JustPaste.it

Przeżyłam własną śmierć

To był rok 1974. Trwał poród mojego drugiego dziecka. Po długim i gorącym letnim tygodniu byłam bardzo zmęczona

To był rok 1974. Trwał poród mojego drugiego dziecka. Po długim i gorącym letnim tygodniu byłam bardzo zmęczona

 

 

0247beec0d37c8946da5fe4af7f1cf0e.jpg

Moje ciało było ohydne. Ciężkie, brudne, ociężałe. Nawet oddychać nie było mi łatwo. Lekarze i pielęgniarki, którzy mnie otaczali, wyglądali, jakby byli przekręceni przez wyżymarkę.

To był rok 1974. Trwał poród mojego drugiego dziecka. Po długim i gorącym letnim tygodniu byłam bardzo zmęczona. Chciałam odpocząć, jednak to nic nie dawało. Jedynym pragnieniem było to, by dziecko wreszcie ze mnie wyszło – opowiada Aleksandra, mieszkanka dużego miasta.

- Gdy leżałam na szpitalnym łóżku, w pewnym momencie lekarz zorientował się, że dziecko traci puls. To był najlepszy moment na użycie znieczulenia. Udało się. Synek po chwili wyszedł ze mnie. Spojrzałam w dół i ujrzałam pełno krwi. Synek był cały czerwony, owinięty pępowiną. Okazało się potem, że miał żółtaczkę.

Poczułam się bardzo znużona. Z każdą chwilą słabłam. Czułam jakby ogarniało mnie coś zimnego. - Tracimy ją – zawołał lekarz. Zobaczyłam pielęgniarkę patrzącą z niedowierzaniem na wykres EKG. Nagle znalazłam się poza swoim ciałem. To było bardzo realne, to nie mógł być sen. Doskonale słyszałam i widziałam ludzi znajdujących się przy moim fizycznym ciele. Dziwnie się czułam z tym, że oni wszyscy zastanawiają się, jak mi pomóc. Czułam się przecież tak dobrze.

Ujrzałam światło. Było radosne i jasne, choć nie oślepiało. Gdy tak wisiałam w powietrzu, wokół mnie były jakieś istoty. Pomyślałam o aniołach. Zapomnijcie o małych aniołkach. To były wielkie, potężne anioły. Opuściliśmy szpitalną salę i weszliśmy do tunelu. Obserwowałam wszystko, co było przede mną i za mną.

Gdy dotarliśmy na miejsce, widziałam wiele osób ubranych w białe, normalne ubrania. Ujrzałam wielką świetlistą istotę. Moim zdaniem to był Chrystus. Ale był też ten Zły. Od razu ich rozpoznałam. Miałam wrażenie, że zaczyna się nade mną sąd. Ujrzałam całe swoje życie. Wszystkie momenty, o których nawet nie pamiętałam. To była chwila, jakby film, który przebiegł mi przed oczami. Wtedy zrozumiałam, że każda chwila z mojego życia ma znaczenie. Po krótkiej dyskusji Złego, ludzi mnie otaczających i Świetlistej Istoty, wszyscy poza Chrystusem zniknęli.

Tylko On patrzył na mnie, a ja czułam spokój. Nie rozmawialiśmy, choć rozumiałam go doskonale. Czułam się kochana i akceptowana. W pewnym momencie pojawiła się ogromna księga ze złotymi brzegami. Świetlista Istota zaczęła przekładać karty. Były tam imiona ludzi wraz z imionami ich dzieci. Gdy dotarł do mnie, zapytał: - Czy to już jej czas? Tajemniczy głos odparł: - Nie.

W jednej chwili znalazłam się znów w swoim ciele. Było ohydne. Ciężkie, brudne, ociężałe. Nawet oddychać nie było mi łatwo. Lekarze i pielęgniarki, którzy mnie otaczali, wyglądali, jakby byli przekręceni przez wyżymarkę. - Na chwilę panią straciliśmy, jednak znów jest pani z nami – powiedział lekarz. Chciałam wrócić do tej niebiańskiej krainy. Ale nie było to już możliwe.

W obliczu śmierci

Dr Raymond Moody, amerykański psycholog i psychiatra, ukuł pojęcie określające wyżej przytoczone doświadczenie Aleksandry. NDE – Near Death Experiences to „Doświadczenia Bliskie Śmierci”. W bestsellerowej książce „Życie po życiu” opisał wyniki rozmów ze 150 osobami, które przeżyły własną śmierć. A jest o czym mówić, bo zjawisko nie jest rzadkie. Szacuje się, że doznało go ok. 4 proc. Niemców, 8 proc. mieszkańców Australii i aż 15 proc. Amerykanów.

Zdaniem dra Moody, mimo że osoby, które badał pochodzą z różnych środowisk i kultur, wyznają różną religię, można mówić o wielu wspólnych elementach doświadczenia śmierci klinicznej. Światło w tunelu, znajdujące się jakby u kresu dotychczasowego życia. Świetlista istota, film z życia i pytanie o powrót – pojawiają się niemal w każdej relacji.

Modelowe doświadczenie NDE przytrafiło się szwedzkiemu naukowcowi żyjącemu na przełomie XVII i XIII, Emanuelowi Swedenborg'owi. Opisał je w swoich pracach. - Znalazłem się w stanie oderwania od zmysłów cielesnych, byłem prawie umierający, jednak moje wewnętrzne życie wraz z myśleniem pozostało niezakłócone, tak że odbierałem wrażenia i zachowałem pamięć tych rzeczy, które się wydarzyły i które są udziałem ludzi ożywionych z martwych. Zwłaszcza doznałem wrażenia, że mój umysł, mój duch został wyciągnięty i wyrwany z ciała - opisuje.

Wskazuje, że w czasie tych doświadczeń miał kontakt z aniołami. Rozumiał je dobrze, choć nie używały słów. Istota pozaziemska kontaktowała się z nim bezpośrednio, jakby myślami. - Kiedy duchy rozmawiają ze sobą uniwersalnym językiem, każdy człowiek natychmiast po śmierci poznaje ten uniwersalny język, który jest właściwy jego duchowi - wyjaśniał Swedenborg.

Szwed opisuje też rewizję życia, szybki film, który pojawia się przed oczami umierającego. To swego rodzaju odtworzenie wewnętrznej pamięci. Podobnie jak w powyżej wskazanej relacji, spotyka też „Światło Boga”. To blask prawdy, miłości i zrozumienia dla człowieka.

Śmierci klinicznej doświadczyła też amerykańska piosenkarka Pam Reynold, u której w 1991 r. wykryto wymagającego szybkiej operacji tętniaka. Odejścia od innego świata doznał też niderlandzki malarz Hieronim Bosch. W wieku 13 lat, w wyniku wielkiego pożaru doświadczył czegoś, co uwiecznił na jednym ze swoich obrazów. Namalował wędrujące dusze błogosławionych, poruszających się przez wielki tunel do wielkiego światła.

Życie po życiu

Czy osoby, które doświadczyły śmierci klinicznej, faktycznie zbliżyły się do pozaziemskiego świata. Wątpliwości co do realności doświadczeń z pogranicza śmierci nie ma Piotr Jaskulski z Fundacji Nautilus, zajmującej się zjawiskami paranormalnymi.

Rozmawiałem kiedyś z kobietą, która w wyniku zapaści znalazła się poza własnym ciałem. Częścią jej doświadczenia była obserwacja sporu rodzinnego, który toczył się w bloku obok. Widziała to z wielką dokładnością. Po powrocie do własnego ciała postanowiła to sprawdzić. Udała się do mieszkania, gdzie okazało się, że sytuacja faktycznie miała miejsce. Domownicy potwierdzili jej relację w każdym szczególe – opowiada Jaskulski.

Wyjaśnienia doświadczeń z pogranicza śmierci można podzielić na trzy grupy: nadnaturalne, psychologiczne i naukowe. Pierwsza interpretacja nasuwa się sama i wynika z wierzeń każdego z doświadczających NDE. Po śmierci istnieje życie, a doświadczenie NDE pozwala zobaczyć, jak wygląda Niebo. I tak, hinduiści widzą Buddę, chrześcijanie Chrystusa, a ateiści niezidentyfikowaną światłość. Raczej rzadko w relacjach próbuje się wyjaśniać te doświadczenia działaniem Złego. Dominuje odwołanie się do pojęcia Boga jako osoby dobrej i zalecającej takie życie.

 

 

Są też interpretacje naukowe. Najbardziej oczywistym wyjaśnieniem jest farmakologia. Niektóre leki podawane osobom bliskim śmierci mają przecież działanie halucynogenne. Na przykład cyclohexanon, stosowany dożylnie środek usypiający, może powodować wrażenie, że jest się poza własnym ciałem. Porównywalne działanie wywołuje czasem stosowany w stomatologii „gaz rozweselający”, czyli tlenek azotu. Podobne doświadczenie występuje także przy tzw. autoskopicznej halucynacji.

Wśród sceptyków tej interpretacji jest m.in. dr Raymond Moody. Wskazuje on, że zazwyczaj przeżycia z pogranicza śmierci mają miejsce przed podaniem silnych leków, a nawet gdy odbywają się w trakcie, rzadko są to lekki oddziałujące na centralny układ nerwowy. Tę hipotezę potwierdza też relacja jednej z osób, z którą rozmawiał dr Moody. - To była kobieta, która „zmarła” dwukrotnie na przestrzeni kilku lat. Swoje pierwsze, słabe i niewyraźne doświadczenie przypisuje narkozie. Za drugim razem, gdy nie podano jej żadnych leków, miała bardzo bogate doznania – opisuje.

Są też teorie psychologiczne. Badania nad izolacją pokazują, że osoby pozbawione kontaktu ze światem zewnętrznym albo przez długi czas wykonujące podobne, rutynowe czynności doświadczają podobnej życiowej retrospekcji. Sceptycy podkreślają, że kiedy Reinhold Messner, światowej sławy himalaista, za sprawą niedotlenienia mózgu widział na szczycie gór ludzi w karnawałowych strojach, była to projekcja jego umysłu, a nie nadprzyrodzona wizja.

Prądem w mózg

Spotykane są również interpretacje neurologiczne. Jesienią 2008 roku rozpoczęto ciekawe badania na temat Near Death Experiences. Pomysłodawcą jest Sam Parnia, brytyjski naukowiec z Uniwersytetu Southampton. Eksperyment „AWAreness during Resuscitation” („Świadomość podczas reanimacji”) ma pokazać, co dzieje się z mózgiem podczas procesu umierania.

Choć nie znamy jeszcze wyników, wiadomo, że nawet dr Parnia w czasie jednego z wykładów stwierdził, że NDE to tylko złudzenie. Tym bardziej że jak pokazują badania EEG osób, które skutecznie reanimowano, jak i tych, które zmarły, mózg w ostatniej fazie pracuje intensywniej. Być może jest to moment, w czasie którego doświadcza się projekcji własnej śmierci.

Potwierdzają to badania Deana Mobbsa z Uniwersytetu w Cambridge. Ten amerykański neurolog i jego koleżanka Caroline Watt z Uniwersytetu w Edynburgu poinformowali w 2011 roku, że większość doświadczeń z pogranicza śmierci da się wyjaśnić naukowo. Przebadali przypadki 58 osób i doszli do wniosku, że aż 38 z nich wcale nie umarło, ale miało wyłącznie takie złudzenie.

Naukowcy stwierdzili, że takie doświadczenie pojawia się w sytuacji, gdy nieprawidłowo działa rejon mózgu zwany skroniowo-ciemieniowym. Odpowiada on za to, że czujemy, iż jesteśmy zlokalizowani we własnym ciele. Prof. Olaf Blanke, neurofizjolog z Ecole Politechnique Federale de Lausanne, wywołał takie doświadczenie u pacjenta porażając ten obszar prądem. Podobne odczucie można mieć w sytuacji niedotlenienia mózgu, czyli braku dopływu krwi.

Część powyższych argumentów jest jednak wątpliwa. Spośród wielu przebadanych przypadków, u większości osób nie odnotowano zaburzeń psychicznych.

Czy to oznacza, że po śmierci nie ma życia? Trudno to stwierdzić. Zakładając, że doświadczenia z pogranicza śmierci są faktem, może to mieć istotny wpływ na nasze dalsze życie. Tym bardziej że w relacjach osób, które przeżyły własną śmierć, Świetlista Istota przekazuje dwa zadania. Pierwsze: żyć w zgodzie z zasadą miłości bliźnich. Drugie: zdobywać wiedzę.

Krzysztof: Przeżyłem własną śmierć, byłem na drugim świecie i wiem że jest siła wyższa. Przechodząc przez jezdnię przejechał mnie samochód ciężarowy Kamaz z przyczepą. W sumie wraz z ładunkiem 70 ton. Na całe szczęście nie zostałem uderzony w głowę oraz tułów ale obrażenia były bardzo poważne, zmiażdżonacała lewa noga, prawie urwana oraz zmiażdżona prawa stopa. Pod samochodem widziałem w ułamku sekundy całe swoje życie począwszy od urodzenia, dokładnie każdą chwilę i słowo po słowie. Straciłem przytomność a po tym ujrzałem światło i usłyszałem głos "To jeszcze nie jest Twój czas, wracaj masz jeszcze coś do spełnienia". Patrzę a ja jestem nad sufitem w szpitalu i obserwuję swoją operację, słyszałem co mówili lekarze. Operacja trwała całą noc, przeszło dziewięć godzin. Po operacji wszedłem w swoje ciało. Rano kiedy się obudziłem na oddziale intensywnej terapii po kilku godzinach przyszło do mnie sześciu lekarzy, sprawdzali czy operacja się udała. Kiedy wychodzili ze sali powiedziałem do ostatniego że chcę z nim porozmawiać. Powiedział "słucham" a ja do niego dziękuję Panie Doktorze za ratowanie mojego życia". Zapytał mnie się skąd wiem że był przy operacji jak z tych co byli na sali to tylko jeszcze tylko jeden był ? Powiedziałem że wiem, to był ten drugi co wychodził a Pan jest anestezjologiem, byłem nad sufitem i wszystko widziałem i słyszałem. Powtórzyłem słowa co mówił podczas operacji, zrobił się zielony i omal nie zemdlał. Teraz jestem inwalidą na wózku ale ciekawi mnie jaka jest moja misja. Może miałem tylko napisać ten komentarz abyście uwierzyli w inne życie ?

komenty internautów

..ja byłam po drugiej stronie jako dziecko, mając około 10 lat, upadłam z dużej wysokości, straciłam oddech...pamiętam każdy szczegół; najpierw brak tchu, a potem, moja dusza/świadomość została wyrwana z ciała, tkj pępowinę która łączyła mnie z ciałem, świetlisty tunel, i skierowaną do mnie myśl, że jeszcze nie teraz, i mój powrót - tkj w ułamku skundy wchłonięcie spowrotem...potem w ciężkich chwilach życia, " bo czasem w młodości miałam pod górę" zadawałam sobie pytanie, po co wróciłam, jaki w tym wszystkim sens....a teraz po latach już wiem, rozumiem, cieszę się, że żyjem, każdy dzień jest dla mnie bezcenny - mam dla kogo żyć :) mam kochaną rodzinę, dzieci...wiele w życiu mi się udało, in vitro, adopcja, ech jaka jestem szczęśliwa, jak mało kto....życzę Ci dużo szczęścia, bo życie jest cudem, trzeba to umieć dostrzec, chociaż nie zawsze to jest takie łatwe, oczywiste .....

ja sama pewnie bym nie uwierzyła, gdybym tego nie doświadczyła ....pewnie, że nie umarłam, bo żyję...ale jak umierałam i byłam mocno niedotleniona, widziałam wszystko z góry, kurz i pajęczyny na stropie, dzieci i ludzibiegnących na miejsce zdarzenia, nauczycielkę, która przyklękła przy mnie i bała się dotknąć, bo nie wiedziała co zrobić - to było pode mnąc- pod moją świadomością, a nade mną świetlisty tunel...a twarz miałam zwróconą do ziemi, więc teortycznie nie mogłam tego widzieć ;)...zresztą, było, minęło...wierzę, że mam duszę i ciało...ty wierzysz tylko w ciało, ok, to twój światopogląd, masz prawo wierzyć w co chcesz, wolna wola, tylko bądź w porządku dla innych i dla siebie, pozdrawiam :

Super nareszcie KTOŚ kto przeżył to co ja , jestem starsza od Ciebie ;) , ale jako mała dziewczynka (może 4-5 letnia) kilka razy zdarzyło mi się to co Tobie .Przed zaśnięciem unosiłam się nad łóżkiem i wiem ,że nie było to spowodowane zaśnięciem i snem . Kiedy myślałam sobie ,że chcę już wrócić , nagle jakby "budziłam się "i leżałam w łóżku przykryta kołdrą, pamiętam to dokładnie - to było zarazem miłe uczucie , ale również czułam lekki strach , później się to skończyło nie wiem dlaczego, może sama tego właśnie chciałam ? Mówiłam o tym kilku osobą ( również w wieku dorosłym ) ale traktowali mnie z"przymrużeniem oka". Pierwszy raz piszę do kogoś ,kogo spotkało to samo :)

wierzę: Byłam bardzo ciężko chora ,z dnia na dzień traciłam siły i czułam,że gasnę- na leczenie miałam czekać od 3 do 6 lat lekarze mówili ,że mogę nie doczekać.Pojechaliśmy całą rodziną na Jasną Górę w intencji cudu uzdrowienia. Po modlitwie przed Świętym Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej przeszłam do Bazyliki gdzie wisi Jezus Chrystus ukazany ze Swoim Najświętszym Sercem-modliłam się tak żarliwie jak nigdy dotąd.Byłam przygnębiona,zrozpaczona ,załamana i czułam się strasznie ciężko jakbym nosiła ogromny plecak.Podczas modlitwy nagle widziałam tylko Jezusa który patrzył prosto na mnie (a gdy weszłam to Jego oczy były spuszczone w dół), uśmiechał się a jego Najświętsze Serce rzucało się w moje oczy z ogromnym blaskiem nagle ogarnął mnie błogi spokój,radość i poczułam się lekko jakby ktoś zrzucił ten ciężar z moich ramion.W myślach doznałam odpowiedzi "wszystko będzie dobrze ,nie martw się " ryczałam jak bóbr zaczęłam krzyczeć te słowa do męża.Po pół roku zadzwonił tel,że jest możliwość leczenia czy się zgadzam.Leczenie daje tylko 50 % szans na wyleczenie.Przebrnęłam i udało się dziś nie ma śladu po chorobie a minęło już parę lat. JEZUS CHRYSTUS ŻYJE!!! CZUŁAM JEGO BLISKOŚĆ ,SPOKÓJ, RADOŚĆ I POMOC. 

Witam-po prostu zasłabłam(tak mi się wydawało) -ale za chwileczke wędrowałam w tunelu ku światłu.Mijałam piekne łączki i kwiaty-było cudownie.Lekko i bardzo spokojnie-tego nie da sie opisać.Nagle zaczełam wracać - obudziłam sie krzycząc "Dajcie mi spokój ! Nie chce wracać !!!".Wróciłam .Do dzisiaj pamietam ciężar swojego ciała ,w które wchodziłam-tak jakby to się stało przed chwilką.Tego się nie zapomina. Zostałam tutaj -widocznie jestem jeszcze potrzebna-nurtują mnie pytania;"Czy dobrze wypełniam powierzone mi zadania?..."Może jednym z moich zadań jest podzielenie sie tym przeżyciem...?..Wiem,że jest życie po śmierci lub jak kto woli życie po życiu.Warto życ i wiedzieć o tym. Pozdrawiam.

 

 

Autor: Paweł Jagiełło