JustPaste.it

Wybory Prezydenckie, USA na Rozdrożu..

„Polityk myśli o następnych wyborach, mąż stanu myśli o następnym pokoleniu”.James Freeman Clarke

„Polityk myśli o następnych wyborach, mąż stanu myśli o następnym pokoleniu”.James Freeman Clarke

 

 

Polityk to takie zwierzę, które siedząc okrakiem na płocie, jednocześnie ma uszy czujnie przystawione do ziemi”. Klasa polityczna w USA jest w poważnym dołku, poziom zaufania społecznego do polityków (Kongres) spada do liczby jednocyfrowej, a czołowi politycy łżą w żywe oczy swoich wyborców jak przysłowiowa bura suka”.

Oczywiście niewiele się pomylimy jeśli powiemy, że ludzie wybierają polityków, którymi następnie kierują lobbyści, którzy z kolei są opłacani przez facetów o super grubych portfelach.

Najwięksi polityczni oszuści zawsze stoją w pierwszej linii jako obrońcy biednych, uciśnionych i tych którym się nie powiodło.  W Kongresie USA na 10-ciu najbogatszych członków, 7-miu to Demokraci.

Porównajmy np. hipokryzję przewodniczącego Senatu, Demokraty Harry Reida, który  w zawrotnym tempie na spekulacjach ziemią stał się obecnie multimilionerem i mieszka sobie w jednym z najdroższych hoteli w Washington, DC, z sytuacją Paula Ryana, od niedawna kandydata na republikańskiego VP, który aby ograniczyć koszty, śpi w swoim biurze poselskim. I jeden i drugi żyją z pieniędzy podatnika... No, może dostają jeszcze jakieś „drobne” od troskliwych i przemiłych lobbystów.

Według badań opinni publicznej dwie trzecie Amerykanów wierzy, że sprawy w USA idą w złym kierunku.  W ciągu ostatnich 4 lat prezydentury Obamy, USA zadłużyły się o dalsze $5 bilionów (do $16 bilionów!), śmiało wdrapując się na ścieżkę bankrupcji, już dzielnie wydeptaną przez Grecję, Hiszpanię, czy Portugalię i innych.

Problem Obamy jest problemem każdego socjalisty,  uważa on, że to rząd centralnie sterujący gospodarką jest motorem dobrobytu (przypomnijmy, że na każdy $1 w budżecie, 40% jest pożyczone, które trzeba będzie kiedyś oddać z nawiązką). 

Republikańscy pretendenci do władzy: Romney i Ryan uważają, że tylko prywatny biznes potrafi wyzwolić społeczną energię przedsiębiorczości i uzdrowić gospodarkę, o ile biurokracja państwowa nie zdusi  jej nadmiernymi regulacjami i podatkami.

Niedawno, znani ze swojej przedsiębiorczości Amerykanie ze zdumieniem usłyszeli słowa ich Prezydenta, Baracka H. Obamy: „ jeśli jesteś właścicielem własnej firmy, to nie myśl sobie, że to ty zbudowałeś...”.   Dalej szła insynuacja, że to tylko społeczność, w rozwinięciu Państwo, jest inicjatorem, opiekunem i budowniczym tego co wokół  istnieje. Ty człowieku, jesteś tylko jednym z nieistotnych  trybików, po prostu nikim..Dla ciężko pracujących ludzi w swoich biznesach, zabrzmiało to jak obelga wypowiedziana przez dyletanta, bez pojęcia o rzeczywistości...

W okresach ekonomicznych kryzysów, rośnie bezrobocie, upadają obyczaje i na politycznym rynku pojawiają się rozmaici mesjasze głoszący swoje panaceum, radykalną transformację krajów i społeczeństw.  Takim zbawcą w niedawnej  historii byli : Włodzimierz Lenin, Benito Mussolini, Józef Stalin, czy Adolf Hitler.

Ci guru, otaczani byli teflonowym propagandowym płaszczem, wymodelowani i ozdobieni swego rodzaju politycznym, para-religijnym kultem.  W USA od wyborów w 2008 roku, podobny proces można zauważyć w odniesieniu Baracka H. Obamy. 

W wykreowanej dla niego roli Obama  zostaje guru zagubionych, wykorzystywanych ofiar okropnego i bezwzględnego, krwiożerczego  kapitalizmu stworzonego dla prosperity ludzi obleśnie bogatych. To  on przygarnie ich do swojej miłosiernej socjalistycznej piersi, tych biednych, bezradnych, oczekujących ludzi na opiekuńczą rolę tatusia-Państwa. Wtedy skończy się niesprawiedliwość, Państwo odbierze bogatym, da biednym i wtedy zapanuje ustrój powszechnej sprawiedliwości. Tylko, że my to już przerabialiśmy...

Najsmutniejszym w tym już znanym nam, oszukańczym rytualnym tańcu jest to, że ci co idą kolejny raz w historii na lep zbawczych recept kolejnego guru dają mu się kompletnie zahipnotyzować. Nie wiedzą, że właśnie oni (wyzwoleni z rozsądku) stają się rzeczywistymi ofiarami tworzonego dla nich bezwzględnego, utopijnego socjalistycznego systemu.  Systemu, który już tyle milionów ludzi uwiódł i odzierając ich nie tylko z majątku, ale i starych sprawdzonych wartości, wyprowadził ich w pustynną nicość historii.

Społeczeństwo amerykańskie powoli zatraca swoją charakterystyczną indywidualistyczną inicjatywę i przebojowość, które doprowadziły go do niedawnej jeszcze świetności.  Ekonomiczny zamęt, wzrastająca rola wszędobylskiej  biurokracji  państwowej, socjalistycznie zorientowana edukacja w szkołach, wzmacniana rozluźniającą obyczaje i poczucie odpowiedzialności i deprawującą ofensywą mass mediów, powoli wychowuje nowego człowieka. 

Nadchodzą listopadowe wybory prezydenckie.  Czy nie jest za późno dla Ameryki, aby wybudziła się z tego nowego snu, do którego Amerykanów zachęcają globalistyczne bajki opowiadane przez formację pragnącą transformacji tego społeczeństwa wraz z jego dotychczasowym systemem wartości ? 

Właśnie zaczyna się walka o duszę Ameryki...

Jacek K. Matysiak