JustPaste.it

Krążenie elit

Od kilkudziesięciu lat nie brakuje nam bezwzględnych parweniuszy w elitach władzy, ale teorie Pareto sprawdzają się tylko częściowo.

 

 

cb21fe18e8c59d0180472dd0ff173230.jpg             

 

Najlepszy w sensie przyrodniczym, czyli najlepiej przystosowany, nie musi być najlepszy z naszego punktu widzenia. Na przykład owsik jest niewątpliwie doskonale przystosowany do życia w swej mrocznej ojczyźnie.

Nasi rodzimego chowu liberałowie nie zawsze zdają sobie sprawę jak wiele poglądów zapożyczyli od twórcy teorii krążenia elit Vilfredo Pareto. Panuje wśród nich na przykład powszechne przekonanie, że w społecznej rywalizacji wygrywają najlepsi. Przekonanie to jest popłuczyną darwinizmu biologicznego. Zauważmy jednak, że Darwin ( cokolwiek nie sądzić o jego teoriach) nigdy nie twierdził, że w walce o byt wygrywają organizmy najlepsze, lecz najlepiej przystosowane. Walka o byt w sensie Darwina nie była wbrew mylnym mniemaniom walką na kły i pazury pomiędzy osobnikami tego samego gatunku. Przez walkę o byt Darwin rozumiał całość warunków, którym podlega jednostka i gatunek. To warunki dokonują bezwzględnej selekcji eliminując osobniki, a w konsekwencji gatunki gorzej przystosowane.

Najlepszy w sensie przyrodniczym, czyli najlepiej przystosowany, nie musi być najlepszy z naszego punktu widzenia. Na przykład owsik jest niewątpliwie doskonale przystosowany do życia w swojej mrocznej ojczyźnie.

Posługując się metaforą walki o byt zastanówmy się co zatem znaczy „osobnik najlepiej przystosowany do istniejących warunków społecznych”? W czasach okupacji byłby to szmalcownik, który zbił majątek na wydawaniu Żydów i jako doskonale przystosowany nie dał się na tym potem złapać. W czasach stalinowskich poeta, który pisał ody do ojca narodów, albo publicysta katolicki, który nakłaniał do skazania na śmierć niewinnego biskupa, a potem przekwalifikował się na autorytet moralny i opozycjonistę.

Dobrze przystosowany do każdych warunków okazuje się zręczny złodziej, oszust i bandyta. Oczywiście taki, który nie dał się wsadzić do kryminału.

Przekonanie, że wolna konkurencja pozwala wygrać najlepszym jest takim samym liberalnym mitem jak  „niewidzialna ręka rynku” ,  „swobodna umowa wolnych jednostek”  i  „cena równowagi”. Mój ojciec, przedwojenny ekonomista, więzień karnej kompanii w Oświęcimiu mawiał sarkastycznie, że zawsze istnieje cena równowagi – na przykład w Oświęcimiu bochenek chleba w pewnym okresie kosztował brylant i był przedmiotem swobodnej umowy pomiędzy posiadaczem brylantu i posiadaczem chleba.

Mówienie, że człowiek, który godzi się pracować bez ubezpieczenia za 800 złotych miesięcznie, robi to dobrowolnie, na mocy swobodnej umowy ma dokładnie taki sam sens jak mówienie o niewidzialnej ręce rynku w Oświęcimiu. Więzień miał oczywiście wybór – mógł umrzeć z głodu albo pójść na druty. Ten może się powiesić, albo skoczyć z okna.

Wracając do Pareto. Uparcie twierdził, że elita to ludzie najlepiej przystosowani do istniejących warunków, najskuteczniejsi w działaniu. (skąd my to znamy). Wymiana elit to jak dopływ świeżej krw i- zapobiega ich degeneracji. Wśród biedoty – twierdził – przeżywają osobniki najzdrowsze i najbardziej bezwzględne. Wśród bogatych – chorzy i słabi. Arystokracja degeneruje się między innymi przez swój humanitaryzm. Dlatego muszą zastąpić ją bezwzględni, silni parweniusze, którzy bez trudu przejmą jej misję społeczną i bez trudu się ucywilizują.

Od kilkudziesięciu lat nie brakuje nam bezwzględnych parweniuszy w elitach władzy, ale teorie Pareto sprawdzają się tylko częściowo.

Tradycyjnie rozumiana elita przenosiła pewien wzorcowy model życia związany z przywilejami, których ceną i legitymacją była gotowość poświęcenia swoich interesów, a nawet życia w imię dobra zbiorowości. Taki był etos rycerski, potem ziemiański, potem inteligencki. Oczywiście nie wszyscy są w stanie sprostać etosowi swej warstwy społecznej, każda grupa społeczna podlega degeneracji, to banały, nie warto się nimi zajmować.

Tradycyjne elity zostały wyniszczone w imię pewnej utopii, wcielanej w życie przez parweniuszy, którzy natychmiast, w imię luksusowego użycia, stworzyli nowa elitę opartą nie na kryterium rodowym i nie na kryterium służby zbiorowości lecz – jak elity gangsterskie – na kryterium przynależności do pewnej grupy interesu. Jak elity gangsterskie, byli przydatni tylko dla siebie – zbiorowości przynieśli ogromne szkody.

Nowe elity bardzo chętnie przejęły obyczaje dawnych elit. Modne były polowania, domy pracy twórczej urządzane w zrabowanych dworach i pałacach, lekcje francuskiego i konnej jazdy dla dzieci.

Zabranie komuś dworu, a nawet użytkowanie go nie oznacza jednak, że rabuś automatycznie staje się arystokratą. Inaczej mówiąc – cholewy nie czynią pana.

Pewne formy, które wynikały ze sposobu życia dawnych elit zostały przez te nowe łatwo przejęte. Jednak przy tym wrogim przejęciu etos dawnych elit jakoś się zagubił.

Szabla nad łóżkiem właściciela dworu oznaczała, że jest on gotów bronić nie tylko jego mieszkańców, lecz gotów jest w każdej chwili walczyć za kraj. Wyszabrowana ze dworu szabla nad łóżkiem enkawudzisty, oznaczała, że chce on udawać ziemianina w kraju, którego jest śmiertelnym wrogiem.

Pierwszy etap rewolucji symbolizowali sowieccy sołdaci myjący twarze w bidetach i ich damy paradujące w Brześciu w teatrze w zrabowanych we dworach nocnych koszulach, które brały za suknie balowe.

Szybko nastąpił etap drugi – Borejsza w tweedowej marynarce, Geremek z fajką i nienaganną francuszczyzną. Tylko naiwny sądziłby, że choć trochę uwierały ich ukradzione prawowitym właścicielom mieszkania na Szucha i w Alei Róż, umeblowane wyszabrowanymi z cudzych dworów antykami. Tak jak mordercę powinny uwierać buty zdarte z trupa.

Łatwiej nauczyć się rozpoznawania win i dobierania krawatów, niż myślenia w kategoriach zbiorowości szerszej niż wąska, gangsterska grupa interesu.

Teorie Pareto nie sprawdziły się. Parweniusze ucywilizowali się, lecz nie przejęli właściwej roli prawdziwej elity. Skupieni na luksusowej konsumpcji, pozostali wrogami społeczności, którą samozwańczo podjęli się reprezentować.

Nie tak dawno wywiązała się na tym forum dyskusja na temat Tyrmanda, który jak wiadomo bohatersko zwalczał komunę za pomocą pasiastych skarpetek. Tyrmand elegant i bon viveur, był esencją tego środowiska, które rzekomo zwalczał posuwając (excusez le mot) córki partyjnych notabli. W moich oczach broni go tylko zmysł obserwacji i ekshibicjonistyczna szczerość, z jaką tą swoja walkę opisywał.

Ktoś zadał mi przy okazji niedyskretne pytanie dlaczego przyjęłam konwencję „baby z siatą”, dlaczego odwróciłam się (jak wiele osób z mego środowiska) od form. Odpowiedź jest prosta. Ukradziono nam nie tylko dwory i pałace, ukradziono nam obyczaje. Stały się puste – jak nazwa bez desygnatu, jak fajka Geremka, jak krzyżyk na szyi niewierzącej złodziejki, zdarty z szyi jego prawowitej właścicielki.

Nie wierzę w teorie Pareto, to znaczy nie wierzę, że dorwanie się do koryta przerobi świnię w folbluta. Nie bardzo też wierzę w możliwość odtworzenia dawnych elit z wdeptanych w ziemię ich niedobitków.

Elita ma dwa zadania – przenieść wartości i przenieść własność. Taka elitą są dla mnie na przykład górale z Ochotnicy. Nie dali sobie wyrwać własności i pozostali wierni wartościom. Mam nadzieję, że UE rozsypie się zanim oni też się staną zakładnikami kapitału koncentrującego się w rękach gangsterów.

Tylko własność czyni człowieka wolnym. Dlatego ONI tak bardzo chcą ją wszystkim wyrwać.

A Janusz Korwin-Mikke im pomaga,  przekonując, że naród bez własności daje sobie  świetnie radę

 

Źródło: Izabela Brodacka Falzmann