Kiedyś do Stalina przyszedł posłaniec...
Obejrzałem film. “5 days of war”. Kolejny “wojenny” film. Jest dostępny w necie, online “se” można popatrzeć...
To nie działo się kiedyś tam, za górami, za lasami. Ale teraz, na naszych oczach i, rzec można dzisiaj, tuż za miedzą.
A ponieważ dzisiejszy poranek spędziłem, via tv, na Placu Czerwonym w Moskwie w towarzystwie pana Putina, film ten wstrząsnął mną. Jeszcze dokładnie to nie wiem dlaczego. A może wiem? Nie wiem...
Pan Putin jest niestety najpodlejszym mordercą. Ale jest mordercą na specjalnych prawach. Jest mordercą, który może łgać jak sobaka, któremu wolno drwić z prawdy i z kłamstwa czynić całą, wielką ideologię. Ideologię, która porywa masy i, która jest kwitowana gromkim “uraaaa”! Z setek gardeł.
Gardeł młodych sołdatów, które ten sam bandyta, poderżnąłby bez zmrużenia oka, bez drgnięcia powieki. Gdyby tylko uznał, że tak trzeba. Że musi. Że mu się opłaci...
Pół, a może nawet “większe pół” Europy dziś przeoburza się parszywym, to prawda, losem pani Tymoszenko. Bojkoty, niebojkoty, gesty w dyplomacji jednoznaczne, oświadcznia.
I ci sami ludzie ani nie pisną, ani nie kiwną palcem by choćby porównywalnie traktować najpośledniejszego bandytę-Putina.
Wiernego psa własnej, odwiecznej “kultury”, która pozwala nie tylko bezkarnie mordować innych ale i własnych obywateli.
Kiedyś do Stalina przyszedł posłaniec, który zakomunikował “Batiuszce”, że z głodu umarło już kilka milionów jego “grażdan”. A on, zmarszczył brwi, zażył tabaki i rzekł: “ Wystarczy! To duży jest sukces. Ale bez przesady”...
Pan Putin, nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości, zachował by się, w adekwatnych okolicznościach, tak samo.
Morderca w drogim garniturze, pozostaje mordercą. A ci, którzy milczą są współwinni zbrodni.
Czy Eurapa się opamięta? Nie. Bo ci, którzy mają surowce i bombę atomową są bezkarni. A godność, przyzwoitość i prawdę dawno już sprzedano. Za ropę, gaz i... I spokój.
Ale taki i ten “spokój” zawsze musi przynieść wojnę. Wcześniej czy później.
Musi.