JustPaste.it

Feminizm rajem dla mężczyzn

Kiedyś kobiety siedziały w domu, sprzątały, prały, gotowały, no chyba że miały służbę, i komu to przeszkadzało? Prawdopodobnie im samym, niestety.

Kiedyś kobiety siedziały w domu, sprzątały, prały, gotowały, no chyba że miały służbę, i komu to przeszkadzało? Prawdopodobnie im samym, niestety.

 

Mnie akurat nie umniejsza zrobienie zakupów czy zupy, a nawet, o zgrozo, odkurzanie. A skoro już o zakupach mowa, lubię je robić, ale lubię też, gdy ktoś je potem przytaszczy. Za to panie zwące się feministkami lubią taszczyć same. I tak jesteśmy świadkami scen, kiedy idzie para (płci obojga, żeby nie było) i kto dźwiga siaty – oczywiście ta piękniejsza połowa. Pan w tym czasie peroruje i tokuje, najczęściej trzymając ręce w kieszeniach.

Nie oczekuję od mężczyzn, że będą mnie całowali w rękę, ale że przepuszczą mnie w drzwiach – jak najbardziej. Jeżeli feministki wolą być stratowane, wchodząc do tramwaju albo stać w nim, podczas gdy jakiś dżentelmen siedzi sobie wygodnie rozparty, ich sprawa, ale na litość, proszę mnie w to nie mieszać. Ja takiego równouprawnienia nie chciałam i nie chcę. A panie twierdzą, że walczą w imieniu kobiet. Wszystkich kobiet, hm…

Ciekawe, czy również w imieniu pani, której partner siedząc w zatłoczonym kawiarnianym ogródku, nie zatroszczył się o zorganizowanie dla niej krzesła, które w końcu sama sobie przyniosła, a zaręczam, że lekkie nie było. A może owa pani była właśnie feministką? Myślę, że tak naprawdę feminizm jest rajem dla mężczyzn. „Chciałyście równouprawnienia? No to macie!” – ten argument mają panowie w zanadrzu, kiedy zwyczajnie nie chce im się nam pomóc. Czy wy, drogie feministki, przewidziałyście taki obrót sprawy?