JustPaste.it

Dolina nieuczciwości

W Polsce jest tak dużo wolności, że nawet to co jest zabronione, też jest dozwolone.

W Polsce jest tak dużo wolności, że nawet to co jest zabronione, też jest dozwolone.

 

 

 

Ksiądz pana wini, pan księdza, a nam prostym zewsząd nędza – chciałoby się zawołać za znanym politologiem z Nagłowic, po wysłuchaniu sejmowej debaty na temat bulwersującej afery Amber Gold. Czterysta lat z hakiem minęło, a potrzeba naprawy Rzeczpospolitej aktualna jest jak nigdy dotąd. Nie mamy wprawdzie dziś takiego tuza intelektu jak ongiś Andrzej Frycz Modrzewski, ale jego dzieło napisane w 1553 roku” De Republica demedanda” pozostaje nadal aktualne. Przebieg poselskiej debaty świadczy także o ponadczasowej aktualności słów innego z wielkich mistrzów polskiego Odrodzenia Jana Kochanowskiego, który stwierdził, iż nowe przysłowie sobie Polak kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi.

 

Niezamierzoną zasługą nieobecnego na sali sejmowej negatywnego bohatera skandalicznego oszustwa, kompromitującego dogłębnie całą klasę polityczną i zasady ustrojowe Rzeczpospolitej, jest niebywały rozgłos wokół tego perfidnego przestępstwa, dokonanego z aplauzem medialnych reklam. Burza, którą rozpętał błyskawiczny i widowiskowy upadek piramidy finansowej eufemistycznie nazywanej parabankiem, rzucił demaskujące światło na marne fundamenty naszego państwa, wyrosłego wprawdzie na pożywce robotniczych protestów, lecz szczycącego się niezasłużenie etosem „Solidarności”. Po raz kolejny z bólem opadła oślepiająca łuska chciwości, z oczu ludzi, goniącym za łatwym zyskiem bez pracy.

 

Szkoda, że zabrakło na sejmowej sali męża opatrznościowego, co by zawołał w stronę dygnitarzy zasiadających w rządowych i poselskich ławach. - Panie i panowie, może nie wszyscy, ale w przygniatającej większości to wy jesteście odpowiedzialni za przeżarte korupcją struktury państwa. Wy, jako elita władzy wiecie najlepiej jak ręką rękę myje. Za waszą zgodą trzymają nas w kleszczach korporacje, które dbają niemal wyłącznie o prywatne interesy swoich członków, również te nielegalne, pozostające w rażącej sprzeczności z interesami państwa i społeczeństwa. To pod waszą, skrytą ochroną kwitnie lichwa i spekulacja, pozwalając sprytnym i bezwzględnym graczom przejmować owoce cudzej pracy.

 

W praworządnym państwie wolności obywatelskie rosną wprost proporcjonalnie, do wzrostu poczucia odpowiedzialności za skutki decyzji w ramach tych wolności podejmowanych. U nas jest to zależność odwrotnie proporcjonalna. Więcej wolności oznacza więcej samowoli, nepotyzmu, korupcji i oszustwa. Z sarkazmem można powiedzieć. - W Polsce jest tak dużo wolności, że nawet to, co jest zabronione też jest dozwolone. Bezprecedensowy szaber majątku narodowego nazywany prywatyzacją poczynił niepowetowane szkody w mentalności Polaków, wyzwalając niepożądane formy społecznej aktywności, ukierunkowane na poszukiwanie i doskonalenie metod i narzędzi do zawłaszczania cudzego mienia. Zamiast wymarzonej krzemowej doliny stworzyliśmy dolinę nieuczciwości.

 

Módl się, przekradnij, a będzie ci składniej – To stare porzekadło obleczone dziś w szaty wybujałego konsumpcjonizmu wzbogaciło się w nowe treści i nabrało nowego znaczenia. Za dawnej komuny złodziejstwo miało charakter egalitarny. Masowe, drobne kradzieże były domeną ludu pracującego miast i wsi i stanowiły rodzaj dopłaty do marnych wynagrodzeń. Wraz ze stabilizacją nowego ustroju złodziejstwo nabrało charakteru elitarnego, a prymitywny zabór mienia zepchnięty na margines przestępczości, stał się reliktem przeszłości, czymś w rodzaju swoistego folkloru. Na naszych oczach wyłoniła się i okrzepła nowa klasa przestępcza, która w zaciszach gabinetów wykreowała złodziejski system instytucjonalny, obejmujący wszystkie bez wyjątku dziedziny życia społecznego.

 

 Przysłowie mówi, że najciemniej jest pod latarnią. Dużo w tym prawdy, dlatego tak skutecznie można ograbiać, zwabiając swoje ofiary do rzęsiście oświetlonych, eleganckich salonów pieniądza w centrach wielkich miast, gdzie zanęcone obietnicami wysokich zysków dobrowolnie oddadzą cynicznym oszustom swoje oszczędności. Na ludzkiej naiwności żerują lombardy oferujące marne grosze za wartościowe przedmioty i lichwiarskie firmy udzielające pożyczek na kilkaset procent ludziom będącym w sytuacji przymusowej. Wszystko to odbywa się w ramach liberalnej wolnoamerykanki, w której wszystkie chwyty są dozwolone, a jedyną zasadą jest brak wszelkich zasad.

 

Zakrawa na kpinę, że wszystko to dzieje się w kraju, który pierwszy obalił rzekomo niesprawiedliwy ustrój komunistyczny, pod rządami ludzi, którzy ongiś głosili, że walczą o Polskę sprawiedliwą i samorządną. Powstali przeciw przeciwko komunie w obronie praw pracowniczych i rzekomo rażącym dysproporcjom w poziomie życia między robotnikami, a zarabiającymi trzykroć więcej partyjnymi notablami. O dzisiejszych dysproporcjach płacowych między elitą, a społecznymi dołami lepiej nie wspominać, aby nie doprowadzić do białej gorączki i tak już zdesperowanych ludzi. Najśmieszniejsze jest jednak to, że obrosły dziś w tłuszczyk dawny trybun ludowy i noblista będzie miał film o sobie, nakręcony przez sławnego reżysera, uchodzącego za wielkiego moralistę i obrońcę uciśnionych, za wyłudzone pieniądze od drobnych ciułaczy.