JustPaste.it

Nie wszystko złoto, co się świeci

O głośnej aferze inaczej niż wszyscy.

O głośnej aferze inaczej niż wszyscy.

 

 

 

 

 

Piękne budynki i lokale, błyszczące w słońcu logo i nazwa firmy, reklamy we wszystkich mediach i na billboardach, syn premiera na etacie i własna linia lotnicza — wszystko to dowodziło tylko jednego: prawdziwości znanego przysłowia, że reklama dźwignią handlu. Choć w przypadku Amber Gold to przysłowie należałoby raczej zakończyć słowem „szwindlu”.

O aferze Amber Gold napisano już bardzo wiele. Głównie, że zawiodły instytucje państwa — od prokuratury, przez kuratorów, po służby specjalne i sądy — które w porę nie wykryły i nie ukróciły uprawianego przez tę firmę procederu; że ludzie nie byli skutecznie przed nią ostrzegani; że cała afera może mieć tło polityczne, a nawet mafijne. To wszystko prawda. Czy pełna? Czas pokaże. Na razie prezes tego para banku — który się okazał spółką z no.no., czyli z nieograniczoną nieodpowiedzialnością, mierzoną nieograniczonym zaufaniem kuratorów, prokuratorów, sędziów i inspektorów skarbowych — siedzi w areszcie.

Stosunkowo mało pisze się jednak o tym, dlaczego tak wielu ludzi tak ochoczo oddawało swoje środki tej „złotej” firmie, która w gruncie rzeczy obiecywała gruszki na wierzbie i nawet niezbyt się z tym kryła. Jeśli już, to komentatorzy podkreślają głównie niewiedzę i naiwność przeciętnego klienta tej firmy. Nieliczni — całkiem słusznie, a kto wie czy nie najcelniej — wskazują na ludzką chciwość jako przyczynę całej afery. I nie chodzi tu tylko o chciwość samego Marcina P., czy osób za nim stojących, ale również jego klientów. Nie trzeba kończyć studiów ekonomicznych, żeby wiedzieć, iż oferta nadzwyczaj wysokich zysków w nadzwyczaj krótkim czasie pachnie kantem.

Takim samym kantem, a konkretnie paserstwem, pachnie złożona na ulicy przez nieznajomego osobnika propozycja sprzedaży drogiego zegarka, aparatu czy kamery za bardzo niewielkie pieniądze, byle wypłacone natychmiast. Dla nabywcy i pasera czysty zysk, ale wiadomo, że ktoś stracił; że ktoś został okradziony. Udział w takiej transakcji jest ewidentnie niemoralny; utwierdza złodziei w przeświadczeniu, że opłaca się kraść, bo ich łupy zawsze ktoś kupi.

Oprocentowanie lokat o wiele korzystniejsze od nawet najkorzystniejszych ofert bankowych musiało, a przynajmniej powinno było wzbudzać podejrzenia. Jeśli nie wzbudzało, to biada nam, bo klienci Amber Gold to również elektorat. Jeśli zaślepiony spodziewanym zyskiem nie potrafi odróżnić złota od tombaku, to w kolejnych wyborach możemy oczekiwać nadspodziewanie dobrych wyników partii, których program sprowadza się do obietnic rozdawania pieniędzy. Ale jeśli oferta Amber Gold wzbudzała jakieś wątpliwości, a mimo to klient powierzał jej swoje środki, to może oznaczać tylko jedno — że taki klient świadomie godził się z ryzykiem utraty środków, ale miał nadzieję, że go to ominie. Bo jeśli to wszystko — mógł myśleć taki klient — opierałoby się na jakimś kancie, to najpierw, jak w grze w trzy karty, oszust daje przecież zarobić pierwszym klientom, żeby zdobyć zaufanie kolejnych, na których sobie tę początkową „stratę” odbije. Skoro firma była młoda i prężna, to nawet jeśli byłaby tylko piramidą finansową, wszystko wskazywało, że pierwsi klienci powinni byli dostać, co im obiecywano.

W klasycznej piramidzie finansowej zysk konkretnego jej uczestnika jest uzależniony od wpłat osób, które później do niej przystąpiły. Tych pierwszych jest mniej, tych ostatnich najwięcej. Celem założycieli piramid jest pozyskanie jak największej liczby uczestników, którzy zachęceni obiecywanymi łatwymi, pewnymi i wielkimi zyskami, wpłacają im pieniądze. Każdy kolejny uczestnik werbuje kilku następnych, którzy też wpłacają pieniądze w nadziei na zyski. Wypłaty zysków pierwszym uczestnikom usypiają czujność kolejnych. Piramida upada, kiedy przestaje przybywać nowych uczestników. Kończy się dopływ świeżego pieniądza i organizator piramidy nie jest już w stanie realizować zobowiązań. Najwięcej tracą ci, którzy przystąpili do piramidy ostatni.

Zastanawiam się, ilu z siedmiu tysięcy nabitych w butelkę klientów gdańskiej firmy było w swym pragnieniu szybkiego i dużego zarobku po prostu naiwnych, a ilu świadomie wkalkulowywało w zwój zysk cudzą stratę. Jeśli ci wszyscy ludzie są dla nas jako narodu reprezentatywni, to bardzo źle to o nas świadczy, bo albo jesteśmy „mądrzy inaczej”, albo „uczciwi inaczej”. To musi dziwić, zwłaszcza zważywszy na to, za jak pobożny naród się uważamy. Jak widać, albo nas chrześcijaństwo niczego nie nauczyło (może jesteśmy zbyt opornymi uczniami?), albo go w ogóle nie znamy.   

Pamiętam, jak kilkanaście lat temu rozmawiałem ze znajomym małżeństwem o biblijnych zasadach gospodarowania środkami finansowymi. Pośród szeregu zasad powiedziałem im o takiej, która przestrzega przed pochopnym poręczaniem spłaty cudzych długów. Przeczytałem taki fragment Biblii: „Nie bądź wśród tych, którzy dają porękę, ani wśród tych, którzy ręczą za długi”[1], potem jeszcze inne o smutnych konsekwencjach poręczeń. „Dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział? — zareagował znajomy. — Nie musiałbym dzisiaj spłacać cudzej pożyczki, i to w dwa razy większej wysokości!”. Znajomy doświadczył na sobie prawdziwości słów Jezusa: „Błądzicie, nie znając Pism ani mocy Bożej”[2].

Dlatego byłym klientom Amber Gold i obecnym oraz przyszłym klientom podobnych firm, wszelkim amatorom szybkich i dużych zysków dedykuję garść stosownych biblijnych ostrzeżeń: „Łatwo zdobyty majątek maleje; lecz kto stopniowo gromadzi, pomnaża go”[3]. „(...) kto chce się szybko wzbogacić, nie ujdzie kary”[4]. „Lepszy jest ubogi, który postępuje nienagannie, niż bogacz, który jest krętaczem i głupcem”[5]. „Lepiej mieć mało, lecz nabyte sprawiedliwie, niż obfitość nabytą niesprawiedliwie”[6].

Są i ostrzeżenia dla prezesów: „Mienie bogacza jest jego warownym grodem i wysokim murem, lecz w jego wyobrażeniu”[7]. „Biada temu, kto zabiega o niegodziwy zysk dla swojego domu”[8]. „A ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy; niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się sami w przeróżne cierpienia”[9]. „Kto gromadzi skarby językiem kłamliwym, ugania się za marnością i wpada w sidła śmierci”[10].

Na koniec ostrzeżenie przed powszechną nieuczciwością i korupcją: „Biada mi! (...) nie ma uczciwego wśród ludzi (...) jeden na drugiego sieć zastawia. Do złego mają zgrabne dłonie: Urzędnik żąda daru, a sędzia jest przekupny; dostojnik rozstrzyga dowolnie — prawo zaś naginają”[11].

Jedno jest pewne: klienci Amber Gold zapomnieli o znanym polskim przysłowiu, że nie wszystko złoto, co się świeci. Tylko czy Polak będzie wreszcie mądry po szkodzie?

Olgierd Danielewicz

[Artykuł został opublikowany w miesięczniku „Znaki Czasu” 9/2012].

 

[1] Prz 22,26. [2] Mt 22,29. [3] Prz 13,11. [4] Prz 28,20. [5] Prz 19,1. [6] Prz 16,8. [7] Prz 18,11. [8] Ha 2,9. [9] 1 Tm 6,9-10. [10] Prz 21,6. [11] Mi 7,1-3.

 

 

 

 

 

 

 

 

Autor: Olgierd Danielewicz