JustPaste.it

Wojna - apokalipsa czy dziejowe zawirowanie?

                    1.  Literatura zawsze - w mniejszym lub większym stopniu - oddaje ducha czasów, w których się "rodzi". Reagować musi - nolens volens - na wydarzenia, wykluwające się bądź umierające idee, dominujące poglądy itp. Literatura, mówiąc nieco patetycznie, daje świadectwo prawdzie. W chwilach wielkich i podniosłych staje się gestem afirmacji świata, radości, ekstazy i fascynacji. W okresach zdrady, zniewolenia, podłości jest gestem buntu.

                      Są również takie momenty w życiu każdego narodu, kiedy rzeczywistość i literatura utożsamiają się niemal ze sobą. Tak było w pierwszej ołowie dziewiętnastego wieku (za przykład niech posłuży choćby wpływ Konrada Wallenroda na powstanie listopadowe), tak było też w latach okupacji hitlerowskiej. Zagrożenia i nieszczęścia jakiejś społeczności lub narodu potęgują "chłonność" literatury. Jest ona wtedy czytelnikowi bardzo bliska, ponieważ podkreśla wspólnotę przeżyć i doświadczeń.

                     Dramat Polaków (nie pierwszy i nie ostatni), tragedia wojny, losy młodego pokolenia jawiły się jako okrutne wyzwanie dla twórców. Literatura wojenna, wobec apokaliptycznej skali wydarzeń, stawia przede wszystkim metafizyczne pytania o sens świata i sens człowieczeństwa. Twórczość Baczyńskiego, Gajcego, Borowskiego i, nieco później, Różewicza jest rozpaczliwym poszukiwaniem ocalenia: ocalenia fizycznego, ale głównie ocalenia moralnego. Jest to literatura "ostra", szalenie wyczulona na fałsz, złudne pociechy, puste gesty i resentymenty przeszłości. Wojna bowiem objawia nagą prawdę o świecie. Przerażającą prawdę Oświęcimia, Katynia, strzałów w tył głowy, palenia ludzi w piecach bądź "przerabiania ich na mydło". Niektórzy - jak Borowski - prawdy tej po prostu udźwignąć nie byli w stanie, ponieważ była aż tak "nieludzka". W gruzach legła duchowa baza człowieka. Wartości, które dotąd określały sens jego egzystencji, wdeptywane były w ziemię lub puszczane z dymem kominów.

                      Jaspersowska kategoria "sytuacji granicznej" staje się dominującym sposobem przeżywania świata. Z kategorii wyjątkowej czyni się kategorię powszechną. Paradoksalnie, sytuację graniczną stanowią teraz spokój, bezpieczeństwo i zabawa.

                     Wydawałoby się, że w tak dramatycznych momentach, odpowiedzi udzielane przez twórców, będą brzmiały podobnie, przynajmniej w tych zasadniczych kwestiach. Tak jednak nie było! Sytuacja zagrożenia wyzwalała różne reakcje twórcze, generowała inne plany przeżyć, doznań i sądów.  Jako przykład mogą służyć dwa wiersze dwóch różnych poetów, których dzieli niemal wszystko: wizja świata, człowieka, odpowiedź na pytanie o źródło wartości. Łączy je tylko czas ich powstania. Mówię o Pokoleniu K. K. Baczyńskiego i wierszu Nadzieja Cz. Miłosza, pochodzącym z cyklu Świat (poema naiwne).

                    2. Spróbujmy na początek postawić sobie pytanie o samoświadomość pokolenia Kolumbów. Czy było to pokolenie beznadziei, czy może jednak nadzieja tkwiła w nich wbrew wszystkiemu (contra spem spero)? Poezję tamtego okresu należy postrzegać jako próbę odpowiedzi na tak postawione pytanie.

                    W wierszu Baczyńskiego pojawia się zagadkowa fraza: "nas nauczono". Kto? Cóż to za nauczyciel uczący, że nie istnieje miłość, litość, nadzieja? Historia? Kultura? Ideologia? Jest to istotne zagadnienie, którego zrozumienie pozwoli na głębszą interpretację. Otóż myślę, że Baczyński pojął potworną prawdę: religia, tradycja, kultura śródziemnomorska, ogólnoeuropejskie wartości - to, co było dorobkiem tysiącleci i setek pokoleń, przegrywa. Przegrywa po prostu w momencie, kiedy jakąś społeczność opanują irracjonalne popędy, zbiorowe szaleństwo, amok, podświadome instynkty destrukcji, gwałtu i zbrodni. Jak wątła jawi się tkanka kultury wobec zagadkowej istoty natury! W takich momentach światem zaczyna rządzić okrucieństwo.

                                                           Nas nauczono. Nie ma litości.

                                                           Po nocach śni się brat, który zginął,

                                                          któremu oczy żywcem wykłuto,

                                                          któremu kości kijem złamano;

                                                           i drąży ciężko bolesne dłuto,

                                                           nadyma oczy jak bąble - krew.


                      Wartości ogólnoludzkie - jak już powiedziano - ulegają naporowi szaleństwa, zbiorowym i chorym emocjom w chwilach, gdy te ostatnie zostaną uwolnione. Ulegają, ale nie zanikają, ponieważ wartości są trwałe. A to z kolei stanowi istotny sens wiersza Czesława Miłosza. Ta kwestia decyduje o różnych perspektywach oglądu obu poetów. Wiersz Nadzieja nie dotyka tematu wojny, nie ma tu na jej temat nawet jednego słowa. Jest to wszakże przemilczenie wymowne, gdyż rzeczywistość pozaliteracka stanowiła wówczas nieodłączny kontekst każdego niemal utworu. W ten sposób tryptyk Wiara, Nadzieja, Miłość jawi się jako zamierzona polemika autora Traktatu moralnego z młodymi poetami, którzy postrzegali wojnę w wymiarach totalnej apokalipsy. Miłosz proponuje większy dystans w stosunku do krwawej rzeczywistości. Spojrzenie z pewnego oddalenia pozwala uchwycić szerszą perspektywę ówczesnych wydarzeń. Wówczas dopiero nadzieja przestaje funkcjonować jako implikacja danego momentu historycznego, a staje się uniwersalną pozadziejową wartością. Jej działanie jest wynikiem pewnej postawy człowieka, niezależnie od zewnętrznego kontekstu.

 

                                                                               Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,

                                                                               że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem.

                                                                               I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.

                                                                               A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,

                                                                               Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.

 

                        U Baczyńskiego jednak wzrok, dotyk i słuch percypują raczej barokowy senny koszmar, rozgrywający się na jawie:

 

                                                                               Ziemia owoców pełna po brzegi

                                                                               kipi sytością jak wielka misa.

                                                                               Tylko ze świerków na polu zwisa

                                                                               głowa obcięta strasząc jak krzyk.

                        Spekulacja filozoficzna zostaje zderzona z groteskowym obrazem, niezwykle sugestywnym. Spokojny namysł zderzony z ekspresyjnym krzykiem, wymiar pozaczasowy z wymiarem dramatu chwili.

 

                      3. W sytuacjach ekstremalnych pytanie o źródło wartości nabiera szczególnego znaczenia. Czy człowiek poniżając drugiego człowieka, niszczy także jego duchowe fundamenty? Tak jak w Pokoleniu Baczyńskiego? A może źródłem wartości nie jest człowiek, może ich źródło jest pozaziemskie? Jeżeli przyjmiemy tę drugą koncepcję, wówczas stwierdzić należy, że wartości trwają nienaruszone. Taka opcja bliska jest Miłoszowi.

                       Jeżeli świat i człowiek nie są zakotwiczeni w boskiej transcendencji, wtedy naturalnie rzeczywistość jest szaleństwem wyzwolonych instynktów i krwawych orgii. Jeśli zaś tkwi w boskim wymiarze, to Ziemia w swej istocie (pomimo różnych dziejowych zawirowań) jest ogrodem, czyli miejscem archetypowej szczęśliwości. Mądrość staje się elementarnym warunkiem takiego widzenia świata. Co zaś do samego ogrodu:

                                                                        Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.

                                                                        Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,

                                                                        Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną

                                                                        W ogrodzie świata byśmy zobaczyli

 

                           U Baczyńskiego:

 

                                                                        Wiatr drzewa spienia. Ziemia dojrzała.

                                                                        Kłosy brzuch ciężki w górę unoszą

                                                                        i tylko chmury - palcom czy włosom

                                                                        podobne - suną drapieżnie w mrok

 

                          Tu "Ziemia" i tam "Ziemia". Ale jej "opis" jest krańcowo różny w obu wierszach. Gwiazda i kwiat u Miłosza symbolizują harmonijny porządek ogrodu-ziemi; porządek, który jest odbiciem kosmicznego ładu - jak można się domyślać.

                         Baczyński konstruuje obrazy, których cechą dystynktywną jest nadmiar. Ich surrealistyczny charakter oddaje klimat niesamowitości i grozy. Gdyby oba wiersze poddać malarskiej interpretacji, wówczas na obrazie Baczyńskiego dominowałaby czerwień - symbol walki, krwi i okrucieństwa, zaś na obrazie Miłosza zieleń - symbol nadziei.

 

                        4. Czy można pytać, który z tekstów wypełnia kryterium artystycznej prawdy? Sądzę, że nie! Prawda artystyczna nie może być jednoznacznie przekładalna na prawdę rzeczywistości. Gdyby tak było, Nadzieję Miłosza uznać należałoby za zupełną abstrakcję. A tak przecież nie jest! Autor Doliny Issy zaprotestował jedynie przeciwko zbyt - jego zdaniem - jednostronnemu oglądowi rzeczywistości. Moralny i duchowy jej wymiar nie ulega destrukcji wraz z materialnym zniszczeniem. Czy jednak pasja polemiczna nie zaprowadziła Miłosza w stronę zbytniej idealizacji? To przecież człowiek jest twórcą lub - jeżeli ktoś woli - współtwórcą duchowego aspektu świata. A czy w czasie wojny istotny wymiar człowieczeństwa nie uległ rozchwianiu? Różewicz pisał nieco później wprost, że konieczne jest uporządkowanie pojęć, ponowne nasycenie ich treścią; koniecznym staje się bolesne trwanie z potworną świadomością łagrów i obozów koncentracyjnych.

 

autor - Jan Stasica