JustPaste.it

Jedność odmienności,to coś więcej niż dualizm

Dualizm to bardzo stary pogląd filozoficzny, chyba najbardziej rozpowszechniony w myśleniu ogólnoludzkim. Uobecnił się już w okresie starożytnej Grecji, kiedy pierwsi filozofowie wymieniali elementy, z jakich jest zbudowany i opisywali konstrukcję, jaką jest Byt. Wyraźnie uwidocznił się w filozofii platońskiej w postaci układu: świat zjawisk – świat Idei[i]. Pogląd ten podjął Arystoteles oddając jego inną stronę, opisując w kategoriach materii i formy[ii]. Cała nasza kultura zachodnia od początków filozofii po dziś naprawdę opiera się na postrzeganiu Bytu na sposób dualny. Oczywiście powstały inne próby tłumaczenia Bytu i Bycia na sposób monistyczny, ale ogół z nich prowadzi przez zaprzeczenie jednej ze „stron medalu”. Materialiści okrzyknęli dominację materii, idealiści Idei i podmiotowości, inni coś innego. Ale naprawdę w powszechnym postrzeganiu wciąż występuje dualizm, nadal widzimy jak obok siebie w jakiś niezrozumiały sposób współegzystuje „tak” i „nie”, strona lewa i prawa, mężczyzna i kobieta, rozum i uczucie, Prawda i Miłość, Duch i materia, wreszcie przesiąknięty emocjami układ Dobro – zło, i wiele innych.

Podejmowany bezspornie pogląd dualistyczny przyniósł nam filozofię kartezjańską, wartościową przede wszystkim ze względu na cogito ergo sum, w której substancja rozciągła – res extensa i substancja myśląca – res cogitans są sobie przeciwstawione[iii]. Kartezjusz wyostrzył dualizm w filozofii. Później pojawił się idealizm, szczególnie niemiecki, który akcent położył na podmiotowość, aby nie rozwiązując wszystkich trudności wywołać – można rzec – odwrotną stronę dualizmu, powstał materializm, który naprawdę niewiele zaproponował więcej ponad odwrócenie akcentu i redukcji naszych, ludzkich idealnych marzeń do materii. Upraszczając, zaproponował zbanalizowanie życia, starając się sprowadzić je do „kurzego” grzebania i wpatrywania się w ziemię z naprawdę jedynie ukrytym udziałem Idei, bo bez nich nie możemy wrócić nawet do barbarzyństwa, bo to też, choć licha, to idea.

Inne spojrzenie na „rzeczy” spotykamy w filozofiach dalekowschodnich tam, co ciekawe istnieją próby wyjaśnienia monistycznego współistnienia dwóch elementów. Znajdujemy je u chińskich taoistów,o rócenie ie akcentu iu ogólno  którzy mówili o Tao lub Dao jednoczące wielość, w tym dualność rzeczy, u Konfucjusza, który wydać może się, że zaczerpnął jednoczący pogląd od taoistów i oczywiście okolice Indii, u tamtejszych mędrców – Wyzwolonych, w buddyzmie i innych poglądach tego regionu. Te i inne próby wyjaśniania Bytu w sposób zjednoczony stanowią czynnik, który najbardziej pociąga nas w tych kulturach i filozofiach tłumaczących jak połączyć pozorne sprzeczności w Jedno.

Niewiele pojęliśmy z tego, co dotarło do nas ze wschodu, w naszej kulturze dominuje pogląd dualistyczny. Pojawiły się redukcyjne monizmy i inne próby – wariacje głównych. Ale prawda jest taka, że nadal nie ma spójnego poglądu na to, jak to jest, że współwystępuje „tak” i „nie”, lewe i prawe, wiele innych i ten irracjonalny pogląd mówiący „Dobro” i emocjonalnie demonizujący krzywdę pod pojęciem „zło”.

Wyjaśnijmy wreszcie, o co chodzi i spróbujmy zapoczątkować koniec tej grubo ponad dwu tysiącletniej tradycji dualizmu. Zagadnienie naprawdę jest względnie proste i dotyczy ograniczonego pola widzenia, zaś względność tylko umiejętności odniesienia rozwiązania do różnych sytuacji, bo jedno rozwiązanie jest łatwe do zrozumienia. Najprościej ujmując tak, jak mamy dwoje rąk i musimy, chcemy potrafić odnieść je, jako jedność do doświadczenia, tak podobnie jest z innymi sposobami przejawiania się dwojga, które chcemy sprowadzić do jednego. Rozwiązanie polega na współpracy, współdziałaniu, na wybieraniu i czynieniu z dwojga tego, co jest najwłaściwsze, koherentne z doświadczeniem, a co w praktyce okazuje się łączeniem dwojga w jedno. Naprawdę rozwiązanie czytelnie jest od początku tego pomysłu, bo jest ono założone w zagadnieniu dualizmu. Przecież gdyby nie reguła wyższa, jednocząca odmienne tendencje nie byłyby one we współdziałaniu. Mielibyśmy codziennie, we wszystkich sprawach do czynienia z konfliktem zupełnie niesprowadzalnych do siebie wielkości, jak mogłoby coś istnieć na ziemi?

Zauważamy konieczność jednoczesnego występowania obydwu zasad w doświadczeniu. Jak mogłaby istnieć materia bez formy albo sama forma (czy nie byłaby z jakiegoś materiału), tylko słowo „tak” i jedynie lewa strona? Już, co najmniej od arystotelesowskiej formy i materii rozwiązanie wystaje z prowadzonych rozważań wyraźnie, dzięki pewnemu bezkonfliktowemu układowi, jaki tworzy forma i materia, odwrotnie do, na przykład emocjonalnego układu dobre-niedobre. Arystoteles nie spostrzegł i nie uwidocznił tego rozwiązania, zresztą i inni, że dualizm jest regulowany przez związek, wyższą regułę – równorzędne współistnienie odmienności we współdziałaniu. One to spektrum możliwych zjawisk rozpostarte pomiędzy skrajnościami, nad nimi i z nimi istnieje świadom siebie podmiot jednoczący dualizm na drodze koherentnego wyboru, łączącego ileś obu.

W istocie dualizm powstaje, kiedy dwie zasady Bytu wydobyte z niego spośród wielości w procesie uogólniania, postrzega się jako zasady niesprowadzalne do siebie. Uwaga koncentruje się na dwóch, nie na tym, że te dwa występują w jednej Całości. W świetle ich rzekomej niesprowadzalności postrzega się je nawet, jako zasady przeciwstawione, rzekomo skłócone, jak choćby duch i materia, owe dobre i niedobre, woda i ogień, uczucie i rozum itd.

Spójrzmy źródłowo. Najbardziej podstawowymi elementami przyjmowanymi za układ dualny są podmiot i przedmiot. W źródle układ ten dotyczy samoświadomości, czyli postrzeżeniu przez podmiot siebie, jako wyobrażenia, czyli jako przedmiot (przed sobą). W układzie tym podmiot pozostaje substancją dynamiczną, przedmiot statyczną. Układ dynamiki do statyki wydając się niesprowadzalnym do siebie okrzyknięty zostaje dualnym. Położony zostaje nawet akcent, mówi się w filozofii i języku potocznym, że są to właśnie elementy przeciwstawione, znajdują się w układzie zantagonizowanym. Podmiot toczy walkę z przedmiotem. Dualizm zawsze utożsamiany jest z jawnym lub ukrytym antagonizmem. To konstrukcja dwóch odmienności istniejących w konflikcie z powodu ich niesprowadzalności do siebie, i dążenia do dominacji jednego nad drugim, bo taka dążność wynika z tożsamości z sobą, nie z innym, odmiennym. Dominacja ta nie może jednak nastąpić ze względu na ich równoważność i zależność od siebie wzajem, w najwyższym sensie – jedno jest sobą w świetle drugiego. Z tego powodu obie substancje w domniemanym dualnym układzie zawierają swoje zarodki, zakładają wzajemnie siebie. Dualizm, zatem miałby być pewnym układem „rzeczy”, opartym na przeciwstawieniu dwóch odmiennych, acz równorzędnych elementów najwyższego rzędu, konstruujących Byt, które siebie potrzebują. Ale to jest nieprawdziwy – czy lepiej – niezupełny obraz, nie mamy powszechnego doświadczenia antagonizmu, ani w ogóle takich doświadczeń dopóki się o to nie postaramy. Ponadto koncentrując uwagę na dwojgu nie spostrzegamy, że coś istnieje nad nimi czyniąc je tym Jednym właśnie.

Układ podmiot – przedmiot przeniesiony zostaje na podmiot – jednostkę ludzką lub Boga i przedmiot – świat, powstaje popularny układ duch – materia. Z tych podstawowych wyrazów dualności wywodzone są wszelkie inne, jak tak-nie, lewo-prawo, dobre-niedobre, prawdziwe-fałszywe itd. Faktycznie jednak we wszystkich możliwych układach wydających się być dualnymi i dodatkowo zantagonizowanymi nie ma ani dualizmu ani konfliktu, o czym przekonuje nas nagie doświadczenie takie, któremu nie nadajemy interpretacji, ale poznajemy takim jakie ono przedstawia się. Rozważmy, dlaczego nie istnieje dualizm i dodatkowo przeciwstawiony na konkretnych przykładach, wykazując nawet, że dualność i antagonizm to jedynie błędna i nierzadko emocjonalna interpretacja.

Weźmy najpierw układ „tak-nie”. Słowa te, oznaczające sądy człowieka są dla siebie odwrotne, są skrajnymi punktami pewnego układu w środku, którego, pomiędzy tymi skrajnościami znajduje się skala sądów o różnym stopniu pewności. Czyli w przestrzeni pomiędzy „tak” i „nie” znajdują się, na przykład sądy „chyba tak”, „prawdopodobnie tak”, „raczej tak”, „chyba na pewno tak”, „chyba nie”, „wydaje się, że nie”, itd. Już w tej propozycji wyobrażenia sobie układu „tak-nie”, jako skali nie można mówić o dualności, bo poprzez wgląd w ten układ okazuje się, że mamy więcej wariantów tego układu, z pośród których ogół to przykłady współdziałania „tak” z „nie”. Mamy w tym spektrum w praktyce różne układy jednoczesnego udziału słów „tak” i „nie”, na przykład „chyba tak” mówi, że słowa „tak” jest z sześćdziesiąt procent, a „nie” czterdzieści, jeśli takie udziały przyjmiemy. Ale to rozwiązanie skali uzupełnione jest o coś jeszcze, co jest jej fundamentem i wyznacznikiem. To podmiot, który wybiera sąd ze swojej skali odpowiedzi odpowiedni do sytuacji, raz mówi „tak”, innym „nie” albo inaczej. Znajduje się ponad spektrum tego układu na meta pozycji nie mając utożsamienia z jakąkolwiek z odpowiedzi, ale z całym spektrum jednocześnie, układem wyrażającym pewne możliwości dobieralne względem doświadczenia po to, aby je odpowiednio wypełnić. Tu dualizm zanika, podmiot nie utożsamia się zawsze z jednym sądem musząc odrzucić odwrotny (lub jeden z wielu w spektrum), ale postawiony ponad całym spektrum sądów po prostu używa go. Zwróćmy uwagę na to, że na ogół „dualizm” tak-nie podobnie jak na przykład forma i materia, białe-czarne nie jest zantagonizowany przez nas, w różnych sytuacjach codziennie odpowiadamy w prosty sposób „tak” lub „nie”, zwyczajnie używamy. Tu występuje nieobecność elementu emocjonalnego, istniejącego w różnych innych układach podejrzewanych o dualność, ale naprawdę zjednoczonych odmiennościach, można tę cechę uwidocznić bardziej.

Pełniej sytuacja przedstawia się w naznaczonym emocjami układzie politycznym, na przykład konserwatyzm – liberalizm. Na ogół ludzie utożsamiają się z jednym z tych przykładowych poglądów „kibicując” mu i uważając, iż odmienny jest słabszy, nawet niedobry, przeciwstawiają się odmienności. Owszem zauważają funkcjonalne rozwiązania strony odwrotnej, ale to raczej mankament, bo odwrotność ma czym bronić się przed ich poglądem. Mamy tu przykład utożsamienia się z jedną ze skrajności przy odrzucaniu odwrotnej lub, z którymś z momentów spektrum konserwatyzm-liberalizm. Na tej podstawie współistnieją w każdym chyba parlamencie na świecie takie pozornie dualne układy polityczne oraz inne o mniej wyrazistym dążeniu w jedną ze stron. Antagonizm i dualność to wynik postawy zaangażowanych ludzi w jedną skrajność pozostawiającą niedobór strony drugiej, samodzielnie, z natury nie istnieje. Istnieje natomiast szeroka gama rozwiązań, którą nazwiemy układem „konserwatyzm – liberalizm”, z której ludzie wybierają sobie okazjonalnie „błyskotkę”, wieszają ją na sztandarach i zakrzykują się na wiecach politycznych.

Jeśli postawa ukierunkowana konserwatywnie to postawa zachowawcza, a postawa liberalna to taka, która w miejsce zachowawczości stawia rozwój, postęp, ciągłe przekraczanie istniejącego stanu, czyli odwrotnie – nie zachowywanie go, to uzyskujemy układ odmienności. Ten postrzeżony ostro jako nagi układ zachowawczość-postęp, powierzchownie uznaje się za układ dualny, niesprowadzalnych do siebie wielkości, antagonizowany przez zaangażowane w jedną ze stron, która wykłóca się o miejsce na „arenie istnienia”. Ale nasze doświadczenie mówi coś innego o tak przyjętym układzie dualnym, mówi ono, że dla dobrego rządzenia potrzebne są jednocześnie oba narzędzia, bo nadmiar zachowawczości hamuje rozwój czyniąc dany kraj zacofanym. Z drugiej strony niepohamowany liberalizm wypatruje wyłącznie „tego, co z przodu” i zaniedbuje to, co jest, całą tradycję i majątek, doprowadza do zachwiania tożsamością, w obszarze gospodarczo-ekonomicznym do wyzbycia się majątku.

Obie postawy w przejaskrawieniu szkodzą. O tym, iż wiemy o niekorzystnym charakterze jednostronności informują nas same partie, wśród których naprawdę trudno znaleźć zupełnie jednostronną. Wszystkie to zawsze „mieszanka” obu stron z różnymi akcentami, pewne tworzą układy bardziej wyśrodkowane, ale zdarzają takie, które siły i przywództwa doszukują się w jaskrawym lgnięciu do jednej ze stron. O powszechnej skłonności do jedności odmienności informują nas także wybory, w których często wygrywają ugrupowania o łagodnym usposobieniu równoważące odmienności. Wiemy, że jedno bez drugiego istnieć nie może i nie powinno się zbyt długo utrzymywać jednostronności, bo wtedy budzi opór i przeciwstawienie drugiej strony, której brak ją wywołuje.

Tak naprawdę przykładowy układ kapitalizm – liberalizm to skala rozmaitych rozwiązań mających odniesienie do wszystkich dziedzin kraju. Skala ta począwszy od jednego krańca do drugiego jest procesem stopniowego przechodzenia procentowego udziału obu odmienności w jednym rozwiązaniu. Od jednej strony idą te propozycje najbardziej skraje, w których stopniowo wzrasta udział odmienności, aby w środku spektrum doszło do równowagi, rosnącej przewagi strony drugiej, aż do odwrotnej skrajności. Nad tym wszystkim jest podmiot – rząd, który znając rezultaty całego spektrum rozwiązań, którym dysponuje stosuje odpowiednie na chwilę obecną dążąc do równowagi zachowawczości i rozwoju, umożliwiając rozwój stabilny. O tym wiemy najmniej intuicyjnie, każda partia łączy w jakimś stosunku z ideologią przewodnią rozwiązania odwrotne, nie istnieją zupełnie kulawe, a tylko częściowo.

Zresztą dążenie do zrównoważonego połączenia obu elementów stwarza pewną gotowość umysłową rządzących. Polega ona na tym, że kończy się przyjmowanie odgórnej ideologii, na której można spocząć w zaufaniu. Odgórnie przyjmuje się za słuszne rozwiązania obu stron jednocześnie. Uwagę przyciągają zdarzenia, jakie faktycznie się rozgrywają i stosuje się te rozwiązania, które są odpowiednie. Podmiot (partia, rząd) wyzbywa się zaangażowania w ideologię, nie przyjmuje jej jak monolitu, ale czyni każdą z możliwych ideologii praktycznym narzędziem, odpowiednim na coś. Wtedy swoją żywą podmiotowość wynosi ponad przedmiot, ponad nieożywioną ideologię. Nie utożsamia się z czymś na bazie emocji i poglądu, któremu gdzieś brakuje uzasadnienia, ale stawia w metapozycji względem całego dualnego antagonizmu, tu konserwatyzm-liberalizm, nie angażuje się w konflikt. Bo to są jedynie narzędzia, pasujące tak jak śrubokręt do wkrętu, a klucz do śruby. Dzięki czemu dualizm zanika.

Podmiot, który uważa, że istnieje dualizm, jest też regułą jednoczącą odmienności, potrafi stanowić monizm harmonijnie grając na występujących elementach, tu tkwi taki potencjał i wyższe poznanie. Podobnie jak w przypadku układu „tak-nie” odróżniając się i wynosząc do metapozycji względem dualizmu, doprowadza do jego zjednoczenia i zniesienia antagonizmu. W przypadku naznaczonego emocjami układu politycznego to samo rozwiązanie uwidoczniło się wyraźniej. Zobaczmy, co można z tej reguły Jedności wydobyć więcej.

5e6a8f61519538fed26279ebf78a8430.jpg

Duch – materia. Jeśli spojrzymy na nasze doświadczenia to, co dzieje się wokół nas wszystkich, że wszystko rozwija się, osiąga wciąż coraz wyższe stadia rozwoju. To, że człowiek-podmiot-duch dzięki ciału i życiu materialnemu dokonuje ciągłego postępu poznawczego, rozwija się osiągając wciąż wyższe jakościowo stadia własnego bycia, zarazem jednostkowo i całą zbiorowością. To ten powszechny i pierwszy z dostrzegalnych kierunków zmian wskazuje, że postawiony w jego świetle dualizm wygląda nieprawdziwie. Musiałaby, bowiem występować równorzędna siła względem rozwoju, odwrotnie działająca, a takiej nie ma. Od zawsze wszystko rozwija się, poziom zaniku, jaki występuje podczas tego procesu nie przyćmiewa go zarówno w wymiarze naturalnym jak i ludzkości, widzimy w doświadczeniach lepsze stadia rozwoju, rzadziej i tylko lokalnie zanik. Wszystko to, co obserwujemy, iż rozwija się zmierza do osiągania wciąż wyższego stopnia rozwoju, umożliwiającego lepszy komfort bycia i to faktycznie wciąż realizuje się. Dzieje się tak zarówno w prostej sferze materialnej przez dbałość o ciało i w sferze poznawczej, w której zdecydowanie dominuje człowiek odkrywający rozwiązania na wszystko, co niesie doświadczenie bez futra, pazurów, czy kłów. W tym punkcie domniemany dualizm duch-materia zmienia znaczenie tak, że przestaje być dualizmem. W powszechnym rozwoju wszystkiego, wobec którego możemy znaleźć odmienność teoretyczną jaką jest zanik, w praktyce występującą rzadko i pod postacią na ogół niszczenia, duch przeistacza siebie przy pomocy materii. Dochodzi do współpracy, w praktyce dwie podstawowe odmienności równoważą się wzajemnie umożliwiając cały Byt ożywiony i nie, jakim jesteśmy i jest nam dany w doświadczeniu. Nie ma w doświadczeniu antagonizmu, walki dwóch przeciwności, to możemy spotkać najwyżej w ludzkich postawach wyssanych z palca.

Popatrzmy bliżej na to, co powoduje materia w układzie ze świadomością, jaki wywiera na nas wpływ? To, co robi jest przywoływaniem nas do trzeźwości, doświadczenie zmysłowe budzi naszą uwagę – świadomość. Czyni to, co sprawia, iż wyrażamy siebie, własną naturę. Przywołanie do świadomości następuje, bo chcemy żyć lepiej, trzeźwiejemy po to, aby móc uniknąć pogorszenia stanu naszego bycia, a nawet, aby je rozwinąć do stanu lepszego, tego w istocie chcemy. Potrzeba bycia i rozbudzona świadomość sprawia, że poznajemy mogąc osiągać jeszcze wyższy stan siebie niż tylko zachowawczość i zaspokojenie materialnych pragnień. A poznanie wyżej rozbudza świadomość ducha, wie on więcej, w czym istotny udział ma materia. Obie substancje współgrają prowadząc ducha i materię do lepszych form, stadiów bycia. Tu nie ma dualizmu, ale jest współdziałanie dwóch odmienności, które mamy w doświadczeniu, mamy monizm duchowo-materialny. O tym informuje nas owoc rośliny, żyjące zwierzęta i my sami od używania patyków i kamieni do cywilizacji, jaką mamy dzisiaj, od pre-barbarzyństwa do współczesnego humanizmu.

Na zakończenie spójrzmy na źródłowy układ odmienności, w filozofii przyjęty za dualizm zantagonizowany[iv], czyli podmiot i przedmiot. Ze względu na dynamikę, jaką wyraża podmiot i statykę przedmiotu, oba uznaje się za niesprowadzalne i nazywa przeciwstawionymi. Czynili tak idealiści niemieccy, postawę tę przejął materializm zaprzeczając idealizmowi, tworząc z nim dualny antagonizm. Wspomniałem wyżej, że przedmiot jest wyobrażeniem podmiotu, które uzyskuje on na drodze samooglądu, widzi siebie i to, co widzi jest przedmiotem, wyobrażeniem siebie. Już rozważając zagadnienie w sposób uproszczony, gdyby podmiot antagonizował swój przedmiot będący jego obrazem, tym, kim jestem teraz, to bylibyśmy wszyscy obłąkani. Każdy toczyłby konflikt w swoim umyśle z samym sobą i niebyły zdolny do codziennego materialnego życia, które wymaga pewnego zasadniczego poziomu organizacji „wewnętrznej” po to, aby na bazie psychicznej równowagi móc dokonać czegoś w doświadczeniu.

Rozważając zagadnienie źródłowo, w akcie samoświadomości także nie występuje dualizm i antagonizm, ale współgranie podmiotu i przedmiotu ze sobą, które dzięki wzajemnej grze, następowaniu po sobie przez wynikanie z siebie ulegają zjednoczeniu i wspólnie tworzą mechanizm samoświadomości jednoczący te odmienności w jeden podmiot.

Jeśli przedmiot jest wyobrażeniem podmiotu powstającym z oglądu siebie, wyraża to, czym podmiot jest, zatem zgadza się z podmiotem. Podmiot identyfikuje siebie w przedmiocie, który jest jego wizerunkiem. Pewna forma niespójności, ale pozbawiona antagonizmu powstaje na podstawie relacji dynamika podmiotu – statyka przedmiotu. Podmiot oglądając siebie w wyobrażeniu czuje jednocześnie, że w swej dynamice uczuciowej jest czymś więcej niż, nawet najdoskonalsza statyka, jaką jest jego wizerunek. Z tego powodu dokonuje wyższego wglądu w siebie, aby wydobyć to coś więcej, dynamikę, którą jest. Powstaje wyższy akt refleksji i wyższe wyobrażenie siebie, które ponownie nie wyraża dynamiki ujętego „więcej”, po nim jeszcze wyższe itd. Na tym polega współdziałanie podmiotu i przedmiotu, które zorganizowane są przez jedną zasadę, regułę poznania siebie. Metapozycję podmiotu względem siebie i przedmiotu, która pozwala mu na ogląd, jako wyobrażenia własnego poczucia istnienia, poczucia, które wyraża dynamikę, a dzięki postrzeżeniu zmienia się w rozumowo oglądany statyczny przedmiot. Naprzemienne występowanie to proces poznawania siebie, proces współgrania uczuć z rozumem, dynamiki i statyki, podmiotu i przedmiotu.

Dlatego dualizm, a tym bardziej jawnie zantagonizowany nie istnieje, nie jest zasadą istnienia, ale Jedność odmienności. Dzięki odmiennościom w Jedni zawsze możliwe jest odkrycie rozwiązania na zagadnienia, jakie przynosi doświadczenie, bo obie strony uzupełniają swoje niemoce wynikające z jednostronności, wspierają siebie w słabościach. Na tej regule współdziałania, uzupełniania się wzajemnie odmienności funkcjonuje cały Byt, funkcjonuje jak nasze nogi podczas chodzenia. Raz wchodzi lewa i przejmuje na siebie ciężar ciała, dzięki temu prawa może przesunąć się do przodu i przejąć od lewej ten ciężar. Dzięki temu lewa przesuwa się do przodu, itd., na bazie ich współdziałania ciało, które postawione jest na nogach uzyskuje równowagę, może iść, rozwijać się. Dlatego nie wiedzę dualizmu i antagonizmu w swoim doświadczeniu, widzę najwyżej niewiedzę, nieznajomość tej reguły współdziałania i równowagi, która ciągnie się za nami od zamierzchłych czasów.



[i] G. Reale: Historia filozofii starożytnej”, T. II, Lublin 1997, s. 104

[ii] G. Reale: Historia filozofii starożytnej”, T. II, Lublin 1997, s. 414

[iii] F. Copleston: Historia filozofii”, T. IV, Warszawa 1995, s. 120

[iv] Mowa o przeciwstawieniu, które jawnie wystąpiło pomiędzy filozofią idealistyczną (Fichte, Shelling, Hegel i pozaniemiecką), a materialistyczną (np. Marks). Jest ono dyskutowane także pomiędzy wszystkimi systemami, które uważa się za niesprowadzalne do siebie przez zasady kluczowe, np. pomiędzy aktem św. Tomasza, a procesem Whiteheada, idealizmem Platona a empiryzmem Arystotelesa i w wielu innych. Przeciwstawienie to lokowane jest pomiędzy odmiennymi względem siebie poglądami filozoficznymi na różnych płaszczyznach rozważań, najogólniej chodzi o metafizykę względem realistycznych poglądów filozoficznych.

Przykład postrzegania relacji podmiotu i przedmiotu W. Schellinga z „System idealizmu transcendentalnego”,  1979, s. 78: "...znoszą się wzajemnie, a przecież żaden z nich nie jest możliwy bez drugiego. Podmiot znajduje potwierdzenie siebie tylko w opozycji do przedmiotu, przedmiot tylko w opozycji do podmiotu, tzn. żaden z nich nie może zyskać realności bez unicestwienia drugiego, ale aż do takiego unicestwienia jednego przez drugi nie może dojść, ponieważ każdy z nich może być tym, czym jest, tylko w opozycji do drugiego. Podmiot i przedmiot mają, więc być zjednoczone, ponieważ żaden nie może drugiego zlikwidować, choć przecież nie mogą również istnieć i trwać razem."

 

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/