Łotwa jest najbardziej zrusyfikowanym krajem bałtyckim, ale za to, najlepiej się tam czuliśmy.
Wyjechaliśmy z Tallina późnym popołudniem i jadąc trasą na południe, podążaliśmy równolegle do Bałtyku. Szukaliśmy kąpieliska i noclegu.
Karolinka jest już w swoim żywiole.
Wczesnym rankiem w Rydze.
Poranna kawka i oczywiście zimne beczkowe łotewskie piwko. Tak wcześnie rano, ruch w mieście prawie zerowy, byliśmy pierwszymi klientami. Kawa i piwo dały mi chęci do zwiedzania Starego Miasta.
Wyjście ze Starego Miasta. Muszę się przyznać, że czułem się w tym mieście jak kiedyś we Lwowie. Nie mieliśmy dużo czasu a samochód był załadowany ciuchami żony i Karolinki. W Norwegii, wbrew pozorom, można kupić ciuchy taniej niż w Polsce, więc auto było załadowane po brzegi. Wczesnym przedpołudniem wyruszyliśmy w dalszą drogę na Litwę. Na stacji benzynowej zrobiliśmy zakupy, oczywiście dużo piwa i trochę słodyczy.
Spotkaliśmy miłego Rosjanina, który zachęcał nas do kupna i rozmowy.
Park obok Starówki, urocze miejsce, można tam nabrać świeżego oddechu po porannym miejskim spacerze.
Ptasi domek.
Zwiedziliśmy tylko Starówkę, a resztę miasta oglądaliśmy jadąc samochodem. Ryga, to jednak duże miasto i moje zdjęcia oddają namiastkę tego, co tam zobaczyłem. Dzisiaj Ryga jest miastem o mieszanej łotewsko-rosyjskiej kulturze. Na Łotwie mieszka ponad pół miliona Rosjan, niektórzy dobrze się zasymilowali i powstał przez to, słowiański charakter tego kraju.
W następnym odcinku opiszę przejazd przez Litwę i krótki pobyt w Wilnie.