JustPaste.it

Judasz kocha Jezusa

Judasza atakuje cała moc piekła, która nie szanuje ludzkiej wolnej woli, tak jak czyni to Bóg

Judasza atakuje cała moc piekła, która nie szanuje ludzkiej wolnej woli, tak jak czyni to Bóg

 

1d4315798fa95a9d9437372a974ca509.jpg

Jezus odwraca się, gdyż nadchodzący przychodzi od tyłu. Pyta:

«Judasz? Czego chcesz?»

 

«Gdzie jesteś, Nauczycielu?»

 

«U stóp orzecha. Podejdź.»

 

Jezus wstaje i wychodzi na ścieżkę oświetloną przez księżyc, aby Judasz mógł Go zobaczyć.

«Przyszedłeś, Judaszu, aby przez chwilę dotrzymać towarzystwa twemu Nauczycielowi?»

Teraz stoją blisko siebie i Jezus kładzie serdecznie rękę na ramieniu ucznia.

«Albo potrzebujesz Mnie w Korozain?»

 

«Nie, Nauczycielu. Nic z tego. Pragnąłem przyjść i odnaleźć Cię.»

 

«Chodź więc. Jest miejsce dla dwóch na tej skale.»

 

Siadają blisko siebie. Milczenie. Judasz nic nie mówi. Patrzy na Jezusa. Walczy. Jezus chce mu pomóc. Patrzy na niego łagodnie, lecz przenikliwie.

 

«Jaka piękna noc, Judaszu! Spójrz, jak wszystko jest czyste! Sądzę, że nie była czystsza pierwsza noc, jaka uśmiechała się nad ziemią i nad snem Adama w ziemskim Raju. Odczuj zapach tych kwiatów, wdychaj, ale nie zrywaj ich. Są tak piękne i tak czyste! Ja też się powstrzymałem, gdyż zerwać je znaczyłoby sprofanować je. Zawsze złe jest używanie przemocy tak wobec rośliny, jak i zwierzęcia; tak wobec zwierzęcia, jak wobec człowieka. Po co odbierać życie? Życie jest tak piękne, kiedy jest dobrze wykorzystywane!... A te kwiaty używają go dobrze, gdyż wydzielają woń, cieszą swym widokiem i zapachem, dają miód pszczołom i motylom, użyczają im złota swych słupków, składają na ich skrzydłach małe topazowe krople, podobne do pereł, i służą im za posłanie w gniazdach... Gdybyś tu był przed chwilą, usłyszałbyś słowika tak słodko wyśpiewującego radość z życia i pochwałę dla Pana. Drogie ptaszki! Jakimże są przykładem dla ludzi! Zadowalają się odrobiną i jedynie tym, co jest dozwolone i święte: ziarnem i robaczkiem, bo to daje im Ojciec Niebieski. A kiedy ich nie mają, nie odczuwają gniewu ani oburzenia, lecz oszukują głód ciała, pełnym sercem wyśpiewując pochwały dla Pana i radość nadziei. Są szczęśliwe z utrudzenia, gdyż fruwały od świtu do zmroku, aby sobie uwić ciepłe gniazdko, miękkie, bezpieczne, nie z egoizmu, lecz z miłości do swego potomstwa. I śpiewają radośnie, i kochają się uczciwie: słowik swą towarzyszkę, a obydwoje – swe dzieci. Zwierzęta są zawsze szczęśliwe, gdyż nie doświadczają wyrzutów sumienia w swych sercach, które im nic nie wyrzucają. To my je unieszczęśliwiamy, gdyż człowiek jest zły, pozbawiony szacunku, władczy, okrutny. I nie wystarcza mu, że jest taki w odniesieniu do bliźnich. Jego złośliwość zwraca się też ku istotom niższym. Im więcej ma wyrzutów sumienia, im bardziej dokucza mu sumienie, tym bardziej daje innym odczuć swą niegodziwość. Jestem pewien, że nie ma spokojnej duszy jeździec, który spina do krwi ostrogami konia, spoconego i zmęczonego, smaga go batem, aż sierść mu się podnosi na karku i na bokach, a nawet na nozdrzach i na ciemnych powiekach, które opadają boleśnie na oczy, tak zrezygnowane i łagodne. Ten jeździec albo miał zamiar popełnić zbrodnię sprzeczną z uczciwością, albo właśnie to uczynił...»

 

Jezus milknie, zamyślony. Judasz też milczy. On też rozmyśla, a potem odzywa się:

 

«Jak miło słuchać Cię, Nauczycielu, kiedy tak mówisz! Wszystko staje się jasne dla oczu, dla ducha, dla serca... i wszystko staje się łatwe, nawet powiedzenie: „Chcę być dobry!” Nawet powiedzenie Ci... nawet powiedzenie Ci... powiedzenie: „Nauczycielu, ja też mam zamęt w duszy! Nie odczuwaj odrazy do mnie, Nauczycielu, Ty, który kochasz to, co czyste!”»

 

«O! Mój Judaszu! Ja – odrazy? Przyjacielu, synu, cóż wywołuje twój zamęt?»

«Zatrzymaj mnie przy Sobie, Nauczycielu. Trzymaj mnie mocno.... Przysiągłem, że będę dobry, kiedy przemówiłeś do mnie tak łagodnie. Przysiągłem, że stanę się Judaszem z pierwszych dni i że będę szedł za Tobą i będę Cię kochał jak oblubieniec swą oblubienicę i że będę marzył jedynie o Tobie, znajdując w Tobie wszelkie zaspokojenie. To właśnie tak Cię kochałem, Jezu...»

«Wiem... i dlatego i Ja cię pokochałem... Ale kocham cię nadal, Mój biedny zraniony przyjacielu...»

«Skąd wiesz, że taki jestem? Skąd wiesz?...»

Cisza. Jezus patrzy na Judasza spojrzeniem tak łagodnym... Wydaje się, że rozszerza je łza i czyni jeszcze słodszym, łagodząc jego blask. To spojrzenie dziecka niewinnego i bezbronnego, które jest samą miłością.

Judasz osuwa się do Jego stóp. Ma twarz przy kolanach Jezusa, ramionami obejmuje Jego biodra i jęczy:

«Trzymaj mnie przy Sobie, Nauczycielu... zatrzymaj mnie... Moje ciało wyje jak demon... i całe zło przychodzi wtedy, gdy ulegam... Wiem, że Ty wiesz, ale czekasz, aż sam Ci to powiem... ale, Nauczycielu, tak trudno powiedzieć: „Zgrzeszyłem”.»

«Wiem, przyjacielu. Dlatego właśnie trzeba postępować dobrze, aby nie musieć uniżać siebie, mówiąc: „Zgrzeszyłem”. Jednakże, Judaszu, jest w tym wielkie lekarstwo: zmuszenie się do wysiłku wyznania grzechu powstrzymuje przed popełnieniem go. A jeśli został popełniony, wtedy kara oskarżenia siebie już jest zbawienną pokutą. Jeśli zaś ktoś cierpi nie tyle z pychy ani z obawy przed ukaraniem, lecz dlatego, że swoim grzechem wywołał ból, wtedy wina znika. Ja ci to mówię. To miłość ocala.»

 

«Ja Cię kocham, Nauczycielu, ale jestem tak słaby... O! Ty mnie nie możesz kochać! Ty jesteś czysty i kochasz czystych... Ty nie możesz mnie kochać, bo ja jestem... jestem... O! Jezu, odbierz mi ten głód zmysłów! Czy wiesz, jaki to demon?»

«Wiem. Nie słuchałem go, lecz wiem, jakim głosem mówi.»

«Widzisz? Widzisz? Czujesz do tego tak wielką odrazę, że nawet mówiąc o tym, masz wzburzoną twarz... O! Ty mi nie możesz przebaczyć

 

«Judaszu, a czy nie pamiętasz Marii? Mateusza? Tego celnika, który się stał trędowaty? Tej niewiasty, rzymskiej nierządnicy, której obiecałem miejsce w Niebie, bo – po Moim przebaczeniu – ona będzie mieć siłę prowadzić święte życie?»

 

«Nauczycielu... Nauczycielu... Nauczycielu... O! Jakie zło mam w sercu!... Dziś wieczorem uciekłem... uciekłem z Korozain... bo gdybym pozostał... gdybym pozostał... byłbym zgubiony. Wiesz... to tak samo, jak kiedy ktoś pije i staje się chory... Kiedy lekarz pozbawia go wina i wszelkich odurzających napojów, on zdrowieje. Pozostaje zdrowy tak długo, jak długo nie odczuwa tego smaku... Ale jeśli ustępuje jeden raz, odczuwając na nowo ten smak... przychodzi pragnienie... pragnienie tego napoju... tak wielkie, że już nie wytrzymuje dłużej... i pije, i pije... i znowu jest chory... chory na zawsze... szalony... opętany... opętany przez swego demona... przez swego demona... O! Jezu, Jezu, Jezu!... Nie mów o tym innym... Nie mów tego... Wstydzę się wszystkich...»

«Ale nie Mnie.»

 

Judasz pojmuje to źle [i mówi]:

«To prawda! Przebacz! Powinienem odczuwać wstyd bardziej przed Tobą niż przed innymi, bo Ty jesteś doskonały...»

«Nie, synu. Nie o tym mówiłem. Niech twój ból, twoje udręczenie, twoje upokorzenie nie zasłania przed tobą prawdy. Syn nie lęka się i nie wstydzi dobrego ojca, a chory – dobrego lekarza. I tak jednemu, jak i drugiemu czyni swe wyznanie bez obawy, gdyż jeden kocha i wybacza, a drugi rozumie i leczy. Ja cię kocham i rozumiem, Ja także ci przebaczam i uzdrawiam cię. Powiedz Mi jednak, Judaszu, kto cię wydaje w ręce twego demona? Ja? Twoi bracia? Występne niewiasty? Nie. To twoja wola. Teraz ci przebaczam i uzdrawiam... Jak wielką sprawiłeś Mi radość, o Mój Judaszu! Już tak cieszyła Mnie sama ta noc pogodna, wonna, którą śpiewy czyniły radosną. I uwielbiałem Pana. Ale teraz radość, którą Mi dajesz, przewyższa blask księżyca, te zapachy, ten pokój, te śpiewy. Słyszysz? Słowik – ten mały śpiewak, tak pełen dobrej woli w czynieniu tego, do czego został stworzony – zdaje się przyłączać, aby ci powiedzieć ze Mną, że jest szczęśliwy z powodu twojej dobrej woli. I także ten pierwszy poranny wiatr, który porusza kwiaty i budzi je, wlewając do zagłębienia ich kielichów diament rosy, aby ją wkrótce znalazł motyl i promień słońca, i aby jeden ugasił pragnienie, a drugi – uczynił sobie z niej zwierciadełko dla swego wielkiego blasku. Spójrz, księżyc zachodzi. Nadchodzi świt, zapowiadany przez dalekie pianie koguta. Nocne cienie i zjawy nocy znikają. Widzisz, jak szybko i słodko minął czas, który – gdybyś nie był ze Mną – minąłby na odczuwaniu obrzydzenia i wyrzutów sumienia? Przychodź zawsze, kiedy się lękasz samego siebie. Własnego ja!!! To wielki przyjaciel, wielki kusiciel, wielki wróg i wielki sędzia, Judaszu! Widzisz? Gdy jesteś dobry, jest szczerym i wiernym przyjacielem. Potrafi jednak nie być prawdziwym przyjacielem, gdy nie jesteś dobry. I chociaż było ono twoim wspólnikiem, powstaje jako nieubłagany sędzia i dręczy cię wyrzutami... Ono jest okrutne w swoich wyrzutach... Nie Ja! Chodźmy więc, noc minęła...»

«Nauczycielu, nie pozwoliłem Ci odpocząć... a dziś musisz tak wiele mówić...»

«Odpocząłem w radości, jaką Mi dałeś. Nie mam lepszego wypoczynku niż powiedzieć: „Dziś ocaliłem kogoś, kto ginął”. Chodź, chodź... Zejdźmy do Korozain! O! Gdyby to miasto potrafiło cię naśladować, Judaszu!»

«Nauczycielu... a co powiesz moim towarzyszom?»

 

«Nic, jeśli nie będą pytać... Jeśli zapytają, powiem, że rozmawialiśmy o przejawach miłosierdzia Boga... To prawdziwy temat i tak szeroki, że najdłuższego życia nie starczy, aby go rozwinąć. Chodźmy...»

I schodzą, wysocy, odmiennie piękni, lecz tak samo młodzi. Idą obok siebie i znikają za zaroślami drzew...

 

Dlaczego naświetlam postać Judasza? Wielu o to zapyta. Odpowiadam. Postać Judasza została zbytnio zniekształcona w ciągu wieków, a w końcu – całkowicie wypaczona. Niektórzy nawet niemal go gloryfikują jako drugą [osobę] niezbędną w dziele Odkupienia. Wielu myślało też, że on niespodziewanie poddał się okrutnemu atakowi Kusiciela. Nie. Każdy upadek ma swe przygotowanie w czasie. Im większy upadek, tym większe przygotowanie. Wydarzenia poprzedzające wyjaśniają wydarzenie [właściwe]. Nie wpada się niespodziewanie w przepaść ani nie pnie się [nagle] w górę. [Nie dochodzi się nagle] ani do Dobra, ani do Zła. Istnieją działania długotrwałe i podstępne w upadaniu i cierpliwe i święte we wznoszeniu się.

Straszliwy dramat Judasza może dać wam bardzo wiele pouczeń dla waszego ocalenia. Możecie też poznać sposób działania Boga oraz przejawy Jego miłosierdzia pragnącego ocalić i przebaczyć tym, którzy zstępują w przepaść. Nie wpada się w szatański obłęd, w jakim widziałaś miotającego się Judasza po jego zbrodni, jeśli nie jest się całkowicie zniszczonym przez piekielne zwyczaje, wchłaniane przez lata z rozkoszą. Jeśli nawet ktoś popełni zbrodnię, ale uczyni to wciągnięty przez jakieś nieprzewidziane wydarzenie, które zmąci jego rozum, wtedy cierpi, lecz potrafi wynagradzać. Niektóre bowiem części jego serca uchroniły się od piekielnej trucizny. Ukazuję światu, że szatan istnieje, wieczny i nie zmieniający metod, jakimi się posługuje, aby uczynić z was swe ofiary. [Ukazuję to światu], który przeczy [istnieniu] szatana, gdyż ma go tak bardzo w sobie, że nawet już nie wie, iż go wchłonął i uczynił częścią własnego ja.

To na razie wystarczy. Trwaj w Moim pokoju.»

 

Źródło: Maria Valtorta