JustPaste.it

Solidarność przekrętów

Cytat za agencjami:

Cytat za agencjami:

 

 

708069212a939c4058e306ae5fd2b3d6.jpg

 

 

„- Odebrano mi godność, odarto z intymności, skrzywdziło mnie demokratyczne państwo, to polityczne barbarzyństwo - mówiła w czwartek w ostatnim słowie przed sądem oskarżona o korupcję b. posłanka PO Beata Sawicka. Oskarża prokuraturę i CBA o działanie polityczne.

- Nie ja byłam celem, lecz Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, rodzina Wałęsów i nadzorujący służby poseł Marek Biernacki. To na nich się zasadzano. Ja to przeżyłam. Barbara Blida tego nie przeżyła. Andrzej Lepper tego nie przeżył. Czuję się pionkiem w wielkiej grze sił specjalnych - dodała.”

Takimi oto słowami leje nad sobą gorzkie łzy była polityk (polityczka?) Beata Sawicka w związku z mającym nastąpić ogłoszeniem wyroku w jej sprawie. Kolejna „ofiara” złożona przez szlachetnego polityka na ołtarzu ojczyzny. Nie wiadomo czy się śmiać z tej błazenady, czy płakać, mam ochotę zwrócić.

Teraz oczekuję, jak wszyscy sprzedajni politycy z całej Europy rzucą się bronić Sawickiej, tak jak innej aferzystki Timoszenko. Czy i w tym przypadku międzynarodowa solidarność przekrętów zadziała? Powinni zbojkotować Euro w Polsce, przecież w obronie swojej złodziejskiej kasty nie mają oporów. Jeżeli Timoszenko, to Sawicka też.

Podobnie jak widzę obrazki łzawo i w sposób chamsko jednostronny przedstawiające „męczeństwo” „bohaterów opozycji” białoruskiej, to mam przed oczami naszych czołowych solidaruchów sprzed 30 lat. Ciekaw czy ktoś kiedykolwiek rozliczy ich z kasy którą wspólnie z kościołem kat. w tym okresie nakradli.

Wałęsa i jego kumple podzielili się milionami dolarów, przekazanych im za pośrednictwem kościoła kat. (który oczywiście przy okazji skasował swoje sute „co łaska”) przez amerykańskie służby. Ta olbrzymia kasa poszła poza jakąkolwiek kontrolą i rozdysponowana została przez nielicznych „bojowników” pomiędzy siebie. Może by tak tuzy „S” złożyły wreszcie sprawozdanie finansowe. Przecież wówczas nawoływali do jawności w życiu publicznym, a potem zaraz po dojściu do władzy jakoś im przeszło.

Stąd nasze wałęsy tak optują za białoruską opozycją, za „umęczoną” Julią. Solidarność przekrętów i międzynarodówka cwaniaków, wspierana przez usłużnych pismaków, którzy na życzenie właściciela napiszą wszystko. Zapewniam, że wiem co piszę. PRL-owska cenzura z Mysiej, to mały pikuś w stosunku obecnej, animowanej strachem przed wylaniem roboty. Ówczesną cenzurę zastąpiła dzisiaj wynikająca z upadlającego strachu przed właścicielem autocenzura dziennikarzy. Z tamtą można było dyskutować (wiem to, bo miałem z nią osobiście do czynienia), z obecną nikt z „niezależnych” dziennikarzy nawet się nie odważy. „Ruki po szwam” i wykonać, a jak nie to na bruk.

Ta sytuacja spowodowała powstanie (jak jest popyt, to pojawia się i podaż) nowego modelu niedouczonego, ale w 100% dyspozycyjnego dziennikarza, który potrafi wyłącznie rozpisywać się o cyckach Muchy, czy pośladkach Dody, albo na poważnie rozważać o czym bebla jakiś Pajacyków. Natomiast np. światowe sukcesy polskich programistów przechodzą bez echa. Ale cóż, aby pisać o tym ostatnim, trzeba mieć choćby śladową wiedzę o innych sprawach, niż np. życiorysy naszych piłkarzy potykających się o własne nogi.

Dziennikarze ci mają do spełnienia ważną misję, która polega na tym, aby na wzór amerykański wyhodować społeczeństwo składające się w swojej masie z ćwierćinteligentów potrafiących obsługiwać niezbyt skomplikowane urządzenia, a głównie służących do żarcia hot dogów, do pieprzenia na okrągło i bez sensu przez telefon i tym podobnych czynności, które zapewniają zbyt korporacjom.

Pamiętacie tych błaznów dziennikarzy, którzy zamykali się demonstracyjnie w klatce w obronie kumpla, który został zatrzymany w areszcie na tydzień, nie za to co pisał, tylko za to, że pomimo wyroku sądu nie chciał przeprosić człowieka, którego opluskwił. W obronie do prawa swobodnego głoszenia swoich poglądów przez kolegę dziennikarza nikt z tych szlachetnych ludzi się nigdzie nie zamknie, chyba że w kiblu z zamkniętymi ustami.

Ludzi, którzy widzą „wielką” politykę przez pryzmat wzniosłych haseł i kłamliwych obietnic polityków i co najgorsze wierzą w to co o niej mówią i co piszą „dziennikarze” jest mi po prostu żal. Politycy są to dobrze opłacane marionetki w rękach wielkiego kapitału.

Pierwszy przykład z brzegu, czy ten ćwierćinteligent Bush byłby w stanie samodzielnie coś mądrego z siebie wydalić? Przecież to kretyn, jak wielu jego poprzedników, czy nasze gadające małpy na Wiejskiej? To oczywiście detal, ale dobrze obrazujący moją tezę. Ten przygłup Bush wymyślił określenie „mapa drogowa”, aby nazwać harmonogram osiągania celu, czyli jeżeli trzymać się już krawężnikowych porównań „marszrutę”. Temu prostakowi nie tylko nikt nie wytłumaczył, że mapa sama z siebie nigdzie nie prowadzi,  a jedynie odwzorowuje teren, ale jeszcze inteligentni inaczej dziennikarze i politycy to kretyństwo podchwycili i upowszechniają. 

Takich "mężów i żon stanu" jest ci u nas od 20 lat w najwyższych gremiach dostatek, moglibyśmy ich eksportować bez obawy wyczerpania krajowych źródeł. Nie bez powodu polscy politycy (posłowie) w rankingach szacunku społecznego pętają się od lat na końcu tabeli (ostatnio doszlusowali do nich księża) poniżej sprzątaczek i pracowników oczyszczania  miast,  Przy czym ci ostatni, jako ludzie dobrej i uczciwej pracy na takie poniżające sąsiedztwo z pewnością nie zasługują.

W Polsce nie ma prawdziwych polityków, a ci co się nimi mianują są to wyłącznie geszefciarze polityczni, którzy żyją na nasz koszt, bo nic nie umieją i w normalnej pracy nie zarobiliby nawet na ziemniaki do kwaśnego mleka, Proponuję rozpędzić to operetkowe towarzystwo i wynająć prawdziwych polityków np. w Skandynawii. Zysk finansowy i jakościowy niewyobrażalny, nawet jeżeli doliczymy do kosztów dożywotnie zasiłki (najniższe) dla naszych politycznych „geniuszy”. Prezydenta też można by wynająć. Umowa zlecenia na czas określony z klauzulą o możliwości wcześniejszego rozwiązania, jak coś spieprzy.

Ale z drugiej strony nie wiem, czy uchodzi tak pastwić się, jak ja czynię, nad osobami sprawnych umysłowo inaczej. Wiele lat temu kilku amerykańskich psychiatrów i psychologów wystawiło zbiorową diagnozę członkom ichniego kongresu. Została ona oparta o analizę wypowiedzi, tekstów, mowy ciała etc.  Wyszła z tego konstatacja, że około 75% członków kongresu ma poważne odchyły od normy psychiatrycznej i powinna być leczona, w tym część w systemie zamkniętym. Myślę, że u nas pokonalibyśmy barierę 75% bez wysiłku.

Zastanawiająca jest bezczelność polityków, z jaką nawołują władze wykonawczą na Ukrainie, czy Białorusi do ingerencji w działalność władzy sądowniczej. Ta bezczelność oparta jest o przekonanie, że „przypadkowemu społeczeństwu” można przy pomocy usłużnych i bezmyślnych dziennikarzy wcisnąć każdą hucpę. Gdyby przełożyć ich pokrętne wypowiedzi na język uczciwego, prawdomównego człowieka, to konstatacja jest jedna: w imię „demokracji” prezydent Ukrainy powinien zburzyć jeden z fundamentów demokracji i podyktować sądowi wyrok, który być może zostałby łaskawie zatwierdzony przez samozwańczych arbitrów Kaczora, Merkela, czy innych.

Ciekawym jest także, iż żaden z „dociekliwych” dziennikarzy nie zadał sobie trudu, aby zapytać któregoś z „bezinteresownych” obrońców Julii, skąd nie znając akt sprawy i przebiegu procesu, czerpią niewzruszone przekonanie o jej niewinności. Takich pytań w eleganckim świecie „prawdziwych demokratów” się nie zadaje, bo to byłoby jak pierdniecie w salonie   

Nie jest to oczywiście żaden eksces, a tylko „stały fragment gry” uprawiany przez „obrońców demokracji” od stuleci. Skoro można było, tylko w czasie ostatnich kilkunastu lat, w ramach krzewienia demokracji wymordować kilkaset tysięcy cywilów w Iraku, Serbii, czy obecnie w Afganistanie (oczywiście wyłącznie dla dobra tych zamordowanych i przy niewątpliwym aplauzie ich rodzin), to gwałcenie niezawisłości sadowej w obronie swojej kumpeli jest tylko pryszczem na nieskazitelnie pięknym i szlachetnym obliczu naszej „cywilizowanej cywilizacji”. Skoro można być manifestacyjnym przeciwnikiem kary śmierci, nawet wobec zwyrodniałych masowych morderców (Brejvik, czy jak się go tam pisze), a równocześnie publicznie wykonywać radosny taniec zwycięstwa, z tego powodu, że oparciu o „wyrok” wydany przez funkcjonariuszy służb specjalnych, został zamordowany Bin Laden (czy jak się go tam pisze), to w imię „demokracji” można wszystko, a ogłupiony naród to „wszystko” kupi. W oparciu o taki mechanizm Jankesi ogniem i mieczem wbrew afgańskiemu społeczeństwu usiłują zainstalować w tym kraju „demokrację”, a równocześnie są gwarantem nienaruszalności  najbardziej niedemokratycznego, wstecznego i opresyjnego reżimu w Arabii Saudyjskiej, a ogłupiony naród to kupuje. I sam, na własne życzenie, jest sobie winien.

Dlaczego Kaczki i inne Merkele tak desperacko bronią Julii T.? To proste, strach przed precedensem. Nie można pozwolić, aby do głów ludzi dotarła nawet myśl o tym, że polityka można postawić przed sądem dla „zwykłej hołoty”, dziś Julia, a jutro może my. To co piszę ma oparcie w faktach jasno obnażających mechanizm politycznej samoobrony. Pierwszy z brzegu przykład, to sprawa poprzedniego prezydenta Niemiec, nazwiska nie pomnę, resztą nie warto, który okazał się pospolitym oszustem w sensie kryminalnym. Każdy inny oszust stanąłby przed sadem i został skazany, a jego spotkała sroga kara w postaci dobrowolnego odejścia z urzędu oraz dożywocie pobierania sutej prezydenckiej emerytury.

I dlatego mam pewność, że nigdy ani Kaczor, ani jakiś Ziobro nie staną przed żadnym trybunałem. Tusk i jego akolici choćby nie wiem jak ich nienawidzili, nigdy do tego nie dopuszczą, po prostu strach przed precedensem.   

Szkoda więcej słów. 

 

Centus