JustPaste.it

Telefoniczna przygoda z komorniczką

Polska to kraj cudownych ludzi i coraz przejrzystszych przepisów...

Polska to kraj cudownych ludzi i coraz przejrzystszych przepisów...

 

aplikacja komornicza

 

Parę dni temu dostałem listem poleconym 5 formatek A4 z różnymi tytułami, ale wszystkie w tej samej sprawie (IC692/09 – spaprali proces i zamiast przeprosić, to swoje długie łapy wyciągają po kasę!). Na każdej kartce były różne kwoty do przelania na konto (Zawiadomienie o wszczęciu egzekucji – grzywna 500 zł i opłata egzekucyjna 300 zł, Wezwanie do zapłaty należności – 500 zł, 300 zł oraz wydatki gotówkowe 6 zł, Zajęcie wynagrodzenia za pracę oraz wierzytelności zasiłku chorobowego i wezwanie do dokonywania potrąceń - 500 zł, opłata egzekucyjna 150 zł i wydatki gotówkowe 6 zł oraz w dwóch egzemplarzach Zajęcie wierzytelności – 500 zł, 300 zł, 6 zł) zł a do tego (u dołu każdej kartki) pouczenie drobnym druczkiem, że gdyby ktoś chciał rzetelnie przeczytać i zrozumieć te maczki, to straciłby sporo czasu i nerwów.

Myślę sobie – ile dni można dumać nad tym problemem; najlepiej zadzwonić do kancelarii komornika (a właściwie komorniczki) i dowiedzieć się, czy dokonać wpłaty najniższej, czy najwyższej, a może sobie losowo wybrać lub może wszystko zsumować i zasypać kancelarię szmalem albo - w obliczu takiego natłoku finansowych danych - może w ogóle nic nie płacić?

Udało się szybko dodzwonić, zatem pytam -

- Jaką kwotę powinienem wpłacić na konto, aby już sąd nie dopominał się o cokolwiek?

Sympatyczna pani odpowiedziała, że należy wpłacić 800 zł.

- A do kiedy mam to uczynić? Czy jeśli dzisiaj albo jutro, to będzie OK?

- Oczywiście.

Podziękowałem i już chciałem odłożyć słuchawkę, ale dosłyszałem...

- Jeśli kwota wpłynie, to postępowanie będzie umorzone.

- A co to oznacza?

- Że zakład pracy otrzyma informację, że odstępujemy od pobrania kwoty z wynagrodzenia.

- Ależ ja chciałbym niezwłocznie wpłacić po to właśnie, aby zakład nie dostał informacji, bo w końcu to jakoś głupio...

- To niemożliwe, bo do zakładu wysłaliśmy podobne dokumenty jednocześnie.

- No to jeśli zakład pracy już pewnie wie, to czy muszę się spieszyć? A jeśli nie wpłacę tych 800 zł, to ile firma potrąci mi z wypłaty na podstawie pisma z kancelarii?

- Jeśli pan nie wpłaci 800 zł, to zakład potrąci panu 650 zł.

- ??? Nie rozumiem, to w takim razie – jaki mam interes płacąc szybciutko 800 zł, skoro jeśli nie wpłacę, to zakład potrąci mi nie tylko 150 zł mniej, ale odpadnie mi cała ceremonia przelewania kasy?

- No, ma pan wybór. Może pan przelać ze swojego konta 800 zł albo spokojnie poczekać aż zakład pracy potrąci 650 zł.

- To mam kłopot ze zrozumieniem. Czy jeśli poczekam i nie wpłacę dzisiaj tych 800 zł, to firma kiedyś potrąci 650 zł, czyli 150 zł mniej?

- Tak.

- I co pani by zrobiłaby na moim miejscu?

- O, tego nie mogę powiedzieć.

- Ale, gdybym zapytał panią tak prywatnie, odwołując się do logiki, to który wariant jest rozsądniejszy?

- No, wiadomo…

- No dobrze, a czy można się odwołać?

- Można, ale jeśli sąd już nam przysłał, to nie ma chyba co się odwoływać.

- Ale ja bym dawno wpłacił te 500 zł, tyle że nie zgadzam się z wyrokiem i na znak protestu nie chcę wpłacić. Nie dlatego, że nie mam. Ponadto wnosiłem, aby z egzekucją poczekano na koniec procesu karnego, bo sprawa dotyczy tej samej kwestii, co cywilna i ciągnie się latami, albo aby grzywnę zamienili na odsiadkę, ale sąd przez wiele miesięcy milczał i nie dostałem odpowiedzi, a tu teraz taka niespodzianka…

- To powinien pan wyjaśnić z sądem te kwestie.

- Jasne. A co będzie, jeśli sąd za parę lat przyzna mi rację, to kto odda mi te pieniądze – kwotę podstawową plus dodatkowe koszty?

- To należy wystąpić do sądu o zwrot.

- A były już takie pomyślne przypadki u pani?

- Nie, nie słyszałam. Może były, ale nikt mnie nie poinformował, że udało mu się wywalczyć niesłusznie wyegzekwowaną kwotę.

- Bo widzę, że sąd zignorował moją propozycję zamiany grzywny i w ogóle nie odpisał, a to chyba nie jest w porządku, ale dziękuję za informację.

I jaki przypadek - po paru minutach dzwoni pani z działu płac i prosi o przybycie. Idę, czując zresztą pismo nosem, a tam informują mnie, że od komornika mają dwa dokumenty – jeden na potracenie 650 zł i drugi na 800 zł. I nie wiedzą, czy potrącić niższą, czy większą kwotę, a może obie łącznie.

Mówię, że przed chwilą rozmawiałem z kancelarią („a, to dlatego telefon był zajęty” – usłyszałem) i wyjaśniono mi, że mogę niezwłocznie a osobiście wpłacić te 800 zł albo poczekać na potrącenie z listy płac i wówczas stracę jedynie 650 zł.

Panie spojrzały na mnie podejrzliwie, sugerując, że coś pokręciłem i powiedziały, że pierwszy raz widzą takie dokumenty (nie jeden, ale dwa i nie wiadomo, który zrealizować). Mówię im, że dwa piętra niżej mam pięć takich kartek, a one mają dwie spośród nich. Ostatecznie postanowiono przy mnie zadzwonić do kancelarii.

- Proszę pani, nasza firma dostała dwa dokumenty z kancelarii i nie wiemy, jaką kwotę potrącić – czy 650 zł, czy jednak 800 zł, a może obie?

- Jeśli pracownik ma umowę o pracę, to 650 zł.

- Na pewno? A może obie kwoty?

- Nie, w takim przypadku tylko tę niższą.

- A dlaczego tak jest? Przecież to niezbyt logiczne.

- Takie są przepisy.

- Już lista płac jest przygotowana do banku i musielibyśmy wnieść poprawkę. Czy można potrącić z następnej wypłaty.

- Można. Nie ma problemu.

- Ale czy będą jakieś karne odsetki?

- Nie, nie będzie.

- Niemożliwe. Czy może pani podać swoje nazwisko?

- Nie, nie podam.

- To dziękuję za informacje, choć ja podałam swoje dane.

Nazajutrz otrzymałem kwitek z wypłaty ze wszystkimi potrąceniami. Także owe 650 zł. Firma nie uwierzyła, że nie doliczą odsetek i zmienili w ostatniej chwili swoje bankowe dyspozycje.

Gdyby pracodawca dostał pismo dzień później, to oczywiście akcja finansowego skrojenia mojej kasy odbyłaby się miesiąc później.

 

I są trzy sprawy

- sąd miesiącami nie odpowiadał na wniosek i po prostu – w ramach „przyjaznego państwa” - przekazał sprawę do komornika,

- komorniczka przesłała pięć kartek (papieru ci u nas dostatek, a komputerowy program drukuje wszystkie arkusze według wzoru, wystarczy raz wpisać potrzebne dane i wcisnąć klawisz) i martw się człowieku, według którego druku masz wpłacić (pracodawca także nie wiedział),

- mogło dojść do sytuacji, w której firma potrąciłaby 650 zł bez rozmowy (gdyby dokładnie wiedzieli, ile pobrać), choć ja bym internetowo wcześniej wpłacił owe 800 zł albo firma nie uwierzyłaby mi, że wpłaciłem (bo na jakiej podstawie, skoro przelew jest bezpapierowy),

- gdybym nie dopytał o owo umorzenie, to wpłaciłbym 800 zł, bo przecież komorniczka taką kwotę podała przez telefon; czy po paru dniach, gdyby firma wpłaciła 650 zł, to otrzymałbym zwrot większej kwoty?

 

Niech żyje przyjazne państwo i urzędowa twórczość w produkcji mało zrozumiałych prawniczych szpargałów! Cały togowy system tworzy swoje dzieła niemal zupełnie niezrozumiałe dla większości obywateli, co jest co najmniej irytujące, zaś wyjaśnianie jest dość żmudne a czasami kosztowne. Kiedy federacje konsumentów wezmą się za ten cały arogancki segment? Niejasne pisma powinny być zwracane na koszt nadawcy. Mają być pisane prostym językiem i zrozumiałym przez co najmniej 90% Polaków.

PS  Wszystkie kwoty (oprócz grzywny 500 zł) zostały zaokrąglone.