Scena z "Fausta" - wersja z "Lutni Puszkina"...
Materiał dodany tylko w celach dydaktycznych - mi pomógł, możliwe, że również pomoże komuś.
Scena z „Fausta”
Brzeg morza, Faust i Mefistofeles.
FAUST
Nudzę się, czarcie.
MEFISTO
Trudno, Fauście!
Takie już są człowiecze dzieje
I nie uniknie ich nikt z ludzi.
Każdy rozumny stwór się nudzi:
Ten – z pracy, tamten – że gnuśnieje;
Ten wierzy, tamten stracił wiarę,
Jeden się szczęścia nie doczekał,
Inny go zaznał ponad miarę,
I każdy ziewa, ale żyje –
I wszystkich grób ziewających skryje,
Więc i ty ziewaj.
FAUST
Głupie żarty!
Nie gadaj tyle. Znajdź mi raczej
Jakąś rozrywkę.
MEFISTO
Wytłumaczę!
Mam dowód logiką poparty.
Zapisz w albumie swym jedno:
Fastidium est quies – nuda
To spokój duszy. Oto sedno!
Psycholog jestem, a ty – cudak.
Bo powiedz: kiedyś się nie nudził?
Pomyśl, poszukaj takiej chwili.
Wtedy, gdyś drzemał nad Wergilim
I rózgi brałeś, byś się zbudził?
Czy wtedy, gdyś różami wieńczył
Swawolne dziewy, zawsze chętne,
Darząc im w czadzie ust szaleńczych
Porywy bujne i namiętne?
Czy wtedy, kiedyś się pogrążał
W sny wzniosłe, w nauki odmęty
I w ciemność brnąc, do wiedzy zdążał?
Lecz, jak pamiętam, nudą tknięty.
Mnie wreszcie mocą różnych figlów
Wyczarowałeś ze swych tyglów
Jak arlekina. Jam obcesem
Skoczył i wił się drobnym biesem.
Woziłem cię do wiedźm, szatanic,
Pokazywałem duchy, zjawy,
I co? Sam widzisz: wszystko na nic.
Chciałeś mieć sławę – no i miałeś.
Chciałeś pokochać – pokochałeś.
Wziąłeś od życia, co się dało.
A czy zaznałeś szczęścia?
FAUST
Mało.
Lecz przestań, nie rozjątrzaj rany.
Zagłębianie wiedzy to nie życie,
Przekląłem blaski jej zwodnicze…
I sławy promień niespodziany
Jest nieuchwytny… I honory,
Zaszczyty – wszystko to pozory
Jak sen bezmyślne… Lecz istnieje
Bezsporne szczęście: to harmonia
Dwóch dusz!
MEFISTO
I pierwsza schadzka! Dzieje
Pierwszej miłości, prawda? Właśnie!
Lecz jeśli łaska, to wyjaśnij.
Kogo zaszczycasz tym wspomnieniem?
Nie Gretchen czasem?
FAUST
O marzenie!
Cudowny śnie! Płomieniu czysty
Miłość! Tam, gdzie zdrój przejrzysty,
Gdzie poszum drzew i nocne cienie,
O, tam, na pierś jej kłoniąc głowę,
Szczęśliwy byłem!
MEFISTO
Wiekuisty!
Cóż to za brednie gorączkowe!
Sam siebie, Fauście, mamisz złudą
Usłużnych wspomnień. Lecz tej nocy
Kto przyprowadził ci to cudo?
Czy zdołałbyś bez mej pomocy
Zdobyć dziewczynę? Ja w tym czasie
Rozkoszowałem się, samotny,
Płodami pracy mej sromotnej…
Pamiętam! Kiedy ona, zda się,
Mdlała w ekstazie i zachwycie,
Ty duchu niespokojny, skrycie
Wdałeś się w rozpamiętywania
(A to, jak wiesz, do nudy skłania).
I czy choć zdajesz sobie sprawę,
O czym myślałeś – w takim czasie,
Gdy nikt nie myśli, mój głuptasie?
Powiedzieć?
FAUST
Powiedz. To ciekawe.
MEFISTO
Myślałeś: O potulne jagnię!
Jak pożądliwe i namiętne
Pragnąłem cię – płomienie pragnień
W tym sercu budząc umiejętnie!
Niewinnie, jakby mimo woli,
Czułej oddała się miłości,
Więc czemu we mnie tyle czułości,
Czemu znudzone serce boli?
Na chuci swej ofiarę biedną
Patrzę, rozkoszą upojony,
Ze wstrętem nieprzezwyciężonym.
Tak zbir bezmyślny – niepotrzebną
Popełnia zbrodnię, gdy nędzarza
Zarzyna w lesie bez korzyści,
I wtedy trupa klnie, znieważa.
Tak patrzy wzrokiem nienawiści
Rozpustnik na sprzedajne ciało,
Gdy już nasyci chuć zgłodniałą.
Tak rozmyślałeś. I od razu
Wysnułeś wniosek, mój doktorze…
FAUST
Precz z oczu mych, piekielny stworze!
Przepadnij! Zgiń!
MEFISTO
Według rozkazu.
Poproszę tylko o zajęcie.
Bez pracy, bez jakiegoś celu
Nie śmiem odchodzić, przyjacielu.
Może spróbować na okręcie?
FAUST
Co to za biały okręt? Powiedz.
MEFISTO
Jest to hiszpański trójmasztowiec,
Co to właśnie do Holandii jedzie.
Trzysta szubrawców przednich wiezie,
Dwie małpy, w beczkach skarb bogaty,
Wielki ładunek czekolaty
I modną dziś chorobę sławną,
Ofiarowaną nam niedawno.
FAUST
Wszystko utopić.
MEFISTO
Słucham.
Znika.