Po zwiedzeniu Rygi, ruszyliśmy w dalszą podróż na południe. Następnym celem było Wilno. Powiem szczerze, byłem bardzo ciekaw tego, jak odbiorę to miasto.
Bardzo byłem rozczarowany pierwszymi widokami na Litwie. Zaniedbane gospodarstwa rolne, dużo niezagospodarowanej ziemi rolniczej. To efekt braku rąk do pracy, prawie 600 tys. emigrantów zarobkowych wyjechało z Litwy. Litwini obok Polaków, są najliczniejszą grupą narodową, która szuka swego miejsca poza granicami ojczystego kraju. Brak młodzieży widoczny był już w pierwszym odwiedzonym barze przy trasie Ryga-Wilno. Te dwie panie, to babcia z młodziutką wnuczką.
Muszę przyznać, że drogi mają Litwini bardzo dobre, przynajmniej te główne. W godzinach popołudniowych w piątek, znaleźć miejsce do zaparkowania graniczyło z cudem. Weekend, to tradycyjny najazd polskich wycieczek i turystów, którzy są tu widoczni na każdym kroku. Po wielu próbach i zwiedzeniu autem całego Starego Miasta, znalazłem wolny parking przy ambasadzie Polski.
Było tu dużo ławeczek i trochę cienia, więc chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy na krótkie zwiedzanie. Mieliśmy bardzo mało czasu, gdyż umówieni byliśmy na wizytę wieczorną z noclegiem u stryja w Warszawie.
Z tego zdjęcia widać, że dba się o turystów. Na ulicach słychać tylko polską mowę, a i sprzedający posługują się nią bardzo dobrze.
Jak widać na fotkach, polskich klimatów tu nie brakuje.
Ten pan na zdjęciu ma coś na głowie, pierwszy raz w życiu to zobaczyłem, i nie mogłem się oprzeć, by to uwiecznić.
To już krakowskie klimaty.
Tutaj też są beczki.
Szkoda, że byliśmy tam przejazdem, następnym razem cały weekend.
Uczono nas w szkole, że Litwini byli pod Grunwaldem odziani w skóry, a ten ci, jak frankoński rycerz.
Tego cudownego pojazdu, to chyba w Polsce jeszcze nie ma.
Takie urocze miejsca są na pewno.
Policja litewska nie lubi Polaków i nasza Litwinów torze. Przekonałem się o tym przed Warszawą, gdzie wzięto mnie za nich, padał deszcz i pewnie tak myśleli. Później było najgorsze z tej całej trasy, chcieli 1000 zł. za drobne naruszenie przepisów. Gdy usłyszeli polską mowę, trochę im było nie tak, w końcu wypisali kredytowy na 800 zł a ja wypisałem się ze stałego meldunku w Polsce.
Te dobre drogi pozostały im jeszcze z czasów ZSRR, które budowano przed olimpiadą w Moskwie, myślę, że nasze też będą tak wyglądać po 30 latach. Do Polski wracałem autostradą Wilno- Kowno, z dobrą prędkością, natomiast za granicą musiałem zwolnić do 50/h i tak przez ponad 100 km. Potem jeszcze to przywitanie w kraju przez budżetówkę. Wiadomo, policja w Warszawie zarabia tak samo jak w reszcie kraju, a życie tam drogie, więc kryją się przy trasie i czekają na jelenia. Przez te ograniczenia zajechałem już tylko na nocleg do stryja.