JustPaste.it

Zawiedzione lemingi

Bilety rozprowadzono wśród lemingów, w śmiesznych czapkach z rogami, czyli pewnie elektoratu PO i PSL, by na stadiony nie dostali się kibice

Bilety rozprowadzono wśród lemingów, w śmiesznych czapkach z rogami, czyli pewnie elektoratu PO i PSL, by na stadiony nie dostali się kibice

 

 

Dlatego zabrakło ich nawet dla rodzin piłkarzy. Kibice od dawna ośmieszają PZPN  nie wspominając o miłościwie panujących. Z trybuny sejmowej usłyszymy " nic się nie stało, Polacy nic się nie stało" to igrzyska dla mas poniosły klęskę. Na stadionach skandowano " gdzie jest orzeł ". Dziś widzimy, że nie ma żadnego. Kapitan reprezentacji Polski Jakub Błaszczykowski po odpadnięciu przez Polaków z Euro wylał na prezesa PZPN Grzegorza Latę kubeł pomyj. Lider biało-czerwonych skrytykował organizację związku w trakcie mistrzostw 

 

77739.jpg

Jakub Błaszczykowski

- Nie może być tak, że przed każdym meczem musimy prosić pana prezesa o to, czy nasze rodziny mogą dostać bilety na mecz. Nie może być tak, że na kilka godzin przed meczem zastanawiamy się, czy je k…wa dostaniemy, czy nie - grzmiał Błaszczykowski.

Kuba po odpadnięciu z Euro ma pretensje do PZPN i samego prezesa Grzegorza Laty. Jego zdaniem związek przyczynił się do klęski, nie zapewniając im spokoju. Piłkarze reprezentacji Polski zamiast skupić się wyłącznie na treningach i grze w mistrzostwach Europy musieli zamartwiać się czy ich bliscy dostaną się na mecze. - Przed każdym meczem na Euro było tak samo! Za każdym razem słyszeliśmy, że bilety będą o 14.00, za chwilę, że o 17.00, później, że o 20.00, potem, że jutro czy na pięć godzin przed meczem, aż w końcu okazywało się, że biletów dla rodzin nie ma. W sobotę dobitnie powiedziałem prezesowi, co o tym wszystkim sądzę - powiedział ostro kapitan kadry.

Piłkarz podważył też słowa Laty z jego wywiadów do prasy. - Pan prezes mówi w wywiadzie, że ma dobry  kontakt z drużyną. Osobiście tego nie zauważyłem, bo za każdym razem, kiedy coś z nim ustalamy, te ustalenia nie trzymają się później kupy. Nie boję się odpowiedzialności za te słowa, choć wiem, że pewnym ludziom się one nie spodobają - tłumaczył pomocnik biało-czerwonych po ostatnim dla Polski meczu na Euro. - Dla nas liczą się przede wszystkim rodziny, a podczas turnieju każdy z nas musiał się martwić, czy bliskie mu osoby  będą mogły przyjechać na mecz, czy nie. To coś, co zabiera koncentrację, która powinna wiązać się z meczem. Najgorsze, że przed każdym spotkaniem było tak samo! - dodał Błaszczykowski.

Mocne słowa kapitana z pewnością nie spodobają się Lacie i jego świcie. Ciekawe czy piłkarz zostanie za nie ukarany - czytamy w "Fakcie".

 

ZMARNOWALIŚCIE TO KONCERTOWO

Dziennikarz jest redaktorem naczelnym stacji nSport

I co mi z tego, że Franciszek Smuda wyleci z kadry. Co mi z tego, że gniew ludu zmiecie Grzegorza Latę, faceta, który dowodzi wielką instytucją, a nie ma kwalifikacji do prowadzenia nawet straganu z warzywami. Szkoda zawiedzionych nadziei. Szkoda, że zaraz po meczu nie usłyszałem zwykłego "przepraszam".

Nie było go także ze strony selekcjonera. Ale Smudy tak naprawdę nie było. Każdy, kto choć trochę go zna, przyzna, że to nie był ten sam trener, a właściwie nie ten sam człowiek. Gdy wyjeżdżał na stadion, wyglądał jak ktoś, kogo wiozą na szafot, na egzekucję, lub przynajmniej na średniowieczny spektakl, gdy na rynku poddawało się delikwenta publicznym torturom.

Kamera telewizyjna potrafi być bardzo niedyskretna. TVN24 pokazywał odjazd reprezentacji sprzed hotelu we Wrocławiu na mecz z Czechami. Piłkarze i trenerzy wsiadali do autokaru. Jedni ze słuchawkami na uszach szukali koncentracji, inni kręcili się to tu, to tam. Ot, zwyczajna scenka, mogłoby się wydawać. Tak by było, gdyby nie twarz wsiadającego do autokaru trenera Smudy. Bezcenne.

To była twarz człowieka "zamrożonego" stresem. Ba! Niemal nieprzytomnego ze zdenerwowania. Usta totalnie zaciśnięte. Niby machał do pozdrawiających go kibiców, ale nie był w stanie choćby na chwilę się uśmiechnąć. Nawet sztucznie. Zrobiło mi się go – jeszcze przed meczem – autentycznie żal. Bo przecież on jechał sprostać życiowemu wyzwaniu. Chciał stanąć na przeciwko czegoś, o czym marzył i czego sam bardzo chciał. I gdy to w końcu nadeszło, to wyglądał na człowieka, który chce jednego: chce w tym miejscu nie być. Smutne.

Nie będę się znęcał nad Smudą, bo nie kopie się leżącego. Euro 2012 go przerosło. Kompletnie. On przegrał swoją życiową szansę. Jest facetem, który chcąc wygrać na loterii nawet nie wysłał kuponu. Zawiódł jako strateg. Bo tak traktuję pomysł gry trzema defensywnymi pomocnikami w meczu, który musimy wygrać! A później jeszcze konsekwentne osłabianie zespołu poprzez fatalne zmiany. Jeszcze z Grosickim rozumiem, ale po co zdejmować Eugena Polanskiego? Mając do wyboru zdjęcie z boiska Polanskiego, Murawskiego i Dudkę, zdjęlibyście Polanskiego? No właśnie, a Smuda zdjął...

Albo wprowadzenie na boisko Pawła Brożka? No Boże drogi... Przecież gdyby w kraju zrobić błyskawiczny sondaż z pytaniem, czy wpuścić na boisko Brożka, to na "tak" odpowiedziałby tylko trener Smuda i rodzina Brożka... Facet jest podrzucany z klubu do klubu jak gorący kartofel, nigdzie nie gra i w decydującym momencie ma uratować całą Polskę! Do d... z takimi decyzjami!

Ale Smuda nie ponosi odpowiedzialności jednoosobowo. Już tę tezę stawiałem, ale przypomnę ją raz jeszcze, bo jakoś dziwnie jestem przekonany, że to jedna z przyczyn porażki.

Otóż nie mogę się nadziwić po co był ten wielki sztab trenerski, skoro w kluczowych momentach nie potrafił selekcjonerowi pomóc. Panowie! Podrzemaliście sobie wygodnie na ławce rezerwowych i aż mi was żal. Bo lepiej było jechać na ryby, niż dzisiaj ponosić współodpowiedzialność za tę sportową katastrofę. Współodpowiedzialność, którą ponosicie choć raczej nie macie na to ochoty. Chciałbym, żebyście dziś czuli się źle, tak jak ja się źle z tą porażką czuję.

Smuda jest apodyktyczny, często nie chce słuchać dobrych podpowiedzi. Wiem. Ale to waszym zadaniem (za to bierzecie pieniądze) było trafienie do głowy selekcjonera. Zaniechanie jest grzechem ciężkim. Właśnie go popełniliście. Nie kupuję hasła: co to konia obchodzi, że się wóz przewraca.

Inną oczywiście kwestią jest, że Smuda sam sobie taki sztab zbudował. Jego jakość – a w zasadzie bylejakość – jest jego własnym dziełem. Choć gdyby Smuda miał za sobą prawdziwy, profesjonalny związek piłkarski z kompetentnym prezesem, to nikt by mu nie pozwolił, by zamiast takich kandydatur jak Marek Koźmiński, Grzegorz Mielcarski czy Tomasz Wałdoch robił eksperymenty z – przy całym dla niego szacunku – Jasiem Furtokiem.

Absolutnie nie mogę się zgodzić z Kubą Błaszczykowskim, że świat się nie skończył. Ten z prawdziwymi emocjami na Euro 2012 właśnie się skończył. Możemy jak zwykle kibicować np. Hiszpanii, ale w takie rzeczy już się bawiliśmy. Tym razem miało być inaczej. Miało, ale... znów nie było.

Nadal podtrzymuję swoje zdanie o tym, że przygotowania zostały zawalone tak jak za Beenhakkera, Janasa i Engela.

Oglądanie wczoraj Łukasza Piszczka, z którego Vaclav Pilar zrobił wiatrak, było męczarnią. A przecież to Łukasz jest mistrzem Niemiec, a Czech tylko zawodnikiem z przeciętnego Wolfsburga. Jak udało się tak "zatrzeć" taki silnik jak nasza trójka z Dortmundu, wiedzą tylko specjaliści od tych cholernych gum. Lać ich i gonić. Pieniędzy nie płacić, bo za co.

Wiem, że Euro trwa nadal. Wiem, że ta fantastyczna lekcja patriotyzmu jaka się przelała przez kraj to było najlepsze doświadczenie zbiorowe, jakie nam się zdarzyło od wizyt w Polsce Jana Pawła II. Cieszy mnie to, nawet jestem z tego dumny. Tak jak cieszę się z nowych dróg, odnowionych dworców kolejowych, zbudowanych na nowo lotnisk.

Tyle tylko, że chciałem się także cieszyć z sukcesów sportowych. A najbardziej mi żal, że piłkarze i ich trener zmarnowali tyle pozytywnej energii, jaka zgromadziła się wokół reprezentacji. Przecież nigdy nie mówiło się tak dużo i tak dobrze o polskiej piłce. Dziś okazuje się, że zupełnie na wyrost i zupełnie niezasłużenie. Te pozytywne emocje, tę radość miliona flag zmarnowaliście panowie koncertowo. Panowie! Szczerze?! Wy to spieprzyliście! I tego – przynajmniej na razie – nie mogę wam wybaczyć. Dajcie mi trochę czasu, bo jeszcze ręce mi się trzęsą.

Dariusz Tuzimek