JustPaste.it

Parytety i przemoc domowa, czyli o Kongresie Kobiet

Pragnę wstępnie powiedzieć, że kocham wszystkie kobiety. W końcu to nasze matki, żony, córki, kochanki i siostry. Jednak jestem sceptyczny wobec pomysłów Kongresu Kobiet.

Pragnę wstępnie powiedzieć, że kocham wszystkie kobiety. W końcu to nasze matki, żony, córki, kochanki i siostry. Jednak jestem sceptyczny wobec pomysłów Kongresu Kobiet.

 

Dlaczego? No cóż, na pewno nie z wrodzonej mizoginii. Już prędzej spodziewałbym się po kobietach obecnych na Sali Kongresowej w dniach 14-15 września 2012 roku mizoandrii. Ale też nie do końca. Pozwoliłem sobie zapoznać się z postulatami Kongresu Kobiet i do każdego dodam osobny komentarz:

Domagamy się instytucjonalnej opieki nad małymi dziećmi oraz promocji równego udziału obojga rodziców w opiece i wychowaniu.

Tutaj zasadniczo nie mam żadnych zastrzeżeń, poza małym "ale". Po pierwsze na czym ma polegać "instytucjonalna opieka"? Żłobki, przedszkola? Zawsze mi się wydawało, że głównym i praktycznie jedynym opiekunem jest rodzic. Natomiast żłobki i przedszkola są jedynie rodzajem "przechowalni" dziecka, w trakcie nieobecności rodzica w domu spowodowanej, można się domyśleć, głównie pracą. Jednakże to koliduje z drugą częścią postulatu. Jak rodzice, oboje, mają się zająć dzieckiem, skoro chcą powierzyć wychowanie instytucjom państwa? Moim zdaniem, może się mylę, ale to rodzic ma wychowywać, zarówno ojciec jak i matka, a nie przedszkola, bo nie na tym polega ich rola.

Domagamy się szybkiej i bez żadnych zastrzeżeń ratyfikacji Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania  i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Tutaj ważną kwestię poruszyły kobiety z Kongresu Kobiet. Otóż wprowadzanie jakiejś tam konwencji Rady Europy jest zupełną paranoją, bo tym samym ogłaszamy, że nasze prawo jest do dupy i potrzebujemy zrzec się kolejnej części naszej suwerenności, bo nie radzimy sobie z problemem przemocy. Słusznie Gowin wytykał błędy legislacyjne, bo Konwencja jest bardzo ogólna i stosowanie jej w praktyce będzie wiązało się z okropną różnorodnością interpretacji prawa. I być może będzie tak, że ktoś zostanie skazany na podstawie samego donosu, lub też kobieta, która będzie się chciała zemścić na mężczyźnie i poda go do sądu i zostanie skazany. Bardzo bym się chciał mylić, ale ludzie są różni i często nie są święci. Ostatnia rzecz, jeśli chodzi o ten postulat, to fakt uwzględnienia wyłącznie kobiet w tej konwencji. A przecież co raz częściej ofiarami przemocy domowej padają mężczyźni. O ile mężczyźni, będący sprawcami przemocy domowej, są często skazywani, tak jeśli są ofiarami, nie otrzymują od państwa żadnej pomocy. Ba! Często się zdarza, że jeśli mężczyzna zgłosi na policję, że jest ofiarą przemocy domowej, zostaje wyśmiany przez policjantów. Jeśli faktycznie feministki chcą równości, niech uwzględnią też męskie ofiary przemocy domowej. A konwencja dotyczy TYLKO i wyłącznie ofiar przemocy domowej płci żeńskiej.

Domagamy się szybkiego wprowadzenia parytetu i przemienności płci na listach wyborczych.

Kolejny, za przeproszeniem, do dupy postulat. I co? Niby to ma pomóc kobietom w wybiciu się w polityce? Ja myślałem, że powinno się za zasługi być w parlamencie, wybranym przez demokratyczne społeczeństwo w demokratycznych wyborach. Przemienność płci? To toruje drogę zarówno zdolnym mężczyznom jak i kobietom. No bo tak. Załóżmy masz w okręgu 20 kandydatów, 16 świetnych kobiet i 4 mężczyzn- bardzo przeciętnych, jeśli chodzi o zdolności polityczne. I możesz wstawić tylko 10 osób. To wszyscy ci mężczyźni się dostaną na listy, a 10 kobiet nie, mimo że są świetnymi politykami i działaczami społecznymi. I vice versa. Poza tym zwykle kobiety nie angażują się w politykę, nie dlatego, że nie dorównują mężczyznom w tej dziedzinie, tylko je to zwyczajnie nudzi. Polityka to nuda! Taka prawda niestety. O ile mężczyzn interesują wielogodzinne dysputy na temat religii, gospodarki i tym podobnych rzeczy, tak kobiet bardzo rzadko. Muszę to powiedzieć wprost, ale wydaje mi się, że feministki chcą realizować tutaj swój prywatny interes. Nie reprezentują nawet 5 % kobiet w tym kraju, ale będą miały wpływ na 100 % jeśli da się im wejść do parlamentu. Tylko jeśli większość z nich się dostanie, obawiam się że poziom dyskusji w Sejmie, mimo że jest niski, jeszcze bardziej się obniży.

Domagamy się czterdziestoprocentowych kwot w zarządach i radach nadzorczych spółek publicznych, zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej.

Teraz już krótko, bo nie chce was zadręczać żmudnym tekstem. Znowu parytet, który ogranicza możliwości zarówno kobietom, jak i mężczyznom. I znowu wyczuwam w tym prywatny interes feministek pozbawionych jakichkolwiek zdolności. Drogie Panie! Mają was za głupie i beznadziejne. Uważają, że nie jesteście w stanie zapełnić w 100 % sali w której znajduje się zarząd. A ja wierzę, że to możliwe! Bo jesteście zaradne, wytrwałe i zawzięte. I jak coś postanowicie, to tak będzie.

Domagamy się (nieustannie) eliminacji stereotypów płci w programach i podręcznikach oraz aktywizacji społecznej  i równościowej dziewcząt.

Co to jest ten stereotyp? Ktoś jest w stanie mi wyjaśnić? Serio, bo nie wiem. Kobieta nie jest kobietą rozumiem, tak? Jednym słowem, to że jesteście wrażliwe, czułe, opiekuńcze, gospodarne, macie poczucie estetyki i piękna to wszystko według waszych feministek kłamstwo. Zastanówcie się dobrze, czyje interesy reprezentują feministki. Bo to, że chcą was "odkuć ze zlewu w kuchni" i przykuć do zlewu w McDonaldzie, to pryszcz. One chcą, byście były mniej kobiece, o to się tutaj rozchodzi. Bo wg. nich wszystko co kobiece, jest gorsze. Proponują w zamian zamianę ról, zamiast uczciwy podział obowiązków w domu.


Jeśli jesteście rozsądnymi dziewczynami, a głęboko wierzę, że tak, to pomyślcie dwa-trzy razy zanim zaufacie postulatom feministek. One jedynie próbują realizować swoje własne, prywatne interesy, bo nie są na tyle silne, by podołać wyzwaniom współczesnego świata i wybić się ponad przeciętną. Żeby nie być gołosłownym przytoczę tutaj przykład Margaret Thatcher. Kobieta ta, dzięki wytrwałości, zawziętości i silnej psychice, udowodniła wszystkim mężczyznom, którzy z niej kpili, że ma większe jaja od nich. I do dzisiaj brakuje tak silnych charakterów w polityce. Sama Thatcher była przeciwna parytetom płci, właśnie dlatego, że blokuje to drogę kobietom do polityki. Tym zaradnym i zdolnym.

Do Panów: dbajcie o swoje kobiety. Bo to one będą matkami waszych dzieci. To one będą miały największy wpływ na przyszłość naszego narodu i społeczeństwa. I to jest ich "stereotypowa" rola, która jest moim zdaniem najważniejsza ze wszystkich ról człowieka w społeczeństwie. Pozdrawiam serdecznie wszystkie kobiety (nawet feministki, niech im będzie) i mam nadzieje, że zrozumiałyście, dlaczego feministki nie chcą waszego dobra, tylko swojego własnego.