JustPaste.it

Nowy Wspaniały Świat, czyli bądźmy profi!

Palikot na Dzień Dziecka rozdaje nastolatkom prezerwatywy. Ulicami Warszawy (nie wiem jak im się udało nie wpaść w wykopy…

Palikot na Dzień Dziecka rozdaje nastolatkom prezerwatywy. Ulicami Warszawy (nie wiem jak im się udało nie wpaść w wykopy…

 

Nowy Wspaniały Świat, czyli bądźmy profi!

 

Palikot na Dzień Dziecka rozdaje nastolatkom prezerwatywy. Ulicami Warszawy (nie wiem jak im się udało nie wpaść w wykopy…) maszerują pederaści, a niepodległe Kosowo swoją obecność na festiwalu filmowym w Cannes zaczyna od prezentacji nagich pośladków – jak donosi (wiem, wiem: przeznaczony dla mas, więc siłą rzeczy szmatławy…) Onet.pl
 
3c446ab9406a91b1d7fc3c29e1513b2f.jpg


To są wszystko półśrodki, amatorszczyzna i badziewie! Gdzie jest powiedziane że Polska (czy Kosowo…) koniecznie musi się wlec w ogonie dziejów, małpować to, co Lepszy, Zachodni Świat zrobił już pół wieku temu? Naprawdę koniecznie musimy popełniać plagiat..? Pozostawać zaściankiem, gdzie postęp zawsze dociera spóźniony jak pospieszny z Rzeszowa do Świnoujścia..?
 


Otóż nie! Towarzyszki i towarzysze. Awangardo postępowej ludzkości. Oto plan który pozwoli jednym, rewolucyjnym skokiem wyprzedzić całą resztę świata – z Kubą i Koreą Północną włącznie – rozwiązać WSZYSTKIE bez wyjątku problemy dręczące ludzkość – i to nie tylko za dnia, ale i w nocy – i wreszcie stworzyć prawdziwy Raj na Ziemi – taki, że z niego już nikt nie ucieknie!

Skromność nakazuje, nim przejdę do szczegółów i olśni Was, Drodzy Czytelnicy, oczywistość i bezalternatywność tej wspaniałej wizji – wymienić poprzedników i inspiratorów. Wszystkich wymienić nie dałbym rady. Wspomnę zatem dla przyzwoitości o synu Aristona, który jako pierwszy wymyślił, że dobrze by było, gdyby w przyszłości dzieci nie znały swoich rodziców – i prof. Edmunda Wnuka – Lipińskiego, którego trylogii utopijnej, a jeszcze bardziej – znakomitemu seminarium z utopizmu, wiele zawdzięczam. Oraz, naturalnie, anonimową amsterdamską Murzynkę o której wprawdzie nie wiem, czy cokolwiek w temacie myślała i czy myślała w ogóle – jednak wspomnienie tej strasznej przygody pospołu z lekturą Onetu (który włączam jakoś tak odruchowo po sprawdzeniu prognozy pogody, więc zwykle – dwa razy dziennie, bo tak się prognoza zmienia…) natchnęło mnie do rozważań jak niżej.

I teraz już ze spokojnym sumieniem przejść możemy, towarzyszki i towarzysze, awangardo postępowej ludzkości – to tak zwanego „meritum“.

Co jest największym problemem współczesnego proletariatu?

Alienacja? Względne i bezwzględne zubożenie? Rezerwowa armia pracy?

Nie! Największym problemem współczesnego proletariatu jest erekcja. To oczywisty wniosek, jaki MUSI wysnuć każdy nieuprzedzony czytelnik Onet.pl, czyli – jak już ustaliliśmy na samym początku – platformy skierowanej właśnie do najszerszych mas, czyli do – proletariatu.

Oczywiście jakiś zakuty rewizjonista mógłby twierdzić, że to tak tylko na pozór, że to takie „opium dla mas“, a Onet.pl problem erekcji rozważa tak dogłębnie po to, aby proletariat odciągnąć od walki rewolucyjnej o dyktaturę własną (czyli proletariatu). Nie dajmy się takim podstępnym podszeptom zwieść! Jasnym jest przecież jak słońce, że dziś na sztandarach Awangardy Postępowej Ludzkości widnieje to samo, o czym Onet.pl trąbi od rana do wieczora: erekcja. Dumnie wzniesiona, szczytująca wręcz. Taka jest właśnie aktualna linii Partii – a przecież każdy, jako tako obeznany z dialektyką przyzna, że innej rzeczywistości obiektywnej, niż aktualną linią Partii nakreślona – nie ma i być nie może.

Skąd się biorą problemy z erekcją? Odpowiedź jest trywialnie prosta: z prywaty, z drobnomieszczaństwa i burżuazyjnego podejścia do problemu. Jakie jest owo burżuazyjne podejście do problemu? Ano takie, że tak ważną dla zdrowia proletariuszy sprawę jak seks – oddaje się w ręce prywatne, pozwala, aby zajmowano się nim pokątnie, po godzinach (a jeśli w pracy – to w ukryciu, w jakichś schowkach czy zamkniętych gabinetach…), po amatorsku, bez należytego przygotowania, udokumentowanego stosownym certyfikatem, bez nadzoru i kontroli społecznej, jednym słowem: nieprofesjonalnie…

A przecież już Lenin uczył, że „socjalizm – to władza rad plus elektryfikacja“. Mało tam elektryfikacja! Fordyzacja, mechanizacja, na koniec – czemu nie? – robotyzacja!

Dlaczego tak nieistotnych szczegółów jak – dajmy na to – produkcja t-shirtów ten teoremat dotyczy – a o wiele ważniejszej sprawy seksu: nie..?

W jaki sposób podejść do zagadnienia z pełnym profesjonalizmem? Ależ to oczywiste!

Najpierw kompetentna komisja seksuologiczna powinna ustalić obiektywne potrzeby każdego członka (nomen – omen…) społeczeństwa. Następnie, Narodowy Fundusz Zdrowia zakontraktuje stosowny koszyk usług u profesjonalistów obojga płci. W zależności od zdefiniowanych przez komisję (zapewne należy przewidzieć tryb odwoławczy – w końcu: mamy demokrację! Potrzebne będą zatem Seksuologiczne Komisje Rejonowe I stopnia, oraz rozpatrujące odwołania Komisję Okręgowe stopnia II…) preferencji i potrzeb, każdy obywatel i każda obywatelka w wieku – powiedzmy – od 16 do 67 lat – otrzyma pewną liczbę punktów, które będzie mógł w autoryzowanych przez Fundusz placówkach wymieniać na usługi z „koszyka“.

Profesjonalnie – a więc: ze 100% gwarancją pełnej erekcji i pełnej satysfakcji (Rzecznik Praw Pacjenta otworzy stosowny referat w ramach swojego Urzędu, dla rozpatrywania skarg na tego rodzaju usługi). Na straży tego profesjonalizmu stać będzie oczywiście SANEPID, PIP i inne uprawnione organy. A żeby ułatwić rekrutację i kontrolę, Urzędy Pracy przeprowadzą kursy dla chętnych na pracowników, zakończone państwowym egzaminem teoretycznym i praktycznym. W razie braku dostatecznej liczby „rąk do pracy“ w kraju – otworzymy się na imigrację z innych krajów Unii! A jeśli tego nie starczy – trudno: sięgniemy po robotników (i robotnice) z zewnątrz…

Naturalnie, dla kierowników placówek świadczących usługi na rzecz ludności, powinny obowiązywać ostrzejsze kryteria (co najmniej wykształcenie wyższe + specjalistyczne studia podyplomowe – lub, alternatywnie: co najmniej 15 lat doświadczenia popartego referencjami…), zaś zakładanie placówek wymagać winno koncesji udzielanej przez Ministra Zdrowia w porozumieniu z Ministrem Spraw Wewnętrznych.

Jeśli okaże się to zbyt skomplikowane – utworzy się nową, Państwową Agencję Seksualną (PAS), która przejmie całość spraw związanych ze szkoleniem, sprawdzaniem kwalifikacji, certyfikacją i wydawaniem koncesji.

Oczywiście: aby system działał, koniecznie trzeba wprowadzić zakaz seksu prywatnego, pokątnego, poza systemem i poza kontrolą (także: podatkową…). To może być pewien problem – zwłaszcza na początku! Wydaje się jednak, że w miarę upływu czasu, problem ten będzie się rozwiązywał w sposób naturalny: oczywistym jest przecież, że młode pokolenie inicjację będzie przechodziło w placówkach pozostających pod kontrolą państwa (kwestia wieku owej inicjacji będzie zapewne przedmiotem burzliwych dyskusji w Sejmie – partie postępowe będą za jego obniżeniem, „konserwa“ bronić będzie 16 lat…) – i jeśli tylko limity osobowe będą (początkowo przynajmniej…) wystarczające – młodzi powinni do korzystania z tej instytucji przywyknąć sami z siebie…

Resztą zaś – zajmie się Policja wspólnie z organami kontroli finansowej, transportowej itp.: uprawianie seksu prywatnie i pokątnie powinno być karane surowym mandatem o wysokości progresywnie rosnącej w warunkach recydywy. Strona, która doniesie na wspólnika w przestępstwie, nie tylko nie powinna być karana, ale wręcz – powinna uzyskiwać do 20% mandatu jako nagrodę. Takie rozwiązanie gwarantuje, że liczba skłonnych do popełniania tego wykroczenia – nie będzie za wielka! (1)

Oczywiście, pojawia się problem: skąd w takim razie dzieci..? Ależ to oczywiste! Tę kwestię również należy uspołecznić i poddać ścisłej kontroli państwa. Państwo powinno planować liczbę i jakość swoich przyszłych obywateli.

W tym celu wszystkich żyjących w wieku rozrodczym należy poddać obowiązkowym badaniom genetycznym (to przy okazji znakomicie ułatwi zwalczanie przestępstw pospolitych, a to dzięki posiadaniu pełnej bazy danych DNA wszystkich obywateli…). Na podstawie tych badań – a także: na podstawie takich kryteriów jak  ocena budowy ciała, stanu zdrowia, wynik testu IQ, osiągnięcia edukacyjne i zawodowe – każdy obywatel i każda obywatelka otrzymają stosowną bonitację (ocenę punktową). Od osób, które otrzymają bonitację powyżej 80% maksymalnej – państwo będzie skupywać po atrakcyjnych cenach komórki jajowe i nasienie.

Tak uzyskany, elitarny materiał genetyczny będzie łączony, metodą zapłodnienia pozaustrojowego – po to, aby móc uzyskać stosowną do przewidywanych na przyszłość potrzeb, liczbę embrionów. Embriony te urodzą wynajęte przez państwo surogatki (czyli takie kobiety, które dzięki transferowi embrionów, rodzą dzieci za inne…).

Sądzę, że problem bezrobocia mamy na tym etapie rozwiązany – wręcz: może się pojawić potrzeba znaczących importów siły roboczej obojga płci!

PKB też wzrośnie skokowo: bo przecież, aby uniknąć podejrzenia o uprawianie pokątnego seksu, ludzie będą potrzebowali znacznie więcej (małych co prawda…) mieszkań, a też i mebli, sprzętów AGD i RTV, samochodów (też małych…) – wszyscy, którzy do tej pory żyli w parach, oszukując w ten sposób ewidentnie państwo (bo świadczyli sobie wzajem różne nieopodatkowane i nierejestrowane usługi – jak np.: gotowanie, sprzątanie…) – rozejdą się i zamieszkają osobno. Niewątpliwie, instytucje świadczące usługi seksualne dla ludności obojga płci – oraz matki – surogatki – to będą od tej pory prawdziwe filary polskiej gospodarki! W tych dwóch branżach – możemy wręcz liczyć na prymat w skali światowej…

A ile innych, pobocznych problemów rozwiązanych niejako przy okazji? Nie ma bezrobocia, PKB dynamicznie rośnie (tych miniaturowych sprzętów raczej poza Polską wiele się nie wytwarza, więc i produkcja sprzedana przemysłu wzrośnie skokowo…), przestępczość pod kontrolą, zanikają choroby przenoszone drogą płciową, ludność ma 100% satysfakcję z seksu, gwarantowaną przez instytucje państwowe, a w dłuższej perspektywie – dzięki planowej, opartej na naukowych podstawach hodowli, możemy mieć optymalną liczbę coraz to lepszej jakościowo ludności. No czyż to nie jest Raj Odzyskany..?

Pozostaje oczywiście malutkie pytanie – kto za to wszystko zapłaci? Bo to i usługi trzeba zakontraktować i komórki rozrodcze zakupić i surogatki wynająć – trochę tego się uzbiera… Tymczasem, jak na razie, cały dochód dla systemu jest tylko z mandatów (i jeszcze trzeba się nim z delatorami dzielić…).

Cóż: jest kilka rozwiązań. Po pierwsze – można dla tak szczytnego celu jak ustanowienie Raju na Ziemi, zgodzić się na pewne ofiary – i, na ten przykład: zaprzestać wypłacania emerytur. To by zapewne pozwoliło i wszystkie te reformy sfinansować i jeszcze równowagę budżetową zachować.

Sądzę jednak, że wcale nie musi to być konieczne – a przynajmniej: nie musi to być jedyne źródło finansowania. Program pilotażowy może sfinansować Unia. W końcu to ważny dla całej Europy eksperyment społeczny! A potem, kiedy system już się utrwali i będzie działał – wszystko zależy od tego, jak się zdefiniuje „koszyk usług“ i ile punktów będą mieli obywatele na swoich „kontach seksualnych“… Bo przecież: mamy liberalną demokrację i „społeczną gospodarkę rynkową“! A skoro tak – to nie zabraniamy oczywiście obywatelom dokupywać, już poza systemem refundacji, usług dodatkowych. Tak samo jak obecnie w innych usługach zdrowotnych. Można iść do dentysty „z NFZ“, swoje czekając, a można – jak boli – zapłacić temu samemu dentyście prywatnie i mieć plombę na poczekaniu… (2)

Przy właściwym ustaleniu proporcji pomiędzy ilością usług refundowanych, a ilością usług kupowanych przez obywateli „na wolnym rynku“ (dalej jednak: tylko i wyłącznie w koncesjonowanych placówkach! Wszędzie indziej – jest to zakazane pod groźbą mandatu…) – nie tylko starczy na wszystko, ale jeszcze spora „górka“ zostanie. Z samego tylko VAT-u – a przecież: można te usługi obłożyć też i akcyzą, a placówki oraz ich pracownicy i pracownice – zapłacą też CIT i PIT…

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

(1) Tu się oczywiście pojawia problem, znany chociażby ze słynnego „dylematu więźnia“ – co, jeśli doniosą na siebie obie strony (lub nawet więcej, jeśli oddawały się po kryjomu rozrywkom grupowym)? Tu, moim zdaniem, powinien decydować czas doniesienia – kto złoży donos jako pierwszy, dostaje nagrodę, wszyscy pozostali – płacą. Powinien to rozwiązać stosowny system informatyczny – zadanie, nie jedyne przy tym projekcie – dla Ministerstwa Cyfryzacji!
(2) Mogą się pojawić i tacy, którzy swoich punktów nie wykorzystają. Ci oczywiście trafiają na listy podejrzanych o pokątny seks prywatny. Zasadniczo jednak – obowiązku nie ma. Ważne tylko, żeby nie doszło do handlu „punktami“ objętymi refundacją: kolejne zadanie dla Ministerstwa Cyfryzacji…

 

Autorem tekstu jest Jacek Kobus