JustPaste.it

Mam coś do powiedzenia

Z Rafałem Węgerskim, poszukiwaczem życiowych rozwiązań i artystą, rozmawia Jakub Zbądzki.

Z Rafałem Węgerskim, poszukiwaczem życiowych rozwiązań i artystą, rozmawia Jakub Zbądzki.

 

– Podobno żeby kogoś rozpalić, trzeba samemu płonąć. Zgadzasz się z tym?
– Jasne! W ósmej klasie przyszedł czas na bunt, nie chciałem nauki według regułek nauczycieli, którzy nie cierpieli swojej pracy. Dopiero odkrywając świat na własną rękę zobaczyłem jego piękno. Nakręcało to moją ciekawość. Później, gdy byłem w Stanach Zjednoczonych, nie mogłem już wkuwać definicji, jakich nikt nie rozumiał. Szukałem z innymi kontaktu. Wtedy pojawiła się pasja doskonalenia: nie tylko siebie, ale społeczeństwa.
– Ludzie zazwyczaj nie chcą perfekcji, tylko spokoju, normalności… szczęścia.
– Skoro tak, czemu nie wyjdą na wrocławski rynek i nie zaśpiewają, zagrają na gitarze, pomedytują? Bo ktoś ich wyśmieje, oceni? Trudno, wszystkim nie dogodzisz! Jednak gdyby każdy pomyślał „Tak, pokażę, co kocham!”, kreatywność i ekstrawersja byłyby standardem. Pojawiłby się ogień. Taki prawdziwy, kiedy piszesz się na wszystko, działasz, jakby od tego zależało twoje życie. Wystarczy zmienić nastawienie.
– Może od razu połączyć ludzi z różnymi zainteresowaniami i zrobić sztukę totalną?
– Oczywiście! Nawet nie trzeba profesjonalistów. Czy fotograf, reżyser filmowy, kucharz i tancerka nie mogą zrobić świetnego warsztatu albo spektaklu? Chciałbym występów dla wszystkich zmysłów, które usunęłyby granice między artystami a widzami. Chodzi o zwyczajne głębokie przeżywanie, czucie wartości tego, w czym uczestniczymy.
– Tylko jak uczciwie rozpowszechniać swoje dzieła w dobie ACTA?
– Ograniczyć prawa autorskie! Każdy człowiek z sercem powie, że kasa jest drugorzędna. Liczy się przekaz. Ktoś modyfikuje go według gustu? Dobrze, niech odkrywa, rozwija potencjał utworu! Jeśli chodzi o potępianie piractwa, rozumiem, ale czy nie można by było udostępniać twórczości za darmo w formie elektronicznej, a jej autorom przekazywać dobrowolnych opłat na konto albo częściej chodzić na wystawy czy koncerty?
– W przypadku Riverside sprawdziło się, jednak zawsze będą ludzie którzy nie chcą dać niczego od siebie.
– To nie wynika z przesytu informacji czy środków, ale ich niedoboru. Moim zdaniem system nie służy obywatelom. Powinien opierać się na dobrowolnym wolontariacie i pomocy innym. To niby truizm, ale tak naprawdę większość z nas zgadza się na nieznośne warunki.Mam dość hierarchii, dziobania się nawzajem. Przecież można działać razem niezależnie od rangi problemów. Bezdomni, głodujący, dyrektorzy firm spłacający kredyty... Trzeba tylko nie patrzeć na siebie jak na kosmitów.
– A czy nie jesteśmy po części takimi obcymi, indywidualistami nie do pogodzenia?
– Oczywiście wszyscy się różnimy, ale czy w głębi duszy nie mamy podobnych marzeń? Przeżywamy takie same historie i rozterki, trudne wybory… Przecież możemy podać sobie ręce, razem się uczyć, stawać przeciwko niesprawiedliwości. Być jak Gandhi. Chciałbym, żeby każdy to czuł.
– Dziękuję za rozmowę!