JustPaste.it

Pełna mobilizacja

Kiedy mamy się zabrać za pracę albo naukę zazwyczaj nagle pojawia się cała masa innych ważnych rzeczy, którymi musimy się zająć. Przy czym określenie „ważny” należy wziąć w duży cudzysłów, bo zwykle są to tylko wymówki mające na celu opóźnienie naszych działań.

Nie mamy czasu na dokończenie projektu, ale już na obejrzenie przesłanego przez kolegę filmiku owszem. Zupełnie jak gdyby siedział w nas jakiś chochlik namawiający do robienia wyłącznie bezsensowych rzeczy. Czas wziąć się w garść!

8c9a105c3641dbe1de7820ca354d985e.jpg

Na początek lista priorytetów. Wybieramy kilka naprawdę ważnych spraw do zrobienia, a resztę zostawiamy na później. Zadania spisujemy na dowód naszych przyrzeczeń. Jeśli będą nam ciągle świeciły przed oczami, łatwiej będzie pokonać w sobie niechęć do obowiązków. Zadania wykonujemy po kolei – gdy skończymy jedno, dopiero wtedy zabieramy się za drugie.

Najcięższą pracę wykonujmy wtedy, gdy jesteśmy w najlepszej formie i postarajmy się, aby w tym czasie nikt nam nie przeszkadzał. Rozpraszające są nawet krótkie pytania rzucane przez koleżankę siedzącą obok, poprośmy więc swoich współpracowników, aby przełożyć rozmowę na późniejszą godzinę. Jeśli nie da się nam odgrodzić od świata przy własnym biurku, poszukajmy innego miejsca. Wyznaczmy sobie cel, do którego powinniśmy dojść pod koniec dnia i konsekwentnie się tego trzymajmy. W rzeczywistości najtrudniej jest zacząć, bo gdy już wpadniemy w wir swojej pracy, znacznie ciężej będzie nas od niej oderwać.

Notoryczny brak czasu wymaga naszej analizy, chyba że nie przeszkadza nam siedzenie do późna nad dokumentami. Dlaczego nie jesteśmy w stanie zakończyć swojej pracy o określonej godzinie? Zanim zaczniemy psioczyć na despotycznego szefa spójrzmy krytycznie na swój dzień pracy, ale ten faktyczny, a nie zapisany w kalendarzu. Sprawdzanie prywatnej poczty, pogaduszki przez telefon, przedłużające się przerwy na papierosa, logowanie się do banku, przeglądanie serwisów społecznościowych – wszystkie te czynności wyglądają pozornie niewinnie i nie zajmują więcej niż kilka minut, ale jeśli pododajemy je wszystkie do siebie, okaże się nagle, że straciliśmy na przykład dwie godziny czasu pracy. W ten sposób zamiast wyjść z biura o 17-tej wychodzimy o 19-tej. Dzień się nam skurczył i znowu zabrało czasu na prywatne przyjemności, bo musieliśmy najpierw dokończyć pracę. Jeśli mimo wszystko nadal trudno się nam zmobilizować do pracy, to może zachętą będzie odpowiednia nagroda? Jeśli na koniec pracy zafundujemy sobie coś wyjątkowo przyjemnego, motywacja, by zabrać się do pracy i wyjść o czasie z pewnością będzie znacznie większa.

 

 

 

 

Źródło: http://abcpracownika.pl/2011/08/pelna-mobilizacja/