JustPaste.it

Głupich jest dużo - a jeszcze głupszych też?!

Już wcześniej napisałem, dlaczego mój dziadek nigdy nie podawał ręki banksterom i politykom.

Już wcześniej napisałem, dlaczego mój dziadek nigdy nie podawał ręki banksterom i politykom.

 

 

 

Głupich jest dużo – a jeszcze głupszych też?!


Wiecie, że ze samej zasady nie zabieram głosu o sprawach polityki, jeśli owa polityka nie włazi mi z uszarganymi butami do domu. Jeśli nie włazi, czort z nią tańcował, bo ja nie będę. Tańcować, znaczy się, nie będę. Już nie ten wigor do tańcowania. Zresztą, tańcowanie nigdy nie było moim hobby.

Poza tym, polityka – to sprawa prymitywna i dla prymitywów. Bo to jest jak z tańcem, z tą polityką. Też dwojga trzeba do tego. Znaczy, potrzeba tego, który tańcuje, i także samo tego, który jest obtańcowywanym. Powiedziałbym nawet, że tych obtańcowywanych musi być odpowiednia ilość, żeby taniec się opłacał. Taki starożytny taniec, jeden do jednego, zupełnie się nie opłaca. Musi być jak na dyskotece, każdy z każdym. I wcale nie trzeba zdradzać, kto na tym naprawdę korzysta. Tyle tylko, że zdradzanie – to cały sens polityki. Nawet bym wyraźnie tak napisał, że cała zręczność polityka polega na tym, by zdradzać jak najbardziej korzystnie.

Już napisałem wcześniej, dlaczego mój dziadek nigdy nie podawał ręki banksterom i politykom.

 

2377acf7f30bd2321336bcbd08f9ade4.jpg


Weźmy taką Cyrenajkę. Fajny kraj, czasami bardzo fajny, jeżeli ktoś nie jest debilem i jakoś odróżnia jeden kraj od drugiego. Dla nie-debila to znowu nie aż takie trudne, choć też nie za bardzo łatwe. Ale debile, niestety, podróżują tak samo, jak zwykli ludzie. Nie można zabronić debilom podróży.

Prawdę pisząc, to każdy nie-debil by chciał, żeby debilom wpadło do tych debilnych łbów pojechać w jakieś jedno miejsce. W jedno miejsce na raz. To by nawet mogła być Cyrenajka. NATO by miało naprawdę pożyteczne zajęcie dla swoich bombowców.

Ale debile jeżdżą po świecie całkiem bez ładu i składu, byle gdzie. I tak się wszędzie zachowują, jakby to było ich własne, nie cudze, podwórko. Próbują nawet grać w te same klasy. Ściśle rzecz ujmując, oni bardzo chcą, żeby w te klasy grali za nich tubylcy. Nawet wtedy, gdy tubylcy mają te klasy w głębokim poważaniu i nie zamierzają nawet z regułami się zapoznać. Bo niby po co?

Oni, ci tubylcy, wiedzą doskonale, że nie tak wiele czasu upłynie, gdy to my będziemy zapoznawać się z ich klasami. I to niezależnie od stopnia naszego debilstwa. Zależnie natomiast od tego, ile będziemy mieli dzieci.

Ale to już, właściwie, historyjka z całkiem innej bajki.

Ci Cyrenajczycy, to oni wciąż jeszcze nie mogą dojść do siebie ze zdziwienia, albo nawet osłupienia, że kiedyś zawładnęli nimi jacyś makaroniarze. Bo, prawdę pisząc, makaroniarzom od czasów Republiki Rzymskiej, czyli mniej więcej od Cezara, nigdy nic nie wychodziło. Za co by się nie zabrali, zawsze dokumentnie spieprzyli. Każdziuteńką sprawę. Pomimo swoich geniuszów! Właściwie, to wbrew nim. Cyrenajczycy do dziś nie mogą tego pojąć.

Co prawda, makaroniarzom bardzo w swoim czasie pomogli Angole. Oni wtedy jakąś byle Cyrenajką w ogóle się nie interesowali. Tam były tylko wielbłądy, kozy oraz kilka kropelek ropy. Wielbłądy i kozy śmierdziały jak nieszczęście, ropa zresztą też. O motoryzacji tylko fantaści wówczas śnili, ale ich traktowano z pobłażaniem. Więc makaroniarzom udało się zdobyć tę Cyrenajkę, zresztą jako spadek po Turkach. Nie muszę dodawać, że na samym początku nie mieli zielonego pojęcia, co z nią począć.

No więc nic nie poczęli, oni ją po prostu mieli. Jako ilustrację do swojej wielkości. W tę wielkość już tylko papież wierzył – i dobrze wiedział, za ile. No, papieżowi to się naprawdę opłaciło.

 

150d7bae8bc372845a68d7d6b31b956c.jpg


A teraz Cyrenajczycy mają wielki kłopot. Biorąc ściśle, dokładnie taki sam, jak my mamy. Znaczy, oni mają taki polski kłopot. Nikt ich nie chce. Nie chcą ich ani makaroniarze, ani Angole, ani nawet Araby, te z Egiptu. Swoją drogą, te Araby z Egiptu, to dopiero numer! „Na zielonej Ukrainie, gdzie hiszpański żyje lud” – kiedyś tak śpiewali harcerzyki. Taka sama sprawa z tymi Arabami w Egipcie. Ale mniejsza z tym.

No więc, nikt ich nie chce. Kolonie już teraz tak bardzo są niemodne, że nie śnią się nawet ministrowi do spraw kolonii (według Parkinsona, taka funkcja wciąż u Angoli istnieje). Unia daje im całymi tonami dobre papierowe rady, nawet posyła im paczki na święta, których oni nie obchodzą. Znaczy, tych świąt nie obchodzą, a jeśli już, to z daleka. Ale paczki biorą, bo kto by nie brał. Grunt, że bomby przestali rzucać. Aż tak wielu debilów to u nich też nie ma.

Żeby nie było niejasności, pisząc o polskim i cyrenajskim chceniu i niechceniu, wcale nie mam na myśli emigrantów. Mam na myśli to, że nikt się do nas nie pcha, żeby zrobić porządek. U nas, to by trzeba było zrobić porządek tak jakby poważniejszy, bo ten ktoś nie tylko całą Polskę by musiał przesunąć wiadomo dokąd, ale jeszcze by musiał sporo wystrzelać tych debilów, żeby mu się nie pętali pod nogami. Dopiero wtedy można byłoby zabrać się na serio do uczciwych porządków. Wyobrażacie sobie, co by się działo, gdyby tych pod krawatami zapędzić do łopaty, czyli do tego, co naprawdę powinni robić?

 

961063947ca6f5d2b6337c417e72ffaa.jpg


Swoją drogą, chcecie może wiedzieć, dlaczego nie zajmuję się aferami, czy tam przekrętami naszych umiłowanych przywódców? Ano dlatego, że to nie jest robota dla publicysty. To jest robota dla prokuratorów, nawet dla plutonów egzekucyjnych. Ponieważ nie ma u nas ani prokuratorów, ani nawet sądów nie ma, ja zaś nie lubię daremnej roboty…

Rzecz w tym, że relacja choćby nie wiem jak wybitnego publicysty, zostaje zapomnianą najdalej po tygodniu, chyba że się ją odpowiednio podgrzewa, czyli rumieni na prasowym grillu. Natomiast odwołać wyrok albo pluton egzekucyjny – to bardziej skomplikowana sprawa. Ale też nie aż tak znów bardzo. Jeden i drugi  ptaszek (nie twierdzę, że zaraz musiał nazywać się Vogel), wyfrunął jakoś tak dziwnie łatwo.

Co do tego prasowego grilla, to on się nawet czasami zdoła zaśmierdnąć w trakcie tego podgrzewania. Grillowicze łykają go i tak. Nawet bez popijania. Przykładów nie chcę dawać, bo by się obrazili, a wtedy straciłbym czytelników. Na to nie mogę sobie pozwolić.

Zapędzenie krawaciarzy do łopaty, to piękna wizja, ale nierealna. Przede wszystkim dlatego, że oni z tymi łopatami nie mieliby pojęcia, co począć i do czego one służą, po drugie dlatego, że tak samo nikt by nie miał pojęcia, co by począć z taką bandą łopaciarzy. Mimo, że jeszcze nie wszystkie rowy w Polsce zostały wykopane, to na ogół załatwiają tę sprawę koparki. Znaczy, takie ustrojstwa, które same kopią wszystko, oprócz piłki. Do kopania piłek trzeba mieć specjalny talent, o który bardzo u nas trudno.

Tak sobie myślę, że ktoś by się wreszcie nad łopaciarzami zlitował i by wszystkich wystrzelał. 

Wtedy nie byłoby już przeszkód, żeby zrobić u nas porządek.

 

4b33214b0e24ddd832440b9078eef96d.jpg


Może trochę was postraszyłem tym uporczywym strzelaniem, ale sami powiedzcie, tak z ręką na sercu, czy znacie lepszy sposób na debilów? Takiego sposobu nawet w Cyrenajce nie znają.

W tej Cyrenajce zresztą, jak wszędzie na świecie, strzelają tylko do szeregowych debilów, bardzo rzadko ustrzelą kaprala, a już o porucznika debilstwa robią straszny raban we wszystkich gazetach. Kapitan debilstwa i major, to są poza wszelkim zasięgiem. Już pani Konopnicka pisała, że najmocniej biją króle, a najgęściej giną chłopy. Szeregowcy, znaczy.

Znaczy, major debilstwa tak czy owak jest nietykalny.

fcb1ad2094273557935c36346d9ce6ab.jpg