JustPaste.it

Jeśli Bóg jest, to dlaczego Go tutaj nie ma? - powiedział kiedyś B.Russell

Russell1907-2_small.jpg

Logicznie myślał w swoim umyśle brytyjski filozof, o tym czy możliwe jest istnienie Boga. Odwołał się przy tym do bezpośredniego doświadczenia w słowach, „dlaczego Go tutaj nie ma”, które jednak postrzegał subiektywnie. Tu tkwi błąd w tej wypowiedzi, w nieobiektywnym spostrzeżeniu Russell’a. Dostrzega ona czubek własnego nosa, tylko, dosłownie i w przenośni. Oto, bowiem gdyby się Russell dłużej zastanowił, doszedłby do wniosku, że Idealizm, jaki widzimy w pojęciu i Bycie Bóg. Ta Prawda, Miłość, Szczęście, Wolność czy Mądrość, jakimi On ma być sprawiają, że musi być obiektywny, aby umożliwić manifestację ich Pełni. W tym manifestację naszych wolnych woli, skoro tu jesteśmy. Abyśmy mogli się przekonać, że mamy podobne do Niego spostrzeżenie, odnośnie Prawdy itd. Gdyby, bowiem Bóg ingerował w ludzkie życie bezpośrednio, wtrącając się w nasze działania, to tę naszą wolę tłumiłby. Wtedy człowiek mógłby odgórnie ulegać woli Stwórcy, co najmniej ze spolegliwości. Albo nawet, jeśli podważałby Jego decyzje, to były by one obecne siłą swojej sugestii. Nawet przy założeniu, że Bóg byłby Istotą, która nie groziłaby karą. Innymi słowy, co było by gdyby Absolut jawnie za każdym razem narzucał lepsze rozwiązanie od tego, które my zaplanowaliśmy. Gdzie by wtedy podziała się wolna wola?

Bóg musi być obiektywny wobec Wolności, to jest Prawdą, bo wolna wola jest niezbędna, aby mogło zaistnieć pewne i pełne przekonanie do Ideału, jakim jest Bóg, Prawdy, Miłości i do samej Wolności, to daje Szczęście. Jest niezbędna, bo obiektywnym doświadczeniem, które zaoferował nam Bóg stwarzając nas w świecie, dał możliwość poznawania bezpośrednio Czegoś. Dał możliwość doświadczania tego, że żyje się, że robi się przytomnie. Tego jak żyje się, kiedy życie bazuje na prawdziwych wartościach, Prawdzie, Miłości, Wolności. A jakie jest, kiedy ich brak. To jest proste i obiektywne.

W tym punkcie widoczny jest subiektywny charakter tytułowego pytania. Gdyby, idąc jednym z możliwych rozumowań, zdarzyło się tak, że Bóg objawił się Russellowi i aby udowodnić swoje istnienie zrobił Cud materialny przed nim to, co odpowiedzieliby wszyscy inni? To, że jeśli to prawda, też by chcieli. Czy wtedy pozostalibyśmy przy wolnej woli i możliwości obiektywnego poznania tego „czy Bóg jest?”. Na bazie obiektywizmu, przez doświadczenie ciałem, refleksję w umyśle, przeżycie. Czy posiadalibyśmy tę samą, co obecnie możliwość uwolnionego poznawania, przez krytykę?

Obiektywizm Boski wyrażający się w postaci zaoferowania każdemu możliwości poznania siebie, jako Prawdy i Miłości przez ich czynienie, przez doświadczenie i namysł sprawia (i zakłada), że wszyscy jesteśmy przez Niego traktowani jednakowo, tak samo. Taki ma być obiektywizm. Każdy z własnej woli decyduje się na odkrycie lepszego w życiu i umożliwienie sobie poznania Boga. Ta możliwość świadczy o wielkiej Jego Mądrości i Tolerancji. Świadczy, że On właśnie tak myśli z założenia obiektywności. Wynika z tego, że każdy namysł i doświadczenie czytane jest, jak chce się. Mamy Wolność zakładaną przez obiektywizm i obiektywizm z wolnego wyboru wszystkich.

Russell nie zauważa tego, że świat jest kreowany, nie patrzy z wyższej perspektywy. Kreowany jest kierunkowo, wyraźnie widać ten kierunek, choćby w cywilizacji, coraz dojrzalsze formy następujące przez procesy praw odczytywanych przez naukę. Wszelaką naukę, nawet tę nieobiektywną świadcząc o tym, że jest, że warunki życia są obiektywne. Tu znowu świadczymy o obiektywnym milczeniu Boga, w pewnym stopniu. Kształtuje On to, co obiektywnie potrzebne dla wszystkich, przy pomocy obiektywnych praw, tworem Swym służy Wszystkim. Jeśli do kogoś przychodzi, do jakiejś małej subiektywności, która przez poznanie chce się obiektywizować to, dlatego bo ta jednostka Go szuka. Wtedy może przerwać milczenie. Ale życzeń typu manna z nieba bezpośrednio nie spełnia. Chyba, że ktoś wie coś innego?

Czy zatem możliwa, realna jest odpowiedź na postawione przez Russell’a pytanie, która mówi o obiektywizmie Boga? W stosunku do ludzkich pragnień, posiadania wolnej woli, ale i logicznych praw? Przecież On takie proste rzeczy wie, co trzeba dać na wyprawkę, skoro my potrafimy to pomyśleć. Sam ceni własną Wolność, Prawda i Miłość implikuje docenienie jej u innych. Można, więc powiedzieć, że gdy Autor tego ciekawie postawionego pytania wykroczył ponad własny subiektywizm i zadałby swoje pytanie z perspektywy widzenia wszystkich ludzkich głów, głów zwierzęcych i wszystkich w ogóle organizmów. Wtedy zobaczyłby, że aby utrzymać taki kształt świata, z takim bogactwem oferowanych możliwości, potrzebna jest odwaga w Wolności i nieskończony obiektywizm, realny Idealizm. Wszystko jest na miejscu.

Prawda jest taka, że nie potrzeba wtrącać się w sprawy ludzi, wystarczy pozostawić wolną wolę „sobie samej”, bo ona sama z siebie determinuje się do Prawdy, aby móc naprawdę coś ze swoim życiem zrobić, nauczyć się Prawdy. Bez wolnej woli nie zdobyłaby tak łatwo przekonania, najlepiej jej na własnej skórze. W taki sposób Bóg jest zawsze tu i teraz w doświadczeniu i jednocześnie jest logicznie myślany w umyśle, szczególnie, gdy spogląda się na Myśl ponad Wszystkim. Tak pozwala się Absolut pomyśleć i tak można Wszystko odczytywać jak Bóg. Człowiek potrafi czytać Go tu i teraz jako własne doświadczenie, zobiektywizowane przez wielość wolnych wól i wszelkich procesów, totalnie obiektywnie.

*

Ten krótki artykuł wywołał kiedyś dyskusję z mnichem buddyjskim Zbigniewem Modrzejewskim. Przytoczę pewne jego argumenty, także należące do słów Bertranda Russell’a, cytuję:

Wybitny filozof i laureat nagrody Nobla Bertrand Russell(1872-1970) był podobnego zdania w tej kwestii, gdy uzasadniał „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem”:

„[...]argument głoszący konieczność pierwszej przyczyny nie może posiadać wartości. W młodych latach, gdy rozmyślałem bardzo poważnie nad tymi zagadnieniami, godziłem się przez długi czas na argument pierwszej przyczyny; ale pewnego dnia, mając osiemnaście lat przeczytałem "Autobiografię" Johna Stuarta Milla i znalazłem tam następujące zdania: "Ojciec mój pouczył mnie, że na pytanie: Kto mnie stworzył ? - nie można dać odpowiedzi, gdyż bezpośrednio potem wyłania się nowe pytanie: Kto stworzył Boga? To proste zdanie wykazało mi zwodniczość argumentu pierwszej przyczyny. Jeśli wszystko musi mieć przyczynę, to Bóg musi ją mieć również. Jeśli może być coś bez przyczyny, może to być równie dobrze świat, jak i Bóg, tak że argument ten jest zupełnie bezwartościowy. Jest on równoznaczny z poglądem indyjskim, według którego świat spoczywa na słoniu, a słoń na żółwiu; gdy zaś pytano: A żółw ? - Hindus odpowiadał: Może byśmy tak zmienili temat rozmowy ?" Argument pierwszej przyczyny nie jest w gruncie rzeczy niczym lepszym. Nie ma powodu, dla którego świat nie mógłby zacząć istnieć bez przyczyny; ani też, z drugiej strony - nie ma żadnej racji, dlaczego by nie miał istnieć zawsze. Nie ma powodu do przypuszczenia, że świat w ogóle miał początek. Myśl, że rzeczy muszą mieć początek, zawdzięczamy w rzeczywistości ubóstwu naszej wyobraźni. Dlatego wydaje mi się, że nie potrzebuję tracić więcej czasu na zbijanie argumentu pierwszej przyczyny.”

Górne wytłuszczenie fragmentu pyta o to „jak Bóg stwarza sam siebie?” Zakładane jest w nim niejawnie, że Bóg może nie mieć pamięci, kiedy ponownie siebie stwarza w słowach, „kto stworzył Boga?” Bez względu na to, chodzi o niewyjaśniony mechanizm Jego zawsze-bycia, wieczności. Ten „mechanizm” jest prosty, to świadomość, która wciąż siebie poznaje, w mentalnych wyobrażeniach, przez ich nieskończony szereg odsłaniania to, co się myśli, gdy myśli się siebie. To proste, mechanizm nieskończonej wstęgi samoświadomości jest dobrze znany. Ponadto, gdy świadomość osiąga Świadomość Siebie, spogląda na siebie z góry, czy może być w takim przypadku niespersonalizowana jeśli ogląda siebie, pewną sobość?  Mówiąc prosto, czy może powiedzieć o swoim wyobrażeniu (siebie), nawet doświadczeniu zmysłowym takim jak nasze, że takie zdarzenie nie przypadło w udziale pewnej całościowej osobie, ściślej Podmiotowi? Nie, jestem podmiotem, dlatego mówię „doświadczam”, „namyślam się”. „Mechanizm”, czy też proces samoświadomości jest świadomością tego, że jest się podmiotem, Sobą, ma się sobość, która się sama dynamizuje, myśli, czuje. Gdy to samo myśli się w najwyższym możliwym sensie, to myśli się tak właśnie Boga, jako Bóg.

Dolne wytłuszczenie w ogóle jest niesłuszne. „Świat bez przyczyny”, ale „bez przyczyny” jest praprzyczyną. Czy chodziło, więc Russellowi o to, że „bez przyczyny” jest absurdalnie i irracjonalnie w stosunku do reszty tego, co racjonalne? Wtedy takie myślenie wydaje się irracjonalne, bo nie mamy doświadczeń, które wskazują, że irracjonalizm bez przerwy funkcjonuje, tak jak Byt to czyni. Inaczej chodziłoby o to jak racjonalnie wytłumaczyć bajki – irracjonalizm.

„Z drugiej strony – nie ma żadnej racji, dlaczego by nie miał istnieć zawsze” i o tu chodzi. Kiedy pytamy o praprzyczynę świata, Bytu, Świadomego Absolutu, to mamy przynajmniej dwie drogi, możemy pytać o akt stworzenia albo, proces od zawsze. Tu nie ma różnicy, bo kiedy przyglądamy się praprzyczynie to jak słusznie zauważamy musi ona mieć swoją praprzyczynę, itd.., w nieskończoność. I tutaj właśnie dochodzi do połączenia aktu kreacji z całym procesem kreacji, stawania się Boga, w tym, że pytając o praprzyczynę pytamy po prostu o wcześniejszy segment procesu. Tu on się wyłania, ale na podstawie tego, co było, wstecz. Jednak kiedy spojrzymy wprzód, zobaczyć możemy jak ten sam Podmiot wciąż wyobraża sobie siebie w wyższym stanie – refleksji i tak kształtuje siebie przed siebie, w nieskończoność. Pierwsza przyczyna jest wieczną przyczyną, wciąż wyłania się z siebie, i ponieważ posiada taką zdolność wstecznie jest także nieskończona, to wstęga odczytana przezMöbiusa i Listinga, należąca do Absolutu. Wszystko się spójnie zawiera w Absolucie tak, iż spójnie z siebie wyłania.

 

Drugi cytat:

Bertrand Russell tak napisał o zagadnieniu dobra i zła w kontekście natury Boga, gdy uzasadniał „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem”:

„Jeżeli jesteście zupełnie pewni, że istnieje różnica między dobrem a złem, to nasuwa się pytanie: czy ta różnica powstała z rozkazu Boga? Jeżeli zawdzięczamy ją Bogu, to dla samego Boga nie ma różnicy między dobrem a złem i twierdzenie, że Bóg jest dobry, traci wszelki sens. Jeśli powiecie za przykładem teologów, że Bóg jest dobry, trzeba będzie uznać, że dobro i zło mają znaczenie niezależnie od woli Boga, gdyż postanowienia Boga są dobre, a nie złe, bez względu na sam fakt, że zostały przez niego wydane. Jeśli zaś to przyjmiecie, będziecie musieli wtedy powiedzieć, że dobro i zło nie istnieją li tylko dzięki Bogu, ale że z natury rzeczy logicznie poprzedzają Boga. Rozumie się, że gdybyście mieli ochotę, moglibyście powiedzieć, że było wyższe bóstwo, które dawało rozkazy Stwórcy naszego świata; lub też wolno by wam było podzielić zapatrywanie niektórych gnostyków - zapatrywanie, które często uważałem za wysoce prawdopodobne - że w rzeczywistości świat został stworzony przez diabła, który skorzystał z nieuwagi Boga. Można dużo powiedzieć na korzyść tej hipotezy.”

Górne. Nie może poprzedzać coś, co zależy od Boga, bowiem, aby się Dobo i zło mogły ujawnić musi być Świadomość absolutności, która oświetla swoim uważnym i przytomnym postrzeganiem, co jest takie, a co takie – ocenia. Bez Tego, Niego nie ma Dobra czy zła. Jak inaczej, bez wiedzy, że ja rozważam, co jest takie, a co takie, mogę wiedzieć, że coś takie i takie jest? To proste, Świadomość reguł utrzymuje przytomność, świadomość i prawda, Świadoma Prawda są jednoczesne. W tym świetle uprzytamniają się sobie i źli. Wtedy, przy takim podejściu – samodzielności to, co dobre i nie ukazują się obiektywnie.

Druga linia wytłuszczenia mówiąca o wyższym Bogu od Tego, z którym życie nam już okrzepło, mówi wyraźnie o tym, że obaj zgadzają się ze sobą. Dlaczego zatem nie mogą być traktowani jako Jedno? W jaki sposób uzasadnionym jest mówić, że jeden mówi drugiemu, co ma robić, Bóg! Co to za metafizyka? Mówimy o pewnej płaszczyźnie idealnej, na której zbiegają się „jedności”, we wszystkich dziedzinach, powstaje harmonia jednoczesności, Jedność Wszystkiego, wszystkich wątków, jakie wokoło płyną i przeplatają się wokoło nas i z nami. W tym właśnie i taki, który mówi, że Jeden jest lepiej i ładniej niż dwa. Tym bardziej, że w Jeden zlewa tych Bogów wspólne myślenie, jednomyślność odnośnie tego, co zrobić. 

Gdyby prawdą było stworzenie świata przez diabła to myślę, że nie byłoby nam tutaj tak łatwo i obiektywnie, o tyle o ile obiektywnie jest łatwo, sami pomyślcie. Od diabła na pewno dostalibyśmy rózgą, a od Boga można się spodziewać, że raczej nie.

 

Środkowy cytat:

Richard Swinburne, jeden z najbardziej wpływowych filozofów chrześcijańskich w świecie anglosaskim, ponownie sformułował niektóre tradycyjne argumenty na rzecz istnienia Boga. W swojej książce „Czy istnieje Bóg?” ( wydanie w przekładzie Ireneusza Ziemińskiego, wydawnictwo "W drodze", Poznań 1999 ) Swinburne przywołuje klasyczny argument kosmologiczny:

„Niezwykłe jest to, że w ogóle cokolwiek istnieje. Z pewnością najbardziej naturalnym stanem jest po prostu nicość: żadnego wszechświata, żadnego Boga, nic w ogóle. A jednak coś istnieje.”

W prosty sposób wynika z tego, że skoro coś istnieje to, tak ma być właśnie. „Ma być” znaczy, że właśnie w taki sposób ktoś zdolny do wykreowania tego, tak właśnie pomyślał. Tak wyszło Mu naturalnie, nie nic. Skoro w naszym doświadczeniu Coś istnieje, po co rozważać nicość, i tak w stosunku do istnienia nie da się jej sensownie pomyśleć, zawsze pozostaje „coś”.

Jak w komentarzu pisze Zbigniew Modrzejewski: „istnienie Boga-stworzyciela może być w najlepszym przypadku tylko aksjomatem roboczej hipotezy lub dogmatem teologii. Jeżeli, jak twierdzi Swinburne, najbardziej naturalnym stanem jest po prostu nicość, to z jakiego powodu zaistniał nasz Bóg-stworzyciel? Czy naszego Boga-stworzyciela stworzył Super-bóg-stworzyciel? Ale skoro najbardziej naturalnym stanem jest po prostu nicość, to z jakiego powodu miałby zaistnieć ten Super-bóg-stworzyciel? Dlaczego istnieje raczej Bóg-stworzyciel niż nic, skoro najprościej było by, gdyby nie istniało nic?

Bo to Istnieć jest naturalnie, nie odwrotnie. Być znaczy, być celującą we własny rozwój Absolutną Mentalnością, tym jest Bóg. Żywym Człowiekiem ponad nami, który samoistnie przez uświadamianie sobie siebie, istnieje. Bóg i Superbóg to świadomość Świadoma Siebie, zdolność patrzenia na siebie w wyższy sposób, krytyczno-twórczy. Po każdym uprzedmiotowieniu siebie w wyobrażeniu, następuje przejście do wyższego, bo obecne czegoś nie wyraża dostatecznie. Tak działa każdy umysł, szuka lepszego o sobie, nowszego siebie. Zawsze on sam sobie towarzyszy, obok może mieć lub ma zawsze doświadczenie czegoś, otoczenia wokół własnego istnienia, w najmniejszym sensie otoczenia Mentalnego.

 

Przedostatni cytat:

Laktancjusz, pisarz i apologeta chrześcijański urodzony w Afryce Północnej około 250 roku, w rozdziale 13-tym swojego dzieła „O gniewie Bożym” tak oddaje przemyślenia antycznego filozofa greckiego Epikura:

„Albo Bóg pragnie usuwać zło, ale nie jest w stanie tego uczynić, albo Bóg może to uczynić, ale tego nie chce, albo Bóg nie chce i zarazem nie może tego uczynić, albo Bóg chce i może to uczynić. Jeśli Bóg chce, ale nie może - nie jest wszechmocny; jeśli może, ale nie chce - nie jest wszechdobry; jeśli nie może i nie chce tego uczynić - nie jest ani wszechmocny, ani wszechdobry; ale jeśli chce i może - dlaczego nie usunie zła?”

Usuwa przez proces samopoznania, bowiem świat jest po to, aby Bóg siebie mógł poznawać. Po to czyni świat zasadniczo, aby przez ludzkie doświadczenia, jako Świadomość absolutna, Wszystkiego, mieć świadomość w ludzkich głowach, jako obserwator Wszystkości. Tak przez Wszystko poznaje Siebie. W każdej jednostce poznaje się w taki sam sposób spostrzega, co mu się podoba i to robi, i co mu się niepodobna i tego na ogół nie robi. Mamy przy tym tę nasza wrażliwość, która sprawia, że pewne zdarzenia dla ogółu gruboskórne potrafimy widzieć także zwyczajnie, jako codzienność. Mamy też taką wrażliwość, która pozwala na to, aby te gruboskórne sytuacje postrzegać, jako takie właśnie, gruboskórne i zajmować się lepszymi. Ale mamy też zdolność wyrobienia w sobie tak czułych wrażliwości, że szukamy większych subtelności. Aby oddać, co w tym podmiocie, którym jest każdy z nas, gra. Te różnie wyostrzone wrażliwość, podając jaskrawy przykład sprawiają, że dla jednego zabicie szeregu ludzi jest łatwe. Inny rozpłakałby się gdyby zrobił to innemu. A na przykład jeszcze inny w ogóle o tym nie myśli, ustanawia apriorycznie zgodę z innym. Te nasze wrażliwości odpowiadają stopniowi samopoznania się przez człowieka. Mówią na ile niedobrego, nieharmonijnego człowieka w przeróżnych sprawach chce sobie dany pozwolić, na ile się zgadza, a na ile już nie. Gdy ta wrażliwość „temperuje się” sama z siebie, z wolnego wyboru, przemienia się w taką, że Bóg w tej wrażliwości naprawdę siebie rozpoznaje. Tak staje się i tak niweluje zło, rozpoznając się w człowieku, poprzez wspólne starania. Bowiem, gdy Siebie w człowieku wysoce rozpozna, to zło mu nie siedzi w głowie, bo jest na tyle czuły wobec siebie, że uzyskuje to odzwierciedlenie także w jego otoczeniu.  Taką sztukę Bóg tutaj wyprawia, krytyczne podejście Bertranda Russella jak i mojego rozmówcy jest tutaj nieuzasadnione, z bardzo wielu innych dobrze uzasadnionych powodów. Bóg, obiektywnie jest czystą pewną możliwością, łączy pewność z możliwością.


Wreszcie cytat kończący Zbigniewa Modrzejewskiego: „Samoświadomość to samoświadomość, a Bóg to Bóg. To dwie różne rzeczy, których nie należy ze sobą mylić.”

Te „rzeczy” są tym samym, ponieważ Pustka buddyjska, aby być sobą, być uświadomioną. Aby wiedzieć te wszystkie „rzeczy”, jakie się w niej dzieją, mieć świadomość ich porządku, musi byś samoświadoma, siebie świadoma. Zdaje sobie tak sprawę, że jest w jakimś porządku, układzie „rzeczy”. To zaś polega na tym, że Świadomość Absolutna milknie, jest milcząca zawsze, kiedy ogląda siebie. Ta Pustka myśli, ściślej – postrzegania, aby widzieć klarownie te wszystkie dziejące się w niej „rzeczy” i je tym samym umożliwić zrozumieniem. Musi poznawać je w oglądaniu, który zakłada milczenie, brak ingerencji, który stwarza możliwości (innym), tym samym tę Pustkę przytomności. Z powodu narzucającej sobie milczenie Świadomości, w świadomości obserwowanej dzieją się wszystkie „rzeczy”. Przytomność podmiotowa, zdawanie sobie sprawy z siebie, że się jest absolutną Świadomością jest tutaj, bo na tej pustce powstaje świadomość, iż jest osobą, sprawdzającą to przez samouznanie w odniesieniu do wszystkich „rzeczy”, Podmiotem samoświadomym. To jest wyższy Bóg będący jednocześnie Tym samym. Ale tą swoją samoświadomością stwarza Mentalność, przestrzeń Pustki. Tu identyfikuje Siebie z Sobą, jako życie. Czyni to w najwyższym sensie, pozwalającym uważnie kształtować cały Byt, identyfikować się z nim. Stąd wie, że jest Bogiem, bo ma Całość w oku Świadomości, jest tym, czego coś (innego) nie przekracza. Jest, zatem o tyle Osobą, bo świadomością własnej Mentalności, którą nazywa Pan, przynajmniej niektórym tak powiedział.

 

Cytaty pochodzą z http://www.eioba.pl/a/39cu/jesli-bog-jest-to-dlaczego-go-tutaj-nie-ma

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/