JustPaste.it

Będzie opłata za treści, a więc także pojawią się zmiany

Wszyscy już pewnie wiedzą, że we wrześniu – tym razem nie pierwszego, lecz szóstego – kolejne nieszczęście spadnie na kraj. Byli już naziści, Gomułka, powódź była, jest „aleja tornad”, a będzie coś jeszcze, chociaż dotyczącego wyłącznie sieci i nie tak strasznego. Wszystko jako społeczeństwo przetrwaliśmy, więc pewnie teraz też damy radę. Mnie zmiany nie cieszą. Byłoby inaczej, gdybym wiedział, że cokolwiek zyskuję. Media na początku strzeliły samobója, ale to normalne.

Gros wydawnictw zamierza wprowadzić opłaty za dostęp do wielu serwisów internetowych. Wprawdzie żadnych wybuchów i huraganowych wiatrów raczej nie obejrzymy, ale niektórzy na pewno doświadczą ciosu w kieszeń. Koszt wykupienia dostępu na tydzień wyniesie 9,90 złotych, na miesiąc 19,90, a roczny abonament – jak to się mówiło w żargonie marketingowym – jedyne 199 zł. Czy to dużo, czy mało? Wszystko zależy od punktu widzenia, czyli zasobności portfela, a z tym bywa różnie.

Wydawcy od dawna borykają się z problemem niskiej klikalności, zwłaszcza w przypadku specjalistycznych serwisów, ale nie tylko. Sprzedaż papierowych gazet z roku na rok jest niższa. Reklamodawcy rzadziej chcą płacić. Dlatego poszukuje się innych sposobów i zaistniał pomysł powrotu do przeszłości, czyli wprowadzenia opłat za dostęp do informacji, jak było, gdy zaczęto wydawać pierwszą gazetę. Pomysł rozumiem, ale nie popieram, ponieważ widzę, że marnuje się okazje.

Większość artykułów i komentarzy powstaje na chybcika, przekłada się ilość nad jakość, żeby tylko było czym wypełnić serwis. Brakuje pomysłów. Możliwe, że niektórym czytelnikom pasuje obecna sytuacja. Informacje nie są wymagające. Pod znaczną częścią można zostawić chamski komentarz, na który ktoś inny odpowie równie nieżyczliwie albo jeszcze bardziej. To może dobrze, że ludzie starają się uczestniczyć w życiu publicznym, nawet gdy lecą wióry. Sam czasem czytam i podziwiam, jeśli widać odrobinę pomysłowości i błyskotliwego zjadliwego woalu tuż obok obelgi albo pomiędzy. Ale ten poziom na dłuższą metę – przynajmniej mi – słabo odpowiada. Przydałoby się zobaczyć czasem chociaż drobną odmianę.

Media wciąż nie wykorzystują wszystkich możliwości. Kuleją, ponieważ mają kłopot ze zwiększaniem atrakcyjności serwisów, nie tylko z punktu widzenia reklamodawców. Błędem jest celowanie w typowy gatunek niewymagającego czytelnika, a być może także brak interaktywności i rozmaitych okazji dla internautów. Brakuje czatów wideo z dziennikarzami, politykami lub ludźmi ze świata kultury i nauki. Media idą po linii najmniejszego oporu. Rzucają informację jak gospodarz kość Szarikowi, licząc, że zawsze połknie ze smakiem. Większość doniesień nie porywa i wiadomo, że czegoś brakuje. Człowiek zajrzy tu i tam, trochę się uśmiechnie, przy czym odczuwa podświadomie, że zabija tylko nudę. Media gdzieś zawodzą. Ulegają tabloidyzacji. Poziom bywa coraz niższy, czasem żenująco, jakby rozsądek konał gdzieś w pobliżu. Sądzę, że tu pojawia się problem. Nie widać także reklamy w tle materiałów wideo, co pokazuje, że są braki.

Już teraz można pokusić się o szereg prognoz dotyczących września. Internet podzieli się na dwie części – chcących płacić i poszukujących dostępu do darmowej informacji. Wzrośnie znaczenie dziennikarstwa obywatelskiego, które w znacznej części jest darmowe, aczkolwiek trudno określić jak wiele, bo gdyby ludzie masowo ciągnęli do blogów, to już byłoby to widać. Nikt nie chce za nic płacić, co nie powinno dziwić, zwłaszcza gdy chodzi o informacje.

Dzisiaj wciąż nie mogę powiedzieć, czy skuszę się na wykupienie dostępu do serwisów. Nie chodzi o cenę, która akurat z mojego punktu widzenia nie jest wygórowana. Stoję jako bloger przed dylematem moralnym – kupić i przyłączyć się do ludzi płacących, być może lepiej usytuowanych, czy znaleźć się w gronie wolących nie płacić z powodu przekonań lub po prostu braku środków. Nie jest łatwo podjąć decyzję. Możliwe, że rzucę monetą, chociaż nie uważam tego sposobu za najlepszy, gdy chodzi o postanowienia. Na pewno część blogerów stanie przed podobnym problemem i nikt nie będzie miał łatwo.

Warto też zauważyć, że gniew pewnego procentu osób w związku z wprowadzeniem opłat przez media może skierować się w stronę ekipy rządzącej. Zwykle, gdy gdziekolwiek pogarsza się sytuacja, ludzie czują, że z winy polityków. Obraz nie będzie kolorowy również dlatego, że sprawa zbiega się w czasie z naporem mediów publicznych w kwestii abonamentu. Wydaje się, że każdy zwlekający ze spłatą będzie zmuszony zapłacić, gdyż część społeczeństwa płaci, a trudno sobie wyobrazić sytuację, w której płacący mieliby być poszkodowani; i właśnie taki argument najprawdopodobniej przesądzi, bo zwrot zapłaconego abonamentu nie wygląda na możliwy z racji niedoboru środków. Decyzja właścicieli mediów może więc odbić się rykoszetem i trafić w rządzących, mimo że sprawa zależy wyłącznie od biznesu.

Nie wiem, czy dzięki dodatkowej opłacie wzrośnie poziom mediów i nastąpi odbicie się od procesu tabloidyzacji. Gdyby coś miało się poprawić, byłbym za i może inni daliby się przekonać. Ale wszystko będzie w rękach dziennikarzy i pracowników serwisów internetowych. Ludzie są wyłącznie odbiorcami. Staną się klientami tylko wtedy, gdy sprzedawany towar sprosta oczekiwaniom. W końcu nie brakuje osób gotowych płacić o wiele więcej za rozmaite przyjemności. Jeśli media wyjdą naprzeciw oczekiwaniom, zmiany powinny wyjść nam wszystkim na dobre. Jednak wątpię, że za zasłoną w postaci konieczności zapłaty będzie się skrywać coś więcej niż przedstawienie, które już dobrze znamy. Właśnie to jest największą bolączką, przynajmniej z mojego punktu widzenia.