Przyjaciół prawdziwych poznaje się w biedzie, z nimi bywa jak z parasolem,gdy deszcz pada to go nie ma...
Z ulicy jeżyka przyniosłem, z noska sączyła się krew,łapki drżały jak listki jesienią .Maleńki, kto cię tak skrzywdził ,może ktoś nadepnął,może uderzyła gałąź ostatniej nawałnicy-zapytała mama?
W miękkim ,ze szmatek legowisku nabrał sil ,popijał mleczko,nocą tupał po podłodze. szum i krzyk zamieniał go w kolczasty kłębek,ale z czasem oswoił się , wychodził z legowiska stukając łapkami po podłodze do talerzyka z mlekiem. Tuptasz więc zostaniesz Tupakiem- powiedziała mama, zaprzyjaźnił się z nią , pozwalał na dotyk, nie fukał. , zaglądał w oczy prosząc o mleko , miał co raz większy apetyt, aklimatyzował się , reagował na słowa , w nocy ganiał myszki, po miesiącu nie było ,a ni jednej w domu.
Kiedyś wyszedł do ogrodu, długo nie wracał ,pocieszałem mamę,ze głód skłoni do powrotu, nie zna walki o byt.Minęło kilka dni, a on nie wracał, mama spozierając na ogród wołała ciepłym głosem: Topek,Topek wróć...i nagle usłyszała szelest liści,a potem zobaczyła grzbiet jeża,podbiegł pod próg i pozwolił się wziąć na ręce .
Biedaczek schudł i wydłużył,ale bardziej przylgnął, przy stole stawał na łapkach czmychał o jadło. Chwytał mięso i uciekał do legowiska, a pies mu wyrwał,wtedy Topek biegał za nim ,zębami chwytał za ogon Kiedyś Ben otrzymał kotleta ,w kąciku zabrał się za jedzenie , jeż podkradł się i uderzył go łapkami , chwycił kotlet i pobiegł do legowiska. Zdarzały się okazje ,ze jedli z jednego talerza, gryźli rybę jeden od ogona ,drugi od głowy.
Chodzili razem do ogródka , Ben tarzał się po trawie,a Tupek muszki węchem znajdował,bo wzrok miał slaby. W lasach, pałaszowałby jaszczurki , węże , ale tu zadowalał się żyjątkami na grządkach i robakach,nie pogardzał robakami.Był żywym barometrem,jeśli nocą nie biegał , świadczyło,ze jutro kiepska pogoda , i coraz gorsza była,liście z drzew goliła jesień,a Tupkowi kleiły się oczy do snu, na podnóżku maszyny do szycia zakrył się w skrawkach materiału ,spał trzy miesiące.Na początku lutego obudził się ,łapki i brzuszek były zupełnie chłodne, mama myślała ,ze umrze,ale prędko rozpoczął aktywne życie, stukał łapkami po podłodze,przewracał puste butelki , popychał je , pomrukując drapał łapką drzwi.Rósł i baraszkował,otworzył puszkę z pastą do obuwia i wysmarował się , kubańskie cygaro wyciągnął z pudełka i żuł, a potem mazał śliną swoje igliwia,rwał tez gałązki z choinki i tez żul, w ten sposób dezynfekował skórę od robactwa.
Latem w starej budzie psa z suchych liści urządził legowisko,pewnego razu zobaczyłem tam drugiego jeżyka,chciałem wziąć na ręce , sykając zamienił się w kolczaty kłębuszek. Zrozumiałem ,ze znalazł przyjaciółkę i bardzo z tego się cieszy. Mama ,opierając się na kuli , postawiła im miskę z mlekiem i zapytała ,kiedy będą chrzciny Tupku?Ale pewnego dnia buda była pusta, uprowadziła nam przyjaciela. Na miłość nie ma lekarstwa,mnie tez wspomnienia i blizny zostawiła ,ale najważniejsze,ze ciebie mam ,a Tupek wróci,pocieszałem.
Mijały lata, mama na wózku inwalidzkim wypatrywała Tupka,rok przed śmiercią w ogródku zobaczyła młodych tupków. Rozpłakała się z radości ,synku to dzieci jego.Raczej wnuki , jeżyki żyją krotko-odpowiedziałem. Patrząc na nich powiedziała „ szybko ten czas leci,ale tego nie pojmują dzieci ,a ty naucz się wreszcie serce łączyć z rozumem...
Słowa te słyszę przy kominku, pachną niezapominajkami ,jakby to było wczoraj,ci co odeszli we wspomnieniach są nieśmiertelni ... Nasz czas też ucieka po cichutku,powiedzialem do Bena,pomachał ogonem i liznął rękę ,a potem nagle
do ogrodu pobiegł i głośno zaszczekał, zobaczyłem u jego nóg jeżyka .Topek krzyknąłem ,ale na dzwięk imienia nie reagował, kolczasty kłębuszek wyprostował się dopiero w pokoju i zaczął szukać schronienia za tapczanem ,szybko się jednak zadomowił,nocą zjadał z talerzyka szprotki i budził drapiąc tapczan ,zawijał się tez w firany, pewnego razu wdrapał się na tapczan ,niczego, nie podejrzewając nadziałem się na jego kolce .
Wiosną harcował ,chował pod kredens skarpetki, domagał się wolności. Zbuduj klatkę na ogrodzie,radzono. Siedziałem w niej pięć lat i wiem co to znaczy ,odpowiedziałem.Każde stworzenie kocha wolność,tylko ludzie jej nie doceniają.Otworzyłem drzwi na ogród , biegł śladami Tupka,w jego oczach świeciło słońce wolności , zaszył się w gęstych bukszpanach .Stałem jak mama kiedyś na ganku i szeptałem”żegnaj przyjacielu” Pod jabłonką położyłem pęczek wędzonych szprotek , Rano talerzyk był pusty,a obok niego kupki z charakterystyczną wonią.
Ben też odszedł, wącha od dołu niezapominajki , słucha jak nad nim drzewa szumią . Tych co kochają nas wykańcza czas .Zycie to chwilka-mawiał brat ,nim odszedł na tamten świat. Morze łez ronią ludzie z tego powodu,a smutku w nich więcej niż gwiazd na niebie, i wciąż odchodzą bliscy. I nie wiadomo już kogo żałować ,komu współczuwać tym co zostają i grzebią kolejnych przyjaciół,a zazdrościć tym,którzy usieli na zawsze?
Biblijni grzesznicy po tysiąc lat bez kościołów byczyli się ,a my za chwilkę życia mamy modlić ,na tacę dawać?
Przestań filozofować -powiedziała Ania ,nad ogrodem księżyc wędruje,a kiełbasa z rożna pachnie,ale nagle umilkła i ...szepnęła, twój jeżyk przyszedł i wszyscy obejrzeli się za jej wzrokiem, jakiś cień mignął, zaszeleściły liście cichutko . Ależ naprawdę jeżyk – przekonywała..
- To zaczarowany ogród ,dzieją się w nim cuda - i poezja chili tu niepowtarzalna, bratnie dusze to czują,słyszą , w symbiozie z naturą ,tylko w naszym gronie z takimi przyjaciółmi słychać jak bije serce przyrody.
O przyjazniach mówi się wiele,nawet między narodami,a prawdziwej ,w potrzebie, to i ze świecą w kościele nie znajdziesz,tylko cichutkie,co pachną niezapominajkami prawdziwe,takie jak nasze w twoim ogrodzie...
Okolica znana z wędrownych jeżyków , dla nich moja posesja zawsze przytuliskiem .W dużym mieście o bratnią duszę trudno , zaryglowanych drzwi,żelaznych płotów pełno , a bezdomnych, samotnych i głodnych wciąż przybywa ...Wypijmy za naszą drużbę- by nie rdzewiała,bo samotność śród ludzi gorsza niż wiezienie-powiedziała Ania .W jej słowach niezapominajki .pachniały...
|
|