Staw – stawik - kropelka.
Jakby coś prysnęło z nieba na moją łąkę i już tak zostało…
Zagubiona torfianka na zielonym dywanie. Około 400 m2 wody bursztynowo-grafitowej.
Podkusiło mnie coś, żeby go opisać…
To mój hołd dla pojęć, tak ulotnych, że kiedy szukamy ich wyrazu, dopełnienia, końca - one już zmieniają początek.
Kiedy przykucam na jego brzegu, niebo i obłoki mam w rękach – płyną między moczarką
i rogatkiem, zaplątują się w pływacze i grzybieńczyki i znikają w szuwarach, czasem spokojne, czasem obudzone wiatrem z pola…bądź pląsem srebrno-brązowych karasi…
Na brzegach moje wodne światy. Strażnicy.
Łozy, olszyny - niewielkie jeszcze, ale muszę je pilnować.
Plenią się podejrzliwie szybko, podstępnie... niewinne, zielone dzieciaki już zamieniają się w panny o twardych liściach, rozłożyste, nieposłuszne i ukryte w czarownych kompozycjach, niebezpiecznie nachalnych…
Nieomal granica kiczu – grążele od białych, poprzez żółte, czerwone, w lilie uformowane na zielonych poduszkach, nenufary trochę błękitne od nieba.
fot. własne
Szemrzą mi swoje bajania o tym, że… zazdrosny Amor chciał ugodzić Dianę strzałą miłości. Ale ona wiedziała o jego zamiarach. Uchyliła się, a strzała poszybowała dalej, trafiła w serce boginię Nenufar, która nad brzegiem rozpaczliwie czekała, śmiertelnie zakochana w Heraklesie. Ta osunęła się do wodnej otchłani, a jej ciało zamieniło się w lilię… tak piękną, że stała się nieśmiertelną…
Jej pływająca korona z płatkami dłuższymi od kielicha i pręcikami jak iskry zastygłe…
Na moim stawie mam ich setki.
Coś mruczą szepcą, sprzeczają się z czasem, którego zatrzymać nie sposób. Grają jakąś melodię rozpaczliwie piękną. Jakby przyfrunęły z Iliady… i zamieniają się w tajemne witraże Świętego Franciszka z Asyżu, i rozwijają w dywan - barwną flagę Fryzji a pod wieczór ukrywają się w tajemnicy, którą w kreskę połączył Claude Monet…
Siedzę onieśmielony ich zapisem i trwaniem, inspiracją mistrzów.
A wokół mnie moje grążele odcieni szmaragdu, już zamykają diademy i swoje bajania, już układają się do snu tajemnego, już zastygły…charyzmatyczne, nieodgadnione, nieruchome, mimo lekkiego wiatru z pól, ukołysane kumkaniem.
Moje lilie nieziemskiej urody, wpisane w „noce i dnie”.
Siwy