JustPaste.it

Opętanie i egzorcyzmy. Konrad złem napiętnowany - druga część.

MONOLOG CZY DWUGŁOS?  (KONRAD SPĘTANY)

 

Często interpretuje się Wielką Improwizację jako patriotyczny poryw nadwrażliwego młodzieńca, który tak ukochał własny naród i ojczyznę, że gotów był wyrwać władzę nad nim samemu Bogu, którego Konrad posądza o nieczułość. To zimny i wyrachowany klasyk.

 

Kłamca, kto ciebie nazwał miłością,

Ty jesteś tylko mądrością

(Wielka Improwizacja)

 

To prawda! Ale poprzestawanie wyłącznie na takim wyjaśnieniu motywacji Konrada jest, moim zdaniem, niewystarczające. Nie zapominajmy o Gustawie, jeżeli to on właśnie opętał Więźnia. Motywy Gustawa są zdecydowanie odmienne. On, chcąc odmienić na wieczność zapisane mu losy, musi zburzyć istniejący, boski porządek świata. I musi się spieszyć! Wszak wydarzenie nazwane Wielką Improwizacją ma miejsce w wigilię Bożego Narodzenia. Gustaw ma czas do północy, bowiem później pojawi się na Ziemi Chrystus i ten boski porządek rzeczywistości zostanie utrwalony, a Gustaw będzie musiał, jak co roku, znów pojawić się na świecie by cierpieć.  Badacz Mickiewicza- Bogusław Dopart snuje na ten temat bardzo ciekawą uogólniającą refleksję:

 

człowiek będący wybranym naczyniem Boga wdziera się w obszar wielkich tajemnic świata i, z braku należytego udoskonalenia duchowego, staje się narzędziem szatańskiej intrygi: Szatan chce przeciągnąć na swoją stronę Bożego wybrańca, a przez bunt i bluźnierstwa człowieka uosabiającego „nowe światło na ziemi” pobudzić Stwórcę do gniewu niszczącego cały świat stworzony. Toczy się wówczas podwójna walka duchowa – wewnętrzna, polegająca na zmaganiu władz duchowych bohatera i kosmiczna, jako że bohater duchowo uczestniczy w pojedynku nadprzyrodzonych potęg Dobra i Zła.

 

Konrad jako heglowska synteza jest jednocześnie i Więźniem , i Gustawem. Taka sytuacja rodzi poważne problemy z właściwym odczytaniem Wielkiej Improwizacji. Bo Konrad nie jest tylko polskim Prometeuszem, który wadzi się z Bogiem, wyzywa go na pojedynek, ponieważ nie może pogodzić się z niewolą własnego narodu. To także Gustaw, który też chce walczyć z Bogiem w imię własnych celów. Problem zatem z tym tekstem polega na jego niejednorodności. Improwizacja nie jest monologiem, ale dwugłosem. Jeśli będziemy czytać Wielką Improwizację jak monolog, nie wyjaśnimy wielu sprzeczności obecnych w tekście. Nie zamierzam dokonywać szczegółowej egzegezy ich wszystkich, ale zwrócę uwagę przynajmniej na jedną. Konrad mówi:

 

Ja kocham cały naród!....

…………………………………….

Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,

Chcę nim cały świat zadziwić,

(Wielka Improwizacja)

 

Potrzebne jest spełnienie jednego warunku. Konrad musi od Boga otrzymać władzę (Daj mi rząd dusz!).  Konrad wie, czego chce:

 

Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,

Ja bym mój naród jak pieśń żywą stworzył,

(Wielka Improwizacja)

 

A jednocześnie kilka wierszy wcześniej mówi coś, co budzić może w uważnym czytelniku najwyższe zdumienie:

 

Co ja zechcę, niech wnet zgadną,

Spełnią, tym się uszczęśliwią,

A jeżeli się sprzeciwią,

Niechaj cierpią i przepadną

(Wielka Improwizacja)

 

            Nie można kochać narodu, chcieć jego dobra, cierpieć za miliony, a równocześnie zapowiadać, że będzie rządziło się w tyrański sposób. To w czym Konrad byłby lepszy od cara? Jak więc rozwiązać ów węzeł sprzecznych deklaracji?  Chyba tylko w ten sposób, że tylko z pozoru mówi to jedna osoba. Kiedy przez Konrada przemawia młody filomata, wówczas dominują treści o charakterze patriotycznym. Kiedy górę bierze Gustaw, wtedy w ustach Konrada pojawiają się słowa pychy, złości i agresji. Zastanówmy się, czy młody student mógłby wypowiedzieć słowa: Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę? Z całą pewnością nie! Natomiast Gustaw i owszem. Wszak nieśmiertelności już doświadczył.

            Problematyczna jest zatem ta miłość Konrada do własnego narodu. A to z kolei stawia w wątpliwość jego rzekomy prometeizm. Warunkiem miłości jest afirmacja świata takiego, jakim jest (postawa księdza Piotra, do którego jeszcze przyjdzie nam powrócić). Konrad jest buntownikiem; nie akceptuje nie tylko sytuacji, w jakiej znalazł się naród polski. On nie zgadza się z całym porządkiem rzeczywistości. Jest buntownikiem totalnym.


- Tak gardzę tą martwą budową,

Którą gmin światem zowie i przywykł ją chwalić,

Żem nie próbował dotąd, czyli moje słowo

Nie mogłoby jej wnet zwalić.

 

            Postawa prometejska zakłada metafizyczny bunt. To prawda! Prometeusz walczy z Zeusem, ale kocha człowieka i chce jego dobra – daje mu ogień, uczy różnych rzemiosł, by człowiek mógł rywalizować z dzikimi zwierzętami, wyposażonymi w pazury. Miłości Konrada natomiast nie należy mylić z pragnieniem władzy totalitarnej (Daj mi rząd dusz!). O prawdziwej miłości bardzo pięknie pisał Karl Jaspers:

 

            Ten, kto kocha, nie znajduje się na zewnątrz tego, co zmysłowe w zaświatach, lecz jego miłość jest nieproblematyczną obecnością transcendencji w immanencji, cudownym tu i teraz; zdaje się oglądać to, co nadzmysłowe. Egzystencja nie ma pewności swego transcendentalnie ugruntowanego bytu, nigdzie z wyjątkiem miłości!

Miłość to bezwarunkowa, bezzasadna afirmacja całej rzeczywistości i wola, aby istniało to, co istnieje; za pośrednictwem afirmacji tego, co skończone, dokonuje się pozytywne sensu absolutnego.

Miłość staje się decydującą instancją przeciw nihilizmowi, jako podstawa życia w obliczu nieskończoności. Miłość jest dana, jak łaska.

 

            O postawie Konrada można powiedzieć wszystko, ale nie to, że „za pośrednictwem afirmacji tego, co skończone” dokonuje pozytywnego uznania sensu absolutnego. Wręcz przeciwnie! Zatem postawę Konrada lepiej byłoby nazwać tytanizmem, bo jest pewna różnica semantyczna pomiędzy tymi terminami.

            Wielka Improwizacja jest dlatego tekstem tak fascynującym i dynamicznym, że raz górę bierze patriotycznie nastawiony Więzień, raz Gustaw, który przemawia przez młodego studenta.  Są i takie fragmenty, które nie pozostawiają żadnej wątpliwości, kto mówi:

 

Jam cierpiał, kochał, w mękach i miłości wzrosłem;

Kiedyś mnie wydarł osobiste szczęście,

Na własnej piersi ja skrwawiłem pięście,

(Wielka Improwizacja)

 

            Czy nie ma tutaj mowy o samobójstwie? Kto skrwawił pięści na własnej piersi? Gustaw!!!

            Gdyby to był tylko dwugłos, sprawa byłaby w miarę prosta. Wystarczyłoby dokonać zabiegu polegającego na przypisaniu konkretnych fragmentów albo Gustawowi, albo bezimiennemu studentowi. Rzecz jednak w tym, że Konrad jest syntezą heglowską, a więc jego osobowość jest zupełnie nową jakością, niesprowadzalną ani do osobowości Gustawa, ani młodego filomaty. Tekst jest monologiem, bo wypowiada go jedna osoba – Konrad. Jednak fakt, że spotykają się w nim sprzeczne tendencje i cele każą nam monologiczność Wielkiej Improwizacji zakwestionować.

             Podobnie jak w Prologu i w Wielkiej Improwizacji pojawiają się istoty nadprzyrodzone, nazwane przez Mickiewicza Głosami. Te z prawej strony próbują ratować Konrada (Brońmy go, brońmy), te z lewej chcą go pogrążyć (Orły w hydrę!/Oczy mu wydrę./Do szturmu dalej!) Głosy to Anioły i Diabły – metafizyczne upersonifikowane siły, które walczą o duszę bohatera. Ich walka dowodzi, że Konrad jest bardzo ważnym elementem kosmicznego porządku. To ten, który w przyszłości ma zrealizować jakąś szczególnie ważną misję. Głosy obiektywizują wydarzenie Wielkiej Improwizacji, bowiem są elementami przestrzeni zewnętrznej wobec przestrzeni wewnętrznej Konrada. W związku z tym Głosy doskonale zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje z bohaterem, a o czym on nie ma pojęcia.

            Jest taki stary gnostycki mit mówiący o tym, że najwyższy Bóg (Abraksas) chcąc światu podarować iskrę swojej obecności, zastanawiał się, w jaki sposób ukryć się przed człowiekiem, żeby być pewnym, że tenże Go  nie odnajdzie i nie zbruka. Paradoksalnie najbezpieczniejszym miejscem był sam człowiek. Abraksas postanowił ukryć się w najgłębszych otchłaniach ludzkiej duszy, ukryć iskrę swojej boskiej obecności. Istnieje jeszcze wyższe piętro wyżej wspomnianego paradoksu. Człowiek okazał się być dla Boga zagrożeniem, dlatego otrzymał boski wymiar egzystencji.  Warunkiem zbawiania zatem nie jest ani wiara, ani dobre uczynki, tak jak jest w soteriologii chrześcijańskiej, ale poznanie lub rozpoznanie. Człowiek musi najpierw dotrzeć do iskry boskiej, uświadomić sobie jej obecność, a następnie iskrę tę rozdmuchać do postaci płomienia Bożej mądrości. Wówczas dokonuje się przebóstwienie ludzkiej natury.

            W Wielkiej Improwizacji słowo iskra pojawia się sześć razy. Wydaje się, że nie jest to przypadek. Po raz kolejny daje znać o sobie niezwykła intuicja Konrada. Eksploracja głębi własnej duszy (proces przebiegający poza świadomością) kończy się dotarciem do iskry, czyli do Boga. To zaiste niesamowite doświadczenie. Konradowi wydaję się, że w swojej kosmicznej wędrówce dociera do granic, „gdzie graniczą Stwórca i natura”. I rzeczywiście dociera, ale do granic własnej duszy. Sądząc, że operuje w przestrzeni kosmicznej, doświadcza empireum swojej mocy:

 

Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili,

Dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny;

Dziś jest chwila przeznaczona,

Dziś najsilniej wytężę duszy mej ramiona –

To jest chwila Samsona,

(Wielka Improwizacja)

 

             Konrad, decydując się na walkę z Bogiem, nie wie, że walczy z samym sobą; nie wie, że pragnąc pokonać Boga, niszczy samego siebie.

 

 

            EGZORCYZMY KSIĘDZA PIOTRA (KONRAD UWOLNIONY)

 

 

            Kapral, który zdobył doświadczenie wojenne na różnych frontach i  wielu bitwach oraz w, w związku z tym, widział dużo zła i cierpienia. Twarz umarłego żołnierza wskazuje, czy po tamtej stronie będzie „święty czy przeklęty”. Czoło i wzrok Konrada wskazuje, według Kaprala, na to drugie.

            Ostatnie słowa Wielkiej Improwizacji mogłyby potwierdzać hipotezę, że jednym z aspektów polifoniczności tego tekstu, jest głos Gustawa próbującego wyrwać się ze straszliwego wyroku losu, każącemu Upiorowi co roku powracać na ziemię. Ale żeby się wyrwać, musi zniszczyć istniejący, boski porządek świata. W tej ostatniej kwestii dochodzi jednak do unifikacji głosu. Końcowe słowa monologu:

 

Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia:

Ten głos, który z pokoleń pójdzie w pokolenia:

Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale…

 

 

wypowiada Konrad. Diabeł-Upiór chce i musi w ten sposób pogrążyć filomatę, chce zawlec jego duszę do piekła. Niecierpliwość diabła sprawia jednak, że tego kluczowego dla dalszego losu Konrad tenże nie wypowiada. Kwestię kończy diabeł. Gdyby jednak słowo „car ” wyszło z ust nieszczęsnego więźnia, etyczny porządek świata zostałby odwrócony. Pamiętajmy bowiem, że władca Rosji był w ujęciu Mickiewicza ucieleśnieniem i historycznego, i metafizycznego zła. „Pierwszy z lewej” ruga swojego kompana:

 

Ty bestyjko głupia!

Nie pomogłeś mu słowo ostatnie wyrzygnąć,

Jeszcze o jeden stopień w dumę go podźwignąć!

Chwila dumy – ta czaszka już byłaby trupia.

Być tak blisko tej czaszki! i nie można deptać!

Widzieć krew w jego ustach, i nie można chłeptać!

Najgłupszy z diabłów, tyś go wypuścił w pół drogi.

 (Wielka Improwizacja)



Konrad został uratowany! Dzięki wstawiennictwu Duchów z prawej strony, które modlą się za nim, ale – paradoksalnie – również z powodu głupoty diabła. To jednak jeszcze nie wystarczy! Muszą odbyć się egzorcyzmy. Ksiądz Piotr musi wypędzić z duszy Konrada złego ducha. Wcielenie Gustawa w Więźnia tworzy w jego duszy wyłom, który umożliwia wejście całego legionu. Dusza Konrada staje się domeną zła, dlatego musi zostać oczyszczona. Skromny i pokorny ksiądz wydaje się być idealnym narzędziem walki z demonami. Sługi Bożego boją się siły nieczyste! Dostrzegają jego wielkość! (Osły,  powinni ciebie obrać za papieża. – mówi Duch).

            Ciekawy jest fakt, że diabły, zdając sobie sprawę z tego, że Konrad może im się wymknąć, jeszcze ostatni raz się nim posłużą. On bowiem ma wskazać drogę do samobójstwa Rollisona. Wydawać się może, że Rollison jest, niejako w zastępstwie, wydany w ręce szatanów. Lecz i to się im nie udaje, bo więzień zostaje tylko ranny, o czym informuje matkę sam ksiądz Piotr.

            Na zakończenie jeszcze jedna refleksja. Konrad oczyszczony przez księdza Piotra stanie się prawdopodobnie człowiekiem opatrznościowym, legendarnym mężem czterdzieści i cztery z widzenia księdza Piotra, który stanie się fundamentem mesjanistycznej koncepcji Polski.

 

autor - Jan Stasica

koniec



.