JustPaste.it

Chiny - rodzice i dzieci

Dorosłe dziecko ma obowiązek spędzać z rodzicami czas wolny od pracy, uczyć ich surfowania po internecie, telefonować do nich co najmniej raz w tygodniu, gotować im posiłki...

Dorosłe dziecko ma obowiązek spędzać z rodzicami czas wolny od pracy, uczyć ich surfowania po internecie, telefonować do nich co najmniej raz w tygodniu, gotować im posiłki...

 

Co byście powiedzieli, gdyby wprowadzono do polskiego Kodeksu Rodzinnego takie np. zapisy:

Dorosłe dziecko ma obowiązek

1. spędzać z rodzicami czas wolny od pracy (urlop),
2. uczyć ich surfowania po internecie,
3. regularnie ich odwiedzać, w przypadku gdy z nimi nie mieszka,
4. telefonować do nich co najmniej raz w tygodniu,
5. gotować dla nich posiłki,
6. wykupić im polisę ubezpieczeniową,
7. jeśli rodzic jest stanu wolnego, zachęcać go do (powtórnego) wstąpienia w związek małżeński?

A takie właśnie prawo obowiązuje w Chinach!

Wszystkie te obowiązki - oraz inne, jak np. znany i u nas obowiązek alimentacyjny - wynikają z żywej i we współczesnych (tzw. komunistycznych) Chinach etyki konfucjańskiej.

Jedną z głównych konfucjańskich cnót jest nabożność synowska (chiń. 孝, xiao):

"Pod [tą] nazwą kryje się szeroki wachlarz pożądanych zachowań, tj. m.in. bezwzględne posłuszeństwo wobec rodziców i starszego rodzeństwa, oddawanie im należnego szacunku, świadczenie pomocy i opieki, w tym finansowej, tuszowanie i naprawianie ich błędów, a także płodzenie męskich potomków. Nabożność zakłada również opiekę nad starymi rodzicami, ukrywanie przed nimi wszelkich problemów i dbanie o ich dobre zdrowie i samopoczucie, a także odbywanie żałoby po ich śmierci oraz oddawanie im kultu w życiu pozagrobowym".
(Cyt. za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Nabożność_synowska)

Oczywiście polityka jednego dziecka generuje syndrom "małego cesarza" - wszystko dla jedynaka. Jednak wbrew pozorom "mały cesarz" to w większości przypadków wcale nie rozkapryszony "bachor", który nie ma żadnych obowiązków, za to multum praw. Przeciwnie. Chińscy rodzice są generalnie bardzo wymagający wobec swoich dzieci. Żądają od nich przede wszystkim świetnych wyników w nauce - nie dobrych, ale świetnych. "Wszystko dla jedynaka" oznacza często łożenie znacznych sum pieniędzy na dodatkowe dokształcanie dziecka: jeśli tylko rodzinę na to stać, na porządku dziennym są prywatni korepetytorzy, lekcje gry na pianinie, kaligrafii, angielskiego, taekwondo itd. "Mały cesarz" nie potrafi po sobie posprzątać i ugotować jajka (że nie wspomnę o niczym bardziej skomplikowanym), bo czas poza szkołą wypełnia mu dokształcanie i przygotowywanie się do olimpiad przedmiotowych.

To rodzice - jeśli zachodzi taka potrzeba, to z pomocą rodzeństwa oraz dalszej rodziny - kupują swoim startującym w dorosłe życie synom mieszkanie - bo mężczyzna bez własnego mieszkania nie ma praktycznie większych szans na ożenek: własne (a nie wynajmowane) lokum jest absolutnym prerekwizytem do założenia rodziny. To rodzice często finansują synowi czy córce posag (u nas dawno wymarła tradycja), to rodzice wyprawiają wesele. I to rodzice najczęściej zajmują się dziećmi swoich dzieci.

Nie dziwne więc, że kiedy tylko dziecko się nieco "dorobi", zaczyna finansować rodziców.

Rodzina - a nie pieniądze, wbrew pozorom - jest najważniejsza w życiu przeciętnego Chińczyka.

_________

Artykuł opublikowany pierwotnie na moim blogu http://rokwchinach.blogspot.com/