JustPaste.it

Bunt przeciw rzeczywistości. Dlaczego "boga" nie ma. Jest niepojety chaos.

Czasem w naszym życiu maja miejsce epizody po których pytamy dlaczego to się musiało zdarzyć, zapewne w większości z nich mają swoje miejsce ludzie i ich czyny.

Czasem w naszym życiu maja miejsce epizody po których pytamy dlaczego to się musiało zdarzyć, zapewne w większości z nich mają swoje miejsce ludzie i ich czyny.

 

Motywacje do napisania tego tekstu przyniósł mi ciężki dzień w pracy, zasady tam panujące i szef który przypomniał mi mojego ojca.

Czy wiele osób doświadczyło niechęci, odtrącenia i przemocy ze strony rodzica który dla dziecka jest bogiem? Na pewno tak. Dlatego przestrzegam przed porównywaniem, "Ja to miałem gorzej, ty to masz luz". Każda tragedia i złamane serce warte jest zatrzymania się na chwile bez oceny głębokości rany bo przecież nic nie jest takie samo. Biblijny Jezus to potrafił, istniał czy nie mam do niego szacunek.

Wyobraźcie sobie: Ojciec wraca z pracy za 20 minut, mama nerwowo krząta się po domu i szuka ewentualnych niedociągnięć, straszy nas "zrób to, bądź taki bo jak ojciec wróci to...". Ojciec wraca, wita nas prawie serdecznie po czym 10 minut później znajduje pretekst do wyładowania czegoś czego nigdy nie rozumiałem, jedynie mogłem to sobie logicznie wytłumaczyć.

Zaczyna od pytania " Dlaczego to jest tak a nie inaczej?" wpatrując się w oczy z pozycji osoby wyższej niż 40 cm. Następnie zaciska wargi i już wiadomo co się stanie. Rozpoczyna się gra słów w której jesteście na przegranej pozycji, ważne jest tylko kiedy padnie pierwszy cios. Ciosy są wymierzane zmyślnie, żeby nie było śladów. Czasem zaczyna się od mocnego ściśnięcia ręki i tylko w oczach widać dziką furię ojca który śmiertelnie poważnie egzekwuje swój plan wychowania/ wyładowania. Następuje seria retorycznych pytań- Co ty sobie myślisz? Co? Debilu, śmierdzisz! Idź się umyj! Nie chce żebyś zamykał drzwi od łazienki na klucz lub po prostu zadawanie pytań, pouczeń połączonych z nakazem słuchania i siedzenia w danym miejscu, po prośby "proszę nie bij" nie pomagały, koniec był w momencie kiedy ktoś to przerwał albo uznało się jego rację. Asertywność była surowo karana, do dziś mam z tym problem. Podobno w części mózgu zwanej móżdżkiem zapisują się nasze traumy. Kiedy komuś odmawiam to mam przeczucie że on mnie zniszczy z tego powodu, zabije i nikt mi nie pomoże.

I tak prawie co dziennie. przez kilka lat.
 

Często zaczyna się sprawdzanie lekcji.
Sprawdza błędy ortograficzne, zaznacza je kółkiem. Zadaje pytania pomiędzy którymi na mój sprzeciw padają niszczycielskie słowa lub co jakiś czas kuksaniec. Dostaje się każdemu bo i rodzeństwa nie brakuje. Mama obrywa głownie obelgami. Broni nas, krzyczy, na wiele się to nie zdaje ale też nie odejdzie. Za bardzo boi się utraty majątku, statusu społecznego a już najbardziej to co ludzie powiedzą. Z powodu tego co ludzie powiedzą gehenna staje się normalnością. W momencie uświadomienia sobie patologii pytania "dlaczego to się zdarzyło" uderzają grochem o ścianę. Mury i filtry umysłowe ograniczają kata inżyniera szanowanego wszem i wobec za swoja dobroć od smutnej prawdy i tego co zrobił i robi. Czasem mury pękają a ja oglądam kata jak szykuje sobie pętle. Naprawdę.


Kat po pewnym czasie się przestaje bić bo w domu bywa kurator, dzieci mężnieją, a żona zarabia na siebie. Patologia nadal trwa ale w porównaniu z dawnymi czasami to spokój. Przemoc w domu to temat tabu, powód do wstydu przed innymi, w najbliższej rodzinie wszyscy wiedzą ogólnie co się dzieje ale nikt nie reaguje sensownie. Ojciec to manipulator i policja parę razy wypuszcza go po paru godzinach albo zwraca pistolet straszak.

Kiedy ojciec się nade mną znęcał czułem otchłań żalu, była to swoista nirwana. Świat zewnętrzny przestawał istnieć i był tylko żal.  Można zadać ból ale on był bez znaczenia.
 Fantazjuje o tym, że mam ojca który jest dla mnie przyjacielem, robimy coś razem i mam w nim wsparcie. Wtedy płaczę. Nie potrafię ująć swojego żalu w słowa.

Bóg mi nie pomagał wtedy. Chciałbym żeby kiedyś ojciec trafił na tekst tego typu i zrozumiał co mi zrobił. Sam mu już o tym nie mówię bo to bez sensu, jego postawa jest podobna do postawy nieznajomego na przystanku autobusowego.