak kradniesz.
 - O, takiego! To moje.
 - Gienek, po co ci to? Mam znowu zadzwonić po policję?
 - A dzwoń, taka twoja mać.
I Gienek idzie siedzieć. Twardy jest. To już chyba czwarty raz.