JustPaste.it

Przywrócić ogień w związku...

Za dzisiejszy felieton, powinienem dostać Nobla; a pewnie dostanę wirtualnie po mordzie od spoconych, oburzonych Pań. Takie życie!

Za dzisiejszy felieton, powinienem dostać Nobla; a pewnie dostanę wirtualnie po mordzie od spoconych, oburzonych Pań. Takie życie!

Nektarium



Udany seks, to przede wszystkim dwie sprawy; ciasne instrumentarium Pań, i aktywna chemia między dwojgiem ludzi. Problemem nie jest mały członek partnera; ten z tego co mi wiadomo, sam z siebie nie urośnie. Można go przedłużać czy pogrubiać operacyjnie, niestety jest to niebezpieczne, bolesne i drogie. Niektórzy mówią o wizualizowaniu jego wzrostu, ale to nie działa... pieprzeni kłamcy! Tymczasem niezależnie od wielkości penisa, eleganckie Panie mogą (i powinny) ćwiczyć mięsień Kegla. Ćwiczy się go poprzez systematyczne "pulsujące" wstrzymywanie od siusiania, i w czasie wolnym zaciskanie i rozkurczanie tegoż mięśnia, który złotym deszczem uroczo zawiaduje. Po pewnym czasie ofiarnych treningów, wejście do Nektarium rozkosznie się zaciska, staje sprężyste i przytulne, zapraszając do siebie wszelkich gości; większych i tych mniejszych, przy czym każdy z gości czuje się niezwykle miło i czule przyjęty. I nie ma takiego weselnika, który wyszedłby z żądaniami reklamacyjnymi.


Czego nie spełniły obietnice Donka (dobrobyt dla wszystkich), to zrealizuje dobrze trenowany mięsień Kegla. Każdy będzie zadowolony. Panie chcące osiągnąć mistrzostwo w sztuce miłości, potrafią tkwiąc w bezruchu, przywieść nieszczęsnego mężczyznę na krawędź szaleństwa rozkoszy, i obłędu miłosnego uniesienia. W miłosnych zapasach, jest to pozycja kończąca, nazywana "dolnym" Nelsonem. Takie Panie są jak boa dusiciel; przerażają mnie, ale i przyciągają z potworną, niepowstrzymaną siłą. Ładnych Pań jest dość sporo; ale takich które opanowały sztukę miłosnych zapasów, jest niewiele. Jeśli więc moja szanowna czytelniczka nie dostała od natury daru urody i gibkości, sama może wyćwiczyć sidła na nieśmiałego, wartościowego mężczyznę. Kto w nie wpadnie, ten już z nich nie wyjdzie. A nawet jeśli wyjdzie, nic już nie będzie takie same...


Panie oburzają się, gdy o tym wspominam. Biorą to do siebie, traktują jak obrazę; całkiem niepotrzebnie. Mężczyzna powinien także ćwiczyć mięsień łonowo guziczny, i opanować dzięki niemu wzburzone potoki słonych łez wyzwolenia. Niektóre Panie, i stwierdzam to ze smutnej autopsji, są niezwykle zapuszczone światopoglądowo w tej kwestii. Przypominają swoją miłością hangar lotniczy, w którym mogę fikać koziołki moim małym samolocikiem. W niektórych miejsca jest za dużo, nawet na boeinga 747. Oczywistością staje się fakt, że pożycie małżeńskie musi powoli zamierać. I winna sytuacji jest niestety ale kobieta; ma możliwości naprawienia, ale ich nie używa. Widocznie w M jak miłość o tym nie mówili. Mężczyzna tej możliwości nie ma, chyba że użyje bolesnej pompki próżniowej; w wielu jednak wypadkach, nawet taki zabieg nie pomoże. Pani ma w sobie zbyt wiele emocjonalnej próżni... i tylko Titanic mógłby ją wypełnić. Niestety, pływam małą żaglóweczką po oceanicznej, samotnej toni.


Chemia...



Załóżmy; dwoje małżonków, przyjaźń, szacunek, zachowana siła tarcia przyjemne bodźce wyzwalająca... ale brak chemii. Seks z małżonką, przypomina miłość z gumową lalką. Przyjemniej jest brać sprawę we własne dłonie; po prostu brak tego czegoś, uniesienia, wspólnych emocji. Jeśli dwie strony związku, zauważają ten olbrzymi problem, ale nie wiedzą jak go rozwiązać, mam rozwiązanie. Nie zapomnieliście chyba jak chełpiłem się Noblem dla mnie? i jak żaliłem że znowu będę niedoceniony? czytajcie więc dalej.


Jeśli emocje się nie pojawiają, i nie są wspólne, czyli skojarzone z wami, zróbcie tak; wejdźcie pod prysznic z zimną wodą trzymając się razem. Niech wytryśnie na was zimna woda, ale naprawdę zimna, a nie wymieszana z ciepłą. Krzyczcie razem, skaczcie, ale na Boga! nie wychodźcie. I nie lękajcie się chorób. Autor niniejszego rewolucyjnego pomysłu, robi to codziennie. Warunek zdrowia, a nawet jego znacznej poprawy, jest jeden. Zimna woda tylko do dwóch minut, ale nigdy przenigdy na wyziębione ciało. Najpierw więc ciepła, gorąca woda. Ciało musi być ciepłe, rozgrzane, naczynia krwionośne otwarte, jak ja na umiłowanych czytelników i ich finansową wdzięczność... I wtedy włączamy natychmiast, w jednej chwili zimną wodę. Powtarzać dwa razy dziennie. Znienawidzicie zimną wodę, mnie, ale klnę się na wszystko co kocham (ha ha, przecież ja nic nie kocham) że przywrócę wam gorączkę zmysłów, której nie zbije najlepszy nawet antybiotyk znudzenia. Uwaga! Jeśli Pani bądź Pan mają problemy naczyniowo krążeniowe, temperatura może w trakcie stosowania terapii gwałtownie opaść. Tętno także... tak czy siak, problem zostanie rozwiązany.

Tekst z mojej drugiej strony, www.samczeruno.pl