JustPaste.it

Wolność słowa na Ziemi i kara ponad naszą planetą

Panie Prezesie Sądu Okręgowego w Gdańsku

Panie Prezesie Sądu Okręgowego w Gdańsku

 

cała Polska może krytykować sądy amerykańskie i rosyjskie, lecz wg Pańskiego sędziego nie można krytykować pisarki Ch. Skąd aż tyle hipokryzji w Pańskim gmachu?
************************

Założyciel Wikileaks, Julian Assange, podziękował Ekwadorowi za udzielony azyl oraz krajom Ameryki Południowej, których ministrowie mają się zebrać w jego sprawie. Nawoływał też do przypomnienia Stanom Zjednoczonym o jednej z podstawowych wolności - wolności słowa. Zaapelował do Baracka Obamy, aby „Dokonał właściwego wyboru i zaprzestał ograniczania wolności słowa” oraz „USA musi zaprzestać polowania na Wikileaks i musi przestać sądzić dziennikarzy”.

Wyraził też solidarność ze skazanymi na łagier członkiniami rosyjskiego zespołu ‘Pussy Riot’ oraz zażądał uwolnienia amerykańskiego żołnierza Bradleya Manninga, podejrzanego o ujawnienie dokumentów o wojnie w Iraku, oświadczając – „Jeśli Bradley zrobił to, o co się go oskarża, to jest bohaterem”. Assange’owi grozi ekstradycja do USA, gdzie może odpowiadać za ujawnienie tysięcy amerykańskich tajnych dokumentów, za co grozi nawet kara śmierci.

Wicepremier Rosji, Dmitrij Rogozin, zamieścił na Twitterze dosadny komentarz dotyczący Madonny broniącej Rosjanek – „Każda była k., wraz z wiekiem, chce dawać wykłady o moralności zwłaszcza podczas zagranicznych wyjazdów i wycieczek”. Była to aluzja do moskiewskiego koncertu Madonny, podczas którego stwierdziła ona, że „artystki ‘Pussy Riot’ dokonały czegoś niezwykle odważnego i wielkiego” oraz „zapłaciły za to wysoką cenę”. Po tych słowach zdjęła bluzkę i z wypisaną na plecach nazwą zespołu oraz w kominiarce (znaku rozpoznawczym ‘Pussy Riot’) wykonała swój największy przebój „Like a Virgin”.

Komentarz Rogozina wywołał burzę na Twitterze, Facebooku i innych portalach społecznościowych. Część komentujących nazwało samego wicepremiera „k...”, sugerując jego poddańczy stosunek wobec prezydenta Władimira Putina. Panie otrzymały dwa lata łagru i nie chcą łaski od prezydenta Rosji.

A cóż takiego uczynił pięcioosobowy zespół ‘Pussy Riot’? Otóż 21 lutego 2012 Rosjanki wykonały w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela utwór „Bogurodzico, przegoń Putina!”. Trzy z nich zatrzymano, gdy umieściły w internecie film ze swojego występu i oskarżono je o „chuligaństwo motywowane nienawiścią religijną”. Duża część społeczności międzynarodowej oraz one same uważają proces za polityczny.

Nagrany w soborze przez Rosjanki występ wokalny, który one same określiły jako modlitwę punkową, był protestem przeciwko powrotowi Putina na Kreml i przeciwko poparciu, jakiego w kampanii wyborczej udzielił mu zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, patriarcha Cyryl I.

Cały świat komentuje ten wyrok, jednak w Polsce są media, które uważają, że wprawdzie można komentować zagraniczne wyroki sądowe, jednak nie nasze. Hipokryzja? Oto bowiem pewna polska pisarka sfałszowała podpis na znanym portalu i pomówiła dziennikarza obywatelskiego, że pisał pod dodatkowym nazwiskiem z założonego tamże lewego konta. Kiedy felietonista opisał to oraz inne wyczyny - a to żarciki, a to nieetyczne zachowania - udała się na policję i do sądów, aby walczyć o swoją nadwątloną reputację. Przez nieprofesjonalnego adwokata (pozamieniał niektóre określenia) i niekumatego sędziego (przyjął podsuniętą mu wersję za prawdziwą), ten ostatni wydał wyrok, o którym nie poinformował obywatela i z tego skandalicznego powodu nie złożono apelacji, bowiem terminy wszelakie minęły.

A kiedy dziennikarz latami opisuje w swoich artykułach (bo innej cywilizowanej drogi dochodzenia prawdy nie ma) manipulacje adwokata i pisarki oraz kuriozalny wyrok sędziego, to pisarka podsyła do adminów kopię kretyńskiego wyroku, żądając skasowania kolejnego artykułu. I choć – jak twierdzi – nie jest hipokrytką (zapewne popiera Assange’a i nie ma większych pretensji do Rosjanek), to oczekuje od adminów zdjęcia takiego artykułu i częstokroć oni kasują je, dowodząc, że jednak są hipokrytami, bowiem właśnie w tym samym czasie zamieszczają teksty na temat a to procesu pana Juliana, a to wyroku na diewuszki tańcujące w soborze.

Zatem – jak to jest? Można omawiać wyroki sądowe, czy nie? A może dozwolone jest komentowanie obywatela walczącego ze Stanami o wolność słowa oraz wyroku na niego (jeśli zapadnie) i możliwe jest krytykowanie wyroków sądowych wydanych w Rosji, ale nie wolno komentować i krytykować wyroków wydawanych w Polsce, w szczególności wyroku opartego na procesie wytoczonym przez autorkę „Symfonii”?

Jak to jest – odważne portale zamieszczają artykuły krytykujące USA i Rosję (oraz ich prezydentów), ale boją się skrytykować polski wymiar sprawiedliwości? Bo tamte rządy są daleko, a tu konkretny mecenas odgraża się wytoczeniem procesu? To gdzie polska dziennikarska odwaga?

Zdaniem bardziej wierzących i respektujących prawo – choć zarówno Rosjanki, jak polski Nergal z Dodą powinni ponieść karę za profanację, to jednak wyroki powinny być symboliczne i pouczające na przyszłość. Ponadto wschodnie Słowianki jednak wyraziły protest polityczny, choć miejsce było niefortunne, zatem mogłyby ponieść jakąś karę za swoje wokalno-taneczne wybryki, jednak nie aż tak surową. Ktoś słusznie zauważył – a co byłoby, gdyby one szarżowały w soborze, śpiewając ku chwale Putina? Miejmy nadzieję, że apelacja spowoduje znaczne zmniejszenie kary.

Ciekawe, jakim wyrokiem zakończy się sprawa pisarka – dziennikarz. Ten drugi nadal twierdzi, że pisarka sfałszowała podpis i że zniesławia go do tej pory (pomawia o posiadanie drugiego konta na obce dane, z którego ją rzekomo postponował). Czy polska Temida jest w stanie dokładnie zbadać ten wątek? Przecież obie strony nie mogą mieć tu racji. Skoro sprawę Amber Gold zawalono i to jeszcze przed procesem, to może choć w tej, drobniejszej i łatwiejszej, uda się dojść do prawdy?

 

Minister sprawiedliwości, Jarosław Gowin, na konferencji poświęconej domniemanej finansowej piramidzie w Amber Gold, odkrył że „sędziowie mieli prawo wydawać wyroki w zawieszeniu” oraz wpadł na genialny pomysł, który w rewolucyjny sposób może zmienić prawo nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii, bowiem skonstatował niedoróbki ziemskich togowców - „a czy były one właściwe, to już będą rozliczani przez instancję wyższą, nie ludzką”. Sędziowie mogą teraz drżeć o swoje posady, bowiem szykują się poważne cięcia w zatrudnieniu – większość przestępstw będzie osądzana dopiero w najwyższej instancji z pominięciem tych niższych, ziemskich.

Trudno powiedzieć, czy sprawa pewnej pisarki i felietonisty zainteresuje naszego ministra, ale może choć przeanalizuje proceduralny błąd polegający na niepowiadomieniu pozwanego o terminie wydania wyroku oraz o jego wydaniu, bowiem może się zdarzyć, że pozwany jest w trakcie leczenia albo jest w dalekiej podróży lub po prostu jest zahibernowany na wiele lat albo nawet – skoro minister bierze i ten aspekt – jest ostatecznie nieżywy, zatem w jaki sposób nasze prawo dba o jego interes i w jakiś sposób ma wnieść apelację? Należy więc dopracować procedurę.

Druga kwestia – jeśli sędzia błędnie przeczyta polski prosty tekst i na podstawie swej niewłaściwej interpretacji wyda wyrok na pozwanego, to kto ma owego prawnika ustawić na właściwym torze myślenia, aby wyprostować wyrok?

Trzecia kwestia – jeśli komuś wydaje się, że osoba A pisała jako osoba B i wytacza proces, zaś sędzia aprobuje jego zwidy jako fakt, to jaka siła w Polsce jest władna wyjaśnić sędziemu, że się jednak myli? I czy domniemanie niewinności cokolwiek jeszcze w Polsce znaczy?

Czwarta kwestia – jeśli ktoś w internecie dokona fałszerstwa podpisu a sędzia uzna to za omyłkę, to co to oznacza? Taki sędzia może jednoosobowo (sic!) uznać kradzież, oszustwo lub gwałt za omyłkę, zatem czy niezależna komisja złożona z fachowców nie powinna ocenić - czy ów sędzia nadaje się do dalszego pełnienia służebnej roli w społeczeństwie? A jeśli się już nie nadaje, to może polecić mu coś łatwiejszego do wykonywania na służbie Temidy? Przecież może przyjmować wnioski, układać segregatory na półkach albo prześwietlać klientów przy wejściach do nobliwego gmachu.

A może, zdaniem ministra, obywatel skrzywdzony przez nasz wymiar (nie)sprawiedliwości, ma z utęsknieniem oczekiwać na apelację u bram Najwyższego? No to może powinniśmy przekazać nasze podatki, konsumowane teraz przez ziemską Temidę, na bardziej zbożne cele?

Minister ocenił, że istnieje luka prawna, którą prezes Amber Gold wykorzystał, a to oznacza, że dorobek naszego prawa został ośmieszony przez dwójkę niemal trzydziestolatków z dyplomami ukończenia liceum ekonomicznego. Brawo – widać ile warte są nasze procedury, prawodawcy i profesorowie prawa. No i pytanie – skoro minister przyznał, że jest luka, to może także zauważy luki opisane wcześniej? No bo jeśli jest tak prawym i religijnym człowiekiem, to z pewnością nie chciałby, aby obywatel został niesłusznie skazany i aby nie przepraszał jakiejś nawiedzonej obywatelki za czyny i grzechy niepopełnione, zwłaszcza że to ta „dama” wcześniej popełniła fałszerstwo i ciągle dopuszcza się pomówienia.

Sąd Najwyższy uznał (w kwestii podatkowej), że sankcja karna może być tylko wówczas, jeśli oświadczający jest pouczony o odpowiedzialności karnej za fałszywe oświadczenie oraz kiedy w prawie napisano wyraźnie, że za fałszywe oświadczenie grozi sankcja, a to prawdopodobnie (bo pewne tu nic nie jest) oznacza, że za złożenie prawdziwego oświadczenia sankcje nie grożą – a przecież dziennikarz złożył oświadczenie, że miał jedno jedyne konto na portalu, zatem (z tego wynika) to pisarka jest fałszerką i pomówczynią (a przynajmniej sędzia miał psi obowiązek zbadać tę sprawę przy pomocy biegłego). Czy można, korzystając z wolności słowa, obśmiewać dowód (rzekomej winy felietonisty), który został opracowany przez pisarkę i jest zamieszczony w internecie, zaś każdego, kto uważa go za wiarygodny, nazwać (dość powściągliwie i niezbyt obraźliwie) zwykłym głąbem?

W sprawach Assange’a i ‘Pussy Riot’ protestuje niemal cały świat, wyrażając obawy o przestrzeganie wolności słowa, ale polski sąd nie potrafi sobie poradzić z prostą sprawą dotyczącą polskiej wolności słowa; nie potrafi dotrzeć do prawdy, do której powinien dawno i w prosty sposób dojść. Dlaczego gdański sąd walczy z dziennikarzem, który opisuje prawdziwe zdarzenia i komentuje oraz ocenia wyczyny jakiejś osoby? Że czyni to w sposób subiektywny? A w jaki sposób można oceniać innych ludzi – obiektywnie? I kto ma te dwa rodzaje ocen osądzać? Jednoosobowy sąd?

Można popierać wolność słowa na pokaz w opisanych dwóch światowych sprawach, ale należy walczyć z taką wolnością w Gdańsku? Dlaczego wiceszef rosyjskiego rządu może w sposób wulgarny opisywać amerykańską piosenkarkę, zaś polski dziennikarz nie może znacznie łagodniej opisywać polskiej pisarki? Czy minister Gowin opracuje podwaliny pod procedurę jednakową dla wszystkich obywateli i respektowaną przez wszystkie polskie sądy?

 

PS  Media właśnie doniosły – „Udało się, rodzice mogą odetchnąć z ulgą. 1 września w Nowej Wsi k. Olsztyna znowu zabrzmi szkolny dzwonek. Sąd Administracyjny uchylił uchwałę rady gminy w sprawie jej likwidacji”. A co to się takiego stało, że sąd opowiedział się po stronie rodziców? Okazuje się, że nie wnikano wcale w ekonomiczne aspekty sprawy – sąd wykrył pewne formalne nieprawidłowości, a dokładniej – nie wszyscy rodzice zostali prawidłowo powiadomieni o planach dotyczących likwidacji szkoły. Brawa dla sądu? Zatem dlaczego brak takiego powiadomienia o planach wydania wyroku przez gdański sąd w sprawie pisarki i dziennikarza nie jest podstawą do powtórzenia procesu? Przecież ten ostatni nie wiedział, co kombinuje sędzia w swoim gmachu, zaś prawo do pełnej informacji jest podstawowym prawem obywatela i tej informacji on nie otrzymał i nie złożył apelacji, bo po prostu nie wiedział o wydanym wyroku!