JustPaste.it

Szmata odwrotnie wykręcona

Janusz_Korwin-Mikke_2007_small.jpg

Janusz Korwin-Mikke jest szmatą. Sam napisał, że tak się poczuł po tym, co się działo w związku z jego tekstem o paraolimpiadzie. Nie poczuł się jednak szmatą dlatego, że to coś napisał, ale dlatego, że „zaparł się prawdy” wycofując swój tekst z portalu nowy ekran.pl

Korwin-Mikke nie tyle krytykuje paraolimpijczyków, niepełnosprawnych sportowców, bo jego zdaniem każdy ma prawo organizować „ćwiczenia gimnastyczne”, nie ma to jednak, jak twierdzi, wiele wspólnego ze sportem. Niepełnosprawnych Korwin-Mikke jedynie upokarza, pokazuje im ich miejsce w szeregu, który to szereg nieopatrznie globalni socjaliści wypchnęli do przodu. Wypchnęli przed cywilizację europejską, cywilizację panijącą nad światem. Cywilizację ludzi zdrowych, silnych, pięknych, szybkich, mądrych. Wypchnęliu ją na rzecz cywilizacji zboczeńców, nieudaczników, morderców, słabeuszy i… inwalidów.

 

Mam nadzieję panie Korwin-Mikke, że podpisana właśnie przez prezydenta Konwencja ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych, spowoduje, na wypadek podobnego pańskiego wyskoku intelektualnego, pańskie gnicie w kryminale, przynajmniej przez jakiś czas. Byłoby to korzystne dla zdrowotności ogółu, nie można przecież zaprzeczyć, że dłuższy odpoczynek od pańskiego bełkotu wyjdzie społeczeństwu na zdrowie, a i kryminalistom się przyda nauka gry w brydża. Zapewniam, że głupców tam nie jest tak wielu jak się panu wydaje.

Był już kiedyś taki jeden, co to zachwycał się cywilizacją ludzi zdrowych, pięknych, silnych i mądrych, a tych drugich, np. z orlimi nosami, ciemniejszą karnacją, albo inwalidów umieszczał w stosownych miejscach… odosobnienia, często wiecznego. Dziwnym zbiegiem okoliczności, ani ten znany z historii, ani Korwin-Mikke jakoś niekoniecznie pasują do owego wzorca pięknych, silnych, szybkich, wydajnych. A i ich intelektualne wyjątkowe zdolności jakoś bardzo łatwo znajdują swoje miejsce w oparach politycznego i gospodarczego absurdu.

Jeszcze jedna rzecz uderzyła mnie w tekście Korwina-Mikke. Pisze on mianowicie: „ (…) Socjaliści. Ludzie żywiący nienawiść do naszej cywilizacji: do tych najlepszych, najwydajniejszych, najsprawniejszych. Kochający za to nieudaczników wszelkiej maści (…)”. Oto człowiek, który w całym swoim długim już przecież życiu nie skalał się żadną pracą, (o wydajności więc ma pojęcie wyłącznie teoretyczne) i nie chodzi mi tu wyłącznie o pracę fizyczną, bo jego paroletnią pracę naukową w dziedzinie… badań nad informacją i techniką podejmowania decyzji to nic innego jak zżeranie publicznych pieniędzy przez instytucje kompletnie niepotrzebne i pasożytnicze, nad którymi, słusznie tak pastwi się w swojej radosnej twórczości intelektualnej nasz „wybitny” superbrydżysta. Jego książki o tematyce brydżowej też trudno zaliczyć do jakiegoś wybitnego dorobku..., no właśnie, nie wiem jakiego.

Uważa Janusz Korwin-Mikke, że miejsce inwalidów jest w domu, nie powinni oni wychodzić z domów, dla dobra oczywiście cywilizacji zdrowych, silnych i wydajnych panów świata. Obecność taka (inwalidów w społeczeństwie) może oznaczać dla tej cywilizacji równanie w dół, w myśl zasady „z kim przestajesz, takim się stajesz”. Ja wysłałbym to powiedzonko zwolennikom Korwina-Mikke – uważajcie, bo przestając z takim dziwadłem, staniecie się takimi samymi szmatami.

Wiele jeszcze inwektyw pod adresem inwalidów (dziwne schizofreniczne odruchy ma JKM – upokarza inwalidów, w drugiej części zdania, wcześniej ich „dowartościowując” za wysiłek i chęć do życia i bycia), można by jeszcze długo, bo to nie pierwszy przecież raz pokazuje wyższość „rasy panów”, ze użyję tu klasyka, bo choć sam Korwin-Mikke tak swojej cywilizacji nie nazywa, skojarzenia są oczywiste. Ale ja ograniczę się tylko do krótkiego podsumowania tego bełkotu: inwalidzi, którzy uprawiają sport, pracują, uczą się, często są naukowcami i szefami, a jeszcze częściej najbardziej lojalnymi i rzetelnymi pracownikami, to są mocarze, giganci naszych czasów, od których ludzie „normalni” powinni uczyć się pracowitości, zaradności, hartu ducha i siły charakteru, a wielu z nich, pan Janusz Korwin-Mikke nie jest godzien nawet opróżnić napełnionego woreczka z uryną.

Ciekawe co by wydukał z siebie taki Korwin-Mikke, „prawie matematyk”, „prawie socjolog” i „prawie psycholog” stanąwszy przed niepełnosprawnym obliczem takiego dajmy na to Stephena Hawkinsa. Takich zresztą jak on geniuszy intelektualnych, przy niepełnosprawności fizycznej jest znacznie więcej. A i debile panie Korwin-Mikke, bywają świetnymi, bardzo pożytecznymi pracownikami.

Janusz Korwin-Mikke uważa, jest to jeden z jego dogmatów intelektualnych, że nieudacznicy i nieroby zapanują nad świate. I tak się zastanawiam, jak człowieka, który większość życia zakładał partie, występował, wstępował, dzielił je, łączył, zamieniał, przemieniał i startował, startował, startował, startował… zawsze, poza jednym wyjątkiem, przegrywał, nazwać, jeśli nie nieudacznikiem i nierobem właśnie. Pan Korwin-Mikke słusznie zauważył, ze jest szmatą. Tyle, że, jak to u nieudaczników bywa, odwrotnie ją wykręca.

Miałem honor kiedyś zetknąć się z Zrzeszeniem Sportowym Osób Niepełnosprawnych. To, czego tam doświadczałem, co przeżyłem i widziałem, nakazuje absolutny szacunek i pokorę wobec niepełnosprawnych. Takiej siły, determinacji, pracowitości, normalni sportowcy, zarabiający” kokosy” często z miernymi wynikami, powinni się od tych ludzi uczyć. Tacy z bożej łaski piłkarze, biegacze, itd., powinni być do nich wysłani po lekcje na temat: „Czym powiem charakteryzować się prawdziwy sportowiec”.