JustPaste.it

Z cyklu PeKaeS - Tajemnica kamienia filozoficznego

Jako siwy inicjator praktycznych pomysłów rezygnuję z dalszego przymrużania oka na stres na rzecz przedłużania życia z uśmiechem na ustach...


Jeśli przyjmiemy, że starzejemy się średnio 365 dni w roku i to przeważnie ze stresu, braków, nieuzasadnionej irytacji, zawiści, nietolerancji, skłonności do używek  permanentnej potrzeby szerzenia defetyzmu, autokompromitacji, ustawowych nonsensów, braku  wiary, dyskomfortu, nieuzasadnionego naszym zdaniem luksusu sąsiada, braku autorytetów moralnych, upadku obyczajności, podejrzliwości, zaburzeń snu, arogancji, nadmiernego łaknienia, zaburzenia czynności wątroby, pocenia, łysienia, apatii, zaległości, odsetek, reumatyzmu, jąkania, bolesnych miesiączekuuuaaaaha (tu nabrałem oddechu), to i tak jest to zaledwie czubek góry lodowej tego, co nas wkurza i staje się pasztetem, który sami sobie przyrządzamy łącznie z piwem, które również uwielbiamy sobie nawarzyć, na własne życzenie, a które to piwo w ramach programu autodestrukcji musimy ostatecznie regularnie wypijać (przepraszam za przydługie zdanie).

Zadałem więc sobie pytanie: co nas może ocalić???

W moich poszukiwaniach rozwiązań widzę tylko jedną możliwość: może pomóc tylko rozwiązanie zagadki kamienia filozoficznego czyli odpowiedź na pytanie: co nam zrobi dobrze lub kiedy nas szlak trafi?

Czy satyryczny podgląd świata czy też ogólnoświatowy spisek czarnowidztwa?

Żeby to zanalizować zacznijmy od tego jaki jest wspólny mianownik wszystkich dowcipów świata???

Długo nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Aż raz, w trakcie procesu rozwiązywania kwestii zaburzeń trawiennych, doznałem olśnienia (podobno poza Archimedesem, który przeżył to w wannie -Einstein miał to samo)

Eureka!!!

Ludzie, przecież to jest proste jak  umowa kupna - sprzedaży (wszyscy ją czytamy, ale nie można się zorientować do końca kto chce kogo wyrolować)

Otóż  ogłaszam: niewątpliwym, wspólnym mianownikiem wszystkich dowcipów świata jest fakt, że w każdym dowcipie najradośniejsze jest to, że komuś dzieje się KRZYWDA.

I to sprawia, że nie ma nic przyjemniejszego.

Dlatego największy smutas ryczy z uciechy, że komuś się stało coś przykrego, co akurat nie przytrafiło się jemu: zgubili, pobili, ukradli, zamknęli, zdradziła żona, mąż poszedł w tango, na dziwki, bądź do sąsiadki, ma niedorozwój, wadę fiuta, bóle kręgosłupa i brak piątej klepki itepe itede..

Jakże przyjemną jest nowina, że ktoś ma gorzej od nas, stał się staruszkiem, menelem, rogaczem, zboczeńcem, wpadł w gówno i poszedł do piekła.

I nie chodzi tu jedynie o konstrukcję dowcipu, treść i finezję pointy, tylko o PRZESŁANIE, że cudza krzywda jest wyrafinowanym pokrzepieniem naszego samopoczucia i rozjaśnia naszą polską codzienność.

Bez względu na to czy bohater(ka) naszych dywagacji jest biedny(a) czy bogaty(a).

Jeśli biedny - to ma wiatr w oczy, pod górkę do szkoły, co już samo w sobie jest śmieszne.

Jeśli bogaty - to wcześniej czy później Pan Bóg go za to pokarze. Będzie miał głupie dzieci, niewierną żonę, a póki co, jeśli nie dopadnie go jakaś franca, to i tak - h m w d…temat wydaje mi się tak zabawny,że niewątpliwie będę go kontynuował w dalszych artach...

A jeśli ktoś na bieżąco skwituje, że bogatemu nikt nie zabroni, to uznajemy radośnie, że to wcale nie jest śmieszne i na pewno nie wyjdzie mu na zdrowie…

W związku z moim epokowym odkryciem proponuję kolegom autorom Eiobystom przepis na dłuższe życie, tkwiący w logice dowcipu.

Korzyści?

Średnio mamy jak w banku zaoszczędzone od 5 do 10 lat nadwyżki nad smutasami, który to fenomen może wynikać i być sprowokowany poprzez uprawianie dowcipu literackiego, co niewątpliwie przekłada się na pobudzenie szarych komórek i odporność ciała i ducha.

Nie mówiąc już o spuściźnie literackiej i długoletnich tantiemach.

Co prawda nową wartość musimy wkomponować w miejsce destrukcyjnych, choć ulubionych wątków martyrologiczno – patologicznych i ciągłego rozdrapywania ran…?

Ale się opłaci.

Dlatego proponuję aby na naszym Portalowym Kalejdoskopie Satyrycznym PeKaeSie powstawały limeryki.  

Dlaczego limeryki?  

Bo to wdzięczna forma, wymaga gimnastyki umysłu, zręczności języka, wyostrzenia zmysłu obserwacyjnego i konieczności zachowania reguł.

A poza tym  w każdym limeryku komuś - na bank - dzieje się krzywda, co jest dla piszącego
i  czytającego źródłem  cichej, miłej i bezkarnej satysfakcji.

Przypominam zasady tworzenia limeryków (wg Wikipedii)

1.      Wprowadzenie bohatera i miejsca  w którym dzieje się akcja, w pierwszym wersie.
2.
      Nawiązanie akcji w wersie drugim (tu często jest wprowadzany drugi bohater)
3.
      Trzeci i czwarty wers - kulminacja wątku dramaturgicznego.
4.
      Absurdalne rozwinięcie w wersie ostatnim.
5.
      Zasada rymowania AABBA

Jeśli mój pomysł się spodoba macie jak w banku parę lat życia dłużej i to bezpłatnie. Jeśli ktoś jednak obstaje zdecydowanie przy wątkach martyrologiczno- patologicznych, z całym szacunkiem, niech się męczy i zżyma…

Ale póki co – przyjemnej zabawy.

Oto moje wstępne nieśmiałe rymowanki. Nieco pikantne, ale taka winna być uroda tych wierszyków.

Młoda księgowa z  Grudziądza
czuła, jak pali ją żądza.
Przepłacała za filmy porno
przez co właściciel miał storno,
bo w kasie brakowało  pieniądza

Pewien sprytny emeryt z lamusa
Chciał inwestować w bonusa.
Lecz tak szybko się spieszył do kasy,
że wysiadły mu wszystkie bajpasy
i miał wygląd zeschłego kaktusa

Pewien znany erotoman z  Kłodawy
opłacał damę dla tej zabawy
I nie bacząc, że sam nosi tupecik
wciąż maskował go zakładając berecik
co w sypialni jest łamaniem ustawy.

Pewna ruda palaczka z Łodzi
oświadczyła, że nałóg nie szkodzi.
Tu podeprę się rymem:
gdy puszczała się z dymem,
nie wiedziała, że jej nie dogodzi.

Uzdolniony publicysta z Eioby
na artykuł  wymyślał sposoby.
Nie jadł nie pił - wciąż pisał,
chociaż talent w nim zwisał,
i wysiadły mu wszystkie podroby.

 

© Janusz D.

 

527f5ea3697bfdb1bce2ee97e7a56e13.jpg

Wierzę że Wasze będą o  niebo lepsze..

I na koniec mój ulubiony, mistrzowski klasyk Wiesławy Szymborskiej

Na przedmieściach żył Singapuru
Pewien słynny z przemówień guru.
Lecz raz wyznał mi z płaczem:
Mam kłopoty z wołaczem
I do szczura ciągle mówię: „szczuru”

 

Limeryki to błyski skojarzeniowe przyjemnej gimnastyki. Jeżeli zostanę na portalu sam beż wsparcia, trudno …. przeżyję   

Siwy.

 PS  oświadczenie dla prasy - krytyka mojego autorskiego pomysłu nic nie da…)))