JustPaste.it

Fikcje i prawdy: ateizm, Bóg, sondy von Neumanna i symulacje wszechświatów

Dawno temu, gdy rozmyślałem o Bogu, doszedłem do wniosku, że Bóg – zakładając, że istnieje – nie może być wszechwiedzący, ponieważ nigdy nie będzie wiedział z całą pewnością, czy wyżej nie stoi inny Stworzyciel, który sprawił, że nikt o Nim nie wie, nawet Bóg znajdujący się niżej. Inaczej mówiąc, Bóg mógł stworzyć nieskończoną liczbę istot, które uważają, że są Bogami, mimo że w rzeczywistości nie są. Eksperyment myślowy można nazwać Bogiem-Matrioszką. Bez wątpienia Bóg nie jest wszechwiedzący, bo nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy nie został stworzony przez innego Boga, który ukrył swoją obecność.

Dopiero niedawno zrozumiałem, że nie pomyślałem o niczym innym, jak o jednej z wersji paradoksu omnipotencji, który polega najczęściej na postawieniu pytania: „Czy Bóg jako istota wszechmocna może stworzyć kamień, którego nie będzie mógł podnieść?”. Zagadnienie nie jest proste, ponieważ już na pierwszy rzut oka widać wyraźną sprzeczność zachodzącą pomiędzy wszechsiłą i wszechwagą. Niektórzy twierdzą, że obydwie siły nie mogą występować jednocześnie, a Bóg – gdyby istniał -  posiadałby możliwość bycia w dowolnej chwili albo wszechsilnym, albo zdolnym do stworzenia wszechwagi, której w danym momencie nie mógłby podnieść. Teoretycznie więc wszechmoc byłaby zachowana, jednak miałaby względny charakter. Ale powróćmy do „Boga-Matrioszki”.

Ten eksperyment myślowy wygląda na całkowicie nierozwiązywalny, ponieważ dochodzi do zapętlenia, słowem, nad każdą hipotetyczną istotą uważającą się za Boga, zawsze może istnieć Bóg ukrywający własną obecność. Skąd istota uważająca się za Boga może z całą pewnością wiedzieć, że nie została stworzona przez istotę, która ukryła własną obecność? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wyobraźnię pobudzają komputery. Wprawdzie dzisiejszy poziom rozwoju technologicznego wciąż jest zbyt niski, aby można było symulować cały wszechświat, ale niewątpliwie komputer kwantowy o gigantycznych rozmiarach potrafiłby sprostać niewyobrażalnie złożonym symulacjom, zwłaszcza gdyby był zarządzany przez sztuczną inteligencję przewyższającą pod każdym względem umysł ludzki.

Stworzenie symulacji wszechświata byłoby niezwykle interesujące, tym bardziej gdyby udało się wprowadzić do komputera kwantowego dane solidnie odzwierciedlające wygląd naszego wszechświata. Uzyskalibyśmy ogromną liczbę informacji. Pojawiłyby się odpowiedzi na masę intrygujących pytań, m.in: jak często występowałoby życie, jak tworzyłoby się w chaotycznym modelu, czy powstałe istoty byłyby podobne do człowieka, pod jakimi względami, a także czy w powstałych cywilizacjach pojawiłoby się pojęcie Boga. Być może sami jesteśmy częścią symulacji komputerowej. Taką hipotezę rozważają naukowcy. Jednak – podobnie jak z paradoksem Boga-Matrioszki – nie da się stwierdzić, czy nasz wszechświat jest symulowany. Również teoretyczni symulujący sami nie mogą stwierdzić, czy też nie są częścią symulacji, bo w symulacjach mogą przecież powstawać symulacje.

Warto jeszcze przyjrzeć się „sondzie von Neumanna”, istniejącej póki co jako eksperyment myślowy albo urządzenie w powieściach i filmach z gatunku science-fiction. Nazwa oznacza samoreplikującą się sondę, która po dotarciu do planety tworzy własne kopie, które rozprzestrzeniają się po wszechświecie, wciąż tworząc kolejne repliki. Ten rodzaj sondy w bardzo szybkim tempie mógłby rozprzestrzenić się po galaktyce. Pomysł sprawia wrażenie oczywistego, dlatego wysunięto tezę, że jeśli w naszej Galaktyce istnieją obcy znajdujący się na znacznie wyższym poziomie rozwoju, to powinni stworzyć sondę, która dotarłaby także do Ziemi. Opinie są podzielone. Niektórzy są przeświadczeni, że Ziemia jest systematycznie odwiedzana przez pojazdy obcych, a nawet przez nich samych. Inni uważają, że obcy nie odwiedzają Ziemi, a wszelkie obserwacje UFO są mistyfikacjami, a niektóre teorie ufologów są nadinterpretacjami. Problem nie prędko zostanie rozstrzygnięty. Co ciekawe, według jednej z teorii obca cywilizacja mogła zaprojektować sondę von Neumanna typu „Berserk”, której zadanie miałoby polegać na wynajdywaniu i niszczeniu innych form życia, by zapewnić przetrwanie wyłącznie cywilizacji stwórców. Obcy wcale nie muszą być przyjaźnie nastawieni. Są naukowcy uważający, że lepiej siedzieć w ciszy i nie próbować nawiązywać kontaktu z obcą cywilizacją, ponieważ mogłaby pragnąć nas zdominować lub zgładzić. Inni z kolei twierdzą, że wysokorozwinięte cywilizacje nie są zainteresowane kontaktami istotami zamieszkującymi Ziemię, gdyż znajdujemy się na zbyt niskim poziomie rozwoju; i podobnie jak nie rozmawiamy z mrówkami, tak obcy nie będą próbowali rozmawiać z nami, tym bardziej że mogą ograniczyć się wyłącznie do obserwacji.

Ludzkość wciąż daleka jest od dokonania przełomowych odkryć na miarę obecnego wieku. Do największych wyzwań należy stworzenie sztucznej inteligencji oraz komputera kwantowego. Gdyby udało się stworzyć wspomniane wynalazki, nad którymi trwają prace, natychmiast otworzyłyby się przed nami jako ludźmi niewyobrażalne możliwości. Powstałaby technologiczna osobliwość, czyli postęp tak szybki, iż nikt nie potrafiłby nadążyć za innowacjami, a nawet same przewidywania nie mogłyby funkcjonować jako aktualne. Osobiście uważam, że człowiek nie dopuści do powstania technologicznej osobowości, jeśli mówić o definicji, jaką podałem. Lubimy trzymać rękę na pulsie. Najprawdopodobniej zajęlibyśmy się najpierw usprawnieniem własnych umysłów, abyśmy jednak potrafili być ze wszelkimi nowinkami na bieżąco. Dlatego przypuszczalnie zawsze będziemy wiedzieć, co się dzieje, aczkolwiek ludzie żyjący w krajach trzeciego świata na pewnym etapie mogą zostać bardzo mocno w tyle. Na pewno pojawią się etyczne dylematy. Tylko czy będą posiadały szanse, by przeciwstawić się pragnieniu doskonałości? Trudno powiedzieć, chociaż wątpię.

W dzieciństwie przeczytałem książkę, wydaną jeszcze w czasach PRL, w której poruszono wiele zastanawiający tematów. Bodajże w zakończeniu padły słowa, że „Wiemy, że nic nie wiemy”. To stwierdzenie poniekąd jest zasmucające, bo faktycznie mimo postępującego rozwoju technologicznego, jaki nie śnił się nikomu sto lat temu, wciąż bardzo dalecy jesteśmy, by znaleźć odpowiedzi na wiele intrygujących pytań. Wiadomo, że niektóre na zawsze pozostaną w zbiorze spraw nierozwiązywalnych. Rozwój technologiczny z jednej strony cieszy, ale z drugiej wywołuje jak najbardziej uzasadnione lęki. Mamy prawo czuć niepewność. Nie wiemy przecież, czy sztuczna inteligencja nie wymknie się spod kontroli, a teoretycznie może żyć w ciele i posiadać pragnienia niczym nieróżniące się od ludzkich. Dzisiaj nie postawiłbym złamanego centa, na żadną wizję dotyczącą przyszłość. Jest zbyt wiele czynników, które determinują wygląd przyszłości. W grę wchodzi technologia, błędy polityków (są arsenały nuklearne), ewentualne pomyłki naukowców niosące katastroficzne skutki, a także zagrożenia, o których nikt dzisiaj nie może nawet pomyśleć, gdyż wynalazki je stwarzające jeszcze nie istnieją. Stanisława Lema ciekawiło, jak będzie wyglądał świat za milion lat. To niewątpliwie pytanie godne jednego z najwybitniejszych pisarzy science fiction, na które nie można znaleźć odpowiedzi, ale które warto sobie postawić, chociażby dlatego, aby pozwolić wyobraźni odbyć wspaniałą podróż.

Konrad Szymon Rywacki